Vincent V. Severski, "Nielegalni" + Recenzja

1
Przysięgam, że nie będę dyskutował z komentarzami. Chyba już skutecznie wtłoczyliście mi do głowy bezwartościowość moich grafomanii i myślę, że dobrze się stało. Choć było to przykre, bo istotnie lubiłem myśleć, że jest inaczej, to sądzę, że poważnie potrzebowałem tego otrzeźwienia. Dziękuję Wam.

Tak więc wydaje mi się, że tym i każdym następnym razem już będę w stanie przyjąć krytykę na klatę.
W mojej opinii książka ma jedną poważną wadę, jedną znaczną, choć niepewną zaletę, a oprócz tego jest po prostu średnia.
Zacznę od wady, gdyż ona najbardziej rzucała mi się w oczy i po prostu psuła przyjemność z czytania. Tekst jest, w moim odczuciu, nieprawdopodobnie wprost przegadany. Lektura się zwyczajnie dłuży. Okładka zachwala napięcie, w którym rzekomo ma trzymać powieść, ale o tym w dużej mierze można zapomnieć. Zaś kiedy autorowi już jakimś cudem rzeczywiście uda się zbudować to napięcie, wtedy wielosłowie zaczyna już być nawet nie tylko nudne, ile wręcz irytujące - miałem ochotę ominąć całe gadulstwo, by dotrzeć wreszcie do sedna.
Nie wygląda, by autor był świadom swego wodolejstwa. Widać po rozwlekłych wypowiedziach narratora, że każdej z nich według założeń autora miał przyświecać istotny cel: opisywanie realiów, wyciąganie ogólnych wniosków, kreacja psychologiczna postaci i tak dalej. Rzeczywiście, wszystko to są cechy powieści na wysokim poziomie, szkoda tylko, że tutaj się nie udało. Wysoko postawione ambicje mogą zresztą być obosiecznym mieczem. Książkę ewidentnie powinno się było kilkukrotnie odchudzić przed puszczeniem do druku i zaryzykuję zgadywanie, że redakcja to autorowi proponowała, tylko że on walczył jak lew o każdy akapit. Wielka szkoda.
Dla równowagi przejdę teraz do zalety, którą jest doskonała znajomość realiów. Wszak Severski jest jednym z bardzo nielicznych autorów powieści tego gatunku, którzy z własnego doświadczenia doskonale wiedzą, o czym piszą. I istotnie książka odróżnia się wyraźnie od klisz wyznaczonych przez rozmaitych Jamesów Bondów. Autor szczodrze obsypuje czytelnika wiadomościami zarówno o technicznej stronie pracy w służbach specjalnych, jak i o wpływie takich zawodów na psychikę. Tak więc powieść mogłaby wręcz służyć jako szkolenie dla pisarzy zainteresowanych gatunkiem, by ich teksty były choć trochę bardziej sensowne.
Niestety, ta właśnie największa zaleta jest jednak nieco wątpliwa. Przypuszczam, że Konrad Wolski z książki to alter ego Severskiego. Powieść nie szczędzi pochwał Wolskiemu za jego profesjonalizm i zaangażowanie. Dla odmiany przełożeni Wolskiego do złudzenia przypominają Szefa Rogatowłosego z Dilberta. Są niekompetentni, nie mają praktycznie żadnej wiedzy ani umiejętności, a co gorsza bez przerwy podkładają swym podwładnym nogi poprzez swe umotywowane politycznie lub ideologicznie intrygi. W tych warunkach chyba tylko dzięki wybitności Konrada wywiad polski zachował jakąkolwiek skuteczność działania. Obrywa się także w książce niektórym innym postaciom związanym z polskimi służbami, takimi jak Zacharskiemu, którego krytyka nawet nie jest uzasadniona fabułą. Nie wiem, czy zamierzoną ironią są tu słowa, które o Zacharskim i jego książkach Severski wkłada w usta rosyjskiemu odpowiednikowi Konrada Wolskiego: "Oficer wywiadu, publikując coś takiego, hańbi siebie i swoją służbę. Dlatego my tego nie robimy i nikt tego nie robi! Mógłbyś takich książek napisać dziesięć! Nie? Jak go spotkasz, to mu powiedz! I to, że my o nim nie będziemy pisać, bo nie będziemy sie zniżać do jego poziomu." Z drugiej strony podwładni Konrada opisywani są niemal wyłącznie pozytywnie.
