16

Latest post of the previous page:

Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi. Nawet leżące obok Rediny Kuf i Afa - pozostałe dwa ukochane stworzonka Rudobrodego. Wojownik kupił je kiedyś od wędrownej trupy cyrkowców... dokładniej to zapłacili, żeby je zabrał.
Wbrew pozorom świat nie jest skomplikowany - to tylko ludzie na siłę sami sobie go utrudniają.

17
Zerwał się lodowaty wiatr, a w oddali słychać było ciche mruczenie grzmotów. Po chwili spadły pierwsze krople zimnego deszczu.

- Lepiej stąd chodźmy. Nie chcę przemoknąć – powiedziała elfka spokojnym głosem.
"Najbledszy atrament jest lepszy od najlepszej pamięci" przysłowie chińskie

18
Spojrzenia błądziły po gęstwinach w poszukiwaniu jakiegoś środka transportu. Wreszcie natrafiły na konie Haralda, które swymi kopytami niespokojnie uderzały o ziemię.

- Więc na co jeszcze czekamy? - powiedział donośnym głosem Harald.
Sygnatura:

Obrazek



Wesołych świąt życzy Wasz Kubek

Do świąt pozostało: 355 Dni!

19
- Nie na co tylko na Kogo. - spokojny głos wydobywający się z ciemności sprawił, że wszyscy zgromadzeni na polance podskoczyli ze zdziwienia. Tylko Muf, Kuf i Afa z radosnym ujadaniem runęły w leśną gęstwinę dziko wywijając ogonami z niepohamowanej radości. Wynurzająca się z mroku Kogo nie pozwoliła im jednak na nazbyt długie czułości.
Rzekła wtedy do Szecherezady " Na Allacha siostro opowiedz nam cokolwiek aby skrócić nocne godziny..."

20
- Kogo my tu mamy - mruknął Harald. Jego lewa ręka niemal bezwiednie powędrowała do pasa z toporem. - Nie śpieszyło ci się, co? Pięć lat spóźnienia to nie tak mało, nawet jak na ciebie. Wszyscy czekaliśmy pod tym zakazanym drzewem, aż nam brody przymarzły dy ziemi. A Ty? Pewnie siedziałaś w karczmie i upijałaś się kolejnymi kuflami piwa.

W oddali zahuczał grom. Wiatr przybierał na sile, niemal przygniatając drzewa do ziemi. W tej upiornej scenerii tylko niewolnik wyglądał tak jak zawsze - żałośnie.
"PRZYCHODZI śMIERć DO LEKARZA..."

Obrazek



Z podzękowaniami dla Lolo za piękną sygnaturkę ;)

21
- A ty jak zwykle po staremu zrzędzisz i narzekasz na cały otaczający świat! - odparł nowo przybyły krasnolud z długą rdzawą brodą. U boku przepasany miał czekanik, jak zwykli robić mieszkańcy południowych gór, a zza ramion wyglądała niewiele większa od swojego właściciela, przewieszona przez plecy kusza.
Wbrew pozorom świat nie jest skomplikowany - to tylko ludzie na siłę sami sobie go utrudniają.

22
Uwaga. Podsumowanie dotychczasowego tekstu poniżej:



Wiatr wył w ciemności. Harald Rudobrody, siedząc samotnie przy ognisku, ostrzył topór. Było chłodno i szron zaczął osiadać na pobliskich drzewach. Nagle z lasu wyłonił się karzeł o pooranej bliznami twarzy. Gniotek. Jego zjawienie się oznaczało, że znów Irgena czegoś chce. Na ogół kończyło się to kłopotami - oczywiście tylko dla Haralda.

Rudobrody sam nie wiedział, kogo bardziej nie cierpi - tego niesamodzielnego kurdulpa, czy jego wymądrzałej pani. Za drzewem stała Redina. Chowała się, bo po ostatniej kłótni z Haraldem woła się ukryć… tylko jej elfie uszy słuchały uważnie rozmowy.

- Czego? – jak zwykle miło powitał sługę Harald.

Karzeł jak zwykle ociągał się z odpowiedzią, wydobywając z siebie niezrozumiałe monosylaby i bez przerwy gmerając palcami. Mocny w gębie i odważny był tylko u boku Irgeny.

- No... więc... - i znów ciąg niezrozumiałych chrząknięć

- Gadaj, albo zrobię z ciebie przystawkę dla moich piesków!

Użycie słowa "pieski" nie bardzo pasowało do tych wielkich, paskudnych stworzeń, a tak naprawdę było wyraźnym nadużyciem.

