Poradników jak napisać pierwszą książę jest wiele, w każdym jest napisane co innego. Próbuje ze wszystkich wyciągnąć średnią, ten złoty środek i według niego pisać.
Lecz w dzień w którym powiedziałem sobie, Dawid stary napiszesz książkę, mając w swojej karierze przeczytane ok 15 pozycji,
pół nocy rozmyślałem jak to będzie wyglądać, i powstał problem z którym borykam się od czasów pierwszych rozprawek w szkole, czyli początek.
Wracając do poradników w jednym przeczytałem, że w skrócie to nie są już czasy kiedy prologi są fajne, że czytelników nudzą, i nie mają większego sensu.
A ja w swojej głowie układając jak to ma wyglądać, chciałem wziąć przykład z tego co widziałem czyli z filmów gdy na początku pokazują końcową scenę z lektorem który opowiada co się dzieje w tym momencie ale na końcu dodaje ale do tej sytuacji doprowadziło to i bach początek filmu, zabieg użyty np. w filmie Jestem Bogiem z Bradley Cooper'em.
I moja książka miała/ma mieć prolog, który chciałem wrzucić na bloga którzy stworzę, na takie forum jak to. Tylko, że mój prolog opisywał by czy też przedstawiał środek akcji w sposób taki żeby czytelnik był przekonany, że wie jak skończy się moja powieść.
Jeżeli to coś pomoże w planach mam napisanie horroru/kryminału/sf/fantasy mocno inspirując się tokiem myślenia Kinga.
Co o tym myślicie jak wyglądają wasze przemyślenia i styczności z prologiem w książkach? Uważacie, że to dobry zabieg, czy lepiej dać sobie spokój z takim tokiem rozumowania pisania swojej powieści.
Prolog, na czasie czy "passe".
2Sensowny prolog to bardzo dobry zabieg.
Prolog, na czasie czy "passe".
3Nie ma żelaznych reguł. To zależy od książki. Dobry prolog na pewno zachęca do zapoznania się z całością utworu.
Prolog, na czasie czy "passe".
4Ja lubię czytać prologi więc pomysł uważam za rozsądny.
A nawet jeśli nie lubiłbym prologów to zawsze mógłbyś mnie do tego przekonać dając kawał świetnego tekstu.
Innymi słowy: pisz tak jak to czujesz.
A nawet jeśli nie lubiłbym prologów to zawsze mógłbyś mnie do tego przekonać dając kawał świetnego tekstu.
Innymi słowy: pisz tak jak to czujesz.
Zapraszam: http://www.jacek-lukawski.pl
Prolog, na czasie czy "passe".
5Prologi bardzo lubię i czasem ich używam 

Mówcie mi Pegasus 
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
Prolog, na czasie czy "passe".
6Prolog i epilog - niby anachroniczne, ale można je przebrać w nowoczesny strój, np. rzucając jakąś terminologią z przyszłości i już jest ciekawy efekt kontrastu. Fajna rzecz.
Prolog, na czasie czy "passe".
7Wszystko zależy od tego czy autor potrafi zainteresować czytelnika, forma w jakiej to zrobi, ma mniejsze znaczenie.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
Prolog, na czasie czy "passe".
8To zależy. Jeśli chcesz, aby czytelnik jak najmniej poczuł, że wdepnął w świat przygotowany przez autora, wrzuć go bezbronnego w akcję:).
Wchodzi do obcego domu, nie mając pojęcia o miejscu, gdzie budynek stoi, mieszkańcach itd. Otwiera drzwi i natrafia na to, co Twoja kamera akurat mu pokazuje.
Starszy, sprawdzony, komfortowy sposób - to chwycenie czytelnika za rączkę i objaśnienie tła.
Wchodzi do obcego domu, nie mając pojęcia o miejscu, gdzie budynek stoi, mieszkańcach itd. Otwiera drzwi i natrafia na to, co Twoja kamera akurat mu pokazuje.
Starszy, sprawdzony, komfortowy sposób - to chwycenie czytelnika za rączkę i objaśnienie tła.
Prolog, na czasie czy "passe".
9Niedawno dopisałam prolog i epilog do tekstu fantasy. Tak mi doradzili mądrzejsi ode mnie, bo mam szarpaną strukturę i trudno jest dojść, kto właściwie jest bohaterem. Prolog i epilog miały pomóc to uporządkować.
Nie wiem, czy się sprawdziło samo w sobie, póki co tekst w całości jest niewybieralny
Nie wiem, czy się sprawdziło samo w sobie, póki co tekst w całości jest niewybieralny

