RPG - Steampunk (Gra)

1
Regulamin
01. MG ma zawsze rację.
02. Jeżeli MG nie ma racji patrz pkt 01.
03. Nad każdym postem powinno znajdować się pogrubione imię i nazwisko postaci.
04. Gracze kierują tylko i wyłącznie swoją postacią.
05. Formę postu utrzymujemy podobną do opowiadania, nie typowego RPG. Ma być pełen opis czynności wykonywanych przez postacie.
06. W przypadku opisu akcji zawierającej treści typu wulgaryzmy/erotyka/dyskryminacja uczestnik jest zobowiązany uprzedzić o tym na samym początku postu, w którym to się pojawi.
07. Tylko MG decyduje czy i kiedy zdolności (bierne oraz pasywne) działają w określonej sytuacji.
08. Można jedynie uśmiercać własną postać lub próbować kogoś zabić. MG decyduje o efekcie.
09. W razie dłuższej nieobecności proszę poinformować mnie w temacie z komentarzami lub PW.
10. Kolejka: Post MG/po dwa (maksymalnie) posty graczy/Post MG i tak w kółko. Wyjątkiem są dialogi między graczami.
11. Nie piszemy swojego posta pod własnym postem. Dajcie innym czas na reakcję.
12. Post MG będzie się pojawiał maksymalnie co (liczba graczy x 1) dni.
13. Jeśli nie zdążyłeś/aś przed postem MG, tracisz kolejkę i MG opisuje losy twej postaci do następnej rundy.
14. Jeśli ktoś nie da postu pięć razy z rzędu, lub nie odpisze w ciągu miesiąca, odpada z zabawy.
15. Jest dozwolone przekazywanie losów swojej postaci innemu użytkownikowi forum lub MG podczas nieobecności pod warunkiem zgody owego użytkownika oraz MG.

16. Osoby nie biorące udziału w zabawie mają absolutny zakaz pisania postów w tym temacie. Wszelkie uwagi proszę umieszczać w temacie z komentarzami.

Świat przedstawiony
Około sześćset czterdzieści siedem lat temu pewna grupa przedsiębiorców wybudowała osadę u podnóża góry Ollmhor, od której to się wzięła nazwa miejscowości. Celem było wydobycie surowców tam znalezionych. W ciągu następnych trzydziestu lat rozbudowano ją do rozmiarów dużego miasta, w którym to powstały wszelkie zakłady wydobywcze oraz rzemieślnicze. Sto lat po przybyciu pierwszych ludzi miejsce to stało niezależnym miastem - państwem, w dodatku największą potęgą na kontynencie. To właśnie od Ollmhor zapoczątkowano nową epokę technologii napędzanej parą. Wielu wynalazców dorobiło się fortuny, a nawet zostało panami ziem.
Bogactwo przyciągnęło nie tylko ludzi wybitnych, lecz także bezdomnych i żebraków. To właśnie przez nich podzielono miasto wedle statusu, a dzielnice wyróżniono murami. Na ulicach roi się od strażników wykonujących bezsprzecznie każde żądania lordów.

Jednak zachłanność mieszkańców przerosła wszelkie oczekiwania. Ponad czterysta lat po założeniu pierwotnej osady góra została wyeksploatowana. Nie pozostało żadnego śladu po jakimkolwiek wzniesieniu. Zamiast tego powstawał coraz to większy otwór w ziemi pod wpływem nieprzerwanych wykopalisk.

Dziś centralne Ollmhor ma postać dziury o głębokości kilkuset metrów, do której zostały przeniesione wszelkie zakłady. Dostęp do tej części mają tylko wysoko urodzeni bądź mistrzowie rzemiosła. Robotnicy nie mają możliwości opuszczenia Dzielnicy Przemysłu pod karą śmierci. Powód tej zasady jest bliżej nie znany, jednak plotki głoszą, że coś dziwnego dzieje się pod miastem.
Mimo tak wielkiej wagi ta dzielnica wciąż pozostaje małą plamką na mapie Ollmhor. Powierzchnią dorównuje prawdziwemu państwu. Co jest poza granicami? Mało kto posiada taką wiedzę, jednak można znaleźć wybitnych odkrywców, którzy przebyli nieokreślone obszary.
Dzielnice rozłożone najbliżej kopalni są wyłącznie dla dostojników oraz wysoko urodzonych. Dalej można znaleźć kilkanaście poświęconych wyłącznie handlu. Liczbę mieszkalnych znają tylko urzędnicy majątkowi.


