Mój papież

1
Tekst jest pierwszą poważną, czy jakąkolwiek w ogóle próbą zmierzenia się z publicystycznymi tematami.

Gdy w pierwszych dniach kwietnia 2005 roku odszedł papież Jan Paweł II, cały świat, nie tylko katolicki, wstrzymał oddech. Oto po prawie trzydziestu latach pontyfikatu człowieka, który dla wielu był prawdziwym przywódcą, tron Piotrowy stał pusty, a pierścień Rybaka oczekiwał nowego właściciela. Zadawano sobie pytanie – kto? Kto zostanie następcą człowieka, którego wielu śmiało już za życia obwoływało świętym. Kto będzie w stanie udźwignąć ten ciężar i poprowadzić Kościół dalej w nowe tysiąclecie?

Na balkonie Bazyliki św. Piotra stanął, przyjąwszy miano Benedykta XVI, kardynał Ratzinger. Po Polaku przyszedł czas na Niemca, co sam Benedykt poczytywał jako przejaw Opatrzności Bożej w kontekście tragedii, jaka przez kilka lat pogrążała Europę i świat w czasach młodości ich obu. Określał siebie skromnym człowiekiem, tak jak jego poprzednik lubił również mówić o sobie. Skromność wydaje się tu być ważnym słowem, ale o tym później. Benedykt istotnie był skromny, obu papieży łączyły też konserwatywne poglądy. Przede wszystkim jednak następca Jana Pawła II był cichy i zupełnie niemedialny, co odróżniało go od poprzednika. Skupił się na pracy.

Świat parł do przodu, zdawał się nabierać tempa. Galopująca globalizacja sprawiła, że Ziemia stała się mała, jak nigdy wcześniej. Czy to dobrze? Oczywiście. Wymiana informacji, wiedzy i mas ludzkich stała się nie tyle po prostu możliwa, co niezwykle prosta. Nagle cała wiedza zgromadzona przez ludzi na przestrzeni historii świata stała się dostępna dla każdego, kto posiadał połączenie z internetem. Kościół jednak zdawał się tego nie dostrzegać, zaś jeśli dostrzegał, to z pewnością nie nadążał. Pociąg zaczął odjeżdżać, zaś Kościół uparcie stał na peronie.

Małe, lokalne skandale związane z Kościołem, dotyczące aktów pedofilii, czy oszustw finansowych zaczęły urastać do globalnych problemów. Wysnuwane oskarżenia stały się nagle trudniejsze do wyciszenia. Owszem, wcześniej zainteresowani również mogli docierać do takich informacji – powstawały liczne książki, ludzie chodzili po telewizjach, pisano o tym w gazetach, jednak nie były to informacje tak powszechne i łatwo dostępne. Jedno oskarżenie, za nim drugie, trzecie i kolejne… nie omijały również Jana Pawła II, jeszcze niedawno uznawanego za absolutnie nieskazitelnego. Czy faktycznie wiedział o licznych aktach pedofilii i je tuszował? Czy wręcz przyzwalał na te działania takim postaciom jak McCarrick? A może nie potrafił do końca kontrolować Watykanu? Tego samego Watykanu, który w 2012 roku został wstrząśnięty aferą zwaną „Vatileaks”. Liczne dowody na korupcję, malwersacje podatkowe, pranie brudnych pieniędzy – Watykan okazał się instytucją zepsutą do cna. Oczywiście, wcześniej również była to instytucja zepsuta. Wszyscy znamy historie o kochankach papieży, o zabójstwach, walkach o władzę, ogromnych pieniądzach i twardej, politycznej grze. A jednak w świadomości ludzkiej było to wszystko traktowane jako ciekawostki historyczne. Nic, czym warto by się przejmować. W końcu u sterów Kościoła stał Jan Paweł II, wielki papież. Święty.

I nagle następca Jana Pawła II, Benedykt abdykuje po ośmiu latach. Katolicy w szoku, pytania bez odpowiedzi, niepewność. Zdarzenie precedensowe, lecz nietypowe. Dlaczego to zrobił? Każdy ma własną wersję wydarzeń. Sam zainteresowany twierdził, że nie czuje się na siłach z racji wieku i słabnącego zdrowia, by dalej przewodzić Kościołowi. Szlachetnie. I skromnie. Można powiedzieć nawet, że odważnie, gdyż tymi słowami w pewnym sensie brał odpowiedzialność za to, co z Kościołem będzie później. Może jednak nie był to przejaw odwagi, a strachu? Może ugiął się pod naporem co raz to nowszych afer i oskarżeń, którym nie był w stanie sprostać i zwyczajnie postanowił uciec? A może zwyczajnie w świecie globalizacji nie widział miejsca dla siebie, papieża-konserwatysty?

