Przemieszanie czasów

1
Zwracano mi uwagę na to, że mieszam czas przeszły z teraźniejszym i to jest złe.

Nie zawsze widzę, jak tego uniknąć, szczególnie, jeśli próbuję się bawić w mowę pozornie zależną.

Może podam przykład - fragment zupełnie innego, niezwiązanego z Zamkiem tekstu, który napisałem.
— Awa ci zaimponowała, tak? — zapytała swoją podopieczną pani de Cavidad.
Wyraźnie przestraszona dziewczynka gwałtownie przeniosła wzrok na gospodynię.
— Dam ci pewną radę. Nie można udać tego charakterystycznego spojrzenia, więc nawet nie próbuj. Wygląda to dziwnie i cokolwiek śmiesznie. Poza tym… — Ugryzła się w język.
— Poza tym co? — zapytała Krysia.
— Nic, nic — odparła pani de Cavidad pospiesznie i opuściła pokój.
Już miała na końcu języka zdanie: „Tak patrzeć potrafią tylko ci, którzy noszą w sercu piekło”. Bogu chwała, że powstrzymała się w porę. Gildia płaci jej przecież za przechowanie dziecka, nie za mielenie ozorem ponad miarę. Jeśli wykona zleconą pracę, otrzyma dużo błyszczących monet. Ale jeśli złamie zasady, jeśli powie za dużo, to ujrzy co najwyżej błysk noża w ostatniej sekundzie swego życia. Z tymi ludźmi się nie zadziera, tych ludzi się nie zdradza.
W niewesołym nastroju pani de Cavidad schodziła do swojej sypialni. W ogóle nie powinna była zaczynać interesów z Gildią. Nie należy do ludzi, po których takie rzeczy skapują jak woda po kaczce. Na przykład teraz. Nie mogła spać po nocach, nękana strachem o dziecko, które wpadło w szpony tych ludzi. Miałaby ochotę je ratować, wywieźć jak najdalej od tych złoczyńców, ale to byłaby zdrada. Zresztą Gildia złapała by ją bardzo szybko. Skoro już raz w to weszła, wycofać się nie może.
Jedyna nadzieja w tym, że dziecko przywiozła właśnie Awa. Ona wygląda na względnie najbardziej ludzką spośród wszystkich tych skrytobójców. Z drugiej strony, trudno powiedzieć, czy wbrew pozorom Awa nie jest właśnie najgorsza, skoro potrafi wzbudzić sobie sympatię nawet u tych, którzy wiedzą, czym ona się zajmuje.
Paradoksalnie jednak to właśnie z osobą Awy wiązały się najgorsze obawy pani de Cavidad. Wielu członków Gildii, z którymi pani de Cavidad miała do czynienia, utrzymywało maskę praktycznie zawsze. Awa natomiast pozwalała sobie na zdjęcie maski, gdy znajdowała się w towarzystwie tych, którzy wiedzieli, kim ona jest. Skoro więc dziewczynka usiłowała nieudolnie małpować ten charakterystyczny wzrok, to znaczyło to, że tkwi w tym naprawdę głęboko.
Przecież to chore. Pani de Cavidad widywała już spojrzenie tysiąca jardów u żołnierzy wracających z wojny. Ale aż do czasu spotkania z Awą jeszcze nigdy nie widziała go u kobiety. To wygląda paskudnie nawet u mężczyzn, ale ostatecznie wojna jest jednym z zadań tej podobno twardszej płci, więc może tak właśnie ma być. Jednak takie objawy u płci delikatniejszej, przeznaczonej do troskliwej opieki stanowiły w umyśle pani de Cavidad sprzeczność, nad którą nie potrafiła przejść do porządku dziennego. Tymczasem mała, w swej głupocie, najwyraźniej marzy o tym samym. Przerażające.
Widać tu przemieszanie czasów. W zasadzie sam nie do końca wiem, dlaczego czasem daję przeszły, a czasem teraźniejszy - czynię to bardziej na intuicję, niż według jakiegoś konkretnego klucza. Ale analizując własne grafomanie zauważam, że mam tendencję do przechodzenia do czasu teraźniejszego, gdy narrator zaczyna referować myśli bohatera albo uwarunkowania ogólne, bardziej rozciągnięte w czasie.