A teraz tak jeszcze w skrócie o najważniejszych zagadnieniach:
Przemysł - wciąż się rozwija. Aktualnie możliwe są praktycznie wszystkie mechanizmy parowe jak pociągi, prymitywne samochody, sterowce. Nawet jest legenda, że w najbogatszych dzielnicach istnieje coś na wzór metra.

Broń palna - ta prosta jest oczywiście dostępna (tylko z licencją) powszechnie. Do tego istnieje technologia pozwalająca konstrukcję bardziej zmyślnych strzelb, takie jednak mają wartość czasem dorównującą nawet lokomotywie.

Gadżety - przedmioty typu gogle, protezy czy chociażby radia oczywiście są w sprzedaży.

Zwierzęta - mieszkańcy w trakcie rozbudowy zniewalali wszystkie gatunki zwierząt i bestii (w tym wodnych). Można znaleźć dosłownie wszystkie w dzielnicach handlowych. Czasem jednak w biedniejszych rejonach trafiają się również dzikie. A w rzekach i kanałach (tych większych) pływają tylko samobójcy.

Magia - do niedawna znana tylko z legend, aktualnie używana jedynie przez braci zakonnych bądź członków gildii. Osoby nie należące do ugrupowania są traktowani jak ronini - czyli źle.

Istoty magiczne - nie Twój interes.

Jeżeli coś pominąłem, to na dniach dodam.
Tworzenie postaci - wzór
Imię:

Nazwisko:

Wiek:

Płeć:

Wygląd zewnętrzny: czyli wszystko - włosy, kolor oczu, wzrost, waga, ubranie bez ekwipunku.

Wygląd wewnętrzny: czyli charakter i cechy szczególne.

Historia: bez przesady, z 3-6 zdań. Chyba że coś specjalnego, dopóki urozmaici to grę to mi nie przeszkadza.

Ekwipunek: 1-2 bronie białe (takie scyzoryki też wliczamy tutaj), 0-1 broni palnej lub 0-1 wartościowych gadżetów (bez przesady oczywiście), 1-4 średniej jakości gadżetów (rzeczy typu lina chociażby czy luneta), co do reszty, próbujcie, może się uda mnie przekonać/zainteresować mając na uwadze zawartość sakiewki 3-5 złotych monet – 1zm = pistolet/lub/2miesiące standardowego jedzenia/lub/zwykłe, acz schludne ubranie/lub/10 dni noclegu w hotelu - bez karaluchów! (1zm = 10sm = 100mm).

Przy wyborze typu 1-5 wybierając mniejszą ilość zyskujecie możliwość wyboru lepszego ekwipunku typu 1rapier/2sztylety.

Umiejętności czynne: 3-5

Umiejętności pasywne: 1-3

Zalety postaci: typu „urodziwy” bądź „szybki” itd. w liczbie 1-2.

Wady postaci: wiadomo, odwrotność zalet w liczbie 1-2. Bonus – za trzecią wadę dostajecie +1 do zalet. Nie ma możliwości wyboru 4 wad : )

Karty postaci wysyłacie do mnie na PW i nigdzie indziej. Te umieszczone publicznie automatycznie tracą ważność.


Wszelkie pytania odnośnie gry proszę słać na PW do mnie.

