Hmm... mam taką zagwozdkę. Nie wiem jak zakończyć opowiadanie... jaki twist wprowadzić na koniec, aby jednocześnie domknąć i stworzyć pole do ew. kontynuacji.
A więc: główny bohater, ojciec i mąż (1 syn) ląduje z rodziną i kilkoma sąsiadami w piwnicy bloku z wielkiej płyty kiedy bomba atomowa zmiata z powierzchni ziemi sąsiednie miasto. Nie jest to totalna wojna, bomb spada kilka w różnych częściach kraju (Polski

), ogólnie jak to w polskiej piwnicy mają jedzenie, picie... samo przetrwanie nie nastręcza im problemów. Skutki psychiczne są szerzej nakreślone. Organizują się, uruchamiają radio i dociera do nich wiadomość o ewakuacji. Utknąłem w przeddzień owej ewakuacji, kiedy szczęśliwi pakują manatki i czekają na wojsko, które ma ich wywieźć na zachód (do obozu dla uchodźców). Mam wizję jakieś tam pożogi na powierzchni, której wcześniej nie widzieli z uwagi na niewychylanie nosa (skażenie, promieniowanie etc.), ale nie chciałbym też po prostu opisać jak wsiadają na jelcza i jadą na najbliższą stację do wagonu bydlęcego

(analogia historyczna zamierzona).
Może macie jakieś pomysły co można tam wpleść, aby nieco ubarwić (jestem otwarty na dobór koloru...) ową sytuację?
Luźne idee, burza mózgów