Rozumiem, że zalecenie brzmi, bym się zdecydował i albo zawsze pisał w czasie teraźniejszym, albo zawsze w przeszłym. Dobra, załóżmy, że bym chciał z powyższego fragmentu usunąć wszystkie wstawki czasu teraźniejszego i przerobić je na przeszły. Widzę tu kilka problematycznych punktów.
Bogu chwała, że powstrzymała się w porę. Gildia płaci jej przecież za przechowanie dziecka, nie za mielenie ozorem ponad miarę. Jeśli wykona zleconą pracę, otrzyma dużo błyszczących monet.
Narrator wypowiada się w trzeciej osobie i czasie przeszłym. Pani de Cavidad, tymczasem, myśleć do siebie samej musi w czasie teraźniejszym i pierwszej osobie. Gdybym wziął tę wypowiedź w cudzysłów, to przytaczałbym dosłownie, na zasadzie cytatu jej myśli, pisałbym więc w czasie i trybie pani de Cavidad: "Bogu chwała, że powstrzymałam sie w porę. Gildia płaci mi przecież..." Ale cudzysłowiu nie ma, więc musze konsekwentnie stosować czas i tryb narratora. Ja tymczasem popełniłem błąd, bo przeszedłem na trzecią osobę, ale zachowałem czas teraźniejszy, wprowadziłem więc niespójność.

Spróbuję poprawić:
Bogu chwała, że powstrzymała się w porę. Gildia płaciła jej przecież za przechowanie dziecka, nie za mielenie ozorem ponad miarę. Jeśliby wykonała swoją pracę, otrzymałaby dużo błyszczących monet.
Zmiana czasu w drugim zdaniu wymusza wykoślawienie zdania trzeciego. Co więcej, zmieniło to nawet znaczenie ostatniego zdania. Istnieje wyraźna różnica między "jeśli zrobię" a "jeślibym zrobił". Pierwsze jest odpowiednikiem angielskiego first conditional, zaś drugie odpowiednikiem angielskiego second conditional. Jak to naprawić?

Jedziemy dalej z trudnymi (dla mnie) zdaniami.
W ogóle nie powinna była zaczynać interesów z Gildią. Nie należy do ludzi, po których takie rzeczy skapują jak woda po kaczce. Na przykład teraz. Nie mogła spać po nocach, nękana strachem o dziecko, które wpadło w szpony tych ludzi.
Znowu to samo: drugie zdanie łatwe do poprawienia, ale to wprowadza efekt domina.
W ogóle nie powinna była zaczynać interesów z Gildią. Nie należała do ludzi, po których takie rzeczy skapywały jak woda po kaczce. Na przykład wtedy. Nie mogła spać po nocach...
Na przykład WTEDY?! Nie umiem dać wyraźnego argumentu, ale na intuicję słowo WTEDY wydaje mi się tu kompletnie nie pasować.
Przecież to chore. Pani de Cavidad widywała już spojrzenie tysiąca jardów u żołnierzy wracających z wojny.
jak to naprawić?
Przecież to było chore. Pani de Cavidad...
Dodanie "BYŁO" znowu mi to kompletnie nie pasuje. W zasadzie niszczy zdanie. Głównie dlatego, że "Przecież to chore" jest żachnięciem się, niemal wykrzyknieniem, ale "Przecież to BYŁO chore" już takiej charakterystyki nie posiada.

Jakieś rady?
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

Przemieszanie czasów

2
Eh…
Ja chcę być oryginalna, niczym w „ I’m not like the other girls thrope” dlatego na twoje pytanie odpowiem… pytaniem.
Ta pani Cadrilak to nie jest postać, z którą zbudowałam jakąś więź literacką, bo zbyt krótko ją znam, dlatego wolę Alfreda. Więc nim się tutaj posłużę. Ale na potrzeby przykładu postarzymy bohatera, by pamiętał dość już odległe czasy.
Szczerze? Nie mam pojęcia, jaka była oranżada w latach osiemdziesiątych. I to akurat nie jest tu istotne.
Podam zaraz dwa fragmenty, w jedynym zmienność czasów będzie dobrym, a nawet jedynym właściwym pomysłem, a w drugim – złym rozwiązaniem.