- Pa-pani Irge-gena chcia-ciałaby prosić was, Ha-ha-haraldzie Ru-rudobr-brody... - w końcu Gniotek się przemógł, ale i tak się jąkał - ... o zdo-zdobycie dla niej ka-kamienia księ-księcia Tira-rava-vara z An-anadaru.

Twarz Haralda spurpurowiała a jego wielkie łapska z taką siłą zacisnęły się na stylisku topora, że przerażony Gniotek śliniąc się z przerażenia cofnął sie o kilka kroków.

- CZY ONA DO SZCZęTU ZGłUPIAłA! - wyryczał z siebie wściekły wojownik. Elfka aż podskoczyła ze strachu.

Karzeł cofając się wpadł na wyłaniająca się z mroku postać.

- Redina to ty?

Elfka nie odezwała się. Gniotek pewnie dopiero teraz zauważył towarzyszkę Haralda, gdyż obrócił w jej stronę głowę, następnie z wielkim zdzwieniem spojrzał na ubranego w długa ciemną szatę mężczyznę.

- Pa-paniczu, czy... czy ty ją znasz?

- A znam - odparł z stysfakcją przybysz. - Zaraz... kiedy myśmy się ostatni raz widzieli...? To było chyba...

- Milcz! - przerwała mu elfka. To nie był ten sam głos, który znał Harald: delikatny, cichy. Ten brzmiał raczej jakby wydobywał się z wnętrza metalowego stwora.

- Redina, nie przesadzaj...

- Powiedziałam: "milcz"!

Wciąż patrzyła na mężczyznę w szarnej szacie. Rudobrody nie słyszał już żadnych słów. Poruszała tylko ustami. Wyglądało, jakby mówiła: "Nie przy nim, nie teraz...", ale nie był pewien.

- Jak chcesz... - oparł przybysz. Zwrócił się teraz w stronę Haralda.

- Witam. Jestem Aanor, bratanek pani Irgeny z Wieży Ar'Nadau na Wybrzeżu Ei'Avara - Aanor schylił się lekko.

Wojownik po raz kolejny cieszył się, że nie rozumie po elficku. Ostani raz, kiedy Redina przetłumaczyła mu jedną z elfickich nazw geograficznych, do wieczora tarzał się ze śmiechu. Ale pochodzenie ciotki Aanora mogło tłumaczyć jego znajomość z elfką, choć sam był człowiekiem.

- Wiele o tobie słyszałem Haraldzie Rudobrody - kontynuował. - Mamy sobie towarzyszyć w Twojej następnej misji dla mojej ciotki - na twarzy bratanka czarodziejki malwał się uśmiech, lecz nie był on przyjemny.

- Jeszcze nie zdecydowałem czy wyruszę – wycedził Harald przez zaciśnięte zęby i powolutku wstał prezentując całą swoją olbrzymią postać. Natychmiast do jego stóp przypadł jeden z "piesków" i głucho zawarczał. - Cicho Muf - syknął Rudobrody - teraz ja rozmawiam.

Muf jednak w uparte chciał zwrócić uwagę Pana na siebie.

- Oj młody jesteś tylko ci pory w głowie - odparł Harald

Elfetka dodała pod nosem:

- Tak jak twojemu panu.

Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi. Nawet leżące obok Rediny Kuf i Afa - pozostałe dwa ukochane stworzonka Rudobrodego. Wojownik kupił je kiedyś od wędrownej trupy cyrkowców... dokładniej to zapłacili, żeby je zabrał. Zerwał się lodowaty wiatr, a w oddali słychać było ciche mruczenie grzmotów. Po chwili spadły pierwsze krople zimnego deszczu.

- Lepiej stąd chodźmy. Nie chcę przemoknąć – powiedziała elfka spokojnym głosem.

Spojrzenia błądziły po gęstwinach w poszukiwaniu jakiegoś środka transportu. Wreszcie natrafiły na konie Haralda, które swymi kopytami niespokojnie uderzały o ziemię.

- Więc na co jeszcze czekamy? - powiedział donośnym głosem Harald.

- Nie na co tylko na Kogo - spokojny głos wydobywający się z ciemności sprawił, że wszyscy zgromadzeni na polance podskoczyli ze zdziwienia. Tylko Muf, Kuf i Afa z radosnym ujadaniem runęły w leśną gęstwinę dziko wywijając ogonami z niepohamowanej radości. Wynurzająca się z mroku Kogo nie pozwoliła im jednak na nazbyt długie czułości.

