Jesteś po 50-tce? Gratuluję, należysz do najbardziej roszczeniowego pokolenia w historii Polski

1
Pamiętacie, kto był wrogiem publicznym numer jeden przed 2015 rokiem? Ja pamiętam artykuły pisane metodą kopiuj-wklej, te same opowieści z (liberalnej) krypty o roszczeniowej młodzieży, niezaradnych milenialsach i rozrzutnych studentach, którzy zamiast oszczędzać i inwestować na giełdzie, oddawali się rozpasanej konsumpcji (tosty z awokado lub słynne latte na sojowym mleku). Wartość tych tekstów była zerowa, ale spełniały swoją rolę. Wpędzały w poczucie winy przegranych systemu.

Odmalujmy więc portret pamięciowy naszego prześladowcy, by wypracować strategię radzenia sobie z tą tępą propagandą. Wystarczy przecież, że obecny wróg publiczny numer jeden zostanie pokonany, a cały klimacik nagonki na gnuśną młodzież wróci ze zdwojoną siłą. Naturalnie tym razem najbardziej oberwie się rocznikom 00.

Pierwsi do krytyki są ludzie urodzeni w latach 50. i 60., choć zdarzają się też ciężkie przypadki wśród czterdziestoparolatków. Według nich, młodzież ma zawsze nieodpowiednie poglądy – albo zbyt prawicowe, albo zbyt lewicowe. Ale nawet oni do końca nie wierzą we własne zarzuty, chętnie nawiążą dialog przy okrągłym stole, bo mają już dosyć tej wojny. Cechą szczególną boomerów i innych dziadersów jest bowiem bezideowość, im chodzi przede wszystkim o pieniądze. Ci ludzie tak zachłysnęli się otwarciem granic, wolną amerykanką w gospodarce i hipernadwyżką dobrych posad, że zaczęli postrzegać rzeczywistość wyłącznie przez pryzmat zarobków i statusu majątkowego. Każda wzmianka o sprawiedliwości społecznej lub podniesieniu podatków dla najzamożniejszych wywołuje u nich stan przedzawałowy.

Początek lat 90-tych był wyjątkowym czasem, gdy na szczyt nie trzeba się było wspinać, wystarczyło wsiąść do windy. Mieszkałeś w Warszawie lub Krakowie? Pochodziłeś ze średniozamożnej rodziny i znałeś angielski? To wystarczyło, żeby dostać dobrą pracę w amerykańskiej, niemieckiej czy holenderskiej firmie otwierającej się nad Wisłą, by budować tu dziki kapitalizm. Mówimy o splocie czynników politycznych i ekonomicznych, a nie osobistych zasługach. Niestety od połowy lat 80-tych w mediach i szkołach opowiadano bajkę o tym, że każdy jest kowalem własnego losu, a indywidualizm jest cudownym lekiem na wszystkie choroby społeczeństwa. Ludzie uznali więc, że na ich sukces złożyła się wolność gospodarcza, wybitne talenty, a także ciężka praca. Przekonanie o własnej wyjątkowości, w połączeniu z pieniędzmi i zachłanną konsumpcją, bardzo zaszkodziło ich mózgom. Boomerzy stali się odklejonymi od rzeczywistości paniczami.

Drugim ważnym zjawiskiem było uwłaszczenie się na majątku, który został po PRL-u. Nie zamierzam tu szczególnie bronić systemu, który upadł. Nie ma sensu reanimować trupa. Warto jednak ocenić go przez pryzmat korzyści, jakie przynosił i kosztów, jakie musieliśmy ponieść.

Najzabawniej o Polsce Ludowej rozmawia się z rodzicami, polecam jeśli nie próbowaliście. Moja matka jest najzagorzalszą antykomunistką jaką znam, a jej radykalizm w zwalczaniu komunistycznego reżimu wzrasta wprost proporcjonalnie do czasu, który upłynął od jego upadku. Wystarczy jednak zapytać o zarobki i rozmowa staje się kopalnią lolcontentu. „No bo tak: pensja, premia (przepraszam, co?), łącznościówka (?), trzynastka (hehe), no i nie wiem, czy wliczać pakiet akcji po prywatyzacji firmy”. Chyba nie muszę wam mówić, co by było, gdybyście w swoim Amazonie, firmie eventowej, agencji reklamowej czy centrum optymalizacji podatkowej zachodniego koncernu zapytali po 15 latach pracy o pakiet akcji wart kilkadziesiąt tysięcy złotych. Okazuje się, że okruchy z peerelowskiego stołu były smakowitym kąskiem dla wielu dzisiejszych „opozycjonistów”.

Równie zabawnie jest w przypadku urlopu, no bo dla wielu z was to słowo pewnie oznacza kilka dni, kiedy nie pracujecie, więc nie dostajecie za te dni wynagrodzenia. W świecie mojej mamy płatny urlop to taka sama oczywistość, jak przynajmniej jedno odwołanie do bolszewików i Wenezueli w felietonie Witolda Gadomskiego. Mało tego, firma miała własne ośrodki wczasowe położone w urokliwych miejscach i dobrze wyposażone. Koszt wynajęcia domu letniskowego to oczywiście zero złotych.

Oto jeden z przykładów, jak ciężko mieli boomerzy, którzy teraz pouczają nas, źe mamy wygodne życie, bo możemy zamówić ubera z półniewolnikiem za kierownicą, nierzadko uciekinierem z kraju zniszczonego wojną.

Tu jednak nie kończymy naszej stalinowskiej krucjaty. Przyjrzyjmy, jak tytani pracy, którzy postawili ten kraj na nogi, cierpieli za miliony – i to raczej nie starych złotych.

Po dawnym systemie zostało sporo mieszkań. Spółdzielczych i komunalnych. Były one w zasobach miasta i miały służyć ludziom, wielu ludziom. Jeśli ktoś umarł, nikt nie dziedziczył takiego lokum ani nie przejmował go bank, bo taka starsza osoba nie mogła zawrzeć przed śmiercią odwróconej hipoteki. Nieruchomości wracały do miasta i czekały na kolejnych najemców, którzy mogli w takim mieszkaniu na przykład założyć rodzinę. Podjęto jednak polityczną decyzję, aby te lokale oddać za bezcen.

Było nas jedenaścioro, mieszkaliśmy w jeziorze, tak zazwyczaj zaczyna się autobiografia dziadersa. Potem jest oczywiście tytaniczna praca na rzecz wolnej Polski, chwila przerwy na wykupienie za grosze mieszkania komunalnego, a czasem i kolejnego, i następnego, a dalej to już pan landlord żyje z wynajmu. Czynsze więc idą w górę, a zasób mieszkaniowy kurczy się z powodu innych chorób współistniejących polskiego rynku nieruchomości - spekulacji, wynajmu krótkoterminowego dla zagranicznych turystów w ramach Airbnb, całkowitej bierności państwa. No bo drodzy 20- i 30-latkowie, przecież byliśmy i widzieliśmy. Lajkujemy „c*jowe mieszkania na wynajem”. Znamy te mikroapartamenty i przytulne kawalerki z pralką wiszącą nad sedesem i łóżkiem wysuwanym z pawlacza. Problem ten nie dotyczy dziadersów, którzy przejęli mieszkania za grosze, a teraz zgrywają Wielkich Gatsbych i dorabiają się na tym, że my nie mieliśmy tyle szczęścia. Właściwie to o rocznikach 90-tych powinno się mówić jak o dziadersach, bo mają już 30-tkę lub się do niej zbliżają i żadnego, absolutnie żadnego majątku, choć pracują często nawet ciężej od swoich rodziców. A w wynajmowanych mieszkaniach często nie mogą mieć nawet kota, bo pan landlord ma nos wrażliwy na sierść albo boi się, że kot odda mocz na panele.

Oczywiście zdarzają się uzasadnione przypadki wykupu – ktoś ma dziadków, którzy odbudowywali Warszawę po wojnie. Ale nie mówimy o wyjątkowych sytuacjach, a zorganizowanym procederze. W latach 90-tych samorządy oddawały po kilkadziesiąt tysięcy mieszkań rocznie za ułamek wartości. Na przestrzeni 19 lat, jako społeczeństwo, zostaliśmy w ten sposób ograbieni z niemal miliona mieszkań. Co więcej, nawet to pseudopaństwo prawa uznało, że jest to bezprawie wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 2008 roku. No ale z orzeczeniami TK zgadzaliśmy się tylko przez chwilę w 2016 roku, gdy było to wygodne.

Podsumujmy. Boomerzy przywłaszczyli sobie, szacując bardzo konserwatywnie, około milion mieszkań. Widząc patologie rynku mieszkaniowego wzruszają ramionami - no cóź, wolny rynek. Chociaż wielu z nich kupiło mieszkanie na preferencyjnych, a nie rynkowych zasadach. W poprzednim „nieefektywnym ekonomicznie” systemie dostawali tyle dodatków do pensji, że aż trzeba stworzyć słowniczek dla milenialsów, żeby się w tym połapali. Niektórzy szczęśliwcy capnęli akcje państwowych spółek i płynnie przeszli do zagranicznych korporacji. Za biurkiem w narożniku jakiegoś wieżowca czytają sobie teraz dodatek biznesowy do Gazety Wyborczej, który utwierdza ich w mniemaniu przynależności do najgenialniejszego pokolenia pod słońcem. Bo to przecież oni po opuszczeniu jeziora wraz z dziesięciorgiem rodzeństwa własnoręcznie rozmontowali Związek Radziecki i zbudowali w Polsce kapitalizm i demokrację. Ten „najlepszy z najgorszych ustrojów”, niestety będący pod ciągłym ostrzałem populistów z PiS-u. Ale tylko odeprą ten atak – także naszymi głosami – i zaczną szukać zdrajców w szeregach demokratów. Znowu najwygodniej będzie zaatakować młodzież, niezmiennie leniwą i roszczeniową, bo oni przecież są takimi bohaterami, wszystko sami. Święci za życia. Przedsiębiorcy.

Jesteś po 50-tce? Gratuluję, należysz do najbardziej roszczeniowego pokolenia w historii Polski

2
Byłem ciekaw, co wiesz naprawdę o moim pokoleniu i jego doświadczeniach, ale widzę, że niewiele :) poczyniłeś taki akt strzelisty, że dyskutować z tym nie ma sensu, więc jedynie Ci napiszę, że nawet rozumiejąc ciśnienie na felieton, który nie musi się trzymać realiów jak porządna publicystyka, mam prośbę: następny taki zaangażowany tekst napisz tak, aby było można dyskutować - bo tu trzeba by niemal co zdanie pisać sprostowanie albo votum separatum, więc się nie da :)
Jedno Ci tylko napiszę, żeby nie było, że za darmo po Tobie jadę: otóż opisujesz niewielka część mojego pokolenia, i nie wiem, czy nie równie małą - swojego. I to drugie to już jest naprawdę porażka :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Jesteś po 50-tce? Gratuluję, należysz do najbardziej roszczeniowego pokolenia w historii Polski

3
Do kwestii pokolenia 50+ się odnosić nie będę. Napisałeś o swojej mamie, ja bym mogła napisać o swoich rodzicach. Historie zupełnie różne, doświadczenia zupełnie różne, jak się włączy trzecia osoba, to będą jeszcze inne. Zostawmy to.

Zastanawia mnie natomiast, czemu o "millenialsach" (do których rocznikowo należę) nie można napisać czegoś wyważonego. Jak nie "sojowe latte" to obraz przegrywów, którzy nie wiedzą, co to płatny urlop i umowa o pracę. Rany, naprawdę ludzie z mojego pokolenia mają raz łatwiej, raz trudniej, raz ogarniają życie, raz nie, raz siedzą na garnuszku starych, raz zasuwają od dzieciaka, a raz są gdzieś pośrodku. Zaczynasz od krytyki mocno jednostronnego obrazu milenialsów, a tworzysz podobnie skrajny, tylko od drugiej strony, żeby go zderzyć ze skrajnym obrazem pokolenia 50+. Szkoda. Myślę, że w oba te pokolenia można się wgryźć głębiej i znaleźć ciekawsze zjawiska niż wieczne: "wam było łatwiej! a nie! wam było łatwiej!".
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Jesteś po 50-tce? Gratuluję, należysz do najbardziej roszczeniowego pokolenia w historii Polski

5
Jest dobrym prawem felietonisty korzystanie z uogólnień, nawet do kwantyfikatorów jak stąd do Zaleszczyk. Gruba krecha to jednak coś innego, niż ewidentna niewiedza, a i to naginana, żeby wyjść na tezę.
Tu widzę trzy tezy: dwie jawne - boomerzy są zbrodniarzami, bo złodziejami (a każdy złodziej to zbrodniarz), a do tego bezczelnie mają za złe młodzieży, oraz – komuna nie była wcale taka zła, wtedy byli czasy, dzisiaj nie ma czasów, no i trzecia, podskórna – że mianowicie młodzież wie doskonale, jak ten ułomny świat naprawić.

Ten felieton, Slacker, jest ze środeczka bańki, wokół której (od wewnątrz oczywiście) za panią matką chodzą gąski i gęgają bardziej cienko to, co pani matka mówi pełnym głosem.
No chyba, że zupełnym przypadkiem treść niniejszego felietonu jest pisemną kompilacją dwóch osobnych wystąpień na jutubowym profilu niejakiego Śpiewaka Jana, prowadzącego własny, zawadiacki kanał tamże.

W sprawach mieszkaniowych, które z wiadomych względów lubi, tu i ówdzie, między entuzjastycznymi oklaskami w komentarzach wytknięto mu różne niekonsekwencje i naciągnięte założenia, do czego zresztą się nie odniósł. Na przykład, że zamiast przelewania masy słów można pracować w kierunku prostych, praktycznych rozwiązań typu spółdzielczego czy kooperatywnego (w małej skali), którym państwo i miasta pomagałyby przy ziemi i finansowaniu budynków.
Nie, państwo ma budować mieszkania i już. Nawet to pisowskie, chociaż przytomniejsi ludzie wiedzą, że przepieprzone sasiny mnożyłyby się jak króliki. Za to fachowcy z bańki z całą pewnością zarządziliby wielkim procesem budowlanym prawidłowo, ot, idea słuszna, tylko odchylenia trzeba polikwidować. Niech no tylko lud da nam władzę. Jakakolwiek analiza możliwych skutków - nie dla bogatych, tylko dla biednych, głodnych na (podobno, ha, ha, przy starzejącym się en masse społeczeństwie, które będzie bardziej potrzebowało domów opieki) jakiś z podeszwy wyskrobany milion czy trzy miliony mieszkań - a przywołująca uściślone pojęcia z ekonomii i analogie do masowych zachowań rynkowych, jest w ujęciu rewolucjonistów nieważna i zbędna.
Sobie tylko pozwolę na inny dowód anegdotyczny (skoro Ty możesz, to ja też), świadczący o tym, że perspektywa Placu Zbawiciela nie służy oglądowi zjawisk. Gdy jadę na swe ziemskie posiadłości widzę tu i ówdzie młodych ludzi, zapieprzających osobiście przy budowaniu własnych domów, które rosną na trasie tamże niczym grzyby po deszczu. Rzadko komu idzie gładko, bez zacięć, co skłania mnie do wniosku, że w budowie raczej nie uczestniczy na zasadach pełnoprawnego uczestnika kredyt bankowy. Ale może czegoś nie wiem, może tym młodym ktoś te domki dał? Jak państwo da kiedyś mieszkania wszystkim potrzebującym?

Jezu, nawet mi się nie chce pisać tego wszystkiego, bo książkę by trzeba było spłodzić.

To tylko do boomerów. I Śpiewak, i Ty gładko prześlizgujecie się nad dwiema kwestiami. Po pierwsze – zanim boomerzy okradli społeczeństwo z miliona mieszkań, rodziców dostatecznie wielu z nich to państwo okradło. Do gołego. Nic więc dziwnego, że nie chcieli niczego naprawiać, chcieli kapitalizmu, własności i odszkodowania za tamten rozbój. Po drugie, na litość boską, tych wszystkich ukradzionych mieszkań nie zabiorą do grobu. Oddadzą je swoim dzieciom, czyli wam, roszczeniowym ubogim, lokatorom wspomnianej banieczki. Nieszczęście polega na tym, że boomerzy się dorwali do zamożności, poprawili odżywianie oraz leki i żyją za długo, co powoduje, że niecierpliwie grzebiecie kopytkiem, bo się wam przecież należy. Bo oni dostali, a wy nie. Bez komentarza.
O komunie masz pojęcie blade, Twoje gęsi – przewodniczki nie lepsze. Pensje z przedziwnymi dodatkami boleśnie weryfikował wyjazd za jakąkolwiek istotną granicę, a i w kraju niewiele z nimi dało się zwojować. Mieszkań się nie „dostawało”, trzeba było na nie oszczędzać latami, za pobyt w ośrodkach zakładowych się płaciło – i rzadko miały one choćby średni standard. A z dzisiejszej perspektywy nie miały go wcale. I tak dalej, i tak dalej, można przewijać taśmę niewiedzy.
Nawet o przełomie wiecie tyle, ile wam pasuje. Otóż nie, praca w dobrych kompaniach za dobre pieniądze, choć przez jakiś czas dostępna, nie była fuchą dożywotnią, nie przeszła w personalną karuzelę z poprzedniego ustroju. Część okazjonalnych menedżerów się utrzymała, większość spadła, czasem bardzo nisko, bo natarło nowe pokolenie i nowe normy kompetencji. To też już głęboka historia, podatna na manipulacje. A potykać się należałoby z bardziej aktualnym wrogiem.

No bo ciekawe, że właśnie waszymi rówieśnikami są te ubrylantynowane małpy w garniturach, które wygradzają osiem metrów w piwnicy i, nadęte, sztucznie ożywione, pouczają innych, że tak jest fajnie, a kto się nie bogaci, ten jest frajerem. Przecież wystarczy klitkę nazwać „minimalistycznym apartamentem” i rzeczywistość z całą skrzekliwością bezsensu niknie pod urodą właściwie dobranych słów. Pewnie, pewnie, duchowi synowie Mentzena, ale i on przecie niestary. To pokazuje, że linie podziału nie idą prościutko między pokoleniami, nieprawdaż? Chociaż zawsze się można podeprzeć ideą nieprawego łoża, gdzie te karykatury zostały spłodzone.
A tak w ogóle to domaganie się metrażu „zdatnego do życia” czyli w bardzo wielu wystąpieniach oscylującego wokół 45-50 metrów kwadratowych dla singla, chyba jest niekanoniczne? W obliczu postulatu namaszczonego świętego lewicy – Jasia Kapeli – by takowa jednostka ścisnęła się, w imię ekologii i dobrostanu przyszłych pokoleń, do metrażu metrów piętnastu?

Zostaw grupy i procesy społeczne, zostaw schematy i uproszczenia, zejdź do poziomu życia ludzi. Napotkasz historie krańcowo różne, często niezwykle ciekawe, nijak niepasujące do ideologicznego zacietrzewienia. I u boomerów i u millenialsów. Co do pokolenia Z to obawiam się, że tylu interesujących opowieści nie usłyszysz, nie dlatego, że jest zbyt młode, by wytworzyć własną fabularną tożsamość, tylko że weszło już bardzo mocno w proces tiktokowej unifikacji.

Obym się mylił.

Jesteś po 50-tce? Gratuluję, należysz do najbardziej roszczeniowego pokolenia w historii Polski

6
Proponowałbym nie wyrażać zdania o czasach które zna się tylko z opowieści, bo wychodzi śmiesznie. Leszek już z grubsza podsumował, więc nie będę powtarzał, jedynie dodam małą anegdotkę: swego czasu chciałem zrobić wrażenie na dziewczynie, więc postanowiłem kupić butelkę zagranicznego wina w Pewexie ( za walutę). Żadne tam markowe, zwykły sikacz, tyle, że bez dodatku kwasu siarkowego i maceratu ze zdechłych kotów jak ówczesne, komunistyczne. Kosztowało kilka dolarów, zbierałem na nie dwa miesiące.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Jesteś po 50-tce? Gratuluję, należysz do najbardziej roszczeniowego pokolenia w historii Polski

7
Romecki pisze: (czw 22 kwie 2021, 20:48) opisujesz niewielka część mojego pokolenia, i nie wiem, czy nie równie małą - swojego
W zasadzie to wystarczy za podsumowanie tego felietonu. I zgadzam się z Romeckim (od którego jestem młodszy o 6 lat), że zmarnowałeś/łaś materiał na kilkaset felietonów.
Lat temu kilkoro odnowiłem przyjaźń z kumplem, z którym poznaliśmy się jeszcze jako studenciaki w 1995. Później widywaliśmy się sporadycznie, a bo to robota za granico, szukanie kłopotów, wreszcie rodzina, dziateczki, kredyt, dom, mieszkanie, bezrobocie, znowu robota, ale wyjazdowa itd. Wreszcie jakby trochę fale opadły, do 50-tki (czy to jest granica dziaderstwa? Bo moje córki nazywają mnie boomerem, choć zasadniczo to nazwa przypasowana do moich rodziców zgodnie z terminologią paranaukową) coraz bliżej, no to się spotkaliśmy i zaczęliśmy gadać tak już bardziej składnie i od serca (mniej przechwałek nt. wypitej wódki i licznych, przelicznych romansów, więcej prawdziwych konkretów z życia). Okazało się, że wychowując się w odległości ok. 400km od siebie mieliśmy k-o-m-p-l-e-t-n-i-e różne życie i doświadczenia. Poza głównymi etapami (urodził się i koniec) wszystko było różne. Dopiero rodzina i dziateczki sprawiły, że nasze losy stały się podobne (a wciąż różne).
Ta przypowieść miała ubarwić kwestię podniesioną przez Romeckiego i podtrzymaną przeze mnie.
A poza tym to ćwicz. Z takich życiowych felietonów to chyba polecałbym teksty Igora Zalewskiego - on potrafi nie zmarnować tematu. ;)

Jesteś po 50-tce? Gratuluję, należysz do najbardziej roszczeniowego pokolenia w historii Polski

8
@Romek

Mój stosunek do tego pokolenia: to skomplikowane. Jasne, mamy tzw. boomerów, ludzi którym się udało. Ale jest też rzesza ludzi, którzy mieli bardzo ciężko, a nawet ciężej w nowym systemie. Weźmy problem samobójstw, szczególnie dotykający mężczyzn na wsi w latach 90-tych, zajmowała się tym socjolożka prof. Maria Jarosz. Ale nie o nich jest mój tekst tylko o ludziach, którzy na przemianach bardzo skorzystali i wpływali przez lata na kształt debaty publicznej, w moim przekonaniu forsując pewien zbiór postulatów, które ubrali w pozory naukowości i ekonomicznego obiektywizmu, a które były po prostu walką o własny interes, czystą polityką. Warto to obnażyć i nazwać po imieniu.
i nie wiem, czy nie równie małą - swojego. I to drugie to już jest naprawdę porażka
Odpowiem na to przy okazji odpowiedzi Adriannie, bo zarzut jest podobny :)


@Adrianna

„Zastanawia mnie natomiast, czemu o "millenialsach" (do których rocznikowo należę) nie można napisać czegoś wyważonego. Jak nie "sojowe latte" to obraz przegrywów, którzy nie wiedzą, co to płatny urlop i umowa o pracę.”

Zwróć uwagę, że piszę o pokoleniu osób, które funkcjonują w określonych warunkach. Nie piszę o indywidualnych zasługach, cechach tego pokolenia itd. tylko o jego sytuacji ekonomiczno-społecznej. Są 25-30 latkowie, którzy mają umowę o pracę, ale problem uśmieciowienia naszego rynku to kwestia przecież powszechnie znana – zwraca na to uwagę Komisja Europejska, badania niezależnych instytucji itd. Podobnie z problemem głodu mieszkaniowego, że na kredyt może sobie pozwolić 30 procent, że samorządy kompletnie olewają mieszkaniówkę, że mamy do czynienia ze spekulacją na wielką skalę i duże fundusze kupują na potęgę, bo lokują w nieruchomościach kapitał. Cechy charakteru czy zróżnicowana sytuacja młodych nie ma tu nic do rzeczy. Mi chodzi o poważne sprawy, jak jest urządzony system, w którym żyjemy. Co do tego, że milenialsi mają gorzej jako grupa demograficzna, nie tylko w Polsce, ale też zachodzie, do którego należymy, mamy badania i raporty. Nie wyssałem tego z palca.

https://www.bloomberg.com/opinion/artic ... -buy-homes

A tu raport, że nawet będzie gorzej ze zdrowiem:

https://www.focus.pl/artykul/millenials ... 0620031540

I naprawdę chyba nie sądzisz, że uważam milenialsów za przegrywów xd, no przecież nie napisałem tego! :)

Nie wiem też, czy czytasz polską prasę – jeśli nie to szczególnie Ci się nie dziwię, bo nic nie tracisz. Wystarczy wejść na Wyborczą, Newsweeka i tam jest walenie młotem o bolszewikach i argumenty proste jak konstrukcja cepa, oparte wyłącznie o uprzedzenia autora i emocje. Zresztą histeryczne reakcje na domaganie się prospołecznych zmian w Polsce łączy ponad podziałami. Ostatnio na konwencji młodzieżówek lewicy też podnoszono temat mieszkań czy śmieciówek i histeryczne twitty pisali zarówno liberałowie jak i dziennikarze wpolityce.

A z nimi naprawdę nie da się dyskutować. Taki Krzysztof Luft, były dziennikarz TVP i poseł PO, pisze, że milenialsi nie mają mieszkań, bo są leniwi. Po czym podaje przykład, że w latach 90-tych zdobył pierwsze mieszkanie: „za zgodą mieszkańców warszawskiej kamienicy, zaadaptowałem w niej strych – własną pracą i za własne pieniądze”. Przecież pisząc takie rzeczy całkowicie się kompromituje.

@Agaja

Dziękuję za komplement, ale w dyskusjach na weselach również mi nie idzie - szwagier i młody łączą zazwyczaj siły, jak zgłoszę niewinny postulat adopcji przez pary homoseksualne jako prawo człowieka xd

@Leszek

Właściwie to do Twoich komentarzy (bo podobny był pod poprzednim tekstem) mógłbym odpisać po prostu: CITATION NEEDED XD

W poprzednim pisałeś wyłącznie o swoich emocjach w stosunku do PRL-u z dosyć dużą porcją wodolejstwa. Tu jest mniej emocji, ale też nie jest lepiej.

Nie ma żadnego znaczącego programu spółdzielczego czy kooperatywnego w przypadku budowy mieszkań, o którym piszesz. Nad rozwojem spółdzielni pracował były poseł PPS-u Cezary Miżejewski, z pewnymi sukcesami, niestety niechęć polskich elit do takich form organizacji pracy i kapitału jest ogromna. W prawie mamy za to mnóstwo prezentów dla deweloperów tzw. WZ-tki, przychylność sądów administracyjnych, inspektorat budowlany istniejący teoretycznie. Co masz na poparcie swojego argumentu? Nic, jak zwykle prawda? :)
Nie, państwo ma budować mieszkania i już.
Niech zostanie jak jest. Obecny system świetnie funkcjonuje, tyle spółdzielni buduje mieszkania, a przyrost demograficzny w Polsce bije rekordy, bo ludzie mają gdzie zakładać rodzinę.
boomerzy są zbrodniarzami, bo złodziejami


ale proszę bez histerii. Są roszczeniowi i odklejeni od rzeczywistości. To nie zbrodnia.
To pokazuje, że linie podziału nie idą prościutko między pokoleniami, nieprawdaż?
Fajnie gdybyś zaczął czytać moje teksty przed ich skomentowaniem :)
W obliczu postulatu namaszczonego świętego lewicy – Jasia Kapeli
Jakieś trzy czwarte lewicy uważa go za progresywnego liberała. Trudno mówić, by jego postulaty dotyczące polityki mieszkaniowej miały cokolwiek wspólnego z lewicą. Idee typu zero waste, antynatalizm itd. mają liberalny rodowód.
na litość boską, tych wszystkich ukradzionych mieszkań nie zabiorą do grobu. Oddadzą je swoim dzieciom, czyli wam, roszczeniowym ubogim, lokatorom wspomnianej banieczki.
Ten argument zapada się pod własnym ciężarem. Mieszkanie komunalne jest w zasobie miasta. Mieszkanie prywatne należy do konkretnej osoby. Przykład: jest dwójka rodzeństwa, jedno mieszkanie – sprzedają, trafią ono na wolny rynek – może zostać przekształcone w biuro, ktoś może z tego stworzyć dwa mikroapartamenty dla turystów, może być lokatą kapitału.

Albo: jest dziewczyna i chłopak (lub chłopak i chłopak). Chcą razem zamieszkać i założyć rodzinę. Oboje mają mieszkania po dziadkach. Jedno sprzedają – mieszkanie przepada, jak w punkcie pierwszym.

Tu chodzi o interes społeczny, nie indywidualny. Rozumiesz?
O komunie masz pojęcie blade, Twoje gęsi – przewodniczki nie lepsze. Pensje z przedziwnymi dodatkami boleśnie weryfikował wyjazd za jakąkolwiek istotną granicę, a i w kraju niewiele z nimi dało się zwojować. Mieszkań się nie „dostawało”
Przecież te dodatki do pensji i mieszkania (których się nie dostawało, tylko wykupowało za ułamek wartości – nie czytałeś mojego tekstu, prawda? :)) to było w latach 90-tych!

Tu taka ogólna uwaga, że masz zwyczaj, żeby do drugiego rozmówcy mówić z jakichś niesamowitych wyżyn, co jest bardzo nieuzasadnione :) Widać to było już wcześniej, jak byłeś dumny z braku poglądów, bo jeśli ktoś je ma, to oczywiście musi to świadczyć o rodzaju zaślepienia – co jest kompletnie nieprawdziwe.

Te zarzuty o pisaniu z bańki i gęsiach też są kompletnie przestrzelone – przecież sam piszesz dokładnie to, co pani Dominika Wielowieyska w swoich felietonach i jakichś 90 procent komentujących teksty na wyborczej.

Po drugie – ja piszę teksty bazując na źródłach – prasowych, naukowych itd. a nie filmikach na youtubie.

Po trzecie – rozumiem, że jak naukowiec mówi, że globalne ocieplenie ma źródła antropogeniczne, i inny naukowiec opublikuje badanie z tym zbieżne, to ten drugi jest gęsią? XD Tak, Jan Śpiewak jest znany, więc jeśli on zajmuje się jakimś tematem to koniec, zamykamy – zgadza się to może z Twoimi elitarystycznymi poglądami, ale mi jest kompletnie obce.

Zauważyłem też, że niektórzy sobie polecieli z dowodem anegdotycznym. Leszku, tak widzę, że bardzo sobie lubisz ułatwiać dyskusję, więc zupełnie się nie dziwię, że po niego sięgnąłeś. A teraz zejdźmy na ziemię i sprawdźmy, czym jest tak naprawdę dowód anegdotyczny, żeby zrozumieć, że u mnie go nie było:

„dowód, który sam w sobie może być prawdziwy i weryfikowalny, użyty do osiągnięcia konkluzji, która z niego nie wynika, zazwyczaj przez dokonanie generalizacji na podstawie niewystarczającej ilości danych.”

Dialog z matką służył uatrakcyjnieniu tekstu, a nie obaleniu tezy. Państwowe firmy przekazywały pracownikom akcje po prywatyzacji, to jest po prostu prawda, a to, że ubrałem to w rozmowę z matką jest jedynie wyborem stylistycznym. Dowód anegdotyczny w tym kontekście wyglądałby tak: Moja matka pracowała przez 20 lat w państwowej firmie i nie dostała żadnych akcji – samo w sobie może być prawdziwe, ale realia dla większości takich przypadków wyglądały inaczej. Kwestię regulowały m.in. ustawy partycypacyjne z 1990 i 1996 roku. Dawały też pracownikom przywilej zakupu na warunkach preferencyjnych do 20 procent ogólnej liczby akcji spółki Skarbu Państwa.

@Navajero

Bardzo dziękuję, ale nie skorzystam. Na szczęście duża liczba dostępnych źródeł pozwala mi zabierać głos w tych sprawach.

@flamenco108

Nie piszę o jednostkowych doświadczeniach.


Jak zwykle dzięki za wszystkie komentarze i chętnie odpowiem na kolejne jeśli się pojawią. Feedback to zawsze nagroda dla piszącego niezależnie czy się zgadzamy czy nie.

Jesteś po 50-tce? Gratuluję, należysz do najbardziej roszczeniowego pokolenia w historii Polski

9
slacker pisze: (pt 23 kwie 2021, 14:00) @flamenco108

Nie piszę o jednostkowych doświadczeniach.
Nie o to chodzi. Chodzi o to, że poruszyłeś taką liczbę (by nie rzec "ilość") tematów, że to przekracza ramy felietonu. Albo temat zostaje zmarnowany, albo nie. W tekście krótkim trzeba się skupić na ograniczonej liczbie tematów (dosłownie jeden, góra dwa), bo nie masz miejsca na stosowne ich argumentowanie. Do takich przekrojowych omówień niestety stosuje się całe książki, gdzie masz miejsce, żeby każdy temat drobiazgowo omówić i dowieść, że się nie mylisz i dobrze sprawę opracowałeś. Tylko tyle.

Jesteś po 50-tce? Gratuluję, należysz do najbardziej roszczeniowego pokolenia w historii Polski

10
flamenco108 pisze: (pt 23 kwie 2021, 14:13) masz miejsce, żeby każdy temat drobiazgowo omówić i dowieść, że się nie mylisz i dobrze sprawę opracowałeś. Tylko tyle.
To też. I ja bym zaczął od wykazania, że ten ogrom pokolenia dostał akcje. Bo na przykład w moim dwustupięćdziesięciotysięcznym mieście to raczej nie tyle akcje dostali, co im w parę lat - tych wspaniałych, 90. - polikwidowali kopalnie i huty. Normalnie zyskali jak cholera - co prawda bezrobocie walnęło coś pod 30% i Sosnowiec długo bił polskie rekordy % bezrobotnych w danym mieście, ale co tam, było dobrze, niech boomersi nie gadają, że źle. No więc, autorze wątku - wykaż się danymi na konkretnym przykładzie, jak chcesz rozmawiać. Sosnowiec, spółki Skarbu Państwa, ile poszło, może ceny akcji na giełdzie, takie tam nieważne szczegóły :D
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Jesteś po 50-tce? Gratuluję, należysz do najbardziej roszczeniowego pokolenia w historii Polski

11
Romecki pisze: (pt 23 kwie 2021, 14:24) tych wspaniałych, 90. - polikwidowali kopalnie i huty. Normalnie zyskali jak cholera - co prawda bezrobocie walnęło coś pod 30% i Sosnowiec długo bił polskie rekordy % bezrobotnych w danym mieście, ale co tam, było dobrze, niech boomersi nie gadają, że źle.
Nie napisałem, że lata 90-te były wspaniałe. Zresztą odpisując Ci w poprzednim poście zaznaczyłem, że piszę o boomersach, którym się udało. W poprzednim tekście pisałem, że robotnicy zostali oszukani w 1989 i zafundowano im terapię szokową, więc nie rozumiem, dlaczego wytykasz mi, że mówię coś innego.

Jesteś po 50-tce? Gratuluję, należysz do najbardziej roszczeniowego pokolenia w historii Polski

12
Wiesz, to nie ja podpisałem się pod felietonem z takim a nie innym tytułem. I w treści też to masz, nawiasem mówiąc.
Jak Cię przycisnąć i powiedzieć "sprawdzam", to już wyjdzie, że nie pokolenie, a tylko część. A obawiam się, że finalnie nie wyjdzie nawet, że w wielkich bogatych miastach cokolwiek, tylko że "niektórzy".
No sorry, tak się nie da. No po prostu się nie da.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Jesteś po 50-tce? Gratuluję, należysz do najbardziej roszczeniowego pokolenia w historii Polski

13
Romecki pisze: Wiesz, to nie ja podpisałem się pod felietonem z takim a nie innym tytułem. I w treści też to masz, nawiasem mówiąc.
Jak Cię przycisnąć i powiedzieć "sprawdzam", to już wyjdzie, że nie pokolenie, a tylko część. A obawiam się, że finalnie nie wyjdzie nawet, że w wielkich bogatych miastach cokolwiek, tylko że "niektórzy".
No sorry, tak się nie da. No po prostu się nie da.
Nie, w przypadku generalizacji zgadza się, że 50-latkowie są w lepszej sytuacji niż obecni 20 i 30-latkowie. Natomiast Ty wrzucasz mi górników, hutników i innych przegranych transformacji. Tak byli, ale oni nie kształtują debaty publicznej i nie uciszają młodszych domagających się sprawiedliwszego systemu. Nie próbuj mi wmówić, że się wycofuję z tezy, gdy Ty bijesz obok

A co najmniej milion beneficjentów wykupu mieszkań to nie są "niektórzy". To tylko jedna kwestia.

Jesteś po 50-tce? Gratuluję, należysz do najbardziej roszczeniowego pokolenia w historii Polski

14
Autorze, idąc Twoją drogą - i równie jakościową logiką się posługując - to czy mogę napisać, że Twoje pokolenie, tych 20-, 30-latków, odbiera mojemu pokoleniu pracę i to Wy spychacie nas na bezrobocie, Wy, bezwzględne, okrutne wilki kapitalizmu? Czyli to Twoje pokolenie jest najgorszym, jakie się trafiło w historii Polski, bo wcześniej starszych się szanowało, a nie kopa w dudę?
Nie odpowiadaj, to figura retoryczna, ja tak nie uważam. Po prostu napisałeś coś, co jest w moim odczuciu niemądrą generalizacją (delikatnie mówiąc).
Ale nie dogadamy się, więc na tym skończę swój udział w dyskusji, jeśli pozwolisz :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Jesteś po 50-tce? Gratuluję, należysz do najbardziej roszczeniowego pokolenia w historii Polski

15
No rozumiem :) ja zostaję przy swoim i uważam, że 50-latkowie są w lepszej sytuacji i mogę pozwolić sobie na taką generalizację, gdy mam do dyspozycji nie tylko twarde dane samorządów na temat odsprzedanych mieszkań, stanowiska KE ws. uśmieciowienia rynku pracy, ale też raporty i prognoz na temat gorszego zdrowia milenialsów (Health Foundation) czy mniejszego majątku (Center for Household Financial Stability at the Federal Reserve Bank of St. Louis).
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”

cron