Wśród absolwentów są i wliczone self-puby
Myślę, że pewna wartość takich kursów wynika raczej w pewnej osmozie i echu, które fundują środowisku. Sam fakt szerszego istnienia takich kursów promuje podejście do pisania na zasadzie: "rzemiosło jest częścią sztuki" i coraz mniej osób myśli, że geniusz rodzi się z potrzeby serca i przespanych popołudni.
Nie sądzę też, żeby można było coś zarzucić wykładowcom takiej szkoły. Można nie być fanem książek Katarzyny Bondy, ale ewidentnie coś robi dobrze i potrafi to powtarzać. Pozostali też.
A jednak: myślę, że te kursy nie zaczną szkolić pisarzy na porządną skalę, dopóki nie zaczną wymagać maszynopisów. Pisarza nie tworzy się na kursie. Największa wartość to praca nad tekstami, przede wszystkim tekstami własnymi i dłuższymi, tworzonymi samodzielnie. Bez tej pracy uczysz ludzi bardziej redaktorskich trików, niż pisania. Gorzej: umieszczając w jednym pokoju ludzi, którzy potrafią coś i nic (bo nie ma odsiewu, nawet na kursy opisane jako poziom 2) robisz dobry ruch biznesowy, ale nie za dobry dla rozwoju uczestników.
Mam też pewien kłopot z płatnymi kursami na takim rynku jak nasz. 30 godzin to nie jest dużo czasu (3h na uczestnika) - a 1000 zł to nie są pieniądze, które łatwo odrobić prozą (tak ze dwa opowiadania po 50k znaków w NF). Kursy pisania to też dosyć dziwne hobby. Z drugiej strony: na większych rynkach to dość powszechna forma dorabiania przez zaczynających pisarzy.
Cóż, raczkujemy.
Added in 12 minutes 45 seconds:
I potwierdzam, że warto walczyć o kursy darmowe. Np. teraz o ten pisania scenariuszy gier organizowany przez Willę Decjusza. Nie sądzę, żeby poziom wykładowców był niższy niż na płatnych kursach, a poziom kursantów prawie na pewno będzie wyższy (bo dostają się najlepsi).