[ Dodano: Pią 18 Sty, 2013 ]
To był dobry, letni dzień.
Jeszcze chwila i zacznie zachodzić słońce. Mieszkańcy Ollmhor relaksowali się przy kuflu piwa. Dwunasta Dzielnica Handlowa była jedną ze spokojniejszych, także wszyscy oddawali się przyjemnościom. Od czasu do czasu sterowce rzucały cień na tych w dole. Wiatr delikatnie gładził skórę. Najpopularniejszym barem w tej okolicy był „Zezowaty Kozioł”. Leżał on nad jedną z głównych ulic. Miejsce to zostało wystylizowane na starodawną karczmę, gdzie większość stanowiło drewno i kamień. Trochę przypominało spelunę, jednak właściciel postarał się, żeby atmosfera była przyjemna i sprzyjała biznesowi.
Tego dnia wszystkie stoły zostały zajęte. Uasalth właśnie na to liczył. Wszedł powolnym, dumnym krokiem podpierając się prostą, drewnianą laską. Stosunkowo niski co do reszty. Z brunatnoszarymi włosami związanymi w kucyk, ubrany elegancko, lecz jeśli spytać eksperta, nie był to wartościowy strój. Przywitał wszystkich uśmiechem rozglądając w około. Dopiero po chwili dało się zauważyć, że to młody chłopak. Zatrzymał swe ciemne oczy na pewnej grupce ludzi żywiołowo dyskutujących na jakiś temat. Podszedł do nich, chwilę rozmawiał, po czym wcisnął pomiędzy i usiadł.
Minęło trochę, zanim wstał od stołu i ruszył w stronę barmana, zostawiając za sobą oburzoną grupę. Kupił kufel piwa, a następnie zaczął szukać innego miejsca do przysiadki. Akurat zwolniło się jedno przy stole, gdzie siedziała trójka młodzieży. Podszedł..
- Nie gramy z tobą. - przywitali wspólnie, jakby ćwiczyli to od dawna.
- Że co? Grać? Ja piwo piję. - odpowiedział Uasalth z uśmiechem.
- Właśnie rozmawialiśmy o tym, jak ograłeś tamtych w karty. - wyjaśnił brunet.
- Ich? Bleh, Amatorszczyzna. Ale! Było, minęło. Można się przysiąść? - chłopak mrugnął okiem i już siedział jak swój – Chociaż przyznam, że muszę docenić wasze oczy.
- Na nic nie licz tu chłoptasiu. W ogóle to jak ci piwo sprzedali? - prychnęła dziewczyna.
- Oczywiście, że mi sprzedali. - odrzekł flirtującym głosem – Wybaczcie, że się jeszcze nie przedstawiłem! Uasalth. Z rodziny Goedów. Szlachcic.
Popatrzeli się na siebie w ciszy.
- No i? Co z tymi Goedami? - sapnął jasnowłosy.
- Z nimi.. to znaczy z nami? A, nic takiego.. Nie ważne. Co u was? Po pracy odpoczywacie? Co robicie? Jak długo się znacie? - najmłodszy zalał resztę falą pytań.
- W sumie, to się dopiero co poznaliśmy. Tutaj, przy kuflu. - odpowiedział blondyn.
- No to najlepsze miejsce wybraliście, żeby się poznać! Jak się nazywacie? Ja się przedstawiłem, wypadało by..
- Jak byś nie pier... - już zaczynała się drzeć dziewczyna, kiedy uspokoił ją brunet.
- Uspokój się. - powiedział spokojnie – Ja mam na imię Cerro. Cerro Bryan.
Nastała znów cisza. Patrzeli po sobie, a w oczach u wszystkich było widać jakby tą samą iskrę. Nagle dama przejęła inicjatywę.
- Tami Rellock. Przepraszam za chamstwo, czasem tak bywa.
- Ależ oczywiście, nie ma czym się przejmować. O! Widzę, że piwo wam się kończy. Dziewka! - Uasalth odwrócił się od stołu i szukał obsługi wzrokiem - E! Tutaj.. cztery przynieś, tylko dobre ma być. Płacę, wymagam. A co! - wrócił do rozmowy – A Ty, jasny panie, jak ci na imię?
- Mortrimer. Miło mi poznać tak szlachetną osobę. - uśmiechnął się blondyn.
- Również miło poznać zacną kompanię. To o czym żeście rozmawiali?
- O...
Niestety resztę zagłuszyło potężne huknięcie na zewnątrz. Wszyscy powstali. Chcieli ruszyć do drzwi i okien, jednak ochrona wydała polecenia, żeby zostać w środku. Po chwili wyszło na jaw, że spora część ulicy po prostu się zapadła pod siebie. Przyczyny jak na razie nie znano.
- Czarno to widzę. - szepnął chłopak z rodziny Goedów.
- Jakieś sugestie?
Przez moment zastanawiali się wszyscy.
- Wychodzimy tylnym wyjściem. Teraz! - powiedział Uasalth dosyć cicho, jednak na jego twarzy po raz pierwszy ujrzeli powagę.
Ruszyli w stronę zaplecza. W końcu lepsze to, niż brak planu. Na drodze stanął im jeden człowiek z ochrony i zabronił dalszej ucieczki. Uasalth szybkimi ruchami wręczył mu coś do ręki i ruszył dalej bez zastanowienia. Ten odstąpił bez słowa sprzeciwu i pozwolił reszcie ruszyć. Kiedy wyszli na zewnątrz, znaleźli się w wąskiej uliczce. Jedna strona kierowała ku całemu zamieszaniu, z drugiej niespodziewanie wyszło sześciu strażników miejskich.
- Proszę wracać do środka! Dla waszego bezpieczeństwa! - krzyknęli.
- Nie byłbym tego taki pe..
- Do środka powiedziałem! Nie dyskutuj gówniarzu!
Starsi chcieli też się udzielić, ale młody uciszył ich.
- Zostawcie to mnie. - sięgnął za kaftan chcąc coś wyciągnąć, gdy nagle jeden ze strażników szarpnął nim chwytając za kołnierz.
- Jazda! I wy też. I nawet nie próbujcie się przeciwstawiać, bo obijemy pyski! Do baru z powrotem.
- Kiedy wrócili do środka, zastali zadziwiający widok. Wszyscy leżeli na podłodze twarzami do ziemi, a przy głównych drzwiach stali inni strażnicy miejscy.
- Na glebę! - wrzasnął ten wyglądający na dowódcę – Migiem..
- No to jesteśmy w głębokim...


