Burza

1
Czasem,
za oknem,
wzmaga wiatr.
Chmury gęstnieją i ciemnieją.
Deszcz rzęsisty tłucze o parapet.
Na szybie niczym kamikadze,
krople
wielkie jak pestki śliwek,
roztrzaskują się w drobne igły.

Nagle
błysk i grom!
Raz. Drugi. Trzeci.
Drzewa zgięte. Pomięte.
To w tę, to we w tę.

Myślę:
Jakże straszna burza!
Więc skąd ten promień słońca na policzku?

Ach, no tak.
To tylko w mojej głowie
Ta burza.

Tak mnie czasem wkurzasz.
Gdy nie słyszysz tego co ja...
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

Burza

2
Przegadane. Bardzo dobra końcówka, ale droga do niej - wcale.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Burza

3
Dziękuję Thana. Przepraszam :P
To taki trochę eksperyment: "Siadaj i napisz jak cię wkurzam"
Ale tłumaczenie się nic nie pomoże tej niedorozwiniętej tfurczości... :P
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

Burza

4
Thana pochwaliła zakończenie a mnie właśnie w zakończeniu wybiło z czytania słowo "wkurzasz". Takie jakieś "za potoczne". Ale może i taki był zamysł, żeby wybić? Niezbadane są wyroki wędrówek neuroprzekaźników u poetów 😉

Burza

5
Zastanawiałam się, jak można poprawić początek tego wiersza, ale nie mam pomysłu. Jakaś droga musi przecież prowadzić do tej końcówki. Czuję, że nie ta, która tu jest, ale nie wiem, jaka jest właściwa.
To jest tak, jakby ktoś strzelał z łuku do tarczy - po płotach, stodole, okolicznych krzakach, aż w końcu ta jedna strzała trafia w sam środek. Bo przecież tak się zaczyna każdy, absolutnie każdy konflikt: nie słyszysz tego co ja, nie widzisz tego co ja, nie czujesz jak ja, nie myślisz jak ja... Nie jesteś mną! Jak mnie to wkurza! To z tego potocznego i przyziemnego wkurzenia powstają z czasem burze, huragany, wojny i ludobójstwa. Tu jest trafione, namierzone źródełko, ta pierwsza, niewinna kropelka.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”