Metoda na napisanie powieści

1
Podobno triada: wstęp, rozwinięcie i zakończenie jest niewystarczająca, niefachowa, schematyczna.
A nawyki ze szkoły (o których zresztą nie mam pojęcia) nie dają odpowiednich kwalifikacji do napisania powieści. I trzeba używać specjalnych, alchemicznych metod. Tak?!
Lubię podobne wyzwania. Potrzymaj mi piwo. Proszsz...

Założenie:
To twoja pierwsza książka. Coś już napisałeś, z grubsza umiesz wytworzyć kilka niekoślawych zdań. Nie idziesz w eksperymenty, po bożemu chcesz opowiedzieć pewną historię.

Błysk natchnienia, widzisz w wyobraźni blok na jakimś Służewcu czy Ursynowie, dawno opuszczony przez pierwotnych mieszkańców, dzisiaj maszynę do mielenia lokatorów na wynajmie, rotujących, niezdolnych do nawiązywania relacji. I w tym środowisku historię miłosną dwójki zwykłych-niezwykłych ludzi. Z pozoru szarych, ale z ciekawymi życiorysami pod spodem.
Fajnie.
To masz już wstęp. Albowiem opowiedziana po bożemu historia notuje jakiś stan na początku i doprowadza do innego stanu na końcu.
Teraz pora na pytanie CO?
Co chcesz pokazać, jakie zagadnienie cię interesuje, jaką refleksję chcesz powierzyć czytelnikowi.
„Nawet ludzie pokiereszowani przez los mają szansę na szczęście”.
„Życie jest upiorne, niszczy wszystko, nawet okruch dobrego”.
Banał? Jasne, ale katalog jest szerszy, może wymyślisz coś odkrywczego. Zostańmy przy banale, żeby przykład był jasny. Weźmy ten drugi. On determinuje finał, który musi być tragiczny. Może być białaczka kobiety, zajumana z „Love story”? Czemu nie?
Masz zakończenie. Z całym bagażem emocji, to chyba jasne, nie wymaga omawiania. Jeszcze tylko wymyślić zgrabny ostatni akapit. O osamotnionym współbohaterze odchodzącym w ciemność. Na przykład.
Pozostaje rozwinięcie.

Ale najpierw odpowiedź na pytanie PO CO? Odpowiedź udzielona przez Thanę („bo można”) tylko pozornie wygląda na naturalną i intuicyjną. W rzeczywistości trzeba przejść niezły kawałek drogi w literaturze i doświadczeniu, żeby jej udzielić. I na pewno nie jest odpowiedzią pierwszego wyboru u adeptów. Nie chce mi się pogłębiać tematu.
Powiedzmy, że „ciocia Irenka zawsze mówiła, że chciałaby przeczytać taką książkę, żeby się kochali i ona umierała, ale taką, żeby ściskała za serce”. Całkiem dobry powód. Co jest o tyle ważne, że w odpowiedzi na pytanie PO CO? kryje się motywacja. Pisanie bywa dość upiorną pracą, dobrze mieć te motywacje solidne. Jeśli ciocia Irenka jest ci droga, no to może będziesz miał.

To teraz idziemy od końca. Czy bohaterowie, powiedzmy Beata i Rysiek byli szczęśliwi przed białaczką? Jasne, ale zanim dokopali się do szczęścia musieli się dotrzeć, zbudować relację. A najpierw musieli się poznać. Powiedzmy, że są sąsiadami, ale tylko mówili sobie zdawkowe „dzień dobry” w windzie. Zbliżyli się, gdy, powiedzmy, Rysiek był świadkiem, jak Beacie złodziej wyrwał torebkę, złapał winnego, odebrał łup i spuścił łomot – tamtemu i obstawie. Potem masz mnóstwo możliwości na dalszy rozwój sytuacji i narastanie wzajemnych uczuć. Konflikty wynikające z powolnego dopasowywania. Psychologię budującego się związku. Im ładniej to opiszesz, tym bardziej porażający będzie finał.