_________________________________________________________
Trochę rzeczy wciąż mam na głowie, także sytuację bardziej rozwinę w drugim poście, ale już co nieco możecie pisać. Opisy wyglądu zostawiłem wam, żebyście sami siebie opisali dokładnie jak chcecie.
I pamiętajcie... ze strażnikami miejskimi nie mamy żadnych szans. Przynajmniej na razie. - To tak jeszcze odnośnie opisu reali.

Mam nadzieję, że coś wykombinujecie. Jako że to jeszcze do końca nie wystartowało, możecie wspominać co nieco o innych postaciach. Dopiero od mojego drugiego postu ruszymy z pełnym regulaminem.

Cerro Bryan - TheBurningTree
Mortrimer Fetum - zaqr
Tamita Rellock - BMF
Uasalth Goed - Mearqur (MG)

[ Dodano: Pią 18 Sty, 2013 ]
Ok, to jest kontynuacja tego co zacząłem wczoraj. Mam nadzieję, że teraz będzie łatwiej wszystkim kontynuować. Jedziemy..

A no i ten tego.. wulgaryzmami zalatuje poniżej.
______________________________________________________________

Wszyscy się położyli na ziemi spoglądając na strażników. Właściciel dbając o reputację rozpoczął dialog by wyjaśnić o co chodzi, skąd takie postępowania.
- Dostaliśmy rozkaz z góry. Jest wysokie zagrożenie oparami ze ścieków i kanałów. Wszyscy cywile mają pozostać w zabudowaniach.
- Ale jakie opary, człowieku! Przecież to nie slamsy! - barman ośmielony postawą pracodawcy włączył się do dyskusji.
- Taki jest rozkaz i tak macie postępować, zrozumiano!
- Nie, kurwa, zrozumiano! Każecie ludziom kłaść się na podłogę jak lisom do zdzierania skóry! Nie będę tolerować takiego zachowania na mojej posiadłości! - wydarł się gospodarz.
Chciał coś zrobić, jednak inny strażnik uderzył po nogach zanim ten wykonał trzeci krok.
- Będziesz tu leżał jak każdy inny i nic ci do tego...
Po chwili drażniącej ciszy usłyszano na zewnątrz krzyki, które przerodziły się w jęki bólu i rozpaczy. Wszyscy strażnicy wybiegli z baru i ruszyli do źródła hałasu. Dźwięki walki trwały dosyć krótko, po czym nastała cisza.
Ludzie powoli zaczęli się podnosić. Któryś wyjrzał za drzwi.
- Pusto.
- Jak to pusto! Przecież ich tam było ze trzy tuziny na ulicy. - wykrzyknął barman.
Wszyscy wyszli na zewnątrz. Rzeczywiście nikogo nie było. Ale dopiero teraz ujrzeli zapadnięte ulice. Kilka domów także się zapadło.
- Wątpię, żeby tu było bezpiecznie. - wtrącił Uasalth - Jakieś propozycje?
Ostatnio zmieniony wt 15 sty 2013, 08:57 przez Mearqur, łącznie zmieniany 1 raz.
A black secret in the shadows of ancient times
Forgotten knowledge the rocks now teach me
About the Trollking's war against a poisonous pig
The stone whispers, but it tells no lie.

2
Tamita Rellock

Oparami ze ścieków?, pomyslała Tami, leżąc na deskach karczmy z rękoma na głowie. Ha. Jeśli to z powodu ścieków, to ja jestem baletnica.