"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva
"Between the devil and the deep blue sea".
"Between the devil and the deep blue sea".
Prolog, na czasie czy "passe".
10Tzw. efekt klamry. przydatna rzecz i stosuję go - rzuć okiem np. na opowiadanie "sezam czerwia". albo "my bohaterowie" z najnowszego zbioru. Prolog, epilog mocno nawiązujący do prologu.
ale nie licz że uratuje szarpany, chaotyczny tekst - da przelotne wrażenie spójności... Środek też musi się obronić.
ale nie licz że uratuje szarpany, chaotyczny tekst - da przelotne wrażenie spójności... Środek też musi się obronić.
Prolog, na czasie czy "passe".
11Mnie kiedyś urzekła struktura Gry Endera. Tam każdy rozdział poprzedzony był wstępem - pisanym kursywą dialogiem "spoza kadru". Nawet nie wiem, jak to nazwać, to chyba bardziej filmowa sztuczka (vide dialog niewidocznych Trinity i Morfeusza na początku Matrixa).
“So, if you are too tired to speak, sit next to me for I, too, am fluent in silence.”
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)
R. Arnold
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)
R. Arnold
Prolog, na czasie czy "passe".
12to było bardzo cwane zagranie...
kupa informacji dodatkowych pozwalająca inaczej spojrzeć na tekst rozdziału ale też zmieniających wydźwięk całej książki...
kupa informacji dodatkowych pozwalająca inaczej spojrzeć na tekst rozdziału ale też zmieniających wydźwięk całej książki...
Prolog, na czasie czy "passe".
13Czasem warto, czasem nie. Kwestia przemyślenia.
A jak się źle napisze, to po prologu i epilogu, wystarczy dopisać nekrolog i całość nabiera spójności...
A jak się źle napisze, to po prologu i epilogu, wystarczy dopisać nekrolog i całość nabiera spójności...

• "Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia" • "Jem kamienie. Mają smak zębów." •
• "A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty." •
• "A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty." •
Prolog, na czasie czy "passe".
14A ja przewrotnie powiem, że to bardzo uprzejmy gest wobec czytelnika. Pozwala się szybko zorientować, z czym możemy mieć do czynienia (zwłaszcza w tekstach online, bo IRL pomagają w tym też okładka i notka od wydawcy, a przede wszystkim miejsce znalezienia książki) podczas, gdy książka bez prologu czasami zainteresuje z początku i potem dochodzi do niezręcznych sytuacji. Oczywiście nie twierdzę, że nie mając do dyspozycji prologu czytelnik jest bez szans na rozpoznanie swojego typu wśród natłoku tekstów, ale taka wizytówka niewątpliwie pomaga.
Lubię prologi. Jestem wdzięczna twórcom za prologi.
Lubię prologi. Jestem wdzięczna twórcom za prologi.
Prolog, na czasie czy "passe".
15Jeszcze jeden myk - zobaczcie moją mikropowieść "czarne skrzypce". zaczyna się od prologu - dwaj kolesie z hitlerjugend spotykają się w dzisiejszej Jeleniej Górze. Młodszy generalnie zrozpaczony bo zwiał zbombardowanego hamburga a jego skrzypce szlag trafił - nie ma na czym się uczyć grać. Starszy chce pomóc więc wygrzebuje mu z magazynu pomocy zimowej stare polskie skrzypce roboty Groblicza "co to je nasi ojcowie zdobyli na w wschodzie".
Pojawia się instrument z delikatną aluzją że coś z nim jest nie tak i że młody skrzypek ostatecznie został po wojnie pianistą..
W opowiadaniu oba szkopy więcej się nie pojawiają. Pojawiają się za to ich skrzypce...
Ergo: ten prolog zwraca uwagę czytelnika na przedmiot który potem "zagra". Tak żeby w chwili gdy bohaterka bierze skrzypce i ogląda czytelnik powiedział "o cholera to TE skrzypce".
Czytelnicy lubią się domyślić sami pewnych rzeczy. Poczuć się mądry
Puszczamy oko. Pokazujemy coś na chwilę, pokazujemy raz jeszcze by nastąpił ten błysk a potem walimy potwierdzenie jak cepem.
Added in 1 minute 23 seconds:
Added in 54 minutes 44 seconds:
jedna uwaga - prolog i epilog pasują raczej do utworów "trochę dłuższych" - tu już trzeba na wyczucie. myślę ze dolna granica to jakieś 60k.
rzućcie okiem w mój nowy zbiorek opowiadań - ostatni tekst "my bohaterowie" on ma ok 180 k Prolog 12k epilog 7 k. Przy czym cały zasadniczy tekst jest w zasadzie wielką retrospekcją.
Doktor Skórzewski spotyka polskiego porucznika w bibliotece w Sztokholmie tuż przed Bożym Narodzeniem 1942.
Opowieść doktora cofa nas o 3 miesiące - do chwili gdy siedzi na Pawiaku z wyrokiem śmierci.
Epilog - doktor kończy powieść i znów jesteśmy w bibliotece.
Klasyczna klamra.
Zastanawiałem się nad tym tekstem czas jakiś czy iść w te stronę. Taka konstrukcja "retrospekcja w klamrze" ma jedną cholerną wadę - wiemy od początku że doktor przeżył. To obniża napięcie.
Żeby tekst po takim zabiegu nie stracił zbyt wiele musiałem wprowadzić postać drugiego lekarza - Żyda - "człowieka który może zginąć w każdej chwili". Do tego musiałem czytelnika zaciekawić - jak doktorek to zrobił że się wywinął w jednym kawałku z łap dziesięciu SS-manów, którzy planowali go zlikwidować jak już wykona zadanie.
z drugiej strony - zdradzenie czytelnikowi informacji że bohater się wywinął - pozwala na trochę spokoju w prowadzeniu linii fabularnej - tj. doktor z wdziękiem elegancją i nonszalancją balansuje na ostrzu noża, czytelnik może skupić się i mieć radochę z tego jak Skórzewski robi szwabów w konia bez ciągłego strachu że się jednak skapną i go zaraz ukatrupią.
Niemcy mają wszystko zaplanowane, są trochę głupi, doktor robi za ziarnko piasku w trybach. Pojawia się i wszystko natychmiast zaczyna się psuć. Cały wspaniały plan rozłazi im się w rekach. Maszyna gubi kółka zębate
Ergo: to klasyczny tekst w stylu lekko fatalistycznym - szkopy popełniają błąd biorąc doktora "na pokład" - cokolwiek zrobią oni zginą a on przeżyje. (Trochę podobny chwyt jest w VII tomie oka jelenia - bohater dostaje kompletnie niewykonalne zadanie - ale zakładamy że jakoś sobie z nim poradzi. Tryby wprawione w ruch i faktycznie zadanie niewykonalne zostaje rozwiązanie). Prolog daje czytelnikowi świadomość: on sobie jakoś poradzi.
*
Klasyfikuję ten tekst w pierwszej dziesiątce moich najlepszych opowiadań.
Pojawia się instrument z delikatną aluzją że coś z nim jest nie tak i że młody skrzypek ostatecznie został po wojnie pianistą..
W opowiadaniu oba szkopy więcej się nie pojawiają. Pojawiają się za to ich skrzypce...
Ergo: ten prolog zwraca uwagę czytelnika na przedmiot który potem "zagra". Tak żeby w chwili gdy bohaterka bierze skrzypce i ogląda czytelnik powiedział "o cholera to TE skrzypce".
Czytelnicy lubią się domyślić sami pewnych rzeczy. Poczuć się mądry