Mniej więcej na tym etapie musisz zacząć myśleć scenami. Fabułę i bohaterów możesz budować przy pomocy narratora wszystkowiedzącego, ale musisz to i tamto najzwyczajniej w świecie pokazać. Nie pękaj, opko jedno czy drugie już napisałeś, scena to takie opko, może bez łopatologicznej puenty. Sceny muszą być tam, gdzie dzieją się rzeczy najważniejsze, choć niekoniecznie najbardziej dynamiczne. Część z nich jest węzłowa. Jaka? No naturalne, że pierwsze uważniejsze przyjrzenie się drugiej osobie, pierwsze drgnięcie serca, uświadomienie sobie, że ten drugi zabiera coraz więcej miejsca w myślach. Pierwszy seks. Pierwszy (albo kolejny) poważny konflikt, pokazujący różnice w osobowości.
No to sobie wypisz te sceny węzłowe. W zeszycie. W kompie, w tabelce Excela. Na karcie z flipchartu powieszonej na ścianie, gdzie w ogóle możesz sobie wyrysować drzewo czy mapę fabuły. Na karteczkach samoprzylepnych. Egal.
Inne sceny też, bo człowiek zapomina, jak nie zanotuje, bardzo szybko zresztą.
Przy dobrych wiatrach, patrząc do tyłu, masz już pół materiału do rozwinięcia.
Jak już nie możesz wytrzymać i korci cię, żeby pisać, to sobie pisz. Wstęp. Albo zakończenie.

Pierwsza część rozwinięcia to historia twoich bohaterów do momentu wylądowania w bloku na warszawskim (czy jakimkolwiek innym) osiedlu. Jak ci się chce, to na boku zrób sobie rozpiskę ich przejść życiowych, żeby ci się nie pokopało. Znajdź jakiś wizerunek, który pomoże określić fizyczność. Albo skopiuj kogoś. Nie od rzeczy byłby, również na boku, rozpisany krótko portret psychologiczny bohaterów – dzieciństwo, cechy charakteru, nawyki, idiosynkrazje.
Wymyśl sceny z ich życia przed poznaniem. Powiedzmy, że Beata była prostytutką (sorry, Iris) a Rysiek kierowcą (sorry, Ruin). Jest trochę riserczu, ale bez przesady, da się ogarnąć, reszta wychodzi z wiedzy ogólnej o świecie, jaką masz. Masz dużą, będzie bardziej wiarygodnie. Masz małą, nadrabiaj riserczem i lekturami. W przypadkach obu zawodów :) można pohulać aż miło.
Jeszcze tylko jakiś mostek między wstępem a bohaterami (jak powolny najazd kamery, po drodze rejestrującej inne zjawiska) i masz całe rozwinięcie.

Na co musisz uważać, to zgodność, spójność i reguły wynikania. Po to masz pomoce. Jeśli Beata wychowała się na wsi, do miasta przyjechała jako dorosła, potem ją niecnie wykorzystano, potem jej się zaczęło wykorzystywanie podobać w sensie sposobu na szybkie dorobienie się, potem pojechała do burdelu w Dubaju, potem zakochał się w niej arabski książę, potem uciekła z haremu, potem ją pojmali i sprzedali do burdelu w Niemczech, potem La Strada wyciągnęła ją z matni i umożliwiła zmianę życia kosztem utraty statusu materialnego, Beata poszła na studia, ale potem i tak wylądowała na kasie w Biedrze (tak, wiem, wymyślam głupoty), a widzisz ją jako dwudziestopięcioletnią dziewczynę, to... coś tu nie gra z czasem i biografią. Jeśli Ryśka uciskali w szkole za mańkuctwo, a złodziei z pasją okłada prawym sierpowym, to też coś jest nie tak. Pewnie, na ogół można wybrnąć, powiedzmy, że nauczył się, bo wszyscy wiedzieli o tym, że jest leworęczny, a on miał w zanadrzu niespodziankę dla przeciwnika. Jednak przygotuj się na to, że czasem zdarzy się drobiazg, wymagający przepisania sporej partii tekstu, bo czegoś się nie dojrzało.

Chcesz mieć jazdę bez trzymanki, poprzestań na planie tej zgrubności. Chcesz uniknąć wpadek ze spójnością, plan doprecyzuj. Od opisu do sceny, od dialogu do monologu. Wszystko.

