Zbyt młode łzy

1
Śpiewa we mnie nagie serce,
pewne swoich warg, uśmiechu przyszpilonego
na dłużej; łez zbyt młodych,
aby mogły wydać stały osąd.

Coś więcej
nuci dobrze znaną mi melodię
w okolicy mostka - czy to sny
stanęły w oknie nieba?

Opuszki niewychowanych palców
wywęszyły świeży dotyk - rozpraszam się
na skrawki, które Ty układasz
w kolejności alfabetycznej.

Dziś nie mam szacunku do gwiazd -
nie zasuwam zasłon, niech sen popłynie
z rozszeptanym pragnieniem.
Nie czuję oddalenia -
słyszę balladę, wyśpiewywaną tak dobitnie,
że kruszeją ściany, nasze ciała
zamieniają się na role.

Na parapecie przysiadł księżyc -
samozwańczy, ćmiący papierosa,
krwisty z zazdrości.
Odpływają poza granice
okien i drzwi
nasze tutejsze wyznania - może to Ty
odszukasz odrobinę podobieństwa?

Może niepokój, może pocałunek sprawi,
że zakwitnie serce, by wydać
zakazany owoc, zielony i kwaśny?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”