Latest post of the previous page:
Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi. Nawet leżące obok Rediny Kuf i Afa - pozostałe dwa ukochane stworzonka Rudobrodego. Wojownik kupił je kiedyś od wędrownej trupy cyrkowców... dokładniej to zapłacili, żeby je zabrał.18
Spojrzenia błądziły po gęstwinach w poszukiwaniu jakiegoś środka transportu. Wreszcie natrafiły na konie Haralda, które swymi kopytami niespokojnie uderzały o ziemię.
- Więc na co jeszcze czekamy? - powiedział donośnym głosem Harald.
- Więc na co jeszcze czekamy? - powiedział donośnym głosem Harald.
19
- Nie na co tylko na Kogo. - spokojny głos wydobywający się z ciemności sprawił, że wszyscy zgromadzeni na polance podskoczyli ze zdziwienia. Tylko Muf, Kuf i Afa z radosnym ujadaniem runęły w leśną gęstwinę dziko wywijając ogonami z niepohamowanej radości. Wynurzająca się z mroku Kogo nie pozwoliła im jednak na nazbyt długie czułości.
Rzekła wtedy do Szecherezady " Na Allacha siostro opowiedz nam cokolwiek aby skrócić nocne godziny..."
20
- Kogo my tu mamy - mruknął Harald. Jego lewa ręka niemal bezwiednie powędrowała do pasa z toporem. - Nie śpieszyło ci się, co? Pięć lat spóźnienia to nie tak mało, nawet jak na ciebie. Wszyscy czekaliśmy pod tym zakazanym drzewem, aż nam brody przymarzły dy ziemi. A Ty? Pewnie siedziałaś w karczmie i upijałaś się kolejnymi kuflami piwa.
W oddali zahuczał grom. Wiatr przybierał na sile, niemal przygniatając drzewa do ziemi. W tej upiornej scenerii tylko niewolnik wyglądał tak jak zawsze - żałośnie.
W oddali zahuczał grom. Wiatr przybierał na sile, niemal przygniatając drzewa do ziemi. W tej upiornej scenerii tylko niewolnik wyglądał tak jak zawsze - żałośnie.
21
- A ty jak zwykle po staremu zrzędzisz i narzekasz na cały otaczający świat! - odparł nowo przybyły krasnolud z długą rdzawą brodą. U boku przepasany miał czekanik, jak zwykli robić mieszkańcy południowych gór, a zza ramion wyglądała niewiele większa od swojego właściciela, przewieszona przez plecy kusza.
Wbrew pozorom świat nie jest skomplikowany - to tylko ludzie na siłę sami sobie go utrudniają.
22
Uwaga. Podsumowanie dotychczasowego tekstu poniżej:
Wiatr wył w ciemności. Harald Rudobrody, siedząc samotnie przy ognisku, ostrzył topór. Było chłodno i szron zaczął osiadać na pobliskich drzewach. Nagle z lasu wyłonił się karzeł o pooranej bliznami twarzy. Gniotek. Jego zjawienie się oznaczało, że znów Irgena czegoś chce. Na ogół kończyło się to kłopotami - oczywiście tylko dla Haralda.
Rudobrody sam nie wiedział, kogo bardziej nie cierpi - tego niesamodzielnego kurdulpa, czy jego wymądrzałej pani. Za drzewem stała Redina. Chowała się, bo po ostatniej kłótni z Haraldem woła się ukryć… tylko jej elfie uszy słuchały uważnie rozmowy.
- Czego? – jak zwykle miło powitał sługę Harald.
Karzeł jak zwykle ociągał się z odpowiedzią, wydobywając z siebie niezrozumiałe monosylaby i bez przerwy gmerając palcami. Mocny w gębie i odważny był tylko u boku Irgeny.
- No... więc... - i znów ciąg niezrozumiałych chrząknięć
- Gadaj, albo zrobię z ciebie przystawkę dla moich piesków!
Użycie słowa "pieski" nie bardzo pasowało do tych wielkich, paskudnych stworzeń, a tak naprawdę było wyraźnym nadużyciem.
- Pa-pani Irge-gena chcia-ciałaby prosić was, Ha-ha-haraldzie Ru-rudobr-brody... - w końcu Gniotek się przemógł, ale i tak się jąkał - ... o zdo-zdobycie dla niej ka-kamienia księ-księcia Tira-rava-vara z An-anadaru.