Usunął się z urzędu i jego miejsce zajął Franciszek I. Kardynał Bergoglio z Argentyny. Z daleka, z poza zepsutej Europy. Również człowiek wiekowy, lecz liberalny, otwarty na świat, otwarty na młodzież. Kościół notuje drastyczny spadek wiernych, zamyka się na świat, być może też jako forma obrony przed oskarżeniami ze strony świata. Nagle staje przed wszystkimi papież Franciszek i mówi „w Kościele jest miejsce dla wszystkich, otwieramy podwoje”. Jak jego poprzednicy także mówi nam, iż jest skromny. Próbuje pokazać, że żyje skromnie. Rezygnuje z przepychu, do jakiego przyzwyczaili nas poprzednicy. Mówi, że chce sprawować pokorną służbę wzorem Jezusa; przecież przyjął nawet imię Franciszka, nawiązując do świętego z Asyżu, który dał się zapamiętać światu jako pokorny sługa Boży. Papież Franciszek utrzymywał, że jest dla każdego i nikogo nie odrzuca. Oskarżenia wobec Kościoła, również wobec Jana Pawła II, narastały, Franciszek zaś nadal był blisko ludzi. W niemal biblijny sposób nadstawiał policzek. Przeciwnicy krzyczeli, że to papież lewacki. Jednak czy Jezus w pewnym sensie również nie był lewakiem?

Być może właśnie takiego papieża potrzebował Kościół w obecnych czasach. Sam, przyznaję, byłem zwolennikiem Franciszka właśnie z uwagi na szczerą, zdawałoby się, pokorę i inkluzywność, jaka mu przyświecała. Kościół jest dla każdego – powtarzał jak mantrę. Pracujmy razem, żyjmy razem pod jednym niebem. Piękne słowa, prawda? Papież nowych czasów.

Świat jednak wykonał kolejny skręt, pociąg zmienił tory i przyspieszył jeszcze bardziej, wymagając od wszystkich zdecydowanej reakcji. I wszyscy zaczęli reagować. Niektórzy początkowo niechętnie, by później dołączyć, inni bardzo aktywnie od samego początku. A papież? Ku zdziwieniu wszystkich, nie tyle nadal tkwił na peronie, co po prostu zajął zupełnie inny peron, a być może stanął na zupełnie innym dworcu.
Jeszcze na początku wojny na Ukrainie mówił „Wszyscy jesteśmy winni”. Te trudne do przyjęcia i w ogóle do zrozumienia słowa, niosły jednak pewien sens. Przebijała przez nie pokora, która boleśnie dotykała najczulszych miejsc naszej duszy. Tam giną ludzie, trwa wojna, ale co ze mną? Czy ja nie prowadzę własnej wojny ze swoim otoczeniem? W rodzinie, w pracy, na ulicy – czy jestem dość dobrym człowiekiem? Być może u progu wojny, na którą wszyscy patrzyli z przerażeniem, to nie był dobry moment na tego typu pytania. Taka refleksja mogła nadejść później i znalazłoby się dla niej miejsce. Ale te słowa, „wszyscy jesteśmy winni”, było zapowiedzią czegoś innego. Słów, których nie sposób tłumaczyć ani teraz, ani później.
Papież unikał jednoznacznego potępienia Rosji, unikał nazwania agresora po imieniu. Uciekał w figury retoryczne, które można określić słowami „jak powiedzieć coś, żeby nie powiedzieć nic”. W końcu jednak powiedział „coś”. Powiedział, że nawet rozumie Władimira Putina. Powiedział, że NATO szczekało pod drzwiami Rosji. Nie ma tu pokory, nie ma tu skromności, jest za to buta i wręcz próba usprawiedliwienia całej zbrodni, jaką Rosja kala w tej chwili ukraińską ziemię.

