No, dobrze - trzeba mieć coś, zgadzam się z Navem. Ale co?
Każdy artysta (rzemieślnik zresztą też, nie wprowadzałabym tu rozróznień) musi dysponować dwoma elementami: tworzywem i narzędziem albo narzędziami.
W przypadku pisarza tworzywem jest to, co powstaje w jego wlasnej wyobraźni. To jest dość specyficzna sytuacja, gdyż artyści działający w innych dziedzinach tworzywo mają dane "z zewnątrz". Glina, kamień, metal, płótno i barwniki istnieją niezależnie od twórcy, można obiektywnie ocenić ich właściwości. W przypadku pisarza ten element obiektywny też istnieje - ot, choćby jakaś historia rodzinna, dzieje prababki wartej upamiętnienia - lecz ta historia musi najpierw zostać uwewnętrzniona, uformowana w wyobraźni. Bez tego, no cóż, prababka urodziła się, przeżyła wiele i umarła. Mnóstwo osób ma interesujące prababki, lecz niewiele ma wystarczającą wyobraźnię, żeby tę kobietę ożywić, ukształtować jako byt gotowy do opuszczenia jaźni jego twórcy. A bez jej ożywienia - można CV napisać, lecz nie tekst literacki.
I tego nie można się nauczyć. Przerabiania egzystencjalnej surówki na materiał pisarski.
Przypuszczam jednak, że ludzie pozbawieni tego typu wyobraźni, tworzącej albo ożywiającej ludzi i ich historie, raczej się nie biorą za pisanie. Już prędzej będą szukali jakiegoś ghost writera, który coś dla nich/za nich napisze. Mogą bowiem mieć świadomość, że "to jest dobra historia".
A narzędzia? Cóż, pisarz ma tylko jedno narzędzie - język.
Ja dosyć często trafiam na Wery na teksty ludzi, którzy mają wyobraźnię. Układają sobie historie, które mogłyby zainteresować czytelników. Niestety, autorom brak jest umiejętności językowych. Nie czują języka, nie potrafią sprawnie operować słowem.
Tego można się nauczyć. Ale: od pewnego poziomu. Trzeba mieć, niestety, jakąś elementarną, wrodzoną łatwość operowania słowem. Słuch językowy, wyczucie frazy. Tak, jak istnieje wrodzony słuch muzyczny albo umiejętność rysowania giętkich, płynnych linii, tak też istnieje wrodzona zdolność posługiwania się słowem. Można ją rozwijać, to na pewno. Ale, niestety, ona musi być dana przez naturę.
Tak więc, pisarz ma dwa razy bardziej pod górkę niż inni twórcy. I w zakresie tworzywa, i narzędzi. Aż dziw, że tyle osób chce pisać. Pewnie nie wiedzą, za co się zabierają...
Added in 2 minutes 12 seconds:
Iwar pisze: A co do sagi rodzinnej, pół żartem powiedział: ten nieszczęsny Ulisses jest przecież jakąś sagą rodzinną (że już nie wspomnę o Finneganów Trenie).
Właśnie Finneganów tren przyszedł mi na myśl przy okazji "wyrażania nienazwanego"
