Tajemniczy gość

1
Można było zarzucić mi wszystko oprócz tego, że byłam nieporządna. Moje buty były zawsze poukładane w prostej linii w prawym rogu regalika na książki, czyste ubrania zawsze oddzielałam od tych brudnych i nieprzyjemnie pachnących (ba były nawet przeze selekcjonowane pod względem koloru i przeznaczenia), a moje meble lśniły nienaganną czystością. Każdego człowieka, który wszedł do mojego domu uderzał właśnie ten mój wszechogarniający porządek.
Tym bardziej nie potrafiłam zrozumieć, co stało się z moim mieszkaniem, im dalej się w nie zapuszczałam. Gdzie okiem sięgnąć piętrzyły się sterty brudnych ubrań, podłoga była cała zalana wodą, nie będę wspominać już o potłuczonym szkle i brudnych naczyniach.
Ktoś tu był-przebiegło mi przez myśl. Zalałam mnie fala dezorientacji i zmieszania. Czym prędzej odrzuciłam walizkę na bok i ruszyłam przed siebie, nie zważając na wilgoć.
Jeszcze niespełna dwa tygodnie temu, gdy wyjeżdżałam w delegacje, było tu inaczej. mój dom zmienił się nie do poznania. Cóż, od początku czułam, że Francja to nie najlepszy pomysł. Nie miałam jednak alternatywy. Szef jest szefem, praca jest pracą-mus to mus. Mój pan Jacek nie był zbyt wyrozumiałym pracodawcą-każdy to wiedział. Wyobraziłam sobie, że dzwonię do niego i mówię mu, że muszę wziąć dzień wolnego, ponieważ ktoś zdemolował moje mieszkanie, mój azyl. Jego rzekomą reakcję można określić dwoma słowami: zimna ignorancja.
Cóż, wtedy nie musiałam do niego na szczęście dzwonić. Musiałam natomiast bezzwłocznie
zawiadomić policję o całym zajściu. Już sięgałam po telefon, kiedy nagle pojawił się on...
"Najlepiej widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."-mam nadzieję, że moje serce zawsze będzie widziało tylko te piękne rzeczy- sztukę artystyczną i na zawsze uczyni ją sensem mojego istnienia:)

2
Wpadł znienacka do pokoju, uśmiechając się tym szelmowskim uśmiechem, który zawsze zbijał mnie z tropu. Miał mokre włosy i choć po jego twarzy spływały strużki potu, wyglądał świetnie. Był ubrany w krótkie spodenki i koszulę doskonale opinającą jego umięśnione ramiona. Wycierał właśnie ręcznikiem kasztanowe włosy, gdy zapytałam zdezorientowana:
- Co ty tutaj robisz?
- Poszedłem pobiegać - odparł ze stoickim spokojem, nie przerywając czynności.
Ogarnęła mnie złość, słysząc tą niczego nie wyjaśniającą odpowiedź.
- Pytałam, co robisz w MOIM domu.
- Kaśka powiedziała, że wyjeżdżasz, a ja akurat nie miałem gdzie się zatrzymać.
Kasia i jej pomocne zagrywki... Zazgrzytałam zębami, myśląc o najlepszej przyjaciółce.
- Skąd wziąłeś klucz?
- Nie złość się - powiedział, przygryzając wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem. - Chowałaś kiedyś klucz pod wycieraczką, nie pamiętasz?
Oblałam się rumieńcem.

3
Rumieniec.. Ahh jak dawno nie czułam tego ciepła na policzkach od którego skóra staje się różowa jak od buraczka.. Kiedy ostatnio.. To niemożliwe ale chyba od czasów kiedy ostatnio go spotykałam. Tylko on do dzisiaj jest w stanie wywołać we mnie takie reakcje organizmu. Tyle lat a ja wciąż czuje się przy nim zażenowana niczym ta dziewczynka na początku studiów. Ale zaraz jak on śmie. NIe było go tyle lat. Zniknął z mojego życia a teraz jakgdyby nigdy nic zjawia się i odrazu robi nieporządek.
-Co ty tu robisz- zareagowałam ostro, to dobrze. Źle bo chyba warknęłam a to go rozśmieszyło.
-Kasiunia słodka jak szczeniaczek- jego oczy się cieszą ale nie mogę się wystrzec wrażenia że gdzieś tam tkwi fałszywość i nieszczere intencje.
-Nie próbuj mnie głaskać- ojej zły dobór słów i znów go bawię, ale tym razem powstrzymuje się od komentarza- wytłumacz się gdzie byłeś jak zniknąłeś wiele lat temu i wyjdź proszę cię.
Mam nadzieję że to zabrzmiało stanowczo i przekonywująco.
Posadziło go na kanapie i teraz patrzy mi w oczy. Głęboka cisza. Wskazówki zegara zwalniają. To trwa za długo. Hipnotyzuje mnie swoim wzrokiem a ja nie mogę uwolnić się z jego spojrzenia. Bezczelny gnojek manipuluje mną.
-Dość! -wybucham zaskakująco. Ekspresyjnie, całym ciałem. Ale oderwałam te spojrzenia. Uciekłam bo zapadłabym się w jego oczach i utonęła w jego objęciach.
Muszę się wziąć w garść. Przez cały ten czas nienawidziłam go. Myślałam co mu powiem. Jakim był fletem znikając. Jak mnie skrzywdził.. Ale to przepadło wszystko całe to poczucie żalu i krzywdy w jednym spojrzeniu. Ah weź mnie złap mocno za głowę i przyciągnij usta do mocnego pocałunku- marzę i czuję ciepło na policzkach.
Rumieniec.. Nie mogę na to pozwolić już nie jestem tą głupiutką niesamodzielną studenktką teraz jestem kobietą kariery i sukcesu. Ostrym graczem. I nie pozwolę żeby jakiś oszust bawił się mną jak oseskiem.
-Wytłumacz to proszę i idź już sobie- smutny wzrok chowam za dłonią i odwracam się do niego tyłem jakby pójdę chyba po coś do kuchni. -zrobię herbatę, tyle masz czasu. Potem nie chcę cię wiecej widzieć. -stawiam ultimatum i stawiam się w pozycji gracza który rozda karty w tej rozgrywce.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Piszemy wspólne opowiadania”

cron