Postanowiła jednak poczekać z dzieleniem się tą opinią. Przysłuchiwała się uważnie kłótni karczmarza ze strażnikiem, obserwowała ich zachowanie. Do myślenia dał jej fakt, że strażnicy za wszelką cenę chcieli utrzymać wszystkich wewnątrz budynku.

Możliwości są dwie, pomyślała. Albo w kanałach doszło do jakiegoś niekontrolowanego wycieku, który mieszając się z tamtejszym gównem eksplodował bądź w jakiś sposób doprowadził do osunięcia się ziemi - albo kogoś ścigano. Ścigano przy użyciu wszelkich dostępnych środków, łącznie z materiałami wybuchowymi i bronią palną. Ciekawe. Ale kogo niby mieliby ścigać nie patrząc na żadne koszta?

Wnet do jej uszu dotarły wrzaski, a wszyscy strażnicy wybiegli. Natychmiast zaczęła się podnosić. Rozważała dobycie sztyletów, ale stwierdziła, że cokolwiek morduje strażników, nie jest wrogo nastawione do tutejszych gości. Teoretycznie.

Odrzuciła czarny warkocz do tyłu. Wyszła razem ze wszystkimi, wciąż milcząc. Rozejrzała się dokładnie, ogarnęła wzrokiem osuwisko, szukając jakiś śladów, punktów zaczepienia. Czegokolwiek, co by mogło pomóc w wyjaśnieniu tej kuriozalnej w swej dziwności sytuacji.

- Tu jest bezpiecznie - odparła spokojnie, kiedy odezwał się Uasalth. - Cokolwiek tu się wydarzyło, już tego nie ma. Mamy dwie opcje. Albo zapominamy o sprawie i ulatniamy się, co sugerowałby zdrowy rozsądek, albo tu zostaniemy i próbujemy znaleźć trop. Może nie powinnam o tym mówić w ten sposób, ale wydaje mi się... - Uśmiechnęła się kącikiem ust. - ...że może być ciekawe.

I opłacalnie, dodała w myślach.

3
Mortrimer Fetum

To zawsze się tak kończy - człowiek idzie spokojnie do baru, spotyka kogoś do pogadania przy kuflu, a tu bach i calutka atmosfera się rozwala. Najpierw przychodzi ten oszołom, szuler i szlachcic w jednej osobie, później pół ulicy się zapada, a zaraz musiałem leżeć, bo te cholerne darmozjady - "przecudna" straż miały taki kaprys. Sucze syny.

Opary ze ścieków, oczywiście, tym zatruć się możemy, ale z zabraniem zwłok rozkładających się na ulicy nigdy nikt się nie spieszy. By cholera zabrała całe to miasto, może wtedy byłby święty spokój. Karczmarz zgrywa bohatera, a ja leżę. Barman włącza się do dyskusji, a ja leżę. Strażnik utemperował barmana - a ja mogę śmiać się w duchu, bo wiem od dawna, że przy nich nie można zgrywać chojraka.

Po chwili słychać z zewnątrz krzyk, wszyscy powoli podnoszą się, a gdy wychodzimy na ulicę, okazuje się, że ponad trzydziestu strażników zniknęło. Wygląda to tak, jakby zapadła się pod nimi ziemia. I bardzo dobrze, niech zdechną wszyscy.

Znowu młody coś bredzi. Niebezpiecznie? Człowieku, stąd tyś się urwał? W tym mieście nie ma bezpieczniejszego miejsca od tego, w którym nie ma dzielnych stróży prawa.

Ale z czarnowłosą się zgodzę - zdecydowanie chciałbym wiedzieć, co zabiło strażników.

- To na co czekamy? - powiedziałem półszeptem do towarzyszy - Przecież chcemy wyrwać się z tego bagna. A przynajmniej większość z nas chciałaby - dodałem, spoglądając na młodego. - Ja zszedłbym do zapadliska. Podobno tunele ciągną się nie tylko pod całym miastem, ale nawet wychodzą poza jego teren.

- Co wy na to? - zapytałem i uśmiechnąłem się szeroko.

4
Cerro Bryan

Zaraz po tym, jak wstał z ziemi, otrzepał od niechcenia swój długi, skórzany płaszcz. Wyszedł ze wszystkimi przed budynek. Jego towarzysze rozmawiali między sobą, kiedy zbliżył się na skraj ziejącej w ziemi wyrwy i zajrzał do środka, przytrzymując na głowie swój podniszczony cylinder. Nie zobaczył nic poza masą gruzów. Potarł ręką w skórzanej rękawiczce bliznę na policzku i odwrócił się do swoich przypadkowych towarzyszy.