Puszczamy oko. Pokazujemy coś na chwilę, pokazujemy raz jeszcze by nastąpił ten błysk a potem walimy potwierdzenie jak cepem.
Added in 1 minute 23 seconds:
wiele to ich nie ma i 90% diabła warta...
Added in 54 minutes 44 seconds:
jedna uwaga - prolog i epilog pasują raczej do utworów "trochę dłuższych" - tu już trzeba na wyczucie. myślę ze dolna granica to jakieś 60k.
rzućcie okiem w mój nowy zbiorek opowiadań - ostatni tekst "my bohaterowie" on ma ok 180 k Prolog 12k epilog 7 k. Przy czym cały zasadniczy tekst jest w zasadzie wielką retrospekcją.
Doktor Skórzewski spotyka polskiego porucznika w bibliotece w Sztokholmie tuż przed Bożym Narodzeniem 1942.
Opowieść doktora cofa nas o 3 miesiące - do chwili gdy siedzi na Pawiaku z wyrokiem śmierci.
Epilog - doktor kończy powieść i znów jesteśmy w bibliotece.
Klasyczna klamra.
Zastanawiałem się nad tym tekstem czas jakiś czy iść w te stronę. Taka konstrukcja "retrospekcja w klamrze" ma jedną cholerną wadę - wiemy od początku że doktor przeżył. To obniża napięcie.
Żeby tekst po takim zabiegu nie stracił zbyt wiele musiałem wprowadzić postać drugiego lekarza - Żyda - "człowieka który może zginąć w każdej chwili". Do tego musiałem czytelnika zaciekawić - jak doktorek to zrobił że się wywinął w jednym kawałku z łap dziesięciu SS-manów, którzy planowali go zlikwidować jak już wykona zadanie.
z drugiej strony - zdradzenie czytelnikowi informacji że bohater się wywinął - pozwala na trochę spokoju w prowadzeniu linii fabularnej - tj. doktor z wdziękiem elegancją i nonszalancją balansuje na ostrzu noża, czytelnik może skupić się i mieć radochę z tego jak Skórzewski robi szwabów w konia bez ciągłego strachu że się jednak skapną i go zaraz ukatrupią.
Niemcy mają wszystko zaplanowane, są trochę głupi, doktor robi za ziarnko piasku w trybach. Pojawia się i wszystko natychmiast zaczyna się psuć. Cały wspaniały plan rozłazi im się w rekach. Maszyna gubi kółka zębate

*
Klasyfikuję ten tekst w pierwszej dziesiątce moich najlepszych opowiadań.