Najlepsza jedenastka w historii Euro. Mocno subiektywny wybór

1
Ci, którzy wiedzą o co chodzi, w ostatnim miesiącu zachwycają się Laminem Yamalem, Danielem Olmo czy tzw. Rodrim (Rodyk Hernández Cascante). Nic nie ujmując wspomnianych chłopakom, prezentujemy własną, subiektywną "złotą jedenastkę" w historii Europy. Chcemy tym samym dowieść, że ich sukces jest li tylko skromną namiastką tego, co osiągnęli ich jeszcze wybitniejsi ascendenci.

Bramka: - William Shakespeare ( po polsku - Szekspir), Anglia - niezawodnie na straży wartości ponadczasowych. Miał na koncie występy po prostu genialne, niezapomniane ("Hamlet", "Burza", "Król Lear" i wiele, wiele innych. Owszem, był tylko człowiekiem, więc zdarzały mu się słabsze występy typu "Tytus Andronikus" (coś, co byśmy dzisiaj nazwali mianem "gore", ale zarazem świetna, być może jedna z najlepszych analiz psychologiczno-socjologicznego mechanizmu zemsty). W zasadzie niepokonany. Mimo niekwestionowanego bogactwa na przestrzeni wieków, żaden angielski zawodnik (wyłączając nauki ścisłe) nawet nie zbliżył się do tego poziomu.

Prawa obrona: - Miguel de Cervantes y Saavedra, Hiszpania - według niektórych źródeł rówieśnik Szekspira w sensie dosłownym. Jego szarże przez całe boisko często postrzegano jako szalone, wręcz z góry skazywane na stracenie, a jednak często skuteczne. Napisać coś, co po ponad czterech stuleciach z nieudawaną i pozbawioną znamion snobizmu pasją mogą dziś czytać nawet wychowani na popkulturze zjadacze g...a - szacunek!

Libero: - Tomasz Mann, Niemcy - w naszym subiektywnym zestawieniu wygryzł ze składy samego Franza Beckenbauera. Podobno gdy zasiadał przy maszynie do pisania zakładał garnitur z krawatem. Może to bzdura, ale w jego prozie rzeczywiście czuć, iż to pierwszy garnitur. W odróżnieniu od takiego np. - też bardzo uzdolnionego - Knuta Hamsuna potrafił odrzucać trefne oferty, zachowując fason nawet w najtrudniejszych czasach.

Forstoper: - Sofokles, Grecja - jeden z filarów być może najlepszej kadry w dziejach. Niestety, nie zachowało się wiele nagrań akcji z tamtego okresu, gdy transmisje telewizyjne jeszcze nawet nie raczkowały. Tym bardziej należy docenić, że nawet dzisiaj, w XXI wieku, inspiruje kolejne pokolenia. To on opracował uniwersalne i zawsze skuteczne zachowanie w przypadku, kiedy drużynie nie idzie - zawsze można wydłubać sobie oczy i zginąć.

Lewa obrona: - Albert Camus, Francja - gimby mogą nie wiedzieć, ale Zidane nie był pierwszym wielkim francuzem algierskiego pochodzenia. Camus mocno rywalizował o to miejsce ze swoim głównym konkurentem, prawdopodobnie najsłynniejszym Janem Pawłem w dziejach. Choć momentami wydawał się na boisku nieco "zadżumiony", to pod względem czysto technicznego wyszkolenia literackiego ostatecznie przebił rywala, ma też nobla (ten drugi też mógł mieć, ale nie przyjął).

Defensywny pomocnik: - Teodor Michajłowicz Dostojewski, Rosja - pomimo dostrzegalnych elementów proputinowskich (kiepski żart), nie sposób go zbojkotować. Ba, być może nawet uczynimy go kapitanem (a raczej nie kapitanem, tylko Kapitonem) naszej jedenastki wszechczasów. Być może nieco słabszy technicznie, ale za to niezwykle czytający grę i świetnie rozgryzający jej psychologiczne niuanse. Perfekcyjnie dośrodkowywał, a także wykonywał rzuty zbrodnicze i karne.

Playmaker - Włodzimierz Władimirowicz Nabokow, Rosja - wprawdzie najlepsze lata kariery spędził za oceanem, ale szkoła europejska - stąd znalazł się w naszym zestawieniu. Niesamowite połączenie wyszkolenia technicznego z kreatywnością, właściwie każde zagranie nieoczywiste i gwarantujące sukces. Abstrahując od niewątpliwych zdolności, do historii przeszła też jego słynna cieszynka po bramce na mundialu, nazywana "lolitką".

Ofensywny pomocnik: - Stanisław Ignacy Witkiewicz (grał pod pseudonimem "Witkacy), Polska - grało wielu, ale chyba nikt tak jak on nie widział gry w jej sensie istotnym. Niewątpliwy geniusz, choć w masowej świadomości zapisały się głównie - niesłusznie! - jego ekscesy, takie jak wyjście na boisko we fraku, czy pod wpływem meskaliny. Dla niego zastrzeżony jest na koszulkach nr 622.

Lewoskrzydłowy: - Witold Gombrowicz, Polska - zawsze w formie, do perfekcji rozplanowana na czynniki pierwsze mechanika gry. Potrafił się wymknąć absolutnie każdemu obrońcy. Niestety, nie zawsze układała mu się współpraca z Witkacym w środku boiska.

Prawoskrzydłowy: - Franiciszek Kafka, Czechy/Austrowęgry - ze względu na śmierć z powodu gruźlicy musiał przedwcześnie zakończyć karierę, ale to, co osiągnął w młodym wieku i tak wystarczyło na miejsce w panteonie gwiazd. Niechętnie współpracował z resztą drużyny, ale indywidualne przebłyski przesądziły, że w ostatecznym rozrachunku to on jest zwycięzcą.

Środkowy napastnik: - Jakub Joyce, Irlandia - bohater pamiętnego finału z 16 czerwca 1904 roku, mimo czerwonej kartki za próbę ostatecznego zarżnięcia literatury jako takiej. Do perfekcji opanowany przegląd całego boiska i niewiarygodna wręcz nieustępliwość - nigdy nie cofnął nogi, nigdy nie odpuszczał choćby pojedynczej minuty, choćby sekundy. Świetnie główkował. Najlepszy snajper nie tylko Europy.
Grafomania nie istnieje. Ten, którego nazwali "grafomanem", to po prostu pisarz, którego nie rozumieją.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”

cron