Jaką mamy gwarancję, że tak się właśnie sprawy mają? Trudno powiedzieć, czy nie jest dokładnie na odwrót. Być może to Severski podczas swej służby wyróżniał się kompletnym brakiem wiedzy i umiejętności, przeszkadzał innym w pracy, a książkę napisał po to, by podbudować swoje ego i dowalić przełożonym, którzy się na nim poznali, więc wymusili jego "dobrowolną" rezygnację? Gdyby książkowy przełożony Wolskiego sam napisał powieść szpiegowską, nie dowierzałbym zawartym tam realiom. A na potwierdzenie tego, że w swej pracy Severski przypominał bardziej Wolskiego, a nie jego szefa, nie mamy w zasadzie nic.
Ta wątpliwość rzutuje także na przekaz polityczny powieści, bo w politykę się Severski bawi. Nazwa "PiS" nie pada w tekście ani razu, jest jednak oczywiste, że partia rządząca w świecie powieści to właśnie PiS z lat 2005-2007. Przeciwnicy obecnej władzy znajdą w powieści bogate źródło zarzutów o niekompetencję, ideologiczne zacietrzewienie prowadzące do rozkładu przez państwo własnych służb, intryganctwo, słabość charakteru i przedkładanie partykularnych interesów ponad dobro Polski. Często powtarza się opinia, że napór, by rozliczyć się z postkomunizmem jest szkodliwy, bo nakręca samobójczą dla Polski wojnę domową, zaś niechęć wobec ludzi uwarunkowana tylko ich zatrudnieniem w aparacie siłowym państwa za czasów PRL prowadzi do zwalniania potrzebnych specjalistów i paraliżu ważnych instytucji. Nie wątpię, że opinia ta dla wielu czytelników może być bardzo kontrowersyjna. Należy jednak dodać, że Severski nie przejawia tym samym jakiejś wielkiej sympatii dla komuny czy Rosji - przeciwnie, służby rosyjskie, zarówno obecne, jak i dawne radzieckie, wyróżniają się w świecie powieści imperialną butą i zbydlęceniem moralnym, zaś postkomunistyczna Białoruś zbiera cięgi za pijaństwo i rozkład (z kolei za nieskazitelność etyczną chwalone są służby szwedzkie). Na ile należy uznać "Nielegalnych" za ważny głos z wewnątrz aparatu państwowego, który powinien wpłynąć na decyzje przy urnach wyborczych (wszak Severski powtarza w wywiadach, że realiów trzyma się ściśle), a na jest to przejaw jego upolitycznienia lub rozgrywek personalnych (wszak przełożeni Konrada są jednocześnie ludźmi związanymi z książkową partią rządzącą) pozostać musi ocenie czytelników.
Poza tym książka jest po prostu średnia. Niby jest wielowątkowa intryga, ale była jakoś mało zajmująca. Niby są liczne postaci o różnych charakterach, ale są one dla mnie tylko umiarkowanie interesujące, a w wielu wypadkach także zbyt jednowymiarowe. Niektóre, choć absolutnie nie wszystkie zwroty akcji były dla mnie do bólu przewidywalne z powodu ich kliszowatości. Aż dziwne, że o głównej treści dzieła - grze wywiadów, brawurowych, choć realistycznych akcjach - tak mało można napisać. Tragedii nie ma, ale też nie ma tam nic, co mogłoby stanowić o wartości powieści.
Podsumowując, książkę można polecić tym czytelnikom, którzy są zainteresowani realiami i dowierzają Severskiemu. Pozostali prawdopodobnie tylko stracą czas.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