Twarz Haralda spurpurowiała a jego wielkie łapska z taką siłą zacisnęły się na stylisku topora, że przerażony Gniotek śliniąc się z przerażenia cofnął sie o kilka kroków.
- CZY ONA DO SZCZęTU ZGłUPIAłA! - wyryczał z siebie wściekły wojownik. Elfka aż podskoczyła ze strachu.
Karzeł cofając się wpadł na wyłaniająca się z mroku postać.
- Redina to ty?
Elfka nie odezwała się. Gniotek pewnie dopiero teraz zauważył towarzyszkę Haralda, gdyż obrócił w jej stronę głowę, następnie z wielkim zdzwieniem spojrzał na ubranego w długa ciemną szatę mężczyznę.
- Pa-paniczu, czy... czy ty ją znasz?
- A znam - odparł z stysfakcją przybysz. - Zaraz... kiedy myśmy się ostatni raz widzieli...? To było chyba...
- Milcz! - przerwała mu elfka. To nie był ten sam głos, który znał Harald: delikatny, cichy. Ten brzmiał raczej jakby wydobywał się z wnętrza metalowego stwora.
- Redina, nie przesadzaj...
- Powiedziałam: "milcz"!
Wciąż patrzyła na mężczyznę w szarnej szacie. Rudobrody nie słyszał już żadnych słów. Poruszała tylko ustami. Wyglądało, jakby mówiła: "Nie przy nim, nie teraz...", ale nie był pewien.
- Jak chcesz... - oparł przybysz. Zwrócił się teraz w stronę Haralda.
- Witam. Jestem Aanor, bratanek pani Irgeny z Wieży Ar'Nadau na Wybrzeżu Ei'Avara - Aanor schylił się lekko.
Wojownik po raz kolejny cieszył się, że nie rozumie po elficku. Ostani raz, kiedy Redina przetłumaczyła mu jedną z elfickich nazw geograficznych, do wieczora tarzał się ze śmiechu. Ale pochodzenie ciotki Aanora mogło tłumaczyć jego znajomość z elfką, choć sam był człowiekiem.
- Wiele o tobie słyszałem Haraldzie Rudobrody - kontynuował. - Mamy sobie towarzyszyć w Twojej następnej misji dla mojej ciotki - na twarzy bratanka czarodziejki malwał się uśmiech, lecz nie był on przyjemny.
- Jeszcze nie zdecydowałem czy wyruszę – wycedził Harald przez zaciśnięte zęby i powolutku wstał prezentując całą swoją olbrzymią postać. Natychmiast do jego stóp przypadł jeden z "piesków" i głucho zawarczał. - Cicho Muf - syknął Rudobrody - teraz ja rozmawiam.
Muf jednak w uparte chciał zwrócić uwagę Pana na siebie.
- Oj młody jesteś tylko ci pory w głowie - odparł Harald
Elfetka dodała pod nosem:
- Tak jak twojemu panu.
Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi. Nawet leżące obok Rediny Kuf i Afa - pozostałe dwa ukochane stworzonka Rudobrodego. Wojownik kupił je kiedyś od wędrownej trupy cyrkowców... dokładniej to zapłacili, żeby je zabrał. Zerwał się lodowaty wiatr, a w oddali słychać było ciche mruczenie grzmotów. Po chwili spadły pierwsze krople zimnego deszczu.
- Lepiej stąd chodźmy. Nie chcę przemoknąć – powiedziała elfka spokojnym głosem.
Spojrzenia błądziły po gęstwinach w poszukiwaniu jakiegoś środka transportu. Wreszcie natrafiły na konie Haralda, które swymi kopytami niespokojnie uderzały o ziemię.
- Więc na co jeszcze czekamy? - powiedział donośnym głosem Harald.
- Nie na co tylko na Kogo - spokojny głos wydobywający się z ciemności sprawił, że wszyscy zgromadzeni na polance podskoczyli ze zdziwienia. Tylko Muf, Kuf i Afa z radosnym ujadaniem runęły w leśną gęstwinę dziko wywijając ogonami z niepohamowanej radości. Wynurzająca się z mroku Kogo nie pozwoliła im jednak na nazbyt długie czułości.
