kłamię i wchodzę cały na czarno rymując w poezji która jest białą. wariat

1
ok więc tak
to byłem ja tam ja wiem czy to mi wystarcza
oni może toną cali w pomarańczach widzę ich cienie gdzie jaskini skala oni moje sumienie ale zacząłem że od razu to odrzuca
jak zgniła kapusta
jak pijący wywar z maku
kręcona fryzura
choćbym czesał stale z grzebienia
czemu stoją prosto gdy zgarbienia ich garbów siedmiu wśród pustyń kroki stawiają cirmna
nocą chmurną
pod wiatr idą i upadają bo to tak trudno
wybrać ambicje ze strumienia
i marzenia ze słońca promienia
autostrada takich jak ja jest pełna
moja fura marna właściwie niosą mnie kopyta
wielbłąd zarzucony to demona pęcin zakończenia
małpie figle to było do przewidzenia
takich jak ja pełno otwartą im byłem księga
chciałem prowadzić i to tłumy masy
swoimi wersami system rozwalić
doprowadzić do rewolucji
jak Gawrosz z piosenką poszedłem ku śmierci jak w światło
niemodne i niespokojne
chaotyczne i nie ułożone
nie do uczesania
porwane ubrania
bosa stopa
bo buty oddałem za drobne na jeszcze jedną flaszkę
żyję hazardem
przeżyję tym razem
nieśmiertelny tfu sic mówili mi
nie wiem o co chodzi
przerażony tym
jaka skala chyba
a moja skała lekka
pomagali głaz po zboczu góry turlać
dziś mówią no kurwa
jak można tak upaść
no trudno
takich tu mnóstwo
siedzą przy autostradzie do marzeń i czekają na przejechanie
kolejny zmarnowany płynący melanzem
ludzi jak zabawkę ku spełnieniu swoich potrzeb
bierz mówi ego
cicho szepcze anioł stróż
słucham krzyków durnia jakim jestem
i po co wyjeżdżam wamtu z tym tekstem
ucz się na błędzie
jestem cudzym błedem tobie
antyhero na głowie mam czapkę
i czapkę
i mam zagadkę
nie rozwiązany supeł nie ulozonepuzle
do kostki rubika to juz nawet nie podjezdzam
jak oni mówili
ty jesteś inteligencja
a w iq testach pewnie bym oblał
co z tego że w młodości zaczytany w książkach
jak dzis nic z tego nie pamiętam
moje wspomnieniw
o właśnie
przeszłość przeraża przyszłość
takie jest tu i teraz generalnie
i dobra dobra dobra
i tak tu robię
i jadę wersem po nic już zupełnie
tylko dla siebie a potem nawet tu nie wracam
krzykacz i jadaczka niewyparzona gęba
nie gryziony język przez dziąsła bez zęba
wypluwam je w snach
i czuję jakbym rzeczywiście pluł nimi
budzę się i sprawdzam aż
i tak tu jest
i rym pym pym
szekele menele som pala gom
menele i dno
niech gni ją
sio i paszoł won
pogoda na dworze że wściekły pies zostaje pod dachem a ja kop na drogę i awę marię z krzyzem
no dobra już idę
i tylko dodam
francuskie słowa których nie mogę sobie przypomnieć
jedne to od lech roch pqwlak a drugie to informator państwa murański ojciec
no sobie nie przypomnę
mam pustą głowę i tak to robię
pluję słowem jadem
cisnę jak ponadnormattwnie uwagowany gość z obiadem w maku
nie jeden nie dwa a pięć zamawia zestawów xxl i kole w dolewce
a nie to do kefca
moje życie to nieskończoność soli ktorą na ranę posypie
nie wierz kłamcy nawet w kwestii prawdy
zabierz im rację i zostaw w klatce
sumienia
sio tak to robię dowidzenia w pe esach

ps
ps to jak pkaystation
pograłbym w grę ale nawet nie mam konsoli żeby Fifę odpalić i żeby mi włoić
a może kilka bym strzelił goli
trzy punkty
5-1 pogrom Arsenalem sprawiłem randomowi tak sobie pomarzę tymczasem
ps 2
życie jest straszne gdy się nie boisz siebie
to co było filozfią to zakręcony świński ogon
to makaron
na uszy
resztki duszy młot sumienia kruszy
ps3
oni podpalą ogień pod twoim zmarzniętym sercem
utopisz się w tym łez oceanie które tam zastaniesz
bo co dajesz to wraca
karma wszechświata działa
łez wylanych ocean
horror i masakra
krwawa

i tam to robię i na koniec
zacytuję klasyka i znikam na kielicha
kocham Was pa
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”