Nie czekał, jaką podejmą decyzję. Tunele pod miastem i rozwiązanie całej sprawy średnio go obchodziły, ale gdzieś tam w dole leżały trupy strażników, z mieszkami pełnymi monet i bronią, którą można było zawsze komuś opchnąć. Zaczął ostrożnie schodzić w dół zapadliska.
jestem zabawna i mam pieski

5
Niestety, nie było to łatwe, ziemia usuwała się spod stóp i bardziej niż...pewna część ciała, cierpiała jego duma. Wreszcie dotarł, tam gdzie zamierzał, ale to co zobaczył przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Tylko dlatego, że główny cel miał na względzie,nie wrócił z powrotem. Klamka zapadła, myślał, podczas gdy jego zmysły nie były w stanie poradzić sobie z rzeczywistością. Prawie czając się, podszedł do pierwszego...trupa.
Jeżeli znajdziesz prawdziwego przyjaciela, chroń go lepiej niż najcenniejszy klejnot.

6
Post MG

Cerro Bryan
Schodzisz po skarpie w dól, czasem skacząc. Kiedy docierasz do celu, uświadamiasz sobie, że nie wrócisz tą samą drogą. Czujesz wstrętny smród odchodów. Przed tobą jest tylko jedna logiczna droga w głąb kanałów. Z daleka już widzisz, że później rozchodzi się w dwóch kierunkach.
Słyszysz za sobą, jak ludzie podchodzą do krawędzi i komentują.

____________________________________

- Wątpię, żeby tu było bezpiecznie. - wtrącił Uasalth - Jakieś propozycje?
- Tu jest bezpiecznie - odparła spokojnie Tamita - Cokolwiek tu się wydarzyło, już tego nie ma. Mamy dwie opcje. Albo zapominamy o sprawie i ulatniamy się, co sugerowałby zdrowy rozsądek, albo tu zostaniemy i próbujemy znaleźć trop. Może nie powinnam o tym mówić w ten sposób, ale wydaje mi się... - Uśmiechnęła się kącikiem ust. - ...że może być ciekawe.
- To na co czekamy? - powiedziałem Mortrimer półszeptem do towarzyszy - Przecież chcemy wyrwać się z tego bagna. A przynajmniej większość z nas chciałaby - dodał, spoglądając na młodego. - Ja zszedłbym do zapadliska. Podobno tunele ciągną się nie tylko pod całym miastem, ale nawet wychodzą poza jego teren. Co wy na to? - zapytał i uśmiechnął się szeroko.

Uasalth Goed
Podszedł do krawędzi i spojrzał w dół.
- Domu rozkoszy to nie przypomina.. I piwa brak. - zerknął na pozostałych - Ale póki będziemy współpracować, to można zaryzykować. - po czym też zaczął schodzić w dół.
- Będzie trzeba zmienić ubranie później, jak cholera.
A black secret in the shadows of ancient times
Forgotten knowledge the rocks now teach me
About the Trollking's war against a poisonous pig
The stone whispers, but it tells no lie.

7
Mortrimer Fetum
Podczas gdy ja gadałem, dwójka moich nowo poznanych towarzyszy już ruszyła do dziury.
- Cholerni gorącogłowi - mruknąłem do siebie - nawet się nie zatroszczyli o żadne źródło światła. Chyba oczami będą świecić, żeby się nie zabić o własne nogi.
- Masz może jakąś lampę albo pochodnię, z którą mógłbyś się rozstać? - rzuciłem głośniej, odwracając się do karczmarza.
Mam nadzieję, że chociaż Czarnowłosa okaże się rozsądniejsza.

8
Tami Rellock

Patrzę na Mortimera. W całym tym zamieszaniu tylko imię udało mi się zapamiętać. Kto wie, może to i nawet lepiej?
- Hej - powiedziałam. - Naprawdę chcesz tam z nimi pójść? Ten dzieciak zachowuje się jakby miał autyzm, a ten drugi nie wygląda na kogoś, komu można w pełni zaufać.
Odwracam się. Układam sobie w głowie pewien plan.
- Twoja wola - mówię. - Ja osobiście uważam, że to niezbyt rozsądne. Cokolwiek zabiło bądź porwało strażników, może zrobić dokładnie to samo z nami. Rozważ to.
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

9
Cerro Bryan

Autyzm? Nie, no, bez przesady, pomyślał z irytacją, gdy do jego uszu doleciała rozmowa ludzi, którzy zostali z tyłu. Obejrzał się na tego dziwnego gościa - U-aaa-cośtam mu było na imię, Cerro nie pamiętał dokładnie - który schodził w dół po zawalisku.