Nie, to nie jest mój papież.
Rem tene, verba sequentur (Trzymaj się tematu, a słowa przyjdą same)
Katon Starszy, zwany Cenzorem

Mój papież

2
Dobrze napisana opinia, która ma jedną bolączkę (choć w tych czasach to staje się regułą): jest jedynie zdaniem nieopartym na żadnych konkretach. Jan Paweł II był wporzo, Benedykt XVI przeszedł na emeryturę, a postępowy Franciszek okazał się nie tyle postępowy a po prostu nijaki, ostatecznie stając w obronie Rosji. Rozumiem, to publicystyka, ale mam alergię na opinie uargumentowane jedynie stwierdzeniem autora.
I tyle, co do formy. Przejdę do treści:
Franciszek do 2011 mieszkał na terenie Ameryki Południowej (a nawet do 2013- roku rozpoczęcia jego pontyfikatu). Wychował się na kontynencie, gdzie dominuje bieda, brak reprezentatywnej klasy średniej, a "bogate, kapitalistyczne kraje" robią niekoniecznie legalne interesy. Dyskutujemy o człowieku, który ma inną mentalność, wzory postępowania i, co niestety jest decydujące, totalny brak zrozumienia relacji politycznych na kontynencie europejskim. Dlatego też nie dziwi mnie opinia o "szczekającym NATO", które interpretowane jest przez papieża, jako pośrednik "imperialistycznej Ameryki, która próbuje zdominować świat" (Warto uświadomić sobie, że przez zaangażowanie polityczne i otwartą krytykę komunizmu Polacy pokochali Jana Pawła II. Zaangażowanie spowodowane doświadczeniem "czerwonej zarazy", mentalnością i wychowaniem).
Czy to próba tłumaczenia tego co powiedział Franciszek? Nie. Raczej zrozumienia.
Michał123 pisze: (czw 05 maja 2022, 13:09) to nie był dobry moment na tego typu pytania

Moment był dobry, ale nie w kontekście wojny, na którą większość z nas nie miała wpływu.
Michał123 pisze: (czw 05 maja 2022, 13:09) wręcz próba usprawiedliwienia całej zbrodni
Nie sądzę, by te słowa miały taki cel. Smutne jest to, że "papież ubogich" nie potrafi odseparować niechęci do kapitalistycznego wyzysku i odrzucić sztuczną apolityczność, nawet kosztem stanięcia po stronie Ameryki, po to, by oficjalnie potępić rosyjską agresję na Ukrainę.
Z wyrazami szacunku,
Fallen

Mój papież

3
Fallen, o, cieszę się, że ktoś przyszedł z komentarzem :)
Natomiast co do zdania i braku konkretów - jak zauważyłaś, unikam jednoznacznych osądów wobec Jana Pawła, czy Benedykta. Pozwoliłem sobie przy tym na kilka skrótów myślowych. Ale nie napisałem "był spoko i kropka". Zamiast tego postawiłem kilka pytań otwartych oddając w ten sposób w pewnym sensie głos tak zwolennikom, jak i przeciwnikom. Poza tym obaj papieże należą już do historii i oceniać możemy ich w kontekście tego, co było, jak ich zapamiętaliśmy i tego, co serwują nam ci, którzy badają ich życiorysy oraz sprawy, jakimi się zajmowali. Więc nie wiem, czy przedstawiam zdanie nieoparte na żadnych konkretach. Przede wszystkim staram się nie stawiać żadnej tezy w kontekście dwóch poprzedników Franciszka. Tezy stawiam, jednak jedynie co do otaczającego świata, ale tu też pozwoliłem sobie na skróty myślowe, bo inaczej cały tekst byłby ze trzy razy dłuższy :)

Z Franciszkiem sprawa jest o tyle odmienna, że należy do teraźniejszości. I to on dzisiaj mówi i robi określone rzeczy. I zgadzam się z tym, że większość życia Franciszek spędził w Argentynie i ma to wpływ na jego mentalność oraz myślenie. Tylko Franciszek jest papieżem, a nie argentyńskim Januszem, więc... no ja bym jednak oczekiwał od papieża trochę orientacji w geopolityce i historii świata. Dodatkowo jako papież ma do dyspozycji doradców, wśród których każdy się na czymś zna. W idealnym świecie mógłby więc dopytać "hej, czy ja dobrze to rozumiem?". Idąc dalej - jako papież, głowa największej na świecie wspólnoty religijnej, mógłby też wykazać się w otwartą głową bez szufladkowania prawych, czy lewych. I do tej pory to mu wychodziło. Tym razem coś nie pykło i zaszufladkował NATO jako tych, którzy podjudzają. Takie opinie serio wygłaszać może sobie jakiś Juan u cioci na imieninach, który siedzi w Argentynie i patrzy przez pryzmat argentyńskiej rzeczywistości.
Fallen pisze: (pt 13 maja 2022, 17:52) Moment był dobry, ale nie w kontekście wojny, na którą większość z nas nie miała wpływu.
Właśnie dlatego uważam, z powodu kontekstu, że moment nie jest dobry. Tym bardziej, że nikt z nas nie miał na to wpływu.
Fallen pisze: (pt 13 maja 2022, 17:52) Nie sądzę, by te słowa miały taki cel.
W pewnym sensie taki mają. No bo przecież zobaczcie ludzie, NATO szczekało pod drzwiami Rosji, to się Rosja zdenerwowała. Brzmi, jak tyci uzasadnienie.
Fallen pisze: (pt 13 maja 2022, 17:52) . Smutne jest to, że "papież ubogich" nie potrafi odseparować niechęci do kapitalistycznego wyzysku i odrzucić sztuczną apolityczność, nawet kosztem stanięcia po stronie Ameryki, po to, by oficjalnie potępić rosyjską agresję na Ukrainę.
Istotnie, to jest smutne. Tym bardziej że papież przede wszystkim jest, czy być powinien "pasterzem dusz", a nie politykiem uwikłanym w stosunki międzynarodowe.
Rem tene, verba sequentur (Trzymaj się tematu, a słowa przyjdą same)
Katon Starszy, zwany Cenzorem

Mój papież

4
Michał123 pisze: (pt 13 maja 2022, 18:56) no ja bym jednak oczekiwał od papieża trochę orientacji w geopolityce i historii świata.
Nie podważam wiedzy historycznej Franciszka, ale widzisz, wiedza a doświadczenie to dwie różne sprawy. Wystarczy przypomnieć sobie jego słowa dotyczące uchodźców na granicy z Białorusią. Papież używał takich samych argumentów, jak wielu polityków stających w obronie "poszkodowanych przez biedę i wojny" ludzi. Ludzi. Ludzi pozostawionych za murem, podobnym do tego, za który krytykowany był Trump. Ale patrząc się na tych ludzi, ignorował fakt, że ci zostali ściągnięci po to, by politycznie osłabić Polskę, czyli wschodnią flankę NATO i odwrócić uwagę od przygotowań Rosji do przejęcia władzy na Ukrainie.
Papież oficjalnie był apolityczny, ale czy rzeczywiście? Czy można być neutralnym w sytuacji, gdzie zwykli ludzie są manipulowani przez polityków? Nawet jeżeli masz dobre chęci, stając po stronie ludzi, stajesz za stronnictwem, które nimi manipuluje.
A przechodząc do Ukrainy: Franciszek myśli podobnie. Gdyby nie walka i pomoc zachodu, na Ukrainie wojna dawno by się skończyła. Kraj by nie niszczał, cywile by nie uciekali, nie byłoby się tylu tragedii i śmierci. Równocześnie papież nie rozumie, że gdyby nie ta walka i rozlew krwi, Ukraina straciłaby swoją niezależność polityczną i, nieoficjalnie, niepodległość.
Michał123 pisze: (pt 13 maja 2022, 18:56) a nie politykiem uwikłanym w stosunki międzynarodowe.
I, kontynuując poprzednią wypowiedź, trzeba zadać sobie pytanie: "Czy rzeczywiście apolityczność jest dobra?". Idąc tokiem myślenia człowieka, który nie chce opowiedzieć się po żadnej ze stron, to właśnie papież powinien tę sztuczną apolityczność porzucić i oficjalnie potępić agresora. Nawet kosztem poparcia NATO.
Ha, nigdy nie myślałam, że zostanę adwokatem Franciszka :D
Ja sama jestem gorącym zwolennikiem Ukrainy i ich walki o niepodległość. A teksty o dialogu z Putinem, przywódcą odpowiedzialnym za ludobójstwo, które dzieje się za naszą granicą, są po prostu chore. Z tym że lubię uzasadniać sobie opinie ludzi, z którymi się nie zgadzam, nawet po to, by wiedzieć czego się można po nich spodziewać ;)
A co do wstępu: Z jednej strony masz rację, ale czy wysyp skrótów myślowych dotyczących wcześniejszych papieży ma sens? Nie dodają one nic do treści, a jedynie odwracają uwagę. Sam pomysł na wstęp jest dobry, ale czy krótkie życiorysy wyjęte z kontekstu okraszone niejasnościami, które nie mają absolutnie nic wspólnego z tematem, mają sens? Mnie, jako prostemu czytelnikowi, w pierwszym momencie wydawało się, że autor pięknymi słowami mówi, że "JP II był wporzo, Benedykt abdykował nie wiadomo dlaczego, ale artykuł jest o Franciszku, więc nie ma sensu zastanawiać się nad poprzednikami. Czytam dalej". Trochę się czepiam, lecz w publicystyce jest bardzo cienka granica między sugerowaniem opinii czytelnikowi a rzuceniem luźnych tez mających na celu wzbogacenie treści. Warto o tym pamiętać ;)
Z wyrazami szacunku,
Fallen

Mój papież

5
Fallen pisze: (sob 14 maja 2022, 11:08) Papież oficjalnie był apolityczny, ale czy rzeczywiście? Czy można być neutralnym w sytuacji, gdzie zwykli ludzie są manipulowani przez polityków? Nawet jeżeli masz dobre chęci, stając po stronie ludzi, stajesz za stronnictwem, które nimi manipuluje.
No nie był apolityczny, bo ci ludzie byli jednak zmanipulowani, a papież znów nie kwapił się ze wskazaniem, kto pogrywa sobie ich losem. Samo to, odwracanie wzroku od winnego, jest w pewnym sensie opowiedzeniem się po jego stronie. Natomiast tu się zgodzę, że papież mimo wszystko zachował się znacznie lepiej, niż obecnie.
Fallen pisze: (sob 14 maja 2022, 11:08) Franciszek myśli podobnie. Gdyby nie walka i pomoc zachodu, na Ukrainie wojna dawno by się skończyła. Kraj by nie niszczał, cywile by nie uciekali, nie byłoby się tylu tragedii i śmierci. Równocześnie papież nie rozumie, że gdyby nie ta walka i rozlew krwi, Ukraina straciłaby swoją niezależność polityczną i, nieoficjalnie, niepodległość.
Otóż to nie - nie rozumie. O ile na pewno nie rozumie. Jednak powinien to zrozumieć. Stwierdził, że rozumie Rosję, bo obawiała się, że jej niepodległość może być zagrożona. Tylko to pozostawało w sferze obaw i domysłów. A prawdziwe naruszenie i zagrożenie niepodległości wyszło ze strony Rosji, a nie w jej kierunku. Ale znów - szukając wytłumaczenia dla działań Rosji niejako opowiada się po ich stronie. Czy apolityczność jest dobra? Raczej nie. Tylko w przypadku tak skrajnych sytuacji, z jaką do czynienia mamy obecnie, nie ma miejsca na chociażby pozorowaną apolityczność. Jeśli już faktycznie uważa NATO za takie zło i zagrożenie dla porządku świata, to po drugiej stroni na szali ma Rosję. Czy w takiej sytuacji można stać pomiędzy?
Przywołam słowa z opowiadania Sapkowskiego "Mniejsze Zło" - inny cytat z tego opowiadania często jest wyrywany z kontekstu, a poniżej mamy właśnie kontekst
Nie wierzysz [w mniejsze zło], powiadasz. Widzisz, masz rację, ale tylko częściowo. Istnieje tylko Zło i Większe Zło, a za nimi oboma, w cieniu, stoi Bardzo Wielkie Zło. Bardzo Wielkie Zło, Geralt, to takie, którego nawet wyobrazić sobie nie możesz, choćbyś myślał, że nic już nie może cię zaskoczyć. I widzisz, Geralt, niekiedy bywa tak, że Bardzo Wielkie Zło chwyci cię za gardło i powie: "Wybieraj, bratku, albo ja, albo tamto, trochę mniejsze"
Fallen pisze: (sob 14 maja 2022, 11:08) Ha, nigdy nie myślałam, że zostanę adwokatem Franciszka :D
Ja nie chcę być jego przeciwnikiem, do niedawna byłem nawet zwolennikiem :) Tylko że w ostatnich miesiącach okoliczności mocno się zmieniły.
Fallen pisze: (sob 14 maja 2022, 11:08) ale czy krótkie życiorysy wyjęte z kontekstu okraszone niejasnościami, które nie mają absolutnie nic wspólnego z tematem, mają sens?
Hm... przywołałem te życiorysy (pozostawiając je otwarte) nie bez powodu. Jak wielu pamiętam tylko tych trzech papieży. Wielkim autorytetem był Jan Paweł II - teraz ten autorytet się chwieje, ale być może jego przeciwnicy nie mają aż tyle racji, jak twierdzą? W każdym razie czuję pewne rozczarowanie, bo nawet jeśli faktycznie o niczym nie wiedział, to też nie stawia go w najlepszym świetle. Po nim był Benedykt XVI - kolejny wielki autorytet po swym poprzedniku. I tu znów coś zgrzyta. Po czyjej stronie jest racja? Nie wiem, ale znów - jeśli Benedykt odszedł, bo nie był w stanie zapanować nad bałaganem, to także nie stawia go w najlepszym świetle. I teraz mamy Franciszka, całkiem nowego, innego papieża, który miał wnieść nową jakość i być nadzieją na dzisiejsze czasy. I znów... dla mnie, jako chrześcijanina, znów rozczarowanie.
Stąd też próba takiego tytułu i trochę przewrotnego zakończenia - nadzieje i rozczarowanie :)
Rem tene, verba sequentur (Trzymaj się tematu, a słowa przyjdą same)
Katon Starszy, zwany Cenzorem

