272
Ja myślę, że przypisy nie zaszkodzą. Ten kto wie, o co chodzi - pominie. Ten kto nie wie, będzie się cieszyć. :)
Do głowy przyszły mi jeszcze takie zwroty, jak: "szkieły", "szneka z glancem" i "wiara" ;)

P.S. Widzę, że jednogłośnie ci pomogliśmy ;)
Nie jest naj­ważniej­sze, byś był lep­szy od in­nych. Naj­ważniej­sze jest, byś był lep­szy od sa­mego siebie z dnia wczorajszego. - Mahatma Gandhi

"tylko grafomani nie mają żadnych wątpliwości odnośnie swojej tfurczości" - Navajero

273
Dodawanie przypisów jest dobrym rozwiązaniem, o ile umieścisz je na dole strony. Słowniczki i obszerne indeksy na końcu książki są lekko irytujące w użyciu.

Gwary poznańskiej - trochę wstyd przyznać - nie znam, nie spotkałem się ze słowami, używanymi przez Natalię.

274
Generalnie przypisy niespecjalnie odpowiadają czytelnikom ( przynajmniej w tekstach literackich). Stąd doświadczony redaktor doradziłby, żeby unikać ich jak ognia piekielnego :) Oczywiście bywa, że trzeba je wprowadzić np. tłumacząc zwroty obcojęzyczne, ale nie gwarowe, chyba, że piszemy grypserą jak niżej:
klik

Jeśli już, to tylko na końcu książki ( przypisy na każdej stronie "rozbijają" optycznie tekst). Ja w wiekszości swoich książek zamieszczam przypisy, ale poza zwrotami obcojęzycznymi dotyczą one ciekawostek. Tzn. czytelnik może się spokojnie bez nich obejść ( pomijając tłumaczenia), ale jeśli chce, może poczytać o ludziach żyjących w podziemiach Moskwy, nożownictwie czy pomniku samobójców na cmentarzu prawosławnym w Warszawie.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

275
Ja mam inaczej. Jeśli przypisy występują często i nie zajmują powiedzmy jednej piątej strony, to mi graficznie nie przeszkadzają, niczego nie rozbijają. A z przypisami na końcu mam problem, bo nie używam zakładek, muszę oderwać się od lektury, przewertować ileś stron, trzymać palce jednej ręki na trzech różnych stronach itp. Jednym słowem rozbicie graficzne zostaje scedowane na nieumiejętnego czytelnika, który traci mnóstwo cennego czasu. Może więc a) porzucić lekturę, b) jeśli go wciągnie, darować sobie pełne, czy trafne rozumienie treści.

Myślę - wbrew wspomnianym opiniom redaktorów - że przypis na dole strony może spluralizować narrację, daje ciekawe możliwości eksperymentu narracyjnego. :)

Ps: w poprzedniej wypowiedzi nie chodziło mi o indeksy pojęć, czy nazwisk z książek naukowych... właściwie, to użyłem złego słowa.
\

276
Widać każdy ma inne doświadczenia. Rozmawiałem z ludźmi którzy badali "czytatliwość" książek z przypisami i bez przypisów, z takimi i innymi przypisami. Prowadziłem też research na własną rękę, odnośnie swoich książek z przypisami - stąd takie, a nie inne zdanie na ten temat. Ale nikogo przecież nie zmuszam do bezkrytycznej wiary w powyższe :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

277
Humanozerca pisze:Myślę - wbrew wspomnianym opiniom redaktorów - że przypis na dole strony może spluralizować narrację, daje ciekawe możliwości eksperymentu narracyjnego. :)
O tak, "eksperyment narracyjny" to jest dokładnie to, czego oczekują czytelnicy :)
Poważnie, 1 na 100 czytelników się ucieszy, ale reszta mniej. Proza, szczególnie ta popularna, nie powinna być obudowywana przypisami, o ile tylko da się ich uniknąć, tu Navajero ma rację.
Jeśli już zachodzi potrzeba, lepiej dać jakąś notę czy wyjaśnienia na końcu. I tak większość czytelników je pomija :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

279
Nie byłabym taka pewna czy ktoś poza regionu zrozumie gwarę tak jak tubylcy. Pomiętam jak trafiłam na Pomorze i wysłano mnie po węgiel do sklepu. Pół godziny stałam na rynku zastanawiajac się gdzie jest sklep z węglem (sklep na pomorzu to piwnica). A iść na pole (krakowskie) potraktowałam dosłownie - nie wiedząc, że to również oznacza do miasta - i szukałam krewnej wokół domu, a nie w mieście.
Tak więc słowniczek bezwzględnie. Może być na końcu, lub na dole pod tekstem - ja wolę ten drugi sposób, bo nie odrywa mnie od tekstu.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

281
Zajrzałem na Twój blog.

Rozumiem, że pisałeś w stanie znudzenia lekturą niechlujnych i słabych prac, ale w tym przypadku przesadziłeś z ironią:

"Czy naprawdę aż tak wielkim wyzwaniem jest otworzyć książkę (to takie papierowe klocki w mniej lub bardziej kolorowych okładkach, szeleszczą i psują wzrok, dostępne między innymi w sklepach zwanych „księgarniami”) i zerknąć jak wygląda poprawnie zapisany dialog? "
Ktoś, kto widział książkę tylko z daleka :D raczej nie będzie czytał Twojego tekstu.

