O czym tu mowa?

16

Latest post of the previous page:

Romecki, Ja czytam dalej. Tylko podrzuciłam, bo byłam ciekawa, czy ktoś to przeczyta inaczej, może zobaczy w tej scenie coś, co mi umknęło albo będzie miał jakieś inne skojarzenia. Bo czasem się nie wie czegoś oczywistego albo coś przegapi. A może specjalnie tak jest napisane, żeby właśnie nie było wiadomo, co się wydarzyło... :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

O czym tu mowa?

18
Tak po samej scenie, bez kontekstu całego opowiadania, powiedziałabym, że starszy pan i Dominic są jakby dwoma stronami jednej monety: przeszłością i przyszłością, które otaczają to "teraz"; metaforycznymi reprezentantami (graczami) życia i śmierci oraz wyborów, które je obwarowały. W pewnym sensie Dominic jest starszym panem, a starszy pan – Dominiciem. Są swoimi odbiciami w rzece czasu. Łączy ich nić zrozumienia, a dzieli… uwięzienie w roli?

Powiedziałabym, że Dominic jest wspomnieniem, pomimo że tekst sformułowano w formie sugerującej, że to zaledwie przepowiednia. Trochę tak, jakby znajdowali się w specyficznej formie piekła: NY jest jak więzienie, z którego nie da się uciec nawet po śmierci, więc jest się skazanym na wędrowanie ulicami skażonymi przeszłością; Dominic i starszy pan marzą o wolności, ale ta wolność może mieć miejsce tylko wtedy, gdy doprowadzi się do niemożliwego – złamie reguły rzeczywistości; aby to zrobić, trzeba zmierzyć się z przeszłością, stanąć z nią twarzą w twarz, teraz; problem w tym, że "teraz" jest nieuchwytne, a przeszłość – nieodwracalna. Starszy pan ma tylko wspomnienie, które nic nie znaczy, ale które nie pozwala mu odejść, zapomnieć i zaznać spokoju.

Czy to jest wspomnienie kochanka, czy wspomnienie morderstwa (choć ja pokusiłabym się o domniemanie samobójstwa), nie jest jasne. I tak naprawdę chyba nie ma znaczenia. Cała scena dla mnie to bardziej prezentacja ciężaru, jaki stanowi pamięć o przeszłości, zamieszkująca ulice NY i nakreślająca istnienie niezmywalnego piętna tego miasta w życiach ludzi jakkolwiek z nim związanych. Niczym plaga albo klątwa.

A przynajmniej tak to odczytałam pomiędzy wersami tego fragmentu.

Z drugiej strony, jeśli iść dalej tropem samobójstwa, to starszy pan jest tutaj ewidentnie aniołem śmierci, towarzyszącym Dominicowi w "ostatniej drodze". Czyli tak, Dominic umiera, ale z własnej ręki, dołączając do przeszłości miasta jako kolejna zjawa. I im dłużej na to patrzę, tym bardziej utwierdzam się w wersji z samobójstwem.

Śmierć nie jest związana czasem – jest nieuchronna zarówno w przeszłości, w przyszłości i teraźniejszości – ona jest granicą rozdzielającą żywych i umarłych – więc teoretycznie to właśnie ona może posiadać władzę połączenia obu światów. Ale nie robi tego, bo to możliwe tylko teoretycznie. Przynajmniej nie na moment dłuższy od "teraz", gdy Dominic kona. I to jest jej "zdrada", a jednocześnie jej wspaniałość.

Bardzo sugestywne jest też to (poza ponadczasową perspektywą "starszego pana"), co mówi Dominic w przytoczonym rancie o NY – pierwsze zdanie nie brzmi przypadkowo, jest bardziej jak określenie jego celu, jego nieuchronnej przyszłości.

Czy ta śmierć jest tu bogiem? – Wg mnie w pewnym sensie tak i nie. Jest ostateczna, teoretycznie wszechmocna, wszechwiedząca, ale wydaje się równie uwięziona w NY co Dominic przez własną rolę. I jej władza nie jest zaakcentowana jako uniwersalna dla wszystkich miejsc we wszechświecie jednocześnie. Dlatego też nie określałabym jej w innymi etykietkami (bóg, szatan, inny byt nadprzyrodzony…), próbując wpasować ją w szufladkę moralnych klasyfikacji i oczekiwań z nimi powiązanych. Śmierć zdaje się neutralna, przynajmniej jak chodzi o jej "wolę" i "motywacje".