Vincent V. Severski, "Nielegalni" + Recenzja

2
Co rzuca się w oczy od razu, to pominięcie wprowadzenia (skąd ja to znam?). Często i mnie one wnerwiają w recenzjach, zwłaszcza gdy zaczynają się jak smętne opowiadanie. Wiele osób będzie tu o wprowadzenie apelować. Ja również. Brakowało go tutaj, bo nie rozumiałem do czego pijesz. Muszą pojawić się przynajmniej (i to szybko):
a) rok wydania – muszę wiedzieć czy mowa o zamierzchłych czasach, czy książka dotyczy spraw bieżących, zwłaszcza że polityka itd.,
b) gatunek literacki – podstawowe rozróżnienie: literatura faktu, czy literatura piękna,
c) streszczenie streszczenia książki (2-3 zdania),
d) bio autora, także skrócone, aby nie pisać biografii. 1-2 zdania wystarczą. Nie wyobrażam sobie tej recenzji bez informacji, że autor był funkcjonariuszem SB, bo to w mojej ocenie wszystko zmienia.
Powyższe elementy wprowadzaja podstawę na jakiej umysł ma przetwarzać dalszy tekst, bez konieczności plątania się po Internecie, gdzie można przy okazji znaleźć inne recenzje.

Dalej:
  1. Tekst jest, w moim odczuciu | Unikałbym tego typu sformułowań. Wiadomo, że to Twoja recenzja i subiektywne zdanie.
  2. po prostu psuła przyjemność z czytania; nieprawdopodobnie wprost przegadany; lektura się zwyczajnie dłuży; zaś kiedy autorowi już jakimś cudem rzeczywiście uda się; wielosłowie zaczyna już być nawet nie tylko nudne | Rozumiem, szukasz ciekawego brzmienia, ale kosztem klarowności tekstu. Wata.
  3. Za mało cytatów na potwierdzenie Twoich słów. Powinny być ze trzy. Chciałbym zobaczyć przykład wodolejstwa, albo znajomości realiów (w domyśle wywiadowczych).
  4. Widać po rozwlekłych wypowiedziach narratora, że każdej z nich według założeń autora miał przyświecać istotny cel: opisywanie realiów, wyciąganie ogólnych wniosków, kreacja psychologiczna postaci i tak dalej. | Raz, że zdanie dziwnie brzmi. Dwa, powstaje pytanie o adresata takiej wypowiedzi. Mówisz do czytelnika, czy pisarzy? Podejrzewam, że dla czytelnika będzie to zdanie nic nie wnoszące, a dla pisarzy – wata.
  5. Autor szczodrze obsypuje czytelnika wiadomościami zarówno o technicznej stronie pracy w służbach specjalnych, jak i o wpływie takich zawodów na psychikę. Tak więc powieść mogłaby wręcz służyć jako szkolenie dla pisarzy zainteresowanych gatunkiem | Jeśli tak, to jestem zainteresowany. Ale z dystansem. Gdyby było coś istotnego, pewnie nie wydaliby. ;)
  6. Dla odmiany przełożeni Wolskiego do złudzenia przypominają Szefa Rogatowłosego z Dilberta. | Nie wiem o co chodzi, w związku z tym to puste zdanie. Googlam i widzę, ale fanem nie jestem.
  7. a oprócz tego jest po prostu średnia; Poza tym książka jest po prostu średnia. | Masz to w pierwszym i przedostatnim akapicie.

Vincent V. Severski, "Nielegalni" + Recenzja

3
Spytam tak z ciekawości, zapoznałeś się ze szkoną wiedzą na temat pisania recenzji?
Nie wiem czy należy to traktować jako naukę ścisłą, ale może dać solidne podstawy. A przynajmniej podstawy.
Nielegalni to pierwsza książka autora i dość mocno cierpi konstrukcyjnie. Nie wiem czy to twoja pierwsza recenzja, ale też na poziomie formalnym też trochę cierpi.
Poza paroma brakami wskazanymi przez Maxa, szczególnie rzuca się w oczy w opiniach udających recenzje, że nie pisze się o książce tylko polemizuje ze swoimi odczuciami.
Popatrz na to:
gaazkam pisze: (wt 21 mar 2023, 18:50) Przypuszczam, że Konrad Wolski z książki to alter ego Severskiego.
Następne dwa akapity to ocena książki przez pryzmat... przypuszczenia autora recenzji.
A jaka jest tego wartość, jeśli się mylisz?
Książkę masz w ręce, możesz przeczytać i do tego sie odnieść. A autor? Poznałeś go? Miałeś okazję porozmawiać?
Jeśli nawet to raczej pasowałby wtedy wywiad, felieton, a nie recenzja. Bo to, co napisałeś, nie jest o książce, tylko o Twoim odczuciu. Książkę w tym tekście tlyko liznąłeś.
Ja autora nie znam osobiście. Wydaje mi się, że magnesem w jego książkach (sprzedanych już chyba w ponad 1,5 mln egzemplarzy, jeśli się nie mylę) jest właśnie ta znajomość tematu od środka. Poza tym w wywiadach nie ukrywa swojej opini (często popieranej przykładami), że politycy miewają tendencję do ignorowania zdobyczy wywiadów. W różnych czasach, krajach, realiach i systemach politycznych. Choćby taki Stalin z rozkoszą mordował oddanych służbie komunistów, którzy twierdzili, że Hitler szykuje mu niespodziankę. Ma prawo do swojej opinii i już. Może to spłaszczać nieco fabułę do pytania, który polityk to zdrajca w tym tomie, ale z drugiej strony w nieco starszych klasycznych kryminałach od razu było wiadomo, że mordercą jest ktoś z domowników lub pasażerów, pytanie tylko który.
Poza wspomnieniem, że zaczynał służbę przed 1989 rokiem można również dla równowagi dodać, że pracował przez ponad 26 lat, z czego znaczną część na stanowisku kierowniczym, większość po 1989 roku i w tym okresie brał udział w ponad 140 misjach (diabli wiedzą na ile takim liczbom można ufać w przyadku tajnych służb), a także operacyjnie współpracował razem z innymi polskimi oficerami, z służbami innych krajów, w tym CIA, MI6 i jeszcze parę innych. I jeszcze go za to odznaczali w paru krajach. Obama też dał mu order zamiast wypalić na czole 'esbek' i wrzucic do dołu z wapnem :)
Językowo pisze nie najgorzej, konstrukcyjnie się rozkręca z kolejnymi książkami. Wiedzy o zawodzie, choć laikom może być ciężko realnie ocenić, raczej nie można mu odmówić. Przypomina mi nieco Le Carre pod tym względem.