Zagadka. Który fragment jest napisany dobrze, a który źle?

Fragment 1
Alfred zabiera butelkę. Jest wolny stolik. Uf, całe szczęście! Siada. Robi dwa łyki. Eh… kiedyś to mieli oranżadę. Nie to co teraz. W latach osiemdziesiątych mogłeś kupić naprawdę orzeźwiający napój i skutecznie ugasić nim pragnienie. A teraz? Im więcej tego pijesz, tym mocniejsze pragnienie cię męczy. Spogląda krzywo na szklankę z kolorowym płynem. Przecież to smakuje jak Ludwik do mycia naczyń! Jak by to paskudztwo oceniła świętej pamięci ciocia Kunegunda? Ciocia Kunegunda miała najlepszy gust!

Fragment 2
Alfred zabiera butelkę. Idzie. Był wolny stolik. Siada i rozgląda się. Zrobił dwa łyki. Eh… niedobra ta lemoniada! Smakowała jak Ludwik do mycia naczyń. Jednak im więcej tego wypija, tym mocniejsze pragnienie go męczy. Wyrzuca butelkę do kosza. Ruszył do wyjścia.

Przemieszanie czasów

3
gaazkam pisze: (śr 07 gru 2022, 22:57) Spróbuję poprawić:

Bogu chwała, że powstrzymała się w porę. Gildia płaciła jej przecież za przechowanie dziecka, nie za mielenie ozorem ponad miarę. Jeśliby wykonała swoją pracę, otrzymałaby dużo błyszczących monet.
A to ostatnie zdanie nie jest przypadkiem w czasie przyszłym? I nie powinno w takim zostać (bez żadnych dodatkowych kombinacji)? Bo mnie się wydaje, że powinno. Ale niech mnie ktoś poprawi, jak wie lepiej.
gaazkam pisze: (śr 07 gru 2022, 22:57) Na przykład WTEDY?! Nie umiem dać wyraźnego argumentu, ale na intuicję słowo WTEDY wydaje mi się tu kompletnie nie pasować.
Mnie ono również nie pasuje. Zostawiłabym to "teraz" w spokoju. Oznacza ono przecież tyle, co ten konkretny punkt w czasie. Chociaż można napisać po prostu inaczej to samo, jakby się uprzeć. Na przykład:

Przez tę całą sytuację nie mogła spać po nocach.

Moim zdaniem nie musisz wciskać czasowników w równoważnik zdania, więc obędzie się bez "było".

Problemem według mnie są tak naprawdę tylko zdania, gdzie masz czasowniki w czasie teraźniejszym, a powinny być w przeszłym. I tyle. Przyszłego się nie przekłada, podobnie jak równoważników – to mi wynika z mojego doświadczenia w pisaniu. Ale jak mówię – jeśli ktoś wie lepiej, niech mnie poprawi.

(A tak przy okazji: Masz od zatrzęsienia w tekście "to", "tym", "tych", "takim/-i" i równoległe do nich "którym/-i"... Nad nimi również pasowałoby popracować – czyli czytaj: pozbyć się, na ile to możliwe i sensowne).
Luiza Lamparska pisze: (czw 08 gru 2022, 00:33) Zagadka. Który fragment jest napisany dobrze, a który źle?

Moja odpowiedź:
Uwaga! Spoiler!Fragment 1 – dobre zastosowanie. Fragment 2 – złe.
𝓡𝓲

