Latest post of the previous page:
To jako jako praktyk się wypowiem. Prowadzę firmę produkującą ule. Zatrudniam na pełnych etatach 6 osób. Ludzie zarabiają u mnie 3-3.5 tys. na rękę. Nie jest to majątek, ale to więcej niż przeciętna w regionie (woj. zachodniopomorskie, przy granicy z Niemcami) za porównywalną pracę. Ponad rok temu temu wprowadziłem 4-dniowy tydzień pracy, przy czym rzadko w ciągu tych 4 dni wszyscy pracują 8 godzin, zwykle 7, a czasem nawet 6. Doszło do tego w ten sposób, że wcześniej musiałem ciągle pilnować pracowników, bo po prostu robiliśmy przez 5 dni w tygodniu te ule i ile zrobiliśmy, tyle zrobiliśmy. Potem ustaliłem pewną normę dzienną i powiedziałem, że jak ją wyrobią, mogą iść do domu. Okazało się, że to co w normalnym trybie rzadko udawało się zrobić przez 8 godzin, można zrobić nawet w 7. Następnie zaproponowałem, że jeśli się by się bardziej sprężyli i normę piątkową wyrobili w ciągu 4 dni, moglibyśmy mieć krótszy tydzień pracy przy tym samym wynagrodzeniu. Perspektywa dodatkowego dnia wolnego tak wszystkich uskrzydliła, że w 4 dni robimy tyle, co wcześniej w 5 i to, jak wyżej pisałem, kończąc zwykle przed czasem.Po ponad rocznym eksperymencie, stwierdzam, że to rozwiązanie po prostu się sprawdza i nie będę już wracał do starego systemu. Ludzie są zadowoleni, wypoczęci. Ja nie muszę ich już pilność na każdym kroku, sprawdzam tylko wykonanie normy i czy nie spada jakość. W kieszeni zostaje mi więcej pieniędzy, bo w piątki nie muszę utrzymywać w ruchu maszyn i ogrzewać pomieszczeń. No i sam też mam przecież ten dodatkowy dzień wolny! No prawie wolny, bo często dzwonią klienci, ale do tego jestem przyzwyczajony nawet w weekendy.
Oczywiście sprawdza się to dzięki temu, że moi ludzie naprawdę chcą i potrafią pracować i że ufamy sobie nawzajem, przede wszystkim pod tym względem, że oni nie odwalają chałtury, a ja wiedząc, ile mogą zrobić na dzień, nie podwyższam im norm. Czasem, w sezonie, zachodzi potrzeba większej produkcji, ale wtedy robimy "nadgodziny", które polegają na tym, że pracuje się równe 8 godzin robiąc ile się da ponad normę i ten naddatek jest dodatkowo płatny i do tego pracujący jest też czasem piątek - dodatkowy płatny jako nadgodziny (ale to najwyżej kilka razy w roku). Wszystko to jest możliwe, bo nie ulegam kapitalistycznemu dogmatowi maksymalizacji zysków - a mógłbym na pewno wycisnąć z ludzi więcej za te same wynagrodzenie. Moja skromna firma stawia sobie za cel zarabiać jak najwięcej przy jak najmniejszym wysiłku i poświęconym pracy czasie. Na razie nie widzę zagrożenia, bo potrafię mimo wszystko utrzymać ceny produktów na poziomie niższym niż konkurencja, a skądinąd wiem, że wydajność i rentowność mojej firmy jest też wyższa niż konkurencji.