- Kogo my tu mamy - mruknął Harald. Jego lewa ręka niemal bezwiednie powędrowała do pasa z toporem. - Nie śpieszyło ci się, co? Pięć lat spóźnienia to nie tak mało, nawet jak na ciebie. Wszyscy czekaliśmy pod tym zakazanym drzewem, aż nam brody przymarzły dy ziemi. A Ty? Pewnie siedziałaś w karczmie i upijałaś się kolejnymi kuflami piwa.
W oddali zahuczał grom. Wiatr przybierał na sile, niemal przygniatając drzewa do ziemi. W tej upiornej scenerii tylko niewolnik wyglądał tak jak zawsze - żałośnie.
- A ty jak zwykle po staremu zrzędzisz i narzekasz na cały otaczający świat! - odparł nowo przybyły krasnolud z długą rdzawą brodą. U boku przepasany miał czekanik, jak zwykli robić mieszkańcy południowych gór, a zza ramion wyglądała niewiele większa od swojego właściciela, przewieszona przez plecy kusza.
*****************************************
oczywiście zapraszam do dalszego tworzenia naszego wspólnego opowiadania (no i trzeba będzie też poprawić to, co już jest napisane - oczywiście jeśli autorzy się zgadzają
)
Wiatr wył w ciemności. Harald Rudobrody, siedząc samotnie przy ognisku, ostrzył topór. Było chłodno i szron zaczął osiadać na pobliskich drzewach. Nagle z lasu wyłonił się karzeł o pooranej bliznami twarzy. Gniotek. Jego zjawienie się oznaczało, że znów Irgena czegoś chce. Na ogół kończyło się to kłopotami - oczywiście tylko dla Haralda.
Rudobrody sam nie wiedział, kogo bardziej nie cierpi - tego niesamodzielnego kurdulpa, czy jego wymądrzałej pani. Za drzewem stała Redina. Chowała się, bo po ostatniej kłótni z Haraldem woła się ukryć… tylko jej elfie uszy słuchały uważnie rozmowy.
- Czego? – jak zwykle miło powitał sługę Harald.
Karzeł jak zwykle ociągał się z odpowiedzią, wydobywając z siebie niezrozumiałe monosylaby i bez przerwy gmerając palcami. Mocny w gębie i odważny był tylko u boku Irgeny.
- No... więc... - i znów ciąg niezrozumiałych chrząknięć
- Gadaj, albo zrobię z ciebie przystawkę dla moich piesków!
Użycie słowa "pieski" nie bardzo pasowało do tych wielkich, paskudnych stworzeń, a tak naprawdę było wyraźnym nadużyciem.
- Pa-pani Irge-gena chcia-ciałaby prosić was, Ha-ha-haraldzie Ru-rudobr-brody... - w końcu Gniotek się przemógł, ale i tak się jąkał - ... o zdo-zdobycie dla niej ka-kamienia księ-księcia Tira-rava-vara z An-anadaru.
Twarz Haralda spurpurowiała a jego wielkie łapska z taką siłą zacisnęły się na stylisku topora, że przerażony Gniotek śliniąc się z przerażenia cofnął sie o kilka kroków.
- CZY ONA DO SZCZęTU ZGłUPIAłA! - wyryczał z siebie wściekły wojownik. Elfka aż podskoczyła ze strachu.
Karzeł cofając się wpadł na wyłaniająca się z mroku postać.
- Redina to ty?
Elfka nie odezwała się. Gniotek pewnie dopiero teraz zauważył towarzyszkę Haralda, gdyż obrócił w jej stronę głowę, następnie z wielkim zdzwieniem spojrzał na ubranego w długa ciemną szatę mężczyznę.
- Pa-paniczu, czy... czy ty ją znasz?
- A znam - odparł z stysfakcją przybysz. - Zaraz... kiedy myśmy się ostatni raz widzieli...? To było chyba...
- Milcz! - przerwała mu elfka. To nie był ten sam głos, który znał Harald: delikatny, cichy. Ten brzmiał raczej jakby wydobywał się z wnętrza metalowego stwora.
- Redina, nie przesadzaj...
- Powiedziałam: "milcz"!