Przemieszanie czasów

4
OK, spróbowałem poprawić ten fragment...
— Awa ci zaimponowała, tak? — zapytała swoją podopieczną pani de Cavidad.
Wyraźnie przestraszona dziewczynka gwałtownie przeniosła wzrok na gospodynię.
— Dam ci pewną radę. Nie można udać tego charakterystycznego spojrzenia, więc nawet nie próbuj. Wygląda to dziwnie i cokolwiek śmiesznie. Poza tym… — Ugryzła się w język.
— Poza tym co? — zapytała Krysia.
— Nic, nic — odparła pani de Cavidad pospiesznie i opuściła pokój.
Chciała powiedzieć: „Tak patrzeć potrafią tylko ci, którzy noszą w sercu piekło”. Bogu chwała, że powstrzymała się w porę. Gildia płaciła jej przecież za przechowanie dziecka, nie za mielenie ozorem ponad miarę. Jeśli wykona zleconą pracę, otrzyma dużo błyszczących monet. Ale jeśli złamie zasady, jeśli powie za dużo, to ujrzy co najwyżej błysk noża w ostatniej sekundzie swego życia. Z tymi ludźmi się nie zadziera, ich tajemnic się nie zdradza.
W niewesołym nastroju pani de Cavidad schodziła do swojej sypialni. W ogóle nie powinna była wchodzić w interesy z Gildią. Nie należała do ludzi, po których takie rzeczy spływały jak woda po kaczce. Na przykład teraz. Nie mogła spać po nocach, nękana strachem o dziecko, które wpadło w szpony złoczyńców. Miałaby ochotę je ratować, wywieźć jak najdalej o nich, ale byłaby to zdrada. Zresztą Gilida złapałaby ją bardzo szybko. Skoro już raz wdepnęła w bagno, wycofać się nie może.
Jedyna nadzieja w tym, że dziecko przywiozła właśnie Awa. Ona wyglądała na względnie najbardziej ludzką spośród wszystkich tych skrytobójców. Z drugiej strony, być może pani de Cavidad właśnie nieświadomie złożyła hołd osiągniętemu przez Awę mistrzostwu w manipulacji ludzkimi emocjami. Najwyraźniej Awa potrafiła wzbudzić sobie sympatię nawet u tych, którzy wiedzą, czym ona się zajmuje.
Paradoksalnie jednak to właśnie z osobą Awy i jej pozorną szczerością wiązały się najgorsze obawy pani de Cavidad. Wielu znanych jej członków Gildii utrzymywało maskę praktycznie zawsze. Awa natomiast pozwalała sobie na zdjęcie maski, gdy znajdowała się w towarzystwie ludzi, którzy wiedzieli, kim ona jest. Skoro więc dziewczynka usiłowała nieudolnie małpować ten charakterystyczny wzrok, to musiała go przede wszystkim w ogóle zobaczyć. A zatem jej związki z Gilidą były naprawdę głębokie.
Przecież to chore. Pani de Cavidad widywała już spojrzenie tysiąca jardów u żołnierzy wracających z wojny. Ale aż do czasu spotkania z Awą jeszcze nigdy nie widziała go u kobiety. To wyglądało paskudnie nawet u mężczyzn, ale ostatecznie wojna jest jednym z zadań płci podobno twardszej, więc może tak właśnie miało być. Jednak te same objawy u płci delikatniejszej, przeznaczonej do troskliwej opieki stanowiły w umyśle pani de Cavidad sprzeczność, nad którą nie potrafiła przejść do porządku dziennego. Tymczasem mała, w swej głupocie, najwyraźniej marzyła, by poranić się w ten sam sposób. Przerażające.


Do dwóch zdań ciągle mam wątpliwości:
Z tymi ludźmi się nie zadziera, ich tajemnic się nie zdradza.
ale ostatecznie wojna jest jednym z zadań płci podobno twardszej
Być może znowu jest to błąd, ale czas przeszły mi tu na intuicję kompletnie nie pasuje. Powód jest chyba taki, że zdania te wyrażać mają ogólne prawidłowości, w zasadzie ponadczasowe. Użycie czasu przeszłego wskazywałoby na to, że tak było ileś lat temu, ale obecnie sprawy mają się zupełnie inaczej, co by w ogóle nie pasowało do tekstu.