Już. Napisałeś. Wyszło trochę monotonnie i nie iskrzy. Dobra, teraz się można zabawić. Akcję można popychać na różne sposoby, postacie można opisać różnymi środkami. Dialog, wewnętrzny monolog, strumień świadomości, sen, relacja od drugoplanowej postaci, list, mail, a choćby protokół policyjny. Jest narracja pierwszoosobowa i migotanie czasami narracji.
Jeszcze mało? No to sobie poprzestawiaj, zapowiedź finału daj jako wstęp, poprzedni wstęp będzie drugi w kolejności. Albo potasuj sceny, żeby nie było oczywistego następstwa w czasie. Albo podkręć emocje, zamiast rzucić talerzem o ścianę Beata sprzeda Ryśkowi plaskacza. A jemu wyjdą gały ze zdumienia, że kobieta bije.
I tak dalej i tak dalej.

Przy drugiej powieści już w fazie planowania będziesz miał świadomość o niebo większą, będziesz mógł sięgnąć po te wszystkie środki od razu, nie post factum.

To był tylko przykład. Jeśli uprzesz się na sagę fantasy, zasady, sposób pracy i podstawowa konstrukcja (wstęp, rozwinięcie, zakończenie) pozostają te same, tylko bardziej. Bo wątków pewnie będzie więcej i postaci tyle, że się zagubisz. I rasy i smoki. I mapa krain przeróżnych.

Alchemia? Nie sądzę. Da się ogarnąć bez znajomości tajemnych znaków masonerii i bez studiów kreatywnego pisania.
Talent? Bardzo potrzebny. Żeby powieść żyła. Żeby zabrała czytelnika.
Dupogodziny nad literkami? O, tak! Bardzo tak!

Ale co ja tam wiem? Takie rozważania kawiarnianego teoretyka, do tego chama z wietrzną erudycją. Bez książki i nagród.
Można olać.

Metoda na napisanie powieści

2
Leszek Pipka pisze: Ale co ja tam wiem? Takie rozważania kawiarnianego teoretyka, do tego chama z wietrzną erudycją. Bez książki i nagród.
Można olać.
Leszek, bardzo cenię Twój smak i wyczucie literackie, ale teraz już niepotrzebnie wywijasz łopatką w tej piaskownicy.
Masz bardzo trafne uwagi na temat literatury, talentu, sposobu pisania itp., ale jest też prawdą, że Romecki to autor znakomitych książek dla dzieci, co mówię z prawdziwą przyjemnością, gdyż jestem bardzo upierdliwym czytelnikiem i rzadko coś mi się podoba. Zawsze najważniejsza jest dla mnie jakość, dlatego np. teksty Augusty Docher czy Andrzeja Pilipiuka nadają się - moim zdaniem - jedynie na podpałkę. Książki dla dzieci autorstwa Romeckiego są świetne (Jego książek dla dorosłych nie czytałam).

Tak więc, zanim mnie moderator wytnie, uprzejmie proszę: przedstaw nam wszystkim swoją powieść! Albo opowiadanie.
Bo Twój rap był świetny :)

Metoda na napisanie powieści

4
Dzięki.
Może to uczenie liczenia na palcach, ale potrzebuję, żeby ktoś mnie tego uczył ;) I jeśli jest więcej uwag i dobrych rad, to ja nigdzie nie idę, grzecznie tu siedzę i czekam na każdą kolejną :)

Dostosowanych do poziomu szaraka z Wery (w domyśle - mojego ;) ), czyli - umiemy już krótko, nie umiemy długo. Co się przyda z dotychczasowych umiejętności, a czego jeszcze nie mamy.
“So, if you are too tired to speak, sit next to me for I, too, am fluent in silence.”
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)

R. Arnold

Metoda na napisanie powieści

5
Leszek Pipka pisze: Ale najpierw odpowiedź na pytanie PO CO?
Zaiste, clou, często pomijane przez artystów nie tylko literkowych. Czemu człowiek chycił się ochry i malował w jaskiniach. Po co ludzkości w zasadzie sztuka?
Leszek Pipka pisze: Nie chce mi się pogłębiać tematu.
Szkoda.

Świetnie rozpisane dochodzenie do wytworu, nic tylko siąść, zacząć, skończyć i wysłać.
Leszek Pipka pisze: Ale co ja tam wiem? Takie rozważania kawiarnianego teoretyka, do tego chama z wietrzną erudycją. Bez książki i nagród.
Można olać.
What?! :shock:

To jakby architektowi zabronić wypowiadania się o sztuce wznoszenia katedry, odebrać mu możliwość wypowiedzenia krytycznej opinii, bo... nie był zatrudniony jako murarz czy cieśla podczas jej budowy.
Najznamienitsi krytycy, m.in. ludzie parający się teorią literatury a niepiszący tekstów literackich, nie mają moralnego prawa (czy w ogóle prawa) do wypowiadania się o procesach towarzyszących pisaniu?
Z choinki się, Lechu, urwałeś.

