Wracając do tematu, to jest do książki Julii Cameron: dzięki, Przemku, że ją poleciłeś.
Lubię takie poradniki, więc sobie kupiłam i czytam. Jestem dopiero po kilku rozdziałach, zatem na razie tylko takie pierwsze odczucia: ona jest bardzo fajna na poziomie obserwacji i diagnoz. Gdy czytam coś takiego:
Będąc zablokowanymi twórcami, często siadamy na widowni i krytykujemy tych, którzy znajdują się na scenie. "On wcale nie jest taki utalentowany", mówimy o jakimś artyście na topie. I może nawet mamy rację. Zbyt często bowiem nie tyle talent, co tupet, umożliwia artyście wybicie się. Kiedy jesteśmy zablokowani, patrzymy na "złodziei sławy" z zawiścią. Pokłonimy się przed autentycznym geniuszem, ale aż się w nas gotuje, kiedy mamy do czynienia z geniuszem autopromocji. To coś więcej niż zazdrość. To gra na zwłokę, która utrwala nasz marazm. Oświadczamy - sobie i każdemu, kto chce nas słuchać: "Ja zrobiłbym to lepiej, gdyby tylko...".
Tak, zrobiłbyś to lepiej - gdybyś tylko... to zrobił!
... to chichoczę wstydliwie, rozpoznając się w lusterku, które mi pani Julia życzliwie podstawia. Ale gdzież recepta? Przepis na kurację? Otóż brzmi on tak:
Pomogą ci w tym afirmacje.
Pfff! Dziękuję, postoję, bo wiem, że nie pomogą, albowiem nic mnie tak nie wk... swą niedorzecznością jak afirmacje i
duchoffość w wersji
light. I powiadam: A wsadź sobie, babo, takie lekarstwa w... torbę! Choć może i niesłusznie powiadam, bo w stanie wk... dobrze się pisze, więc zdanko o afirmacjach jakąś tam moc inspirującą ma, tak na okrętkę.
Jak wspomniałam, lubię, więc przeczytałam takich poradników już cały stos, i ten, jak na razie, nie zapowiada się szczególnie oryginalnie. W podobnym duchu pisała, na przykład, Brenda Ueland ("Jeśli chcesz pisać"), ale tam też trzeba było odfiltrować egzaltowaną
duchoffość. To ja już wolę pozostać wierna Natalie Goldberg i jej "Writing Down the Bones", bo ona tam potrafi rzeczywiście pójść po bandzie, bez owijania w bawełnę, a przy tym jest konkretna i nie paple zanadto.
Nie przeczytałam jeszcze całej "Drogi Artysty", ale jak na razie metody Julii odbieram albo jako placebo (owe afirmacje) albo jako metody rzeczywiście skuteczne, ale znane i polecane przez wszystkich, np. "poranne strony" Julii to nic innego, jak "nie wstrzymuj ręki" Natalie (w Dzikości Umysłu wprowadziłam to w zmodyfikowanej wersji jako ćwiczenie Myślotok).
Tyle w tym momencie. Zobaczę, co będzie dalej.