Czy i te zdania należy napisac w czasie przeszłym?
Luiza Lamparska pisze: (czw 08 gru 2022, 00:33) Fragment 1
Alfred zabiera butelkę. Jest wolny stolik. Uf, całe szczęście! Siada. Robi dwa łyki. Eh… kiedyś to mieli oranżadę. Nie to co teraz. W latach osiemdziesiątych mogłeś kupić naprawdę orzeźwiający napój i skutecznie ugasić nim pragnienie. A teraz? Im więcej tego pijesz, tym mocniejsze pragnienie cię męczy. Spogląda krzywo na szklankę z kolorowym płynem. Przecież to smakuje jak Ludwik do mycia naczyń! Jak by to paskudztwo oceniła świętej pamięci ciocia Kunegunda? Ciocia Kunegunda miała najlepszy gust!

Fragment 2
Alfred zabiera butelkę. Idzie. Był wolny stolik. Siada i rozgląda się. Zrobił dwa łyki. Eh… niedobra ta lemoniada! Smakowała jak Ludwik do mycia naczyń. Jednak im więcej tego wypija, tym mocniejsze pragnienie go męczy. Wyrzuca butelkę do kosza. Ruszył do wyjścia.
Zgaduję, że oczekujesz odpowiedzi, że Fragment 1 jest poprawny, a Fragment 2 jest niepoprawny? :) Różnica polega na tym, że Fragment 1 jest napisany w takim stylu, w jakim proponowałaś, bym pisał Zamek, zaś we Fragmencie 2 udawałaś mój styl, który krytykowałaś. Wydaje mi się, że czyni to zagadkę zbyt łatwą :)

Ale spróbuję zmierzyć się z problemem bardziej merytorycznie.

Fragment pierwszy: Zdarzenia opisywane przez narratora odbywają się teraz, podczas gdy wstawki w czasie przeszłym dzieją się w latach osiemdziesiątych. Dlatego używany przez narratora czas gramatyczny oddaje chronologię wydarzeń.

Fragment drugi: W przeciwieństwie do fragmentu pierwszego nie ma tu retrospekcji. Ciąg wydarzeń opisywany przez narratora jest liniowy: 1. Zabrał butelkę 2. Był wolny stolik 3. Siadł i rozejrzał się 4. Zrobił dwa łyki. Czas gramatyczny nie ma tu żadnego związku z chronologią wydarzeń.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

Przemieszanie czasów

5
W Twoich pytaniach chodzi właściwie o dwie dość odmienne sprawy. Pierwsza to prowadzenie narracji przez "obiektywnego", tzn. trzecioosobowego narratora. Druga to prowadzenie narracji w mowie pozornie zależnej.
Z komentarzy pod Twoimi tekstami wynika, że zastrzeżenia dotyczą przede wszystkim tej pierwszej. I rzeczywiście, kiedy mamy do czynienia z taką obiektywną, bezosobową narracją, utrzymanie jednego czasu jest bardzo pożądane, gdyż wprowadza do tekstu pewien ład. W przypadku czasu przeszłego nie ma właściwie problemu. Bohater dokądś poszedł czy pojechał, spotkał się z kimś, rozmawiał, jego rozmówca wytrzeszczył oczy i prychnął z pogardą... Opowiadanie o tym, co się działo, nie nastręcza kłopotów (pomijam czas zaprzeszły jako rzadko stosowany). Takie rozwiązanie daje narratorowi możliwość swobodnego poruszania się w przeszłości i teraźniejszości, wprowadzania retrospekcji, dygresji i czego tam tylko zechce.
Gorzej z narracją w czasie teraźniejszym. Ona również daje się prowadzić konsekwentnie, zwłaszcza na poziomie opisu wydarzeń bieżących. Problemy pojawiają się wówczas, gdy narrator chce się odnieść do przeszłości. Taki przykład przyszedł mi na myśl: Patrzy na swojego rozmówcę w milczeniu. Najchętniej wstałby i wyszedł. Niestety. Kiedyś z takimi typkami w ogóle nie gadał, teraz musi się z nimi układać. W drugim zdaniu mamy formy czasu przeszłego, lecz jest to tryb przypuszczający, którego nie da się zbudować w inny sposób. Jego bazą zawsze jest czas przeszły, chociaż opisuje sytuację aktualną, nie minioną. Forma gramatyczna oznaczająca przeszłość nie kłóci się więc tutaj z narracją w czasie teraźniejszym. W kolejnym zdaniu przeszłość została wyraźnie zaznaczona (kiedyś nie gadał), więc użycie czasu przeszłego też jest uzasadnione. Konsekwentne używanie czasu teraźniejszego dotyczy zatem głównie opisu tego, co dzieje się "tu i teraz", gdyż eliminacja innych form, bez względu na ich kontekst, wymagałaby niepotrzebnych łamańców albo prowadziła do zubożenia treści.
Mowa pozornie zależna to inna sprawa. Dzięki niej mamy pozornie swobodny dostęp do myśli bohatera i jego odczuć, możemy oglądać świat i wydarzenia z jego perspektywy, z pominięciem (chwilowym) trzecioosobowego narratora. Tutaj akurat swoboda łączenia różnych czasów jest duża, wszystko zależy od tego, co właśnie bohatera najbardziej absorbuje. Jakieś wydarzenia z przeszłości? Ich wpływ na to, co będzie się działo? Emocje wobec jakiej osoby i wyobrażenia, co mogłoby się zdarzyć? Możliwości jest wiele i raczej należy zadbać o wewnętrzną logikę takiego fragmentu, niezależnie od użytych czasów gramatycznych.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Przemieszanie czasów