Pewnie grubo znadinterpretowałam całość, ale musiałabym przeczytać więcej, by wysnuć bliższe prawdzie wnioski. Na razie wygrywa u mnie wersja opisu samobójstwa Dominica, jeśli chodzi o to, co tam się dzieje naprawdę. ;)
𝓡𝓲

O czym tu mowa?

19
Max pisze: (czw 28 mar 2024, 00:16) Tak mi się pomyślało, nie znając kontekstu.
I ja bym stawiał na uosobienie Śmierci / Anioła / innego Przewodnika, ewentualnie samego Boga, który mówi "pakuj mandżur, czas się zbierać". Tylko jeśli to faktycznie Bóg, wobec tego nasuwa mi się pytanie, kim ów Dominik jest, że zasłużył sobie na takiego przewodnika w tym szczególnym momencie. Chyba że imię naszego bohatera jest nieprzypadkowe i ma jakiś głębszy sens ;)
Rem tene, verba sequentur (Trzymaj się tematu, a słowa przyjdą same)
Katon Starszy, zwany Cenzorem

O czym tu mowa?

20
Samobójstwo nie przyszło mi do głowy, ale jest możliwe. Pasowałoby. Napiszę, jeśli coś się później wyjaśni, na razie inni bohaterowie są na pierwszym planie, a o Dominicu ani słowa.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

O czym tu mowa?

21
Dziwny jest ten czas przyszły. Dla mnie początek brzmi, jak zapowiedź jakiejś wizji. Oto, jak to się stanie. A potem następuje opis przyszłego zdarzenia. Antycypacja.

Porównanie do apokalipsy św. Jana:
4.1 "Potem ujrzałem:
Oto drzwi otwarte w niebie,
a głos, ów pierwszy, jaki usłyszałem,
jak gdyby trąby mówiącej ze mną, powiedział:
«Wstąp tutaj, a to ci ukażę, co potem musi się stać»."

Jeśli to początek książki, może to być wyrwana scena, budująca klimat powieści. Zapowiedź sytuacji, do której dotrzemy dopiero po pokonaniu większej części fabuły. Zakładam, że kolejny rozdział mógłby być utrzymany w innej narracji, np.: "Tego ranka Dominik obudził się z kwaśnym posmakiem w ustach i okrutnym pragnieniem. Pamiętał tylko, że wczoraj po zakończonej pracy wybrali się z kolegami do pobliskiego baru..."

Późniejsza rozmowa, toczona w czasie przyszłym (dlaczego taki czas?) sugeruje jednak, że "Oto, jak to się stanie" może też być fragmentem dialogu, końcowymi słowami wypowiedzi tej drugiej postaci.

Ogólnie to jakaś metafizyczna rozmowa Dominika z kimś, kogo zaliczyłbym do bytów raczej nieziemskich. Może to św. Piotr? Chrystus? Szatan? Stawiałbym na tego ostatniego. Usiłuje uwieść Dominika. Nakłonić do udziału w akcji przywrócenia na ziemski padół różnych szumowin i innych raczej niezbyt szlachetnych istnień (tak by wychodziło z wyliczanki). Nie wydaje się, żeby coś dobrego miało z tego wyniknąć. Klimat trochę z Mistrza i Małgorzaty.

O czym tu mowa?

22
No to tak: w którymś tam rozdziale podano wprost informację, że Dominic jest homoseksualny, więc erotyczny kontekst spotkanie jak najbardziej mogło mieć. Czy Dominic je przeżył - nie wiadomo. Narracja w czasie przyszłym niczego nie wyjaśnia, bo w innych rozdziałach też się taka zdarza, ale na razie nie znalazłam wyjaśnienia, kiedy i dlaczego Autor taką stosuje. Samobójstwo Dominica raczej wykluczam, bo pojawia się inny, bardziej wyrazisty samobójca. Może tu jednak było morderstwo? A może nie...
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron