106

Latest post of the previous page:

eris234 pisze:...nie jestem za tym, by zwroty z języka mówionego pojawiały się w książkach, bez ich zaadaptowania na język literacki.
A jak w takim razie zindywidualizować jakąś drugo- albo trzecioplanową postać, kogoś kto posługuje się charakterystyczną potoczną mową i nie jest dla fabuły istotny na tyle, by poświęcać mu kilka zdań, lub nawet jedno zdanie opisu?

Wydaje mi się, że użycie wyrazów potocznych, lub nawet wulgaryzmów, jest niezłą metodą, aby skłonić odbiorcę do myślenia, do podjęcia próby oceny, zwłaszcza w kategoriach dobre-złe.

eris234 pisze:...jeśli taki język jest użyty w powieści, zakłóca to spójność wypowiedzi bohaterów, bo pozbawieni jesteśmy pewnych kontekstów.
Zgadzam się, zakłóca... i trzeba coś z tym zrobić. Moim skromnym zdaniem profana, użycie języka nieliterackiego stanowi wyzwanie: napisać tak, aby nie zakłócało.

eris234 pisze:Patetyczne sformułowania to np. Osunęła się w ramiona swojego wybawcy, drżąc z podniecenia. czy nieoryginalne metafory typu Gwiazdy jej oczu. Autor stara się w ten sposób nadać swojej pracy walory artystyczne, a wywołuje tylko zażenowanie czytelnika.
Trudno się nie zgodzić, ale spróbujcie wyobrazić sobie tego pierwszego czytelnika (lepiej czytelniczkę :) ), osobę, która "osunięcie się w ramiona" czy "gwiazy jej oczu" nie odbierała jako oklepane zwroty, lecz literaturę z górnej półki... i miała rację.

107
blacklady pisze:(...) nadużywanie praktycznie po każdym wypowiedzianym zdaniu: "co nie?", "no nie?", "prawda?", "tak?" (...)
Psychologowie wysnuli teorię, że to oznaka braku pewności siebie i lęku, ale może to za daleko idąca hipoteza :wink:
blacklady pisze:(...) "śmiechowo", "heheszki", (...) "smutaśnie", "ten teges", "zaciesz", "zapodać", (...) "czaić", (...) "nieogar", "kradziej"
No i ten "bigbeat" i to mówienie "w radiu" zamiast "w radio", skandal! :wink: A poważniej, język ewoluuje i osobiście pałam sympatią do tych wszystkich dziwnych, nowych słówek tworzonych przez młodzież. Zauważ zresztą, jak pod względem słowotwórczym wyglądają takie słowa jak "chichotki" (odnośnie chichoczących dziewcząt - widzisz jakieś podobieństwo do "heheszków"?) czy na przykład "samolot" (widzę analogię do "nieogaru" - połączenie dwóch słów i ucięcie zbędnych sylab). :) Wolę to, niż kopiowanie słów takich jak "cool".
blacklady pisze: (...) "papcie", "rajtuzy", "wpierw", (...), "trza" (...)
A tu mnie zażyłaś. Wygląda mi to na osobistą awersję wobec poprawnych słów, przy czym dwa ostatnie mogą być istotnie pretensjonalne, jeśli są "okołohipsterskim" sileniem się na archaizację. Ale pierwsze dwa to zwykłe, powszechne słowa. "Papcie" brzmią ciepło i familiarnie, lepiej, niż "klapki" czy "laczki" (którymi prędzej spuści się manto bachorowi, niż siądzie w nich w fotelu z poranną gazetą :wink:). "Rajtuzy" mają w sobie ten sam urok co archaiczne "pantalony" czy "turniura".
"Och, jak zawiłą sieć ci tkają, którzy nowe słowo stworzyć się starają!"
J.R.R Tolkien
-
"Gdy stałem się mężczyzną, porzuciłem rzeczy dziecinne, takie jak strach przed dziecinnością i chęć bycia bardzo dorosłym."
C.S. Lewis

108
Pewnie coś jest z tym brakiem pewności siebie, ponieważ zaobserwowałam tę tendencję u ludzi nieśmiałych, niesamowicie stresujących się własną wypowiedzią na forum. A właśnie, odnośnie zaimka "tę" - boli mnie jak ludzie proszą o "tą książkę", w ogóle o wszystko, co w bierniku liczby pojedynczej jest poprzedzone "tą" a nie "tę". Na pewno takie wyrazy są lepsze niż makaronizmy czy wulgaryzmy zawsze, wulgaryzmy wszędzie (gratulacje za pomysłowość Szanownej Młodzieży!), ale mojej szczególnej sympatii niektóre nie zyskały (może dlatego, że spotykam się z nimi nagminnie?), chociaż jak słyszę, że pogoda się "skiepściła", to i ja mam czasem ochotę tak powiedzieć! :mrgreen: Ja po prostu wolę "kapcie" i "rajstopy" - jakoś ładniej mi brzmią :)
zapraszam na bloga: blacklady.blogujaca.pl

110
Rajtuzy na pewno były pierwsze, i z tego, co wiem to CHYBA (bo tu ręki nogi nie obiecam) znaczyły tyle, co część garderoby okrywająca nogi, ale bez stóp. Z kolei rajstopy to "rajtuzy ze stopami" :P
zapraszam na bloga: blacklady.blogujaca.pl

111
Często używam zwrotu "w sumie", chociaż mnie samego to irytuje :)

[ Dodano: Pią 10 Lip, 2015 ]
"Moja skromna osoba".
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

112
"Generalnie" to jeden z moich problemów, ale na szczęście tylko w mowie. W tekście kusi mnie, by używać "swoisty", a gdy piszę po angielsku, przyczepiło się do mnie "however" i "intricate". :D
"Och, jak zawiłą sieć ci tkają, którzy nowe słowo stworzyć się starają!"
J.R.R Tolkien
-
"Gdy stałem się mężczyzną, porzuciłem rzeczy dziecinne, takie jak strach przed dziecinnością i chęć bycia bardzo dorosłym."
C.S. Lewis

113
Denerwuje mnie pewna maniera językowa w branży, którą się zajmują, czyli w psychologii. Powstają takie potworki językowe jak "terapia integratywna" (integracyjna jak najbardziej mogłaby być). Dodatkowo nagminnie przybywają kalki z angielskiego, takie jak "atrybucja" zamiast "przyczynowość" itp. Ma to swoje miejsce w języku, zadomowiło się i muszę tego używać, żeby nie wyjść na ignorantkę, niemniej jednak irytuje mnie to straszliwie.
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

114
@Wolha
A czy jesteś pewna, ze te pojęcia znaczą dokładnie to samo? W języku naukowym często jest tak, że używa się pojęć, które na pierwszy rzut oka są tylko udziwnieniem innych pojęć, ale tak naprawdę mają nieco odmienne znaczenie. Akurat nie mam pojęcia czym się różni "integratywność" od "integracyjności". ale tak na pierwszy rzut oka wydaje mi się, że może to być właśnie taki proces językowy.
"Naucz się, że można coś innego roznosić niż kiłę. Można roznieść światło, tak?"
Robert Brylewski

116
a ja cierpię, gdy czytam blog pisarki i...
trafiam na:

"mi się podoba"
"recenzjowy"???
"(za jakiś miesiąc czyli)"

itd...
Oczy trzeszczą :(

117
Znaczenie "atrybucji" w psychologii można łatwi sprawdzić na Wikipedii - toteż sprawdziłem. Jeśli wierzyć Wiki - a nie mam zbytnio powodów, by nie wierzyć - to jest to zupełnie coś innego niż "przyczynowość", chociaż w pewnym sensie jedno się z drugim wiąże.
W psychologii pojęcie atrybucji odnosi się do tego jak ludzie wyjaśniają przyczyny swojego bądź cudzego zachowania, tzw. naiwne teorie przyczynowości.
"Naucz się, że można coś innego roznosić niż kiłę. Można roznieść światło, tak?"
Robert Brylewski

118
Mnie drażnią zdrobnienia, zwłaszcza, gdy w powieści opowiada mężczyzna, w narracji pierwszoosobowej. Podam przykład z pewnej książki:

"Świeże różyczki w malowanym wazoniku były nienaruszone, a listki takie piękne".

Żaden normalny facet tak nie mówi! :D

119
Wolha.Redna pisze:Denerwuje mnie pewna maniera językowa w branży, którą się zajmują, czyli w psychologii. Powstają takie potworki językowe jak "terapia integratywna" (integracyjna jak najbardziej mogłaby być). Dodatkowo nagminnie przybywają kalki z angielskiego, takie jak "atrybucja" zamiast "przyczynowość" itp. Ma to swoje miejsce w języku, zadomowiło się i muszę tego używać, żeby nie wyjść na ignorantkę, niemniej jednak irytuje mnie to straszliwie.
Gorsze od tego są tylko słowa zapożyczone z angielskiego, ale z dorobionymi polskimi końcówkami np randomowy.

120
Temat można by rozszerzyć, co poniekąd już miało miejsce, na "drażniące zwroty". W tekstach (pisanych) jest to dla wielu bardziej rażące, niż w mowie codziennej. W mowie z założenia dopuszcza się więcej niedbałości, ale zbyt często tego niepisanego przyzwolenia nadużywamy (my- ja także). Błędy w tekstach pisanych są jednak często przełożeniem naszych błędów mówionych. W ogóle nadużywa się słów, nadużywa się schematycznych zwrotów bez treści.
"Naucz się, że można coś innego roznosić niż kiłę. Można roznieść światło, tak?"
Robert Brylewski

Drażniące zwroty w tekstach

121
Mnie wkurza, gdy słyszę "półtorej dnia", "półtora pomarańcza" itp. Jak słyszę to na bazarze, to jeszcze ujdzie, może to jakiś regionalizm (?), ale najczęściej tak mówią.. politycy w sejmie, albo, o zgrozo, dziennikarze.
Tak samo denerwuje mnie określanie miejsca "na" zamiast "w" np. "pracuję na sklepie", "towar jest na magazynie".
Czy to nie są rusycyzmy?

O jakiegoś czasu zamiast potwierdzającego "tak" ciągle słyszę "dokładnie", co mnie denerwuje.

A już szczytem wszystkiego, co przyprawia mnie niemal o bluzgi, jest ukochany przez wszelkiej maści polityków i urzędasów zwrot "nie mam takiej wiedzy" zamiast zwykłego "nie wiem", lub choćby "nic mi o tym nie wiadomo".
Czy tym palantom wydaje się, że jak użyją "nie mam takiej wiedzy" to wyjdą na mniejszych kretynów, niż jak się przyznają, że nie mają o czymś zielonego pojęcia?
Ciekawe, czy jak go żona spyta, gdzie są kluczyki od samochodu, to też jej tak "uczenie" odpowie? :lol:
Gdy ma się szczęście w miłości, nie ma się szczęścia w kartach.
Gdy ma się szczęście w kartach, ma się pieniądze na miłość.

Wróć do „Jak pisać?”