6
gaazkam, jak na moją wiedzę, to teraz jest w porządku. Nie wyłapałam, by gdziekolwiek był źle zastosowany czas. Widzę, że zmieniłeś parę więcej elementów, co ostatecznie wyszło moim zdaniem całości na dobre. Mnie przynajmniej dużo lepiej się czytało poprawiony fragment.
𝓡𝓲

Przemieszanie czasów

7
OK, czyli gdy narrator referuje myśli postaci, to czas teraźniejszy jest OK?

Tylko że ta granica jest nieostra...

Przykład z tego nieszczęsnego Zamku:
Za drugą próbą się udało. Dłonią chwycił się krawędzi. Podciągnął się. Wyjrzał ostrożnie. Czy nikogo nie ma? Chyba nie. Jest patio, otoczone murem ze wszystkich stron. Dziwne. Czy można się tam dostać tylko z kanałów?
Jak rozumiem "Czy nikogo nie ma? Chyba nie." jest OK, bo jest to mowa pozornie zależna. Może zostać w teraźniejszym.

Ale co można powiedzieć o "Jest patio, otoczone murem ze wszystkich stron"? To już można interpretować albo jako kontynuację mowy pozornie zależnej albo jako wypowiedź wprost od narratora. Raczej jednak wygląda na to drugie. Zatem pewnie należałoby nie ryzykować i zmienić to zdanie na czas przeszły.

"Czy można się tam dostać tylko z kanałów?" - znowu ewidentna mowa pozornie zależna.

"Czy nikogo nie ma? Chyba nie. Było patio (...). Czy można się tam dostać?" - Taki jest tego efekt. Ale tu już nawet ja czuję dysonans.

OK, więc uspójnijmy dysonans, zmieniając wszystko na czas przeszły.

"Za drugą próbą się udało. Dłonią chwycił się krawędzi. Podciągnął się. Wyjrzał ostrożnie. Czy nikogo nie było? Chyba nie. Było patio, otoczone murem ze wszystkich stron. Dziwne. Czy można się tam było dostać tylko z kanałów?" - Nie umiem powiedzieć dlaczego, ale na intuicję efekt podoba mi się dużo mniej, niż wersja oryginalna.

Ostatecznie przepisałem to tak:

"Za drugą próbą się udało. Dłonią chwycił się krawędzi. Podciągnął się. Wyjrzał ostrożnie. Czy nikt nie mógł go zauważyć? Chyba nie. Było tam patio, otoczone murem ze wszystkich stron. Dziwne. Czy można się tam było dostać tylko z kanałów?" - IMO ostatecznie może być, ale tylko ostatecznie.

