IKRA

1
Wykształcenie wpływa na poziom życia. Umożliwia zadawanie pytań, poszerza wyobraźnię, zwiększa horyzonty. Można powiedzieć: pobudzanie w kimś chęci poznania, zaszczepianie w nim ciekawości, wrażliwości, bezustannego głodu na świat, tworzenie mu warunków do zdobywania wiedzy, jest uczłowieczaniem jego mentalności. Procesem nieustannego rozwoju. Nauką tolerancji wobec nieznanych zjawisk. A także wobec innych ludzi.
Tyle wstępnego marudzenia. Zobaczmy teraz, co dzieje się z tymi, którym los odmówił szansy intelektualnego rozwoju.
Nauka zostaje przerwana. Z różnych powodów: braku ciekawości, nadmiernego lenistwa, balangowego charakteru, pychy, umysłowej apatii. Przestajemy interesować się dalszym kształceniem, rzucamy szkołę, mamy gdzieś studia, zaczynamy uprawiać tak zwaną samodzielność, pędzić niezależną wegetację, latać własnymi bezdrożami.
W konsekwencji rodzą się nasze problemy: niby coś tam odczuwamy, lecz nie wiemy, co. Brak nam słów, skojarzeń, nie umiemy określić, zdefiniować swoich marzeń, tęsknot i realnych pragnień. Czegoś byśmy chcieli, lecz konkretnie czego, nie potrafimy wyrazić, nie wiemy, jak nazwać to, co widzimy, co nas boli.
To, jak postępujemy i kim jesteśmy, zależy od środowiska, w którym przebywamy. Jeżeli od urodzenia byliśmy uczeni nie poznawania innego świata, prócz świata pozorów, prócz złudzeń powstających z lęku, jeśli wegetowaliśmy pośród otaczających nas, z grubsza ciosanych przedmiotów i żyliśmy nie mając dostępu do prawdziwego piękna, to skąd mieliśmy dowiedzieć się, że obok intryg i egoizmu, istnieje subtelność i wrażliwość?
Jak mamy być delikatni i kulturalni, jeśli nie wiemy, że pomiędzy tak uświęconymi wartościami, jak fura, piwko i laski, istnieje Mozart i bywają niezrozumiałe tęsknoty?
Ale wystarczy urodzić się nie w otoczeniu awantur o przesoloną zupę, wystarczy móc chodzić do muzeum, widzieć na jego ścianach oprócz ram i gwoździ także obrazy, starczy rozmawiać z ludźmi mającymi coś istotnego do przekazania, by dostrzec, jak wiele jest do nauki.
Są to jednak powody błahe, powody uaktywnione przez bezmyślność i nie o takich chciałbym tu rzec. Chciałbym tu rzec o sytuacji, gdy te poznawcze procesy zostają przerwane r a p t o w n i e, gdy nie są spowodowane brakiem wyobraźni na własne życzenie, lecz dotykają ludzi chorych.
*
Choroba nie wybiera. Uderza na oślep i niszczy nas; uczyliśmy się, mieliśmy przyjaciół, było z kim pogadać od serca i do rzeczy.
W jeden dzień przestajemy chodzić gdziekolwiek, przyjaciele mają alergię na nasz widok, a szkoła jest utopią.
Zostaliśmy rencistami. Renta jest niewysoka, bo pracowaliśmy za krótko. Jest wystarczająco niska, byśmy nie mieli za co się leczyć. Ot, w sam raz taka, by utrzymać przy życiu – nieboszczyka.
Nie stać nas nie tylko na lekarstwa. Są książki, są gazety, jest teatr, czasem dobry, czasem byle jaki, ale jest i ludzie mogą do niego pójść. Mogą też pójść na wystawę, uczestniczyć w kulturalnych wydarzeniach, być na bieżąco.
Chorego to nie dotyczy. Chory nie ma żadnych praw poza prawem do rozkładu. Te, które są, są równie śmieszne, jak nadal istniejące bariery architektoniczne i fikcyjne prawo budowlane.
Jakie mamy wyjście? Odpowiadam: leżeć i czekać, aż się decydentom rozwidni pod sufitem.
Przyzwyczailiśmy się do bezwładu i niektórym jest z tym dobrze. Dobrze im, jak nic się nie dzieje, jak nikt od nich niczego nie żąda. Prowadzą życie osiadłe, bagienne, wymoszczone świętym spokojem. Należą do klanu osób z poważnymi lukami w edukacji, do decydenckiej kasty dygnitarzy - nie wrażliwców. Do ludzi bez ikry.
Marek Jastrząb (Owsianko) https://studioopinii.pl/dzia%C5%82/feli ... N9tKoJZNoo

nieważne, co mówisz. Ważne, co robisz.

IKRA

2
Owsianko pisze: Wykształcenie wpływa na poziom życia.
Już pierwsze zdanie powoduje moje zdziwienie. Serio? Mam podstawy, by się nie zgodzić.
Wiele ludzi wybiera świadomie zawód. Nie pcha się do szkoły średniej i na studia. Osiąga upragniony status pracując fizycznie. Co nie oznacza ich "ubogiej" inteligencji. Żeby nie być gołosłowną, wiem o czym piszę. Mój ojciec miał skończoną zawodówkę. Nie wstydzę się tego, że był górnikiem i wiedział, co to bieda. Życie wychowało go na odpowiedzialnego człowieka. Dał radę wpoić nam (mnie i moim braciom) ważne wartości. Do dziś wspominamy jego opowieści, gdy na zjeździe (nie sypię jakim, bo to mało ważne) w Warszawie szukał swojego miejsca przy okrągłym stoliku. Śmiejemy się z sytuacji, gdy przed jego nazwiskiem ujrzał skrót magister. Życie dla mojego taty było trudne, ale wiedział, o co walczy. Dla nas, swoich dzieci. Dał nam dom i wartości, które w obecnych czasach są cenne. W kupie siła. Ważne, by umieć nieść pomoc potrzebującym i nie patrzeć na własne marzenia. Może kiedyś dane nam będzie je spełnić, kto wie? Teraz ważne jest postępowanie względem potrzebujących i tyle - dla mnie to oczywiste. Płakanie, że nie kupię domu i nie spędzę tygodnia na Krecie jest dla mnie wyznacznikiem braku pokory. I nie dlatego, że jako 23-latka miałam wybudowany dom. Ja wiem, ile mnie to wyrzeczeń i pracy kosztowało. Może was to rozbawi, ale bez kredytu też można postawić dom. Wystarczy podkasać rękawy i zaprzyjaźnić się z betoniarką. Z jednej państwowej pensji, kupy samozaparcia i wyrzeczeń daliśmy radę. Jako tzw. rycząca czterdziestka mam dom z ogródkiem, dwóch synów i kochającego męża. Brak mgr przed nazwiskiem czyni mnie głupszą? Nie sądzę.
Ale pojechałam. Tekst wzbudza chęć dyskusji i dobrze. Czasami warto się cofnąć i spojrzeć na swoje życie. Zwłaszcza gdy dochodzi się do wniosku, że podjęte wybory były dobre.
Mamy trudny czas i siedzenie w domu sprzyja analizowaniu przeszłości. Przyszłość jest niepewna. Tym bardziej warto docenić to, co mamy i udało nam się osiągnąć.
Pamiętajmy, że każde życie zachodu jest warte.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”

cron