16

Latest post of the previous page:

Czując nóż na gardle nie ma zbyt wielkich możliwość by pomyśleć, o czym miłym. Zastanawiałem się nad tym, co mam powiedzieć jedyne, co zauważyłem to dwa złote sygnety na męskiej dłoni, która waśnie trzymała nóż. Zaś złośliwe spojrzenie nie wróżyło niczego miłego. Na szczęście skrzykniecie drzwi, była cieplną nutką nadziei dla mych uszu.
Próba edycji. WR
Serce, które kocha, jest zawsze młode.

Przysłowie Greckie

17
Podsumowanie numer 2:



W ciemnym pokoju słychać było tylko stukot klawiatury, z której korzystała Marta. Uderzenia w klawisze były co prawda ciche lecz potęgowały moje dzisiejsze zmęczenie. Do cholery, przestań, za chwilę pęknie mi głowa - myślałem. Marta odwróciła się, spojrzał z drwiącym uśmieszkiem i daje pisała.

- Przestań! Głowa mnie boli – krzyknąłem.

Ten jej drwiący uśmieszek! Ja jej zaraz pokażę... Marta, jak na złość zacięcie stuka… a może jestem zbyt wrażliwy? Przesadny? Nie, nie jestem zbyt wrażliwy, to ona jest zbyt okrutna. Zbyt okrutna by żyć. Tak, podjąłem już decyzję i nic mnie nie powstrzyma...

Wstałem. Kroki skierowałem do kuchni. Na stole leżał nóż zakupiony w promocji Ikei - tylko 2,99. Zacisnąłem dłoń na trzonku i uśmiechnąłem się chytrze. "Teraz pancio rządzi", pomyślałem z dziką satysfakcją, której nigdy wcześniej nie czułem.

Jednak idąc po schodach przyszła mi myśl, ja ją kocham i muszę akceptować taką, jaką jest.

Zastanawiałem się jak połączyć szaloną chęć przybrudzenia lśniącej stali gęstą czerwienią, z zimną strugą zdrowego rozsądku, bijącą w głębiach mojej podświadomości. Przecież ciągle mi była potrzebna.

Gdzieś za oknem rozległo się szczekanie psa.

- Cholera - rzuciłem wściekle widząc teściów gramolących się przez podwórko z tonami bagaży. - Znowu te k***y. Co oni Ikee obrabowali?

Po chwili dzwonek do drzwi. Zbiegłem na dół, szarpnąłem klamkę:

- Czego tu? - przywitałem ich jak zwykle. Czego jak czego, ale niezapowiedzianych wizyt wielbicieli ojca Tadzia, nie zdzierżę. Każdy „lubi” jak teściowa przychodzi. Czy to legalne wchodzić do czyjegoś domu bez zapowiedzi? W myślach przeszukuję wszystkie kruczki prawne, dzięki którym podwójne morderstwo uszłoby mi na sucho. I przypomina mi się, jak na pewnym seansie dotyczącym mojej dziwnej obsesji na punkcie Ikei, psychiatra wspomniał, iż morderstwa popełnione przez ludzi niepoczytalnych, są karane z większą łagodnością. Przysiadam na rogu kanapy by uważnie przemyśleć wszystkie za i przeciw nowopowstałego planu, gdy tuż nad moim uchem, rozlega się wibrujący skrzek teściowej. - No gdzie ta moja córeczka?! Ja tu poczekam, a Ty przynieś mi cos na ochłodę, dzisiaj taki gorac.

- Już idę ... Ty ku ...

Przeklinam pod nosem, tak żeby nie usłyszała, zastanawiając się w myślach czy arszenik wystarczająco ją ochłodzi. Wyobrażam sobie przyjemny chłodek uciekający z trumny i z uśmiechem gnam do kuchni. Kładę już dłoń na klamce lodówki, gdy nagle drzwi kuchenne otwierają się na oścież i do środka wpada obszarpana postać z kordelasem w dłoni i zauważywszy nóż w mojej ręce, szeroko otwiera oczy.

