Ja mam inaczej. Jeśli przypisy występują często i nie zajmują powiedzmy jednej piątej strony, to mi graficznie nie przeszkadzają, niczego nie rozbijają. A z przypisami na końcu mam problem, bo nie używam zakładek, muszę oderwać się od lektury, przewertować ileś stron, trzymać palce jednej ręki na trzech różnych stronach itp. Jednym słowem rozbicie graficzne zostaje scedowane na nieumiejętnego czytelnika, który traci mnóstwo cennego czasu. Może więc a) porzucić lekturę, b) jeśli go wciągnie, darować sobie pełne, czy trafne rozumienie treści.
Myślę - wbrew wspomnianym opiniom redaktorów - że przypis na dole strony może spluralizować narrację, daje ciekawe możliwości eksperymentu narracyjnego.
Ps: w poprzedniej wypowiedzi nie chodziło mi o indeksy pojęć, czy nazwisk z książek naukowych... właściwie, to użyłem złego słowa.