Poprawianie, czyli nudna konieczność

2
Tyle ile trzeba :) Przecież każdy pisze inaczej, robi innego typu błędy, i na innym poziomie. Najlepszym przykładem są teksty i ludzie z wery: jedni piszą na pograniczu grafomanii, albo i poniżej tej granicy, inni na poziomie okołodrukowym, albo wręcz dobrej jakości druku. Wiadomo, że poprawianie w każdym z tych przypadków będzie wyglądało inaczej, jeden skoncentruje się na przecinkach, poprawnym stylu i ortach, bo niczego innego nie zauważy, inny będzie walczył z melodyką tekstu czy szlifował smaczki jakie zostawi w tekście dla ludzi o pewnej wiedzy i ponadprzeciętnej wrażliwości literackiej. Każdemu co jego, w pisaniu nie ma równości. Jak i w życiu, generalnie.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Poprawianie, czyli nudna konieczność

3
Nie wiem, do której kategorii Nav mnie zalicza, ale u mnie poprawianie to proces, który nigdy się nie kończy. Czasami wyślę już opowiadanie do oceny, a potem do niego wracam i poprawiam. WIęcej - czasami jakieś opowiadanie gdzieś opublikują, a ja wtedy dopiero dostrzegam rzeczy, które bardzo potrzebują poprawek.

W przypadku zaś Dzieua, proces poprawek był niemal tak długi, jak proces pisania.

Zaryzykuję natomiast spekulację, że osoby piszące lepiej poprawiać pewnie też muszą mniej, bo starają się pisać od razu dobrze, czyli de facto od razu, na bieżąco poprawiają
http://radomirdarmila.pl

Poprawianie, czyli nudna konieczność

4
Dla mnie poprawianie wcale nie jest smutną koniecznością. Lubię tę chwilę, kiedy mam już surowy tekst i zaczynam ostrzyć nożyce. Co do czasu - różnie bywa. Szlifowanie powieści to raczej miesiące niż tygodnie. A opowiadania... jedne powstają latami, inne w kilka dni. Nie ma reguły. Niestety też jestem z tych, którzy najchętniej poprawiliby w nieskończoność. I tu potrzebny mi redaktor. Ktoś w końcu musi powiedzieć: dość :)

Poprawianie, czyli nudna konieczność

6
albo napisac i wysłać, podobno pisarze tak robią :P
(no, czasem dają jakims betom)
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

Poprawianie, czyli nudna konieczność

7
Gorgiasz pisze:
A ile z kolei kilkunastostronicowego opowiadania?
Co najmniej dwa-trzy miesiące. W tym wielodniowe przerwy, aby nabrać dystansu.
O, właśnie. Poprawiać się ciągle nie da, bo to bez sensu - kluczowe są te przerwy. Inaczej przestaje się widzieć błędy, albo zaczyna wstawiać nowe. Najlepiej by było odłożyć na tak długo, by zapomnieć, o czym to było :D
http://radomirdarmila.pl

Poprawianie, czyli nudna konieczność

8
ravva pisze: albo napisac i wysłać, podobno pisarze tak robią :P
(no, czasem dają jakims betom)
Napisać i wysłać - ryzykowne. Zwłaszcza dla debiutanta. Mój pierwszy dłuższy tekst nigdy nie opuścił szuflady. A po dwóch wydanych powieściach i dwóch opowiadaniach wiem jedno: pisanie uczy cierpliwości. I faktycznie - dobrze jest tekst na jakiś czas odłożyć. Inaczej trudno o konieczny dystans.

Poprawianie, czyli nudna konieczność

9
Kiedyś poprawiałem w nieskończoność. Doszło do tego, że pierwszą powieść wraz z poprawkami mieliłem przez siedem lat. Teraz poprawianie zajmuje mi mniej więcej połowę czasu pisania. Przyłapuję się również na tym, że mam pokusę, aby przestać poprawiać. Wiem, że czwarty kryminał zostanie wydany, więc i tak redaktor i korektor zrobią swoje. Potem jednak przychodzi moment otrzeźwienia. Choć faktycznie przychodzi taki moment, kiedy należy przestać poprawiać, bo ilość pracy nie przekłada się na jakość tekstu.
Wojciech Kulawski - strona autorska: http://wojciechkulawski.pl

Poprawianie, czyli nudna konieczność

11
Poprawianie jest nudne, kiedy się do niego podchodzi nie jak do sposobu, aby ulepszyć swoją pracę i żeby jej owoc był smaczniejszy, ale wtedy, gdy się nastawia, że będzie nudno. Grunt to myślenie. ;) No i znalezienie sposobu, aby te poprawki nas bawiły, jeśli to możliwe.
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.

Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/

Poprawianie, czyli nudna konieczność

12
Z poprawianiem różnie bywa, raz łatwiej raz ciężej, zależy od rozmiaru potrzebnych poprawek (zwykła kosmetyka czy np. błędy logiczne), od nastroju itd.
Zgadzam się też z tym, że z poprawianiem nie można przedobrzyć, bo można by mielić tekst bez końca.
I również preferuję leżakowanie. Zawsze jak napiszę dany rozdział/fragment, to go kontrolnie czytam i poprawiam to, co mi się od razu rzuci w oczy, ale zawsze też odkładam go na jakiś czas i wiem, że do niego wrócę, żeby spojrzeć świeższym okiem, z większym dystansem.
„Words create sentences; sentences create paragraphs; sometimes paragraphs quicken and begin to breathe.” – Stephen King
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”

cron