- A ty psubracie, z nożem na mnie, tak? Ja ci dam atakować pełnoprawnego kapitana żeglugi morskiej, tym otwieraczem do puszek.

I zanim zdążyłem coś powiedzieć, gibki mężczyzna przeskoczył stół jednym susem (nie mam zielonego pojęcia dlaczego to zrobił, skoro mógł go obejść) i przystawił mi lśniącą stal do gardła. Czując nóż na gardle nie mam zbyt wielkich możliwość, by pomyśleć, o czymś miłym. Zastanawiałem się nad tym, co mam powiedzieć jedyne, co zauważyłem to dwa złote sygnety na męskiej dłoni, która waśnie trzymała nóż. Zaś złośliwe spojrzenie nie wróżyło niczego miłego. Na szczęście skrzykniecie drzwi, była cieplną nutką nadziei dla mych uszu.
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

18
- No niesiesz ten napój dla mamy !?

Przenikliwy głos Marty wyrwał go z letargu.

"Dziś jeszcze wyrzucę tą puszkę sardynek i ten przeklęty paprykarz szczeciński", przyrzekł sobie.

Ostatni raz jak zapatrzył sie na suchary mało od jakiegoś szeregowego bagnetem nie dostał

"...i dzisiaj ten pirat pieprzony pirat!", zaklął.

- Już niosę!

19
...A huj.

Akurat, niosę. Niech spierrrdala ta Twoja stara.

Wciąż czując na wargach słony posmak morskiej bryzy otwieram okno w kuchni i wychylam się, aby popatrzeć na niebo.

Kurwa, taka śliczna noc... W takie noce mi się przypomina jak...

- Dominisiuuu..! - słyszę z kuchni i prawie puszczam pawia, kiedy zaciąga moje imię, jakby zaciągała mi moje własne gacie na głowę. Czego kurwa?! - Ten samochód przed domem to nie Alfa Romeo!

łapię się za głowę, zaraz normalnie coś rozjebię! Bulgoczę pod nosem, czekam aż to wkurwienie mnie opuści, bo się boję, że zrobię sobie krzywdę, ale głos z salonu atakuje dalej.

- Miałeś kupić Romeo..? Dominisiuuu..!
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

20
W kilku susach pokonał odcinek dzielący go od niej.

"Alfa Romeo, co !?!"

Marta bez wyraznego zdziwienia, jednak z niepokoju nutą w głosie rzekła

"znowu słyszysz głosy kochanie. Opowadałam tylko mamie jak dobrze nam ze sobą i że ty jako Romoe mój się jawisz. .....bo ja przecież Julią twą.

Wiem, iż dzień ten ciężkim dla Ciebie był."

i wskazując palcem południa kierunek, gdzie drzwi sypialni majestatem emanowały, dodała

"Odejdź teraz w pokoju i ciało swe przemęczone na barłogu ułóż."

Tak też uczynił.

21
poniedzialek. 10 dni pozniej.



****



Obudzilem się na dziwek wlasnego glosu. Wyraznie uslyszalem swoj wlasny głos przeszywający ciszę w pokoju. Cisze. Otworzylem szeroko oczy. Nade mna sufit mial dziwny kremowy odcien. Szeroka rysa wyraznie odznaczala się na jego tle. Z rysy łuszczyła się farba. Lezalem wpatrzony w te cholerna ryse a skronie rozsadzal mi pulsujacy bol. Chcialem się podnieść ale wszystkie kończyny odmawiały miposłuszeństwa. Oblizałem usta. Cholera. Tak bardzo chciało misię pić. Przez głowę przebiegło mi kilka myśli którym za nic nie potrafiłem nadać jakiegokolwiek sensu. Oczy piekły mnie niemiłosiernie. Przez chwilę walczyłem z ich ciