Latest post of the previous page:
Jeszcze jeden myk - zobaczcie moją mikropowieść "czarne skrzypce". zaczyna się od prologu - dwaj kolesie z hitlerjugend spotykają się w dzisiejszej Jeleniej Górze. Młodszy generalnie zrozpaczony bo zwiał zbombardowanego hamburga a jego skrzypce szlag trafił - nie ma na czym się uczyć grać. Starszy chce pomóc więc wygrzebuje mu z magazynu pomocy zimowej stare polskie skrzypce roboty Groblicza "co to je nasi ojcowie zdobyli na w wschodzie".Pojawia się instrument z delikatną aluzją że coś z nim jest nie tak i że młody skrzypek ostatecznie został po wojnie pianistą..
W opowiadaniu oba szkopy więcej się nie pojawiają. Pojawiają się za to ich skrzypce...
Ergo: ten prolog zwraca uwagę czytelnika na przedmiot który potem "zagra". Tak żeby w chwili gdy bohaterka bierze skrzypce i ogląda czytelnik powiedział "o cholera to TE skrzypce".
Czytelnicy lubią się domyślić sami pewnych rzeczy. Poczuć się mądry

Puszczamy oko. Pokazujemy coś na chwilę, pokazujemy raz jeszcze by nastąpił ten błysk a potem walimy potwierdzenie jak cepem.
Added in 1 minute 23 seconds:
wiele to ich nie ma i 90% diabła warta...
Added in 54 minutes 44 seconds:
jedna uwaga - prolog i epilog pasują raczej do utworów "trochę dłuższych" - tu już trzeba na wyczucie. myślę ze dolna granica to jakieś 60k.
rzućcie okiem w mój nowy zbiorek opowiadań - ostatni tekst "my bohaterowie" on ma ok 180 k Prolog 12k epilog 7 k. Przy czym cały zasadniczy tekst jest w zasadzie wielką retrospekcją.
Doktor Skórzewski spotyka polskiego porucznika w bibliotece w Sztokholmie tuż przed Bożym Narodzeniem 1942.
Opowieść doktora cofa nas o 3 miesiące - do chwili gdy siedzi na Pawiaku z wyrokiem śmierci.
Epilog - doktor kończy powieść i znów jesteśmy w bibliotece.
Klasyczna klamra.
Zastanawiałem się nad tym tekstem czas jakiś czy iść w te stronę. Taka konstrukcja "retrospekcja w klamrze" ma jedną cholerną wadę - wiemy od początku że doktor przeżył. To obniża napięcie.
Żeby tekst po takim zabiegu nie stracił zbyt wiele musiałem wprowadzić postać drugiego lekarza - Żyda - "człowieka który może zginąć w każdej chwili". Do tego musiałem czytelnika zaciekawić - jak doktorek to zrobił że się wywinął w jednym kawałku z łap dziesięciu SS-manów, którzy planowali go zlikwidować jak już wykona zadanie.
z drugiej strony - zdradzenie czytelnikowi informacji że bohater się wywinął - pozwala na trochę spokoju w prowadzeniu linii fabularnej - tj. doktor z wdziękiem elegancją i nonszalancją balansuje na ostrzu noża, czytelnik może skupić się i mieć radochę z tego jak Skórzewski robi szwabów w konia bez ciągłego strachu że się jednak skapną i go zaraz ukatrupią.
Niemcy mają wszystko zaplanowane, są trochę głupi, doktor robi za ziarnko piasku w trybach. Pojawia się i wszystko natychmiast zaczyna się psuć. Cały wspaniały plan rozłazi im się w rekach. Maszyna gubi kółka zębate

*
Klasyfikuję ten tekst w pierwszej dziesiątce moich najlepszych opowiadań.