91

Latest post of the previous page:

Nie sam skrót mi przeszkadza, ale jego angielska forma, która użycie nie ma wystarczającego uzasadnienia. Jej polski odpowiednik brzmi prawie tak samo. Zapożyczenia są wartościowe, gdy przyczyniają się do wzbogacenia języka.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

94
Ja jedynie obawiam się, że tego nie da się zadekretować, za to nieuchronny proces "płynięcia" języka prowadzi do sytuacji, w której język jest wzbogacany takimi IMO, a skracany do albo czy przyszłem zamiast przyszedłem.
Inaczej mówiąc, myślę, że wiara Twa w logikę funkcjonowania języka jest nieco przesadzona :)
Ale obym się mylił, bo takie przyszłem to dla mnie horror, a i IMO nie używam :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

95
Dekretowanie na niewiele by się zdało.
WMO posługiwanie się "IMO" nie wzbogaca języka.
Tytuł tematu brzmi: Drażniące zwroty w tekstach. To, że mnie coś drażni, nie oznacza, że irytuje także innych.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

96
Mnie w ogóle drażni jak robi się nagle moda na jakiś zwrot czy słowo (najczęściej obce) i nagle wszyscy zaczynają go nadużywać. Tak było niedawno, a chyba jeszcze jest z tym, że coś "jest passé" (moim zdaniem samo mówienie "jest passé" passé). Albo jak się na przykład pojawiła ni stąd ni zowąd (albo raczej od biskupów i tzw. katolickich publicystów) moda na słowo "gender" i potem każdy powtarzał "gender! gender! gender!", kiedy tylko pojawiło się jakieś najmniejsze skojarzenie z homoseksualnością, nawet jeśli wiedział o tym "gender" tyle samo co bokser pan Szpilka (albo ks. Oko, hehe).
"Naucz się, że można coś innego roznosić niż kiłę. Można roznieść światło, tak?"
Robert Brylewski

97
Jim Skalniak pisze:Albo jak się na przykład pojawiła ni stąd ni zowąd (albo raczej od biskupów i tzw. katolickich publicystów) moda na słowo "gender" i potem każdy powtarzał "gender! gender! gender!", kiedy tylko pojawiło się jakieś najmniejsze skojarzenie z homoseksualnością, nawet jeśli wiedział o tym "gender" tyle samo co bokser pan Szpilka (albo ks. Oko, hehe).
Niestety, nie ma polskiego terminu na oryginalną nazwę dyscypliny naukowej.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gender_studies
Faktem jest, że słowo jest powtarzane do znudzenia, bez zrozumienia.
"Och, jak zawiłą sieć ci tkają, którzy nowe słowo stworzyć się starają!"
J.R.R Tolkien
-
"Gdy stałem się mężczyzną, porzuciłem rzeczy dziecinne, takie jak strach przed dziecinnością i chęć bycia bardzo dorosłym."
C.S. Lewis

98
Mam nieuzasadnioną alergię na wiele zwyczajnych słów. Najgorsze jest „spytać”. Brzmi jak „zapytać” wymawiane przez kogoś bez przednich zębów.

Denerwują mnie jeszcze słowa mówiące, że coś stało się „szybko” i jednocześnie mające dużo sylab. Błyskawicznie. Natychmiast. Momentalnie. Takie słowa są fałszywe. Same sobie przeczą.

99
A najgorsze ze wszystkich to jest "Keep calm and...(coś tam))". Może kiedyś to brzmiało zabawnie, ale teraz już świadczy chyba tylko o braku inwencji.
"Naucz się, że można coś innego roznosić niż kiłę. Można roznieść światło, tak?"
Robert Brylewski

100
Mnie drażnią zbyt potoczne zwroty - utwór literacki musi być pisany literackim językiem, proste. Kalki językowe też zawsze mi zgrzytają, podobnie jak powtórzenia - zdecydowanie lepiej czyta mi się tekst, gdy autor korzysta ze słownika synonimów. Nie lubię patetycznych sformułowań- przywodzą na myśl estetykę pisania, która już od dawna jest passe. Kiedy autor sili się, żeby napisać coś artystycznego, a wychodzi mu sos a' la patos... Hm... Na pewno nie jest to coś, co lubię.

101
Eris, a jakieś konkrety? Co jest zbyt potoczne, a co zbyt patetyczne? Takie dysputy są słabe bez oparcia na przykładach.
"Naucz się, że można coś innego roznosić niż kiłę. Można roznieść światło, tak?"
Robert Brylewski

102
Mówiąc, że drażni mnie język potoczny w utworach literackich, mam na myśli, że nie jestem za tym, by zwroty z języka mówionego pojawiały się w książkach, bez ich zaadaptowania na język literacki. Skrajne są wypowiedzi, które wyglądają tak: Hm... Co ja tam... Nie pamiętam. Dziś? Okej. Rozumiem, że w mowie posługujemy się skrótami myślowymi, ale jeśli taki język jest użyty w powieści, zakłóca to spójność wypowiedzi bohaterów, bo pozbawieni jesteśmy pewnych kontekstów. Patetyczne sformułowania to np. Osunęła się w ramiona swojego wybawcy, drżąc z podniecenia. czy nieoryginalne metafory typu Gwiazdy jej oczu. Autor stara się w ten sposób nadać swojej pracy walory artystyczne, a wywołuje tylko zażenowanie czytelnika.