- Kogo my tu mamy - mruknął Harald. Jego lewa ręka niemal bezwiednie powędrowała do pasa z toporem. - Nie śpieszyło ci się, co? Pięć lat spóźnienia to nie tak mało, nawet jak na ciebie. Wszyscy czekaliśmy pod tym zakazanym drzewem, aż nam brody przymarzły dy ziemi. A Ty? Pewnie siedziałaś w karczmie i upijałaś się kolejnymi kuflami piwa.

W oddali zahuczał grom. Wiatr przybierał na sile, niemal przygniatając drzewa do ziemi. W tej upiornej scenerii tylko niewolnik wyglądał tak jak zawsze - żałośnie.

- A ty jak zwykle po staremu zrzędzisz i narzekasz na cały otaczający świat! - odparł nowo przybyły krasnolud z długą rdzawą brodą. U boku przepasany miał czekanik, jak zwykli robić mieszkańcy południowych gór, a zza ramion wyglądała niewiele większa od swojego właściciela, przewieszona przez plecy kusza.



*****************************************



oczywiście zapraszam do dalszego tworzenia naszego wspólnego opowiadania (no i trzeba będzie też poprawić to, co już jest napisane - oczywiście jeśli autorzy się zgadzają :D)
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

24
- Najpierw znajdźmy schronienie przed burzą, sądzę, że tu nie jesteśmy bezpieczni - wtrąciła elfka i wskazała drogę.
Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.





Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.

25
Nie wypowiedziawszy słowa ruszyli we wskazanym kierunku. Przez tą chwilę, każdy miał czas do przemyslenia całej sytuacji.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

26
Harald chwilę ociągał się, aby inni mogli go wyprzedzić. Kuf i Afa biegły przodem, czujnie rozglądając się dookoła, natomiast Muf dreptał przy Rudobrodym.
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

27
- Co ona sobie myśli? że może wrócić po pięciu cholernych latach, jakby nic się nie stało? - mruczał pod nosem.

Był tak zajęty swymi myślami, że nie zauważył pnia, o który się potknął.

Wstał, przklinając cicho i patrząc czy ktoś nie zauwazył potknięcia.Zresztą, tego i tak nie dało się ukryć. Brudne od błota ubranie mówiło samo za siebie.

28
Redina obrzuciła go długim, zdziwionym spojrzeniem zanim ruszyła w dalszą drogę. Niespodziewanie rozległo się zaniepokojone szczekanie jednego z psów.

- To Afa! - krzyknął Harald, rzucając się biegiem naprzód.
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

29
To nie było rozsądne posunięcie. Nie przebiegł nawet dziesięciu metrów kiedy po raz drugi upadł na twarz. Z jego szyi sterczał bełt. Spomiędzy drzew wyskoczyli bandyci...
Wszystko marionetki!

30
Każdy zadziałał machinalnie.

Aanor syknął wściekle, trąc dłonią o dłoń. Po chwili płonąca kula cierpliwie czekała na użycie. Gniotek z zapałem skoczył w gąszcz krzewów, a Redina wyjęła długi nóż, z którego biła jadowicie zielona łuna. Potyczka zaczęłaby się natychmiast, gdyby Aanor wśród ciemnych, złowieszczych postaci nie dostrzegł...

- PANI IRGENA?!
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

31
  -Ach! Aanorze, prosiłam byś mówił do mnie "ciociu" - odpowiedziała z rozbawieniem czarodziejka powoli zbliżając się do ciała Haralda.

  Gdy tylko stanęła nad wojownikiem wykonała lekki ruch dłoni w stronę bratanka i magiczny ogień zgasł. Następnie wyciągnęła z szyi wojownika bełt i od niechcenia pstryknęła palcami. Harald wstał jak gdyby nic się nie stało.

  - Mam nadzieję, że wybaczysz moim sługom - kontynuowała Irgena. - Oni tacy nie okrzesani... Wiesz, wybraliśmy się na polowanie na wiwerny. Może nawet jakiś smok się trafi...

  - Kiedyś cię zarąbię... - wycedził przez zęby Rudobrody.

  - Aleś zabawny, Haraldzie - zaśmiała się czarodziejka. - Jednak z tym twoim charakterkiem nie znalazłbyś wielu znajomych po tamtej stronie.
Wbrew pozorom świat nie jest skomplikowany - to tylko ludzie na siłę sami sobie go utrudniają.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Piszemy wspólne opowiadania”