Thana pisze: Np. gdybym ja się nie przyznała, że piszę od końca, to wszyscy by myśleli, że normalnie, jak przyzwoity człowiek, od początku, bo w czytaniu przecież tego nie widać.

Nie wiem, na ile pisanie od końca się sprawdza, ale patrzenie na tekst od końca może pomagać w układaniu dramaturgii całości, bo się nad nim zaczyna panować, a nie odwrotnie.
szopen pisze: Nie, Chii nie dała żadnej metody.
Dała.

Tylko szopen nie umie czytać...
Nie padło pytanie o zasady kompozycji powieści, budowanie struktury, o to, jak przygotować stanowisko pracy i tak dalej...

A ja nie odpowiedziałam w stylu "po prostu bierzesz pędzel i malujesz tak, by było ładnie". Nie obchodzi mnie, czy jest ładnie. "Ładnie" jest ostatnią rzeczą, której szukam w książce. Przypomnę, na jakie pytanie odpowiedziałam:
Szymon pisze: Metody pisania powieści - jakie znacie?
Uważam, że najskuteczniejszą metodą pisania powieści jest po prostu "siądnięcie na d..." i jej napisanie, co, innymi słowy, oznacza, że dla mnie metoda nie ma większego znaczenia, ważne jest to, co chce się przekazać i przede wszystkim ciężka praca (d..roboczogodziny). Można korzystać z narzędzi, które już ktoś opracował, ale jak widać po odpowiedziach większości - teoria sobie, a praktyka sobie. Tak naprawdę to zależy od autora, jaką metodę pisania opracuje dla siebie. Jestem zdania, że nie ma co podążać za wymyślonymi przez kogoś schematami pracy nad powieścią (i jakimkolwiek innym gatunkiem), tylko stworzyć swój, który działa "tylko dla mnie". Wg mnie pisanie jest pracą organiczną i w dużej mierze podświadomą. Można ją sobie zaplanować, można teoretyzować, ale jak przyjdzie do wykonania, to nagle może się okazać, że to nie działa. I co? Wtedy będziemy brać kolejne metody innych użytkowników Weryfikatorium i sprawdzać je do skutku, aż zadziałają? Strata czasu i sił. Ale może ktoś tak lubi i mu pomaga. Na pewno to ciekawe ćwiczenie warsztatowe.
To "jak?" jest dla mnie wtórnym pytaniem. Metoda pracy powinna wynikać z "co?", z tego, czym w ogóle ma być ta opowieść, jaka ma ona być, dlaczego taka ma być. To często dyktuje metodę pracy nad nią. A jeśli będziemy sobie przykładać randomowe metody innych, bo akurat nam się spodobają, to spoko, może i wyjdzie, a może jest to kompletnie bez sensu, bo opowieść wymagała zupełnie innego podejścia do niej i w konsekwencji, w rezultacie, w efekcie, w produkcie końcowym, w dziele ostatecznym itd. na tym straci. Każdą metodę można zastosować, tylko po co? Warto zadać sobie to pytanie.