Mój papież

6
Jak na pierwszą próbę nie ma tragedii. Kilka uwag:

Tytuł "Mój papież" słabo zachęca do kliknięcia w tekst. Żeby go uatrakcyjnić możesz: zawrzeć w nim niewiadomą, obietnicę, że coś wyjaśnisz lub cytat, myśl, która zadziała na emocje odbiorcy.

W przypadku tego tekstu brakuje leadu. Bardzo długo nie wiadomo, jaka jest właściwie myśl, którą chcesz przekazać, bo referujesz. Po to jest lead, żeby czytelnik od razu wiedział, co jest tu najważniejsze i o co właściwie chodzi autorowi.

Nie trzeba go pisać osobno, wystarczy wyciągnąć najważniejszy fragment na samą górę (tak, można skopiować, może się powtarzać słowo w słowo) - na pewno też nie zaszkodzi modyfikacja, żeby zakończyć go niedopowiedzeniem jak w tytule, co zachęci do dalszego czytania.

Mój papież

7
slacker, Dzięki za opinię ;)
Kurczę, co do leadu to posypuję głowę popiołem i przyznaję - całkowicie pominąłem ten aspekt. Rzeczywiście coś takiego powinno się pojawić. Co zaś się tyczy tytułu - tutaj podświadomie chyba zadziałała moja awersja do clickbaitowych nagłówków, no i wyżej napisałem, co się kryje za takim pomysłem :)
Rem tene, verba sequentur (Trzymaj się tematu, a słowa przyjdą same)
Katon Starszy, zwany Cenzorem

Mój papież

8
Dobre rozważania.Dla mnie myśl rozwija się prawidłowo i choć nie pasuje mi zakończenie (ale każdy ma prawi do swojego zdania) to i tak dobry tekst. Dodanie do tego
Fallen pisze: (sob 14 maja 2022, 11:08) Nie podważam wiedzy historycznej Franciszka, ale widzisz, wiedza a doświadczenie to dwie różne sprawy. Wystarczy przypomnieć sobie jego słowa dotyczące uchodźców na granicy z Białorusią. Papież używał takich samych argumentów, jak wielu polityków stających w obronie "poszkodowanych przez biedę i wojny" ludzi. Ludzi. Ludzi pozostawionych za murem, podobnym do tego, za który krytykowany był Trump. Ale patrząc się na tych ludzi, ignorował fakt, że ci zostali ściągnięci po to, by politycznie osłabić Polskę, czyli wschodnią flankę NATO i odwrócić uwagę od przygotowań Rosji do przejęcia władzy na Ukrainie.
Papież oficjalnie był apolityczny, ale czy rzeczywiście? Czy można być neutralnym w sytuacji, gdzie zwykli ludzie są manipulowani przez polityków? Nawet jeżeli masz dobre chęci, stając po stronie ludzi, stajesz za stronnictwem, które nimi manipuluje.
A przechodząc do Ukrainy: Franciszek myśli podobnie. Gdyby nie walka i pomoc zachodu, na Ukrainie wojna dawno by się skończyła. Kraj by nie niszczał, cywile by nie uciekali, nie byłoby się tylu tragedii i śmierci. Równocześnie papież nie rozumie, że gdyby nie ta walka i rozlew krwi, Ukraina straciłaby swoją niezależność polityczną i, nieoficjalnie, niepodległość.
stanowi ładne podsumowanie. :)