Cerro stracił zainteresowanie tamtymi ludźmi i zaczął obchodzić rumowisko w poszukiwaniu trupów. Przy okazji może przyjrzy się, co ich zabiło.
jestem zabawna i mam pieski

10
Post MG

Mortrimer Fetum

- Masz może jakąś lampę albo pochodnię, z którą mógłbyś się rozstać? - rzucił głośniej, odwracając się do karczmarza.
Ten spojrzał jakby wyrwany z zadumy.
- Lampę albo pochodnię potrzebujesz. - zmrużył oczy - Jeżeli masz przy sobie dziesięę.. albo nie. Ej, Chłopiec, chodź tutaj. - krzyknął za siebie nie spuszczając wzroku.
- Tak, panie.
- Wiesz, gdzie leżą pochodnie?
- Tak, panie.
- Przynieś jedną. - zmierzył okiem Mortrimera i Tamitę - Szkoda dobrej lampy.. a Chłopiec zaraz wam przyniesie światło.

Cerro Bryan
O dziwo nigdzie nie znajdujesz żadnego trupa. Kiedy jednak rozglądasz się dokładnie, znajdujesz miejscami ślady butów, które wyglądają jakby ktoś je chciał zamazać. Powierzchnia gdzie znajdywały się one jest mokra, mimo że wyraźnie jest częścią zapadniętej ulicy.
Słyszysz kroki za sobą.

Uasalth Goed
W końcu zszedł po zawalisku. Otrzepał ubranie. Spojrzał w górę.
- Autyzm? Kulturalnie to tak kogoś oceniać w pierwszy dzień znajomości? - szepnął pod nosem - Ehh, spontaniczność ma różne oblicza.
Powoli zaczął podchodzić do Cerro podpierając się laską.
- I jak tam, znalazłeś coś ciekawego, panie? - głośno zaczepił towarzysza, po czym dodał szeptem - Czy na marne zawracałem sobie głowę tym schodzeniem.

_____________________
BMF zacznij pisać jakieś akcje, bo póki co nie mam co opisywać nawet.
A black secret in the shadows of ancient times
Forgotten knowledge the rocks now teach me
About the Trollking's war against a poisonous pig
The stone whispers, but it tells no lie.

11
Cerro Bryan

Nie odpowiedział na nagabywania Uaa... coś tam, coś tam.

Przykucnął nad śladami, dotknął ich delikatnie, roztarł wilgoć na palcach. Przez chwilę przyglądał się plamom na skórzanej rękawiczce, zanim z niechęcią otarł ją o płaszcz.

Raz jeszcze obejrzał się za siebie i przygryzł wargi. Powrót na górę wydawał się tak samo nierealny jak chwilę temu, a zejście tutaj okazało się bezowocne.

Wyprostował się i spojrzał w głąb kanałów. Dolatywał z nich ogromny odór, nie mówiąc o tym, że w środku panowały ciemności. Ale gdzieś tam na pewno można było znaleźć jakieś dojście do ulicznej studzienki, przez którą łatwo byłoby wydostać się z powrotem na ulicę.

- Masz światło? - zwrócił się do Uaaajakmutam, nie licząc za bardzo na potwierdzenie.
jestem zabawna i mam pieski

12
Uasalth Goed
Stanął z dwa metry od Cerro. Zastanowił się przez chwilę.
- Sądziłem, że ty masz, skoroś tak zeskoczył chyżo.
Zakręcił się po tym w koło rozglądając po raz kolejny.
- Czyli jednak schodziłem na marne. - burknął pod nosem, po czym krzyknął patrząc na ludzi stojących na krawędzi - Bylibyście państwo tak mili, i rzucili nam linę, jeśli łaska. Niestety żadnych wskazówek tu nie ma.
A black secret in the shadows of ancient times
Forgotten knowledge the rocks now teach me
About the Trollking's war against a poisonous pig
The stone whispers, but it tells no lie.