Wciąż patrzyła na mężczyznę w szarnej szacie. Rudobrody nie słyszał już żadnych słów. Poruszała tylko ustami. Wyglądało, jakby mówiła: "Nie przy nim, nie teraz...", ale nie był pewien.
- Jak chcesz... - oparł przybysz. Zwrócił się teraz w stronę Haralda.
- Witam. Jestem Aanor, bratanek pani Irgeny z Wieży Ar'Nadau na Wybrzeżu Ei'Avara - Aanor schylił się lekko.
Wojownik po raz kolejny cieszył się, że nie rozumie po elficku. Ostani raz, kiedy Redina przetłumaczyła mu jedną z elfickich nazw geograficznych, do wieczora tarzał się ze śmiechu. Ale pochodzenie ciotki Aanora mogło tłumaczyć jego znajomość z elfką, choć sam był człowiekiem.
- Wiele o tobie słyszałem Haraldzie Rudobrody - kontynuował. - Mamy sobie towarzyszyć w Twojej następnej misji dla mojej ciotki - na twarzy bratanka czarodziejki malwał się uśmiech, lecz nie był on przyjemny.
- Jeszcze nie zdecydowałem czy wyruszę – wycedził Harald przez zaciśnięte zęby i powolutku wstał prezentując całą swoją olbrzymią postać. Natychmiast do jego stóp przypadł jeden z "piesków" i głucho zawarczał. - Cicho Muf - syknął Rudobrody - teraz ja rozmawiam.
Muf jednak w uparte chciał zwrócić uwagę Pana na siebie.
- Oj młody jesteś tylko ci pory w głowie - odparł Harald
Elfetka dodała pod nosem:
- Tak jak twojemu panu.
Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi. Nawet leżące obok Rediny Kuf i Afa - pozostałe dwa ukochane stworzonka Rudobrodego. Wojownik kupił je kiedyś od wędrownej trupy cyrkowców... dokładniej to zapłacili, żeby je zabrał. Zerwał się lodowaty wiatr, a w oddali słychać było ciche mruczenie grzmotów. Po chwili spadły pierwsze krople zimnego deszczu.
- Lepiej stąd chodźmy. Nie chcę przemoknąć – powiedziała elfka spokojnym głosem.
Spojrzenia błądziły po gęstwinach w poszukiwaniu jakiegoś środka transportu. Wreszcie natrafiły na konie Haralda, które swymi kopytami niespokojnie uderzały o ziemię.
- Więc na co jeszcze czekamy? - powiedział donośnym głosem Harald.
- Nie na co tylko na Kogo - spokojny głos wydobywający się z ciemności sprawił, że wszyscy zgromadzeni na polance podskoczyli ze zdziwienia. Tylko Muf, Kuf i Afa z radosnym ujadaniem runęły w leśną gęstwinę dziko wywijając ogonami z niepohamowanej radości. Wynurzająca się z mroku Kogo nie pozwoliła im jednak na nazbyt długie czułości.
- Kogo my tu mamy - mruknął Harald. Jego lewa ręka niemal bezwiednie powędrowała do pasa z toporem. - Nie śpieszyło ci się, co? Pięć lat spóźnienia to nie tak mało, nawet jak na ciebie. Wszyscy czekaliśmy pod tym zakazanym drzewem, aż nam brody przymarzły dy ziemi. A Ty? Pewnie siedziałaś w karczmie i upijałaś się kolejnymi kuflami piwa.
W oddali zahuczał grom. Wiatr przybierał na sile, niemal przygniatając drzewa do ziemi. W tej upiornej scenerii tylko niewolnik wyglądał tak jak zawsze - żałośnie.
- A ty jak zwykle po staremu zrzędzisz i narzekasz na cały otaczający świat! - odparł nowo przybyły krasnolud z długą rdzawą brodą. U boku przepasany miał czekanik, jak zwykli robić mieszkańcy południowych gór, a zza ramion wyglądała niewiele większa od swojego właściciela, przewieszona przez plecy kusza.
*****************************************
oczywiście zapraszam do dalszego tworzenia naszego wspólnego opowiadania (no i trzeba będzie też poprawić to, co już jest napisane - oczywiście jeśli autorzy się zgadzają

"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
24
- Najpierw znajdźmy schronienie przed burzą, sądzę, że tu nie jesteśmy bezpieczni - wtrąciła elfka i wskazała drogę.
Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.
Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.
Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.
26
Harald chwilę ociągał się, aby inni mogli go wyprzedzić. Kuf i Afa biegły przodem, czujnie rozglądając się dookoła, natomiast Muf dreptał przy Rudobrodym.
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
27
- Co ona sobie myśli? że może wrócić po pięciu cholernych latach, jakby nic się nie stało? - mruczał pod nosem.
Był tak zajęty swymi myślami, że nie zauważył pnia, o który się potknął.
Wstał, przklinając cicho i patrząc czy ktoś nie zauwazył potknięcia.Zresztą, tego i tak nie dało się ukryć. Brudne od błota ubranie mówiło samo za siebie.
Był tak zajęty swymi myślami, że nie zauważył pnia, o który się potknął.
Wstał, przklinając cicho i patrząc czy ktoś nie zauwazył potknięcia.Zresztą, tego i tak nie dało się ukryć. Brudne od błota ubranie mówiło samo za siebie.
28
Redina obrzuciła go długim, zdziwionym spojrzeniem zanim ruszyła w dalszą drogę. Niespodziewanie rozległo się zaniepokojone szczekanie jednego z psów.
- To Afa! - krzyknął Harald, rzucając się biegiem naprzód.
- To Afa! - krzyknął Harald, rzucając się biegiem naprzód.
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
30
Każdy zadziałał machinalnie.
Aanor syknął wściekle, trąc dłonią o dłoń. Po chwili płonąca kula cierpliwie czekała na użycie. Gniotek z zapałem skoczył w gąszcz krzewów, a Redina wyjęła długi nóż, z którego biła jadowicie zielona łuna. Potyczka zaczęłaby się natychmiast, gdyby Aanor wśród ciemnych, złowieszczych postaci nie dostrzegł...
- PANI IRGENA?!
Aanor syknął wściekle, trąc dłonią o dłoń. Po chwili płonąca kula cierpliwie czekała na użycie. Gniotek z zapałem skoczył w gąszcz krzewów, a Redina wyjęła długi nóż, z którego biła jadowicie zielona łuna. Potyczka zaczęłaby się natychmiast, gdyby Aanor wśród ciemnych, złowieszczych postaci nie dostrzegł...
- PANI IRGENA?!
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
31
-Ach! Aanorze, prosiłam byś mówił do mnie "ciociu" - odpowiedziała z rozbawieniem czarodziejka powoli zbliżając się do ciała Haralda.
Gdy tylko stanęła nad wojownikiem wykonała lekki ruch dłoni w stronę bratanka i magiczny ogień zgasł. Następnie wyciągnęła z szyi wojownika bełt i od niechcenia pstryknęła palcami. Harald wstał jak gdyby nic się nie stało.
- Mam nadzieję, że wybaczysz moim sługom - kontynuowała Irgena. - Oni tacy nie okrzesani... Wiesz, wybraliśmy się na polowanie na wiwerny. Może nawet jakiś smok się trafi...
- Kiedyś cię zarąbię... - wycedził przez zęby Rudobrody.
- Aleś zabawny, Haraldzie - zaśmiała się czarodziejka. - Jednak z tym twoim charakterkiem nie znalazłbyś wielu znajomych po tamtej stronie.
Gdy tylko stanęła nad wojownikiem wykonała lekki ruch dłoni w stronę bratanka i magiczny ogień zgasł. Następnie wyciągnęła z szyi wojownika bełt i od niechcenia pstryknęła palcami. Harald wstał jak gdyby nic się nie stało.
- Mam nadzieję, że wybaczysz moim sługom - kontynuowała Irgena. - Oni tacy nie okrzesani... Wiesz, wybraliśmy się na polowanie na wiwerny. Może nawet jakiś smok się trafi...
- Kiedyś cię zarąbię... - wycedził przez zęby Rudobrody.
- Aleś zabawny, Haraldzie - zaśmiała się czarodziejka. - Jednak z tym twoim charakterkiem nie znalazłbyś wielu znajomych po tamtej stronie.
Wbrew pozorom świat nie jest skomplikowany - to tylko ludzie na siłę sami sobie go utrudniają.