PS.
Jeśli nawet autor otwarcie w jakiejkolwiek książce wyraża swoją opinię na jakiś temat, książka nie staje się dobra lub zła, tlyko dlatego, że sią z tą opinią zgodzimy lub nie.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

Vincent V. Severski, "Nielegalni" + Recenzja

4
Seener pisze: (śr 22 mar 2023, 21:51) Spytam tak z ciekawości, zapoznałeś się ze szkoną wiedzą na temat pisania recenzji?
No nie. Tylko przeczytałem kilka recenzji :)

Dzięki za komentarze. Uznaję wszystko, co piszecie, i jeśli kiedyś następnym razem spróbuję porwać się na recenzję, to spróbuję zasstosować te uwagi.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

Vincent V. Severski, "Nielegalni" + Recenzja

5
Mam nadzieję, że nie popadam w tę samą pułapkę znowu, ale jednak o coś chciałbym się dopytać.
Seener pisze: (śr 22 mar 2023, 21:51) Wydaje mi się, że magnesem w jego książkach (sprzedanych już chyba w ponad 1,5 mln egzemplarzy, jeśli się nie mylę) jest właśnie ta znajomość tematu od środka.
Seener pisze: (śr 22 mar 2023, 21:51) Jeśli nawet autor otwarcie w jakiejkolwiek książce wyraża swoją opinię na jakiś temat, książka nie staje się dobra lub zła, tlyko dlatego, że sią z tą opinią zgodzimy lub nie.
Moje rozumowanie szło w tym kierunku, że skoro największą wartością książki jest właśnie zgodność z realiami i płynąca z wiedzy autora wartościowość wyrażanych przezeń poglądów, to właśnie nad tą zgodnością z realiami, wiedzą i poglądami dobrze byłoby się pochylić - w tym nad możliwymi powodami, dla których on może nie być aż tak wiarygodny.

Stąd pytanie, czy tego tematu w ogóle nie należało poruszać, czy ja źle rozłożyłem nacisk, czy nie mam prawa wnioskować na podstawie tego przypuszczenia? Albo inaczej: czy gdybym zredukował dwa akapity do dwóch zdań (zdanie pierwsze: wyrażenie przypuszczenia, że K.W. to alter ego pisarza; zdanie drugie: zaznaczanie, że sceptyczny czytelnik miałby tu materiał do podważania wybitnej kompetencji autora) to byłoby OK, czy nadal nie?
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

Vincent V. Severski, "Nielegalni" + Recenzja

6
gaazkam pisze: (pn 27 mar 2023, 23:54) Stąd pytanie, czy tego tematu w ogóle nie należało poruszać, czy ja źle rozłożyłem nacisk, czy nie mam prawa wnioskować na podstawie tego przypuszczenia? Albo inaczej: czy gdybym zredukował dwa akapity do dwóch zdań (zdanie pierwsze: wyrażenie przypuszczenia, że K.W. to alter ego pisarza; zdanie drugie: zaznaczanie, że sceptyczny czytelnik miałby tu materiał do podważania wybitnej kompetencji autora) to byłoby OK, czy nadal nie?
Przede wszystkim nie wiem jak bardzo skodyfikowana jest forma recenzji. Pierwszy link z brzegu:
https://aniakubica.com/jak-napisac/recenzja/
Ale jest masa icnnych. To tak na początek, żeby poznać formę.
Druga sprawa, to jaki jest właściwie cel recenzji? Przedstawić swoją opinię. O książce, może o autorze ogólnie. Ale o autorze jako autorze, a niekoniecznie jako człowieku. Przechodząc na chwilę do innej muzy, znam paru artystów, którzy byli kłamcami, alkoholikami, narkomanami i dziwkarzami. A jednak ładnie grali albo śpiewali. Zasadnicze pytanie jest więc o czym chcesz napisać, a dopiero potem dobór formy. Jeśli, powiedzmy, jako potencjalny czytelnik sięgam po recenzję książki, żeby się zachęcić lub zniechęcić do czytania, to Twoje domysły i Twoje opinie na temat Twoich domysłów są dla mnie mało wartościowe. Dowiedziałem się czegoś o Tobie, ale o książce już nie.
A nieco już konkretniej - gdyby książke o wyścigach kolarskich napisał ktoś, kto był członkiem profesjonalnej ekipy biorącej udział w światowym tourze i ktoś, kto nawet nie siedział na rowerze - to różnica powinna być widoczna. I nawet gdyby ten profesjonalista okazał się brać doping, chodzić po nocach na dziwki i szczerze nienawidzić najlepszego kolarza w historii dyscypliny, to wciąż jego wiedza merytoryczna o tym sporcie i o tym świecie jest zupełnie inna, niż kogoś, kto nigdy nie odgniótł sobie tyłka na twardym, plastikowym siodełku, a Tour de Pologne oglądał tylko w Teleexpresie. Szukając możliwości zerknięcia za kurtynę, wybiorę pierwszego, szukając rozrywki - obaj mają szansę.
Dlatego wydaje mi się, że jak najbardziej jako autor masz prawo do swoich opini, w końcu recenzja to jednak opinia a nie podsumowanie dyktanda. Jednak opieranie recenzji na trudnym do zweryfikowania założeniu (a moim zdaniem również wnioski z tego założenia są dyskusyjne) powoduje, że ja, jako jej czytelnik, wciąż niewiele o książce się dowiedziałem.
W dodatku założyłbym raczej, że oficer po 140 misjach ma jednak jakąś wiedzę merytoryczną, jeśli więc traktować książkę jako możliwość zajrzenia za kulisy (choćby i w beletrystycznej formie, jak w tym przypadku) to raczej zakwestionowałbym Toją opinię.
Popatrz na to w ten sposób. Nie zgadzasz się z opinią postaci w książce, zakładasz, że to opinia autora i kwestionujesz jego wiedzę merytoryczną. Z drugiej strony autor pracował w zawodzie przez ponad 20 lat, odbył ponad sto misji, żyje i jeszcze ma trochę odznaczeń. Komu byłbyś w stanie zaufać na moim miejscu?
To tak, jakbyś oceniał warsztat trenerski Pepa Guardioli po tym, że opowiedział kawał o fajtłapowatym sprzedawcy sangrii z Sevilli, a według Ciebie to znaczy, że nie lubi Betisu. No, mniej więcej. Mam nadzieję, że rozumiesz jak Twoje wnioskowanie może wyglądać dla czytelnika. Wątpliwe, a jeśli nawet prawdziwe, to o książce nic nie mówi.
PS.
Trzeba też wziąć pod uwagę, że nie wszyscy byli pracownicy wywiadów piszą zawsze i wyłącznie o swoich przeżyciach. Po pierwsze nie mogą, bo za to jest więzienie albo i co gorszego. A jeśli piszą to za przyzwoleniem albo w przypadku wspomnień i dokumentów, na zlecenie. Po drugie używają swojej wiedzy tylko jako narzędzia albo i nie. LeCarre pisał dość realistycznie, przez co wielu pasjonatów thrillerów się przy jego książkach nudzi. Z drugiej storny Fleming, który też miał doświadczenie w wywiadzie stworzył Bonda, który jest fajną rozrywką, ale nikt nawet nie próbuje udawać, że to ma wiele wspólnego z rzeczywistością.

Jeśli książka dotknęła jakichś Twoic osobistych strun, to napisz felieton, jedź po kim chcesz i jak chcesz. Jeśli chcesz pisać recenzję, to napisz recenzję. Jeśli wiersz, to wiersz. Howgh. :)
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”

cron