Trafnie zauważyłeś, żeby nie męczyć czytelnika nieudolnie stosowanymi środkami poetyckimi, gdy autor nie posługuje się nimi sprawnie. Silenie się na głębię opisu nierzadko przynosi efekt krzywego zwierciadła.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

282
Miałam tu wczoraj zalinkować ten wpis, bo fajny, ale autor mnie ubiegł :)

Jakaś straszna ilość "ciekawostek zoologicznych" przyszła na ten konkurs. To może być skutek niskiej średniej wiekowej uczestników.

Teksty przepoetyzowane w sposób koślawy to rzeczywiście specyficzna, dosyć często spotykana bolączka. Nie wiem, z czego to wynika.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

283
Ignite pisze:Teksty przepoetyzowane w sposób koślawy to rzeczywiście specyficzna, dosyć często spotykana bolączka. Nie wiem, z czego to wynika.
Przypuszczam, że wynika to po części z niechęci do słowników. No bo gdzieżby tam wielki, natchniony twórca do słownika sięgał? Nie sięga. I nie wie, że istnieją słowa i związki frazeologiczne w sam raz odpowiednie do jego opowieści, tylko je wymyśla, wyważając otwarte drzwi.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

285
Takie piękne narzekanie w tym artykule. Zastanawiam się tylko na co liczą jurorzy zasiadający w otwartych konkursach. Na to, że każda praca będzie miała wysoki poziom? To założenie, eufemistycznie mówiąc, trochę na wyrost.
Prace przesłane dziwną czcionką, zła interlinia, nie ten format, czyli brak czytania regulaminu to wyrzucać takie teksty, a nie je sprawdzać. Jeżeli nie przestrzega się zasad własnego regulaminu to dlaczego wysyłający ma go przestrzegać. W szczególności dotyczy to limitu znaków. Pierwszym pytaniem zawsze jakie pada to jaka będzie tolerancja i bardzo rzadko wynosi ona 0. A limit to limit. Wyszło za dużo znaków to przerobić, a nie liczyć na tolerancję. Stad niech jury nie dziwi się, że mało osób przestrzega zapisy regulaminu.
Co do poziomu to jury ma oceniać to co przyszło na konkurs, a nie co mogłoby przyjść. Przecież nie każdy zostanie wyróżniony, a w skrajnych przypadkach jury może nie przyznać nagrody. Dodatkowo nie tak łatwo trafić w gust konkretnego jury więc pomysły przedstawione przez jednego z recenzentów wcale nie muszą się pokrywać z upodobaniami innych.
Natomiast jeżeli chcemy mówić ogólnie o poziomie to warto przedstawić jakiś raport liczbowy. Liczba tekstów, liczba tekstów odrzuconych ze względu na braki regulaminowe, skala ocen, metodologia oceniania, wykres liczby prac dla poszczególnych ocen. To są twarde rezultaty, które mogła służyć do porównania poziomu konkursu w kolejnych latach.

A przy okazji nadal nie rozumiem tego przywiązania do formatu rtf, do czytania wygodniejszy jest pdf.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

286
Grimzon pisze: A przy okazji nadal nie rozumiem tego przywiązania do formatu rtf, do czytania wygodniejszy jest pdf.
Np. dlatego, że ja (a pewnie nie tylko ja, sądząc np. po pewnym poście obecnego rednacza NF na którymś forum), więc np. ja mam fanaberię przyswajać tekst tylko w pewnych konkretnych ustawieniach czcionko-procentowo-marginesowych. Nie zatruwam nim umysłów autorów, niech autorzy tworzą oraz dbają o czytelność polskich znaków, natomiast efekty wizualne ustawię sobie sama, dwoma ruchami myszką. Pdf wymaga ode mnie tych ruchów myszką więcej, mogłabym spalić jakąś kalorię przy tym i co by było?? :mrgreen:

Poza tym można natychmiast przejść w tryb wstawiania uwag lub poprawek. Słowem - dokładnie z tego samego powodu, dla którego w epoce papierowej wymagano podwójnej interlinii na wydruku.
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

Wróć do „Jak pisać?”