13
Tamita Rellock

Wzdycham ciężko. Wiedziałam, że to się tak skończy.
- Nie, nie mamy liny - odpowiadam, nim ktokolwiek zdąży się odezwać. - Jak już tam zeszliście, to będziecie musieli trochę pobłądzić. Idźcie w stronę światła, lewym korytarzem.
W głowie staram sobie wyobrazić, jak biegnie tunel, i i idę wzdłuż jego ścian, tylko, że na powierzchni. Szukam najbliższej studzienki kanalizacyjnej, po czym staram się ją otworzyć. Niestety nie udaje mi się to, bo studzienka najwyraźniej dawno nie była otwierana i się po prostu zaklinowała.
- Mortimer! - rozdzieram się. - Pozwól na chwilę!
Męskie ręce powinny sobie z tym poradzić.
- Pomóż mi otworzyć tę studzienkę, proszę. Strumień światła spadający na dół powinien pomóc im w odnalezieniu drogi.
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

14
Mortrimer Fetum
No nic tylko się załamać. Nie dość, że zleźli tam jak barany, to teraz trzeba ich stamtąd wyciągać. Nic tylko przez łeb i przerobić na kiełbasę.
Odbieram pochodnię i idę za Tamiką - chyba jako jedyna zachowuje zdrowy rozsądek. No i ma do nich więcej cierpliwości niż ja. Gdyby nie ona, to rzuciłbym w nich tą pochodnią i życzył powodzenia.
Podchodzę do studzienki, wciąż zastanawiając się, kto może wiedzieć coś na temat tego wypadku - chyba najlepiej będzie pójść na targ i odwiedzić kilku szmuglerów - jeśli oni nie będą wiedzieli czegoś o tym, co dzieje się w kanałach, to równie dobrze możemy odpuścić sobie poszukiwania.
- Nie wiem jak ty, ale ja nie zamierzam im ratować tyłków kiedy zacznie robić się niebezpiecznie - mówię do czarnulki. - Idę porozmawiać z ludźmi na placu targowym. Jeśli dowiem się czegoś sensownego, to spróbuję to wykorzystać przeciw niektórym ludziom. Jeśli jesteś zainteresowana, to bardzo chętnie widziałbym cię u swojego boku. A teraz pozwolisz, że zajmę się kratką - kończę i chwytam za właz.

15
Post MG

Tamita Rellock/Mortrimer Fetum
Mortrimer spróbował podnieść kratę. Z początku stawiała opór, lecz po mocniejszym szarpnięciu ustąpiła. Odrzucili ją na bok. Zobaczyli pod sobą drabinkę, nic specjalnego, wygięte metalowe stopnie wbudowane w ścianę.
Usłyszeli dziwne trzaskanie w okolicy, jednak ciężko było określić konkretne źródło.

Cerro Bryan/Uasalth Goed
- Tak też zrobimy. Idziemy! - odpowiedzieli Tamicie.
Ruszyli w ustalonym kierunku. Jak tylko weszli w osłonięty tunel, musieli zasłonić rękawami nos i usta. Zapadnięta ulica zablokowała przepływ w kanałach, przez co teraz brodzili po kostki w ohydnej mieszance.
- I do tego buty do wyrzucenia! Jak ja się na ulicy pokażę? - stęknął Uasalth, ale widząc minę Cerro zaprzestał dalszych komentarzy.
Dotarli do drabinki, nad którą ujrzeli znajome twarze. Starszy ruszył pierwszy. Gdy był ze trzy stopnie wyżej, obaj zobaczyli odległe światło oraz zwiększony przypływ ścieków.
- Lepiej się pospiesz. - nerwowo odrzekł młodszy.
Cerro szybko wskoczył na górę, za nim Uasalth zaczął wspinaczkę. W ostatnim momencie na dole zerknął na źródło światła.
- Jest tego więcej! - krzyknął do reszty i zakończył obserwacje.


Kiedy najmłodszy wyszedł na ulicę, szybko zamknęli właz z powrotem. Odeszli kilka kroków wstecz. Trzaskanie się pogłośniło. Droga zaczęła się trząść, miejscami pękać.
W oddali z podobnej studzienki dostrzegli wychodzących ludzi w dziwnych strojach, jakby rybackich. Jednak ci byli uzbrojeni bardziej do walki z ludźmi, niż owocami morza...
A black secret in the shadows of ancient times
Forgotten knowledge the rocks now teach me
About the Trollking's war against a poisonous pig
The stone whispers, but it tells no lie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Piszemy wspólne opowiadania”

cron