Tego rodzaju nieco trudniejszych (dla mnie) kawałków jest więcej w tym rozdziale.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

Przemieszanie czasów

8
gaazkam pisze: (ndz 11 gru 2022, 01:03) "Za drugą próbą się udało. Dłonią chwycił się krawędzi. Podciągnął się. Wyjrzał ostrożnie. Czy nikt nie mógł go zauważyć? Chyba nie. Było tam patio, otoczone murem ze wszystkich stron. Dziwne. Czy można się tam było dostać tylko z kanałów?" - IMO ostatecznie może być, ale tylko ostatecznie.
Nie bardzo to może być. Tu też są inne problemy ze stylem tzw. "siękoza" (unikaj nagromadzenia „się” w małej ilości tekstu) i powtórzeń wyrazowych.
Ja to widzę tak. Czasu teraźniejszego możesz użyć w tym przypadku, bo wracasz do jego myśli, a podczas niej to jest dla bohatera jakby w teraźniejszości to spostrzeżenie, że na teren patia można się dostać od strony kanałów.
Bo jak byś mówił z jego perspektywy, że można było się dostać od strony kanałów, to tak jakby on zauważył, że było można, ale już nie można,(taka sytuacja mogłaby wystąpić, jeśli spostrzegłby, że np. zalało kanały albo wysadzono je itd.) a więc dobrze jest. "Czyli można dostać się tam tylko z kanałów."
Ewentualnie, jeśli z perspektywy narratora, to wtedy czas przeszły. "Zauważył, że na patio można było dostać się tylko z kanałów."

Poprawiłam tu jeszcze nadmiar "siękozowy" i tak by to mogło wyglądać:

"Dłonią chwycił krawędzi. Aj, ciężko! Jednak druga próba w podciąganiu powiodła się. Wyjrzał ostrożnie. Czy nikogo nie ma? Chyba nie. Patio, ze wszystkich stron, otoczone było murem. Dziwne. Czyli można się tam dostać tylko z kanałów?"

Jeszcze tylko powiem słów kilka o korekcie tekstu, pracy nad tekstem.
To nie jest tak, że od razu piszesz sobie gotowy tekst. Najpierw skupiasz się na zarysowaniu fabuły( może to być stylowo byle jak napisane, ale ważne byś utrwalił swój pomysł, potem korygujesz merytorykę i logikę opisanych wydarzeń, spójność zachowania postaci, kolejna korekta to styl - najpierw te największe babole typu literówki, ortografy, nieskładne zdania, a kolejna- powtórzenia, siękozy, brakujące przecinki, kropki. Tak jest łatwiej, moim zdaniem, bo nie da się na raz być uważnym w kwestii tych wszystkich elementów, które wymieniłam.

Przemieszanie czasów

9
Dobra, zaczynam rozumieć, że prawidłowość jest następująca:

- Narrator zawsze ten sam czas: w większości tekstów jest to czas przeszły, można wybrać także teraźniejszy, byle by stosowac go konsekwentnie. Jeśli narrator użyje innego czasu gramatycznego, to nie będzie to stylizacja, tylko błąd.
- Mowa pozornie zależna: To zależy. Czas teraźniejszy, jeśli opisuje wydarzenia będące w chronologii w tym samym momencie, co punkt, w którym została przerwana narracja. Czas przeszły, jeśli opisuje wydarzenia dawniejsze względem narracji. Czas przyszły, jeśli opisuje wydarzenia późniejsze lub hipotetyczne. To oznacza, że to samo wydarzenie może być w jednym zdaniu opisane z uzyciem czasu przeszłego (bo pisał narrator), a w drugm zdaniu z użyciem czasu teraźniejszego (bo przechodzimy na mowę pozornie zależną). Wbrew pozorom nie jest to dysonans.

Kolejne rozdziały będe musiał przerobić wedle tej prawidłowości.
Luiza Lamparska pisze: (ndz 11 gru 2022, 23:48) Dłonią chwycił krawędzi. Aj, ciężko! Jednak druga próba w podciąganiu powiodła się. Wyjrzał ostrożnie. Czy nikogo nie ma? Chyba nie. Patio, ze wszystkich stron, otoczone było murem. Dziwne. Czyli można się tam dostać tylko z kanałów?
Bardzo dobre! Będę musiał za wzór sobie postawić.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”

cron