Jak przetrwać w Polsce. Strategia dla prodemokratycznego wyborcy

1
Mam dość szantażu. Nie chodzi o szantaż ze strony polityków, ale moich znajomych, którzy
uważają, że skoro mam prodemokratyczne poglądy, mogą na mnie wymuszać pewne decyzje. Takie, które są sprzeczne z moimi wartościami i wszystkim, w co wierzę. Dlatego podczas drugiej tury wyborów zostanę w domu. Chociaż spaceru też nie wykluczam.


Nie jestem jeszcze nawet w średnim wieku, ale zawiniłem już wielokrotnie wobec Polski. Po raz pierwszy w 2015 roku, gdy to m.in. przeze mnie PiS zdobył pełnię władzy. Kolejny raz zrobiłem to w 2020 roku, gdy nie głosowałem na "mniejsze zło".

To nie politycy stosują na mnie ten szantaż emocjonalny, ale ich wyborcy, którzy im wierzą. Nie rozumiem, dlaczego miałbym podejmować decyzje przy urnie wyborczej na podstawie czyichś przekonań, skoro żaden mój znajomy nigdy nie pytał mnie, jak ma głosować. „Nie rozumiem cię" - słyszę i odpowiadam: wiem, właśnie w tym problem.

W 2020 roku w drugiej turze postawiłem dwa krzyżyki. Jeden przy z nazwisku kandydata, który nie robił polityki kosztem krzywdy osób LGBT. Drugi przy nazwisku kandydata, który popierał socjalne rozwiązania poprzedniego rządu, bo
nie był głuchy i ślepy na potrzeby połowy narodu, milionów ludzi, którzy potrzebują wsparcia, bo system przez całe dekady grał na ich niekorzyść.

Nie mogłem jednak skreślić tylko jednego kandydata. To było sprzeczne ze wszystkim, co jest dla mnie ważne.

Teraz po pierwszej turze wyborów zaczął się emocjonalny szantaż na skalę całego kraju, który jest mi zupełnie obojętny. Chce mi się śmiać, gdy mówi coś Donald Tusk, bo jego nie obchodzą ludzie, których interes jest ważny dla mnie. Czyli osób, których nie stać na prywatną ochronę zdrowia lub tych, które chcą w tym kraju żyć normalnie, mimo że z powodu swojej tożsamości płciowej czy orientacji seksualnej zderzają się z nieprzyjaznym a czasem wręcz wrogim państwem.

Nie obchodzi mnie to, co mówią w TVN24, co mówią politolodzy i eksperci, bo wiem, jak ten system wygląda od środka. Ich słowa i odezwy zawsze były mi obojętne.

Ale teraz coś się zmieniło, bo zobojętniały mi również głosy tej części moich znajomych, którzy nawoływali zawsze, by głosować na "mniejsze zło". Nie słuchałem ich, ale ich presja była dla mnie czymś trudnym, jak nadszarpnięcie wzajemnego zaufania. Teraz znów pytają: „czy nie boisz się powrotu PiS-u?". Odpowiadam: nie boję się. „A czy nie boisz się Grzegorza Brauna?". Nie, nie boję się, wręcz czekam aż przyjdzie.

Niech w końcu przyjdzie cała ta brunatna Polska. Niech się spełni najczarniejsza przepowiednia liberalnych autorytetów: polski faszyzm. Bo to już jest nie do wytrzymania, by co kilka lat powtarzać to samo: nieudolne rządy neoliberałów, którzy z nikim się nie liczą, a później skazują nas na drżenie w trakcie wieczoru wyborczego, czy tym razem psim swędem uda się wyprzedzić o pół punktu procentowego przedstawiciela „większego zła”, czy może znów jesteśmy zgubieni.

I zachęcam innych, którzy są w podobnej sytuacji: nie bójcie się i nie wybierajcie "mniejszego zła". To nie ma sensu. To tylko przedłużanie dysfunkcji, która nas wszystkich niszczy, w której niemal co wybory trzeba głosować na kogoś, kogo się nawet nie szanuje.

Co niby ta straszna prawica zrobi gorszego niż rządząca centroprawica? Zniosą liberalne prawo aborcyjne? Zabiorą gejom prawo do zawarcia związku partnerskiego w urzędzie? A może wprowadzą religię do szkół? No to może coś jeszcze groźniejszego: podpiszą umowę z Kościołem katolickim, na mocy której ta potężna instytucja będzie chroniła swoich przed odpowiedzialnością karną za najgorsze przestępstwa i żyła z państwowych pieniędzy?
A co takiego strasznego zrobił Andrzej Duda przez te 5 lat? Zawetował dwa razy lex Czarnek? Zawetował zagłodzenie NFZ-u? Ma na koncie kilka obrzydliwych wypowiedzi, to prawda. Jakoś to przełknąłem.

Jak widzicie spór, który się toczy, jest w moim przekonaniu kompletnie o nic. On zakończył się w pierwszej turze, gdy mieliśmy prawdziwy wybór.
Rozumiem osoby LGBT, jeśli czują się bezpieczniej, gdy prezydentem jest polityk Platformy Obywatelskiej. Rozumiem ich decyzje wyborcze i nigdy nie przyszłoby mi do głowy, by mówić im, jak mają się zachować. Ale ja w tych wyborach
też po raz pierwszy pozwolę sobie na komfort, by postąpić tak, jak uważam za słuszne i nie przejmować się, że kogoś to zasmuci.
Bo zrozumiałem, że każdy ma prawo do takiego postępowania, które jest zgodne z nim samym.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”

cron