Mój papież

9
jak, Co mogę powiedzieć? Dzięki, że poświęciłaś chwilę na przeczytanie i podzielenie się wrażeniami :)
Co do "brakującego" podsumowania i końcowej oceny sytuacji przedstawionej w tekście - być może czasem nieco zbyt surowo oceniam rzeczywistość ;)
Rem tene, verba sequentur (Trzymaj się tematu, a słowa przyjdą same)
Katon Starszy, zwany Cenzorem

Mój papież

10
Michał123 pisze: (czw 05 maja 2022, 13:09) być może czasem nieco zbyt surowo oceniam rzeczywistość
Rzeczywistość czasem sama się o to prosi.
Cieszę się, że są na tym forum takie wątki. Pozwolę sobie zacytować lubianego tu (lub nie) Kapuścińskiego, który w Lapidariach napisał:
"Coraz bardziej dosłownie walka o przyszłość świata, o kształt przyszłej świadomości człowieka, rozegra się w sferze języka. Wojny językowe, wojny na słowa są częścią całej historii ludzkości. Nasiliły się one wraz z pojawieniem się środków masowego przekazu i powstaniem społeczeństw masowych. Propaganda przekazu stała się jednym z głównych narzędzi każdej władzy współczesnej."

Tak więc szlifuj formę. Doskonała umiejętność operowania słowem to broń. I niektórzy to wiedzą.

Mój papież

11
Soma pisze: (pt 10 cze 2022, 15:20) Rzeczywistość czasem sama się o to prosi.
Trudno się nie zgodzić :)
Co do reszty i cytatu Kapuścińskiego - również pełna zgoda. Propaganda to nie jest dzisiejszy, ani wczorajszy wynalazek, ale dzisiaj, przy takim poziomie globalizacji odgrywa nieporównywalnie większą rolę. Co widać chociażby przy okazji tej wojny.
Rem tene, verba sequentur (Trzymaj się tematu, a słowa przyjdą same)
Katon Starszy, zwany Cenzorem

Mój papież

12
Masz smykałkę do tego typu twórczości. Chętnie poczytam jeszcze inne publicystyki w Twoim wykonaniu.

Ps. też myślę, że papież Franciszek, kolokwialnie mówiąc, dał ciała. Skoro uważa się on za wielkiego pacyfistę, to lepiej byłoby wydać odezwę do Rosji, by zaprzestała wojny. Wiadomo, że niczego by to nie dało ze strony praktycznej, ale, takiej jakby duchowej, to już chyba tak, ponieważ, Ukraińcy poczuliby, że głowa kościoła też jest z nimi, tak jak powinna być - duchowo. Bo przecież nikt nie wymaga od papieża, żeby złapał za karabin i w ten sposób udowadniał swoją postawę.

Mój papież

13
Luiza Lamparska, o, dziękuję za opinię i za odkopanie tekstu ;) Nie wiem, czy i kiedy pojawi się jeszcze jakaś publicystka z mojej strony, ale jeśli tak, to na pewno tutaj :)
Co do samego papieża - zgoda. Mógł nie mówić nic konkretnie i jedynie ubolewać nad "zepsutym światem", albo twardo wskazać źródło. Wybrał mocno pokrętną logikę, którą moim zdaniem naprawdę trudno bronić. I chociaż od czerwca, odkąd napisałem ten tekst, w postawie Watykanu zaszła lekka zmiana, nadal stosunek wobec Rosji jest bardzo pasywny, żeby nie powiedzieć służalczy.
Rem tene, verba sequentur (Trzymaj się tematu, a słowa przyjdą same)
Katon Starszy, zwany Cenzorem

Mój papież

14
Michał123 pisze: (pt 04 lis 2022, 09:23) I chociaż od czerwca, odkąd napisałem ten tekst, w postawie Watykanu zaszła lekka zmiana, nadal stosunek wobec Rosji jest bardzo pasywny, żeby nie powiedzieć służalczy.
Chętnie podyskutuję jeszcze tak luźno w tym temacie.

