Grubiejące książki

1
Jestem ciekawa, czy zauważyliście trend, który trwa już od jakiegoś czasu, a mianowicie – zwiększanie obojętności książek. Nie wiem jak wy, ale mam wrażenie, że z roku na rok książki robią się coraz grubsze. Jedną z przyczyn tego fenomenu jest niewątpliwie pompowanie książek. O zjawisku tym pisał już wiele lat temu na swoim blogu Rafał Kosik: http://rafalkosik.com/pompowanie-ksiazek (bardzo ciekawy artykuł, polecam!).
Pompując książki wydawnictwa wychodzą jednak z założenia, że im grubsza książka, tym lepsza. Dlaczego? Na ten temat również powstał artykuł, tym razem na portalu Lubimy czytać:
http://lubimyczytac.pl/aktualnosci/vari ... c-na-diete

Kilka lat temu próbowałam wydać swoją książkę. Po dziesiątkach odmów i miesiącach wyczekiwania dostałam w końcu obiecująco-zachęcającą wiadomość od Videografu. Oto jej fragment: „Otóż paru osobom spodobała się Pani powieść, ale mamy obawy, że książka o tak małej objętości zginie na półkach księgarskich. Jak Pani być może wie, książki, które leżą na stołach nie znalazły się tam przypadkowo. Wydawcy opłacili tzw. promocję, co robi się zwykle w przypadku tzw. pewniaków. Książki debiutantów lub mniej znanych autorów trafiają na odpowiednie półki (jeśli Empik w ogóle je weźmie do sprzedaży, bo ostatnio robi wydawcom łaskę) i stoją pionowo, grzbietami do czytelnika. Na wąskim grzbiecie nie da się wpisać tytułu czy nazwiska autora, więc książka postoi sobie anonimowo i wraca znowu do wydawcy. To sprawia, że i wydawcy, i księgarze unikają cienkich książek.”
Koniec końców skończyło się na tym, że dopisałam spory kawał historii, a i tak nic z tego nie wyszło.

Zastanawiam się jednak nad samym problem – naciskiem na grubość, pewnym przymusem pisania dużych objętościowo książek.
Załóżmy, że piszę jakąś historię. Zaczynając trudno mi przewidzieć jaką książka będzie miała objętość. Nasuwa mi się pytanie: czy mam (na)pisać tyle, ile poczuję, że należy, żeby wyczerpać historię, czy raczej powinnam stawiać sobie zawsze jakieś minimum znaków, do którego trzeba dobić, żeby ktokolwiek w ogóle chciał wydać to, co piszę?
Myślę o tym głównie dlatego, że nie mam skłonności do barokowego pisania. Kiedy piszę coś dłuższego, to raczej objętość wychodzi w okolicach 200 stron (w druku – w sensie w przeliczeniu na to ile byłoby w wydrukowanej książce). Nie chcę pisać na siłę.
Co o tym sądzicie?
Strona autorska: http://zalecka-wojtaszek.pl

Wsparcie dla pisarzy: http://www.gabinet-holistic.com/
Pracuję z pisarzami, którzy mają poczucie, że nie do końca wykorzystują swój czas i potencjał i nie realizują się tak, jak by chcieli. Pomagam im przezwyciężać przeszkody związane z procesem twórczym i śmiało dzielić się sobą ze światem.

Grubiejące książki

2
już by Ci Natasza powiedziała co ona o tym sądzi :)

swoją drogą, przecież wydawnictwo może drukować większą czcionkę i efekt grubości osiągnie z łatwością. Nie wiem co o tym sądzić, szczerze, nie wiem co bym odpisał, gdybym dostał od wydawnictwa polecenie dopisania kilkudziesięciu stron.
Już wolałbym dostać od oficyny prostą odpowiedź: tak/nie.
I told my whole body to go fuck itself Patrick Coleman, Churchgoer

Grubiejące książki

3
Większa czcionka nie rozwiązuje problemu, bo czytelnik czuje się wtedy oszukany.
Około 200 stron miało bardzo dużo klasyki. Potem systematycznie grubość się zwiększała.
Optymalnie wg. mnie wychodzi około pół do miliona znaków, czyli jakieś 300-500 stron. Przy tytułach dłuższych, nawet jak autor zacny to czuć pewne pchanie wątków na siłę i rozwlekanie akcji. I lektura często męczy.

Grubiejące książki

4
Właśnie natknęłam się na kolejny ciekawy artykuł na ten temat:

https://swiatczytnikow.pl/czytamy-ksiaz ... z-e-booki/
Strona autorska: http://zalecka-wojtaszek.pl

Wsparcie dla pisarzy: http://www.gabinet-holistic.com/
Pracuję z pisarzami, którzy mają poczucie, że nie do końca wykorzystują swój czas i potencjał i nie realizują się tak, jak by chcieli. Pomagam im przezwyciężać przeszkody związane z procesem twórczym i śmiało dzielić się sobą ze światem.

Grubiejące książki

5
Ciekawe. Szczególnie to:
Z kolei agent literacki, Clare Alexander, uważa, że zwiększenie objętości książek jest efektem zmiany kulturowej. Ludzie, którzy wciąż czytają powieści, sięgają po głęboką i wciągającą narrację – jako odtrutkę na „skrawki informacji”, które oferuje nam Google.
Czyżby rodził się w końcu trend odwrotny do nieustannego skracania, wypłycania i ułatwiania?
noetting pisze: Kiedy piszę coś dłuższego, to raczej objętość wychodzi w okolicach 200 stron (w druku – w sensie w przeliczeniu na to ile byłoby w wydrukowanej książce). Nie chcę pisać na siłę.
A na czym Ci zależy bardziej: na tym, żeby było wydrukowane i sprzedawane, czy na tym, żeby było dokładnie takie, jak chcesz?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Grubiejące książki

6
Właśnie od jakiegoś czasu próbuję sobie odpowiedzieć na to pytanie. O dziwo odpowiedź wcale nie jest taka oczywista.
Strona autorska: http://zalecka-wojtaszek.pl

Wsparcie dla pisarzy: http://www.gabinet-holistic.com/
Pracuję z pisarzami, którzy mają poczucie, że nie do końca wykorzystują swój czas i potencjał i nie realizują się tak, jak by chcieli. Pomagam im przezwyciężać przeszkody związane z procesem twórczym i śmiało dzielić się sobą ze światem.

Grubiejące książki

7
No bo ona w ogóle nie jest oczywista. Kwestia wyboru jakiejś drogi, najlepszej dla siebie.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”