Metoda na napisanie powieści

6
Juliahof pisze: Romecki to autor znakomitych książek dla dzieci
Ja... und?
Juliahof pisze: (Jego książek dla dorosłych nie czytałam).
Ja przeczytałem jedną. Z ciekawości. Mam zdanie.
Juliahof pisze: uprzejmie proszę: przedstaw nam wszystkim swoją powieść! Albo opowiadanie.
A... czemu? Opowiadania są na Wery.
Komplement konsumuję z przyjemnością.
Dziękuję za wypowiedź :)
Eldil pisze: Dostosowanych do poziomu szaraka z Wery (w domyśle - mojego ;) ), czyli - umiemy już krótko, nie umiemy długo. Co się przyda z dotychczasowych umiejętności, a czego jeszcze nie mamy.
Z całą sympatią, Eldilu, ale niemożebnie kociołapkujesz. Masz wiedzę, nawet jeśli bywa taka... ciekawostkowa ;) z rozumem wszystko gra. Przypuszczam, że brakuje Ci pomysłu na fajną historię.
Patrzyłem na Twoje lektury i byłem zdumiony, jaka przepaść dzieli je od Twoich shortów w Zamku i miniatur. Jeśli zechciałbyś przyjąć sugestię, to lepiej idź w kierunku tego, co piszesz, niż tego, co masz na półeczce z ulubionymi nad tapczanem.
Reszta jest mniej więcej według receptury Chii :)
Ale co ja tam wiem...
Wrotycz pisze: Najznamienitsi krytycy, m.in. ludzie parający się teorią literatury
Ha ha ha! :D
Wrotycz, mam nadzieję, że się zorientowałaś. Zajęłaś stanowisko. Prawdopodobnie nie przysporzy Ci to przyjaciół.
Tym bardziej dzięki za wizytę i pozytyw.

Metoda na napisanie powieści

7
E... no banały trochę zarówno na górze, jak i zaraz niżej:

Żeby napisać - trzeba pisać :p
Nie puszczajmy się całkowicie starożytnego schematu stworzonego dla dramatu antycznego, ale też nie próbujmy cofać kijem Wisły. W nowoczesnej szkole nie dzieli się powieści na wstęp, rozwinięcie i zakończenie a raczej idzie od punktu krytycznego do punktu krytycznego, w międzyczasie nakręcając w tę bądź wewtę sprężynkę emocji czytelnika.
Więc po pierwsze: akcja
Takie rzeczy jak fakt, że trzeba bohaterów jakoś przedstawić jest oczywiste, podobnie jak to, że historia powinna dokądś prowadzić. Czy tych momentów zwrotnych będzie dwa, trzy czy więcej to zależy od konwencji... Czy po drodze wprowadzimy jakieś czynniki powodujące niepokój u czytelnika (np. szczegół z biografii - nasza przysłowiowa prostytutka podejrzewa u siebie AIDS) czy rozbudzając jego nadzieję (nasz kierowca walczy o duże odszkodowanie z nieuczciwym pracodawcą z przeszłości) to już od autora zależy. Ważne, aby umiejętnie balansować na linie szargającej emocje czytelnika.
Jak umiejętnie to zrobisz i na ilu płaszczyznach - kwestia talentu. Niemniej miej zawsze w głowie, aby każda scena, dialog czy opis nie tylko wnosiły coś do fabuły, ale też były przyczynkiem do skomplikowania bądź rozwiązania problemów naszych bohaterów.

Po drugie bohaterowie - z nimi się czytelnik utożsamia, albo przynajmniej interesuje go jak życie postrzegane jest z zupełnie innej perspektywy. Nie wiem nawet, czy nie są ważniejsi jak linia fabularna, bo stworzona postać ciągnie całość powieści, a często i kontynuacje/serie etc. Więc poświęćmy temu naprawdę dużo uwagi.

Po trzecie morał (??) - albo po prostu jakaś głębia stojąca za historią... Można pisać o dupie marynie i nieźle na tym wychodzić jeżeli w miarę zwracasz uwagę na dwa powyższe punkty (a z tego co czytałem, nawet dorobić się w PL milionów :D). Ale jeżeli masz ambicję zapaść w pamięć na dłużej, bądź spróbować nawet wyzwać czytelnika do przewartościowania tego czy owego - dobry kop w "sumienie" powinien mieć długi rozbieg - praktycznie od pierwszego akapitu.

Czwarte - wiesz o czym piszesz.
No to się czuje, czy autor odrobił lekcje. Może niekoniecznie musisz mieć na koncie staż w NASA aby opisać podróż na Marsa, albo zatrudnić się a agencji modelek aby opisać życie prostytutki... (vel. zrobić C+E i rok dymać po europie zestawem aby poznać życie kierowcy), ale powinieneś wgryźć się w temat na tyle na ile możesz. Więc na początek radziłbym zająć się tym, o czym zwyczajnie masz wiedzę/doświadczenie. Punkt ten odnosi się też do "Morału" naszej historii... ciężko Ci będzie opisać np. trudy rodzicielstwa będąc nastolatkiem na utrzymaniu rodziców ;) Aczkolwiek nie jest to niemożliwe - jeżeli masz młodsze rodzeństwo albo małe dzieci w rodzinie, którymi się opiekujesz :)

Metoda na napisanie powieści

8
Leszku, bardzo dziękuję za ten wpis. Przypomniał i uporządkował mi sporo rzeczy. Zwłaszcza dzięki za przypomnienie fundamentalnego pytania: po co. Ja zazwyczaj idę w kierunku "dlaczego?" a to nie to samo :)
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

Metoda na napisanie powieści

9
Wydaje mi się, że oba pytania
- po co?
i
- dlaczego?
są istotne. I dla mnie są to dwa zwroty jednego wektora.

Po co? jest strzałką, pytaniem w przyszłość. Po co mi to, jaki jest mój cel, co chcę osiągnąć itd. - jeżeli teraz zrobię tak, to co będzie w przyszłości?

Dlaczego? jest pytaniem w przeszłość. Poszukuje źródła teraźniejszości, dlaczego chcę to w ogóle pisać, czemu opowiadam tę historię itd. - co się takiego stało, że teraz jestem w miejscu, gdzie jestem?

Często jak sobie myślę o motywacjach postaci (w dialogach szczególnie), to sobie je rozbijam na źródło i skutek - dlaczego to zrobiła? I po co to robi? Przydaje się przy czyszczeniu dialogów z bezsensownych powtórek intencji.

A, jeszcze coś chciałam. Jak czytałam o "wstępie, rozwinięciu i zakończeniu", to wywołało to we mnie głęboką niezgodę - jak to?! A co z nielinearnymi opowieściami, co z eksperymentami?! Po czym stwierdziłam, że się nie da inaczej niż początek, środek i koniec. Nawet jeżeli zrobi się czary-mary ze strukturą, to i tak zawsze będzie odczytywana jako początek/wstęp do opowieści, rozwinięcie opowieści i zakończenie opowieści. Opowieść zawsze się zaczyna, zawsze się kończy i zawsze ma coś pomiędzy. ;)
Dzwoń po posiłki!

Metoda na napisanie powieści

11
Leszek, to są konkretne podstawy
Leszek Pipka pisze: Alchemia? Nie sądzę. Da się ogarnąć bez znajomości tajemnych znaków masonerii i bez studiów kreatywnego pisania.
Talent? Bardzo potrzebny. Żeby powieść żyła. Żeby zabrała czytelnika.
Dupogodziny nad literkami? O, tak! Bardzo tak!
święta prawda. I takie wykłady lubię :)
Prawo czy miłosierdzie, mądry wybierze to drugie wypełniając to pierwsze.

Metoda na napisanie powieści

12
Leszek Pipka pisze: Wrotycz, mam nadzieję, że się zorientowałaś. Zajęłaś stanowisko. Prawdopodobnie nie przysporzy Ci to przyjaciół.
Tym bardziej dzięki za wizytę i pozytyw.
Pół roku to kawał czasu. Ja jestem głównie od czytania, staram się, kiedy czas i pewność mam, stanowisko doprecyzować. Wychodząc z założenia, że psu na budę Autorom tekst bez czytelnika, daję feedback. Trudno, żeby zawsze w ochach i achach. Niemniej cisza jest najgorsza.
Aktualnie czekam na odpowiedź wobec stanowiska Admina.
Stanowiska bywają męczące :P
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”