103
eris234 pisze:Mówiąc, że drażni mnie język potoczny w utworach literackich, mam na myśli, że nie jestem za tym, by zwroty z języka mówionego pojawiały się w książkach, bez ich zaadaptowania na język literacki.
Do pewnego stopnia, jeśli dobrze dawkowane, nie jest to w moim odczuciu zabiegiem złym. Testowałem postać, która powtarzała pewne słowo pełniące jedynie funkcję fatyczną - nie brzmiało to pretensjonalnie.
"Och, jak zawiłą sieć ci tkają, którzy nowe słowo stworzyć się starają!"
J.R.R Tolkien
-
"Gdy stałem się mężczyzną, porzuciłem rzeczy dziecinne, takie jak strach przed dziecinnością i chęć bycia bardzo dorosłym."
C.S. Lewis

104
Mówiąc, że drażni mnie język potoczny w utworach literackich, mam na myśli, że nie jestem za tym, by zwroty z języka mówionego pojawiały się w książkach, bez ich zaadaptowania na język literacki. Skrajne są wypowiedzi, które wyglądają tak: Hm... Co ja tam... Nie pamiętam. Dziś? Okej. Rozumiem, że w mowie posługujemy się skrótami myślowymi, ale jeśli taki język jest użyty w powieści, zakłóca to spójność wypowiedzi bohaterów, bo pozbawieni jesteśmy pewnych kontekstów.
Ja się nie zgodzę. Jak dla mnie to wygląda to... bardziej realistycznie.
Nie wierzę i nigdy nie uwierzę w żadne utopie, ale za to wierzę we wszelkie możliwe antyutopie.


http://edwardhorsztynski.blog.pl/

https://www.facebook.com/pages/Edward-H ... 81?fref=ts

105
Ja bardzo nie lubię maniery "jak gdyby" - ładniej mi brzmi: jakby, niejako. Albo: "dokładnie tak", "generalnie", nadużywanie praktycznie po każdym wypowiedzianym zdaniu: "co nie?", "no nie?", "prawda?", "tak?", niepotrzebne zdrobnienia (mam alergię na "pieniążka" - nie dość, że w liczbie pojedynczej, to jeszcze tak infantylnie: "dostałem pieniążka pod choinkę" brrr...), "przykład na przykład" (też często słyszałam takie zestawienie), błędne stosowanie "bynajmniej", "w takim bądź razie" zamiast w takim razie, "tu pisze" zamiast tu jest napisane, "ja osobiście" (jeśli ja to jasne, że osobiście), "w cudzysłowiu" zamiast w cudzysłowie albo: "śmiechowo", "heheszki", "zgłupłeś","smutaśnie", "ten teges", "zaciesz", "zapodać", "no weź się", "wziąść", "kordła", "jedwabiście", "dzień dobry na wieczór we w nocy", "kakałko", "inteligjentny", "papcie", "rajtuzy", "wpierw", "czaić", "trza", "zdanżać", "nieogar", "kradziej" - myślę, że mogłabym wymieniać bez końca, choć w większości odnosi się to do języka mówionego

106
eris234 pisze:...nie jestem za tym, by zwroty z języka mówionego pojawiały się w książkach, bez ich zaadaptowania na język literacki.
A jak w takim razie zindywidualizować jakąś drugo- albo trzecioplanową postać, kogoś kto posługuje się charakterystyczną potoczną mową i nie jest dla fabuły istotny na tyle, by poświęcać mu kilka zdań, lub nawet jedno zdanie opisu?

Wydaje mi się, że użycie wyrazów potocznych, lub nawet wulgaryzmów, jest niezłą metodą, aby skłonić odbiorcę do myślenia, do podjęcia próby oceny, zwłaszcza w kategoriach dobre-złe.

eris234 pisze:...jeśli taki język jest użyty w powieści, zakłóca to spójność wypowiedzi bohaterów, bo pozbawieni jesteśmy pewnych kontekstów.
Zgadzam się, zakłóca... i trzeba coś z tym zrobić. Moim skromnym zdaniem profana, użycie języka nieliterackiego stanowi wyzwanie: napisać tak, aby nie zakłócało.

eris234 pisze:Patetyczne sformułowania to np. Osunęła się w ramiona swojego wybawcy, drżąc z podniecenia. czy nieoryginalne metafory typu Gwiazdy jej oczu. Autor stara się w ten sposób nadać swojej pracy walory artystyczne, a wywołuje tylko zażenowanie czytelnika.
Trudno się nie zgodzić, ale spróbujcie wyobrazić sobie tego pierwszego czytelnika (lepiej czytelniczkę :) ), osobę, która "osunięcie się w ramiona" czy "gwiazy jej oczu" nie odbierała jako oklepane zwroty, lecz literaturę z górnej półki... i miała rację.

Wróć do „Jak pisać?”

cron