Nie zawsze widzę, jak tego uniknąć, szczególnie, jeśli próbuję się bawić w mowę pozornie zależną.
Może podam przykład - fragment zupełnie innego, niezwiązanego z Zamkiem tekstu, który napisałem.
Widać tu przemieszanie czasów. W zasadzie sam nie do końca wiem, dlaczego czasem daję przeszły, a czasem teraźniejszy - czynię to bardziej na intuicję, niż według jakiegoś konkretnego klucza. Ale analizując własne grafomanie zauważam, że mam tendencję do przechodzenia do czasu teraźniejszego, gdy narrator zaczyna referować myśli bohatera albo uwarunkowania ogólne, bardziej rozciągnięte w czasie.— Awa ci zaimponowała, tak? — zapytała swoją podopieczną pani de Cavidad.Wyraźnie przestraszona dziewczynka gwałtownie przeniosła wzrok na gospodynię.— Dam ci pewną radę. Nie można udać tego charakterystycznego spojrzenia, więc nawet nie próbuj. Wygląda to dziwnie i cokolwiek śmiesznie. Poza tym… — Ugryzła się w język.— Poza tym co? — zapytała Krysia.— Nic, nic — odparła pani de Cavidad pospiesznie i opuściła pokój.Już miała na końcu języka zdanie: „Tak patrzeć potrafią tylko ci, którzy noszą w sercu piekło”. Bogu chwała, że powstrzymała się w porę. Gildia płaci jej przecież za przechowanie dziecka, nie za mielenie ozorem ponad miarę. Jeśli wykona zleconą pracę, otrzyma dużo błyszczących monet. Ale jeśli złamie zasady, jeśli powie za dużo, to ujrzy co najwyżej błysk noża w ostatniej sekundzie swego życia. Z tymi ludźmi się nie zadziera, tych ludzi się nie zdradza.W niewesołym nastroju pani de Cavidad schodziła do swojej sypialni. W ogóle nie powinna była zaczynać interesów z Gildią. Nie należy do ludzi, po których takie rzeczy skapują jak woda po kaczce. Na przykład teraz. Nie mogła spać po nocach, nękana strachem o dziecko, które wpadło w szpony tych ludzi. Miałaby ochotę je ratować, wywieźć jak najdalej od tych złoczyńców, ale to byłaby zdrada. Zresztą Gildia złapała by ją bardzo szybko. Skoro już raz w to weszła, wycofać się nie może.Jedyna nadzieja w tym, że dziecko przywiozła właśnie Awa. Ona wygląda na względnie najbardziej ludzką spośród wszystkich tych skrytobójców. Z drugiej strony, trudno powiedzieć, czy wbrew pozorom Awa nie jest właśnie najgorsza, skoro potrafi wzbudzić sobie sympatię nawet u tych, którzy wiedzą, czym ona się zajmuje.Paradoksalnie jednak to właśnie z osobą Awy wiązały się najgorsze obawy pani de Cavidad. Wielu członków Gildii, z którymi pani de Cavidad miała do czynienia, utrzymywało maskę praktycznie zawsze. Awa natomiast pozwalała sobie na zdjęcie maski, gdy znajdowała się w towarzystwie tych, którzy wiedzieli, kim ona jest. Skoro więc dziewczynka usiłowała nieudolnie małpować ten charakterystyczny wzrok, to znaczyło to, że tkwi w tym naprawdę głęboko.Przecież to chore. Pani de Cavidad widywała już spojrzenie tysiąca jardów u żołnierzy wracających z wojny. Ale aż do czasu spotkania z Awą jeszcze nigdy nie widziała go u kobiety. To wygląda paskudnie nawet u mężczyzn, ale ostatecznie wojna jest jednym z zadań tej podobno twardszej płci, więc może tak właśnie ma być. Jednak takie objawy u płci delikatniejszej, przeznaczonej do troskliwej opieki stanowiły w umyśle pani de Cavidad sprzeczność, nad którą nie potrafiła przejść do porządku dziennego. Tymczasem mała, w swej głupocie, najwyraźniej marzy o tym samym. Przerażające.
Rozumiem, że zalecenie brzmi, bym się zdecydował i albo zawsze pisał w czasie teraźniejszym, albo zawsze w przeszłym. Dobra, załóżmy, że bym chciał z powyższego fragmentu usunąć wszystkie wstawki czasu teraźniejszego i przerobić je na przeszły. Widzę tu kilka problematycznych punktów.
Narrator wypowiada się w trzeciej osobie i czasie przeszłym. Pani de Cavidad, tymczasem, myśleć do siebie samej musi w czasie teraźniejszym i pierwszej osobie. Gdybym wziął tę wypowiedź w cudzysłów, to przytaczałbym dosłownie, na zasadzie cytatu jej myśli, pisałbym więc w czasie i trybie pani de Cavidad: "Bogu chwała, że powstrzymałam sie w porę. Gildia płaci mi przecież..." Ale cudzysłowiu nie ma, więc musze konsekwentnie stosować czas i tryb narratora. Ja tymczasem popełniłem błąd, bo przeszedłem na trzecią osobę, ale zachowałem czas teraźniejszy, wprowadziłem więc niespójność.Bogu chwała, że powstrzymała się w porę. Gildia płaci jej przecież za przechowanie dziecka, nie za mielenie ozorem ponad miarę. Jeśli wykona zleconą pracę, otrzyma dużo błyszczących monet.
Spróbuję poprawić:
Zmiana czasu w drugim zdaniu wymusza wykoślawienie zdania trzeciego. Co więcej, zmieniło to nawet znaczenie ostatniego zdania. Istnieje wyraźna różnica między "jeśli zrobię" a "jeślibym zrobił". Pierwsze jest odpowiednikiem angielskiego first conditional, zaś drugie odpowiednikiem angielskiego second conditional. Jak to naprawić?Bogu chwała, że powstrzymała się w porę. Gildia płaciła jej przecież za przechowanie dziecka, nie za mielenie ozorem ponad miarę. Jeśliby wykonała swoją pracę, otrzymałaby dużo błyszczących monet.
Jedziemy dalej z trudnymi (dla mnie) zdaniami.
Znowu to samo: drugie zdanie łatwe do poprawienia, ale to wprowadza efekt domina.W ogóle nie powinna była zaczynać interesów z Gildią. Nie należy do ludzi, po których takie rzeczy skapują jak woda po kaczce. Na przykład teraz. Nie mogła spać po nocach, nękana strachem o dziecko, które wpadło w szpony tych ludzi.
Na przykład WTEDY?! Nie umiem dać wyraźnego argumentu, ale na intuicję słowo WTEDY wydaje mi się tu kompletnie nie pasować.W ogóle nie powinna była zaczynać interesów z Gildią. Nie należała do ludzi, po których takie rzeczy skapywały jak woda po kaczce. Na przykład wtedy. Nie mogła spać po nocach...
jak to naprawić?Przecież to chore. Pani de Cavidad widywała już spojrzenie tysiąca jardów u żołnierzy wracających z wojny.
Dodanie "BYŁO" znowu mi to kompletnie nie pasuje. W zasadzie niszczy zdanie. Głównie dlatego, że "Przecież to chore" jest żachnięciem się, niemal wykrzyknieniem, ale "Przecież to BYŁO chore" już takiej charakterystyki nie posiada.Przecież to było chore. Pani de Cavidad...
Jakieś rady?