No niestety, autorytety kościelne wyraźnie zawodzą, co do Franciszka nie ma wątpliwości, zachował się bardzo słabo.

Jednak na myśl przyszła mi teraz Matka Teresa, o której krążą makabryczne pogłoski, jakoby celowo odmawiała cierpiącym ludziom środków przeciwbólowych, twierdząc, że cierpienie zbliży ich do Boga.

Nie wiem, czy to prawda, ale to bardzo poważny zarzut. Jeśli przyjmiemy, że tak było, od razu przychodzi na myśl pytanie, czy chodziło o oszczędzanie pieniędzy, czy też czerpanie przyjemności z cudzego cierpienia. To drugie jest jeszcze gorsze od pierwszego. Ale zaznaczam, że nie mówię iż tak było, bo ja tego z pierwszej ręki nie widziałam, to podkreślam.

Mój papież

15
Kłopot chyba w tym, że w ostatnim czasie wiele autorytetów zawodzi, nie tylko kościelnych, chociaż najbardziej oczywiście szkoda tych, którzy naszym sercom byli najbliżsi. Z czego to wynika? Nie wiem, może kiedyś, przy ograniczonym dostępie informacji, łatwiej było filtrować fakty i historia zapamiętywała tylko to, co szlachetne? Mamy szlachetnych polityków, świętych kościoła, wielkich wodzów i świat zapamiętał tylko to, co dobre. Kto wie, jak było naprawdę?

Dzisiaj jest inaczej - informacja szybko przemierza świat, poza kontrolą. Wszystko można zarchiwizować, wszystko w mgnieniu oka można wysłać na drugi koniec świata. Internet, mimo że 3/4 jego zawartości to pornografia i filmy ze śmiesznymi kotami, zmieści wiele i jeszcze więcej. Trudno coś ukryć, a kto szuka, ten znajdzie. A zatem kogo mamy dzisiaj? Matkę Teresę, do niedawna jeszcze wielką świętą bez skazy, a dzisiaj mówi się o niej niebezpieczna fanatyczka, współpracująca z mafią, piorąca pieniądze i celowo skazująca na cierpienie ludzi, chociaż miała narzędzia, by temu cierpieniu zapobiegać. Czy faktycznie tak było? Może, wiele wskazuje na to, że tak. Ale z drugiej strony równie łatwo informacje preparować - wypuścić fałszywe oskarżenia w świat i te już nie znikną. Do informacyjnego kotła łatwo coś włożyć, ale niemożliwe jest cokolwiek z niego wyjąć, by nie pozostał ślad. Czy Wałęsa faktycznie został podstawiony przez SB, czy może sam jeden pociągnął za sobą tłumy i dokonał czegoś, co wydało się nie możliwe? Tu znów nie dowiemy się, jak było naprawdę. Jedni będą przeciągać linę na swoją stronę, drudzy na swoją. Prawda jest przedstawiana tak, jak komu pasuje. Tu przypomina mi się słynna scena z Dnia Świra, gdzie kłócą się, która racja jest najmojsza.

Komu wierzyć? Za kim iść, gdy i z prawej i z lewej strony autorytety okazują się fałszywe? Trochę zboczyłem z tematu i rozgadałem się lekko, ale można by długo o tym dyskutować :)

W każdym razie z tego powodu wspomniałem tylko o oskarżeniach w stronę Kościoła, czy papieża Jana Pawła II, nie siląc się na ich ocenę, bo zwyczajnie nie czuję, że jestem w stanie. Nie jestem w stanie powiedzieć "wiem, na pewno było tak i tak". A dlatego skupiłem się na ocenie tego, co dziś można faktycznie ocenić - tego, że człowiek (w tym wypadku papież Franciszek) dzisiaj wyszedł i wypowiedział określone słowa, czy wykonał określony gest.
Rem tene, verba sequentur (Trzymaj się tematu, a słowa przyjdą same)
Katon Starszy, zwany Cenzorem
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”

cron