hiszpańska szkoła jazdy i pyłowy księżyc

1
nie oczekuj wiele choć zaklina
że co dzień zgotuje niedzielę
od takiej zmykaj jak najdalej
nawet jeśli nie posmakujesz
wcale słodyczy podszytej obłudą
czy zmilczysz kiedy się okaże
że miłość to tylko przelotna
barwa dźwięcznych kastanietów
w tempie zwodniczego flamenco

ułudą byłaś
czy udręką

ułudą byłam
marą nocną upiornym majakiem
nad ranem gorącą tęsknotą nieujarzmionym
pożądaniem szyderstwem pragnień warczących
obietnicami w lodowej niezgodzie żartem
pomiędzy nami

po co miotasz się w tym tańcu szalonym
lepiej zawróć odrzuć przeklnij lub idź dalej
nie zwiążesz kiedy pęknięty łańcuch
przecież wiesz nie kochałam wcale

nie patrz tak raczej nalej nalewki rubinowej
tej którą sam zrobiłeś z soczystych wiśni
a ja - księżyc pyłowy - do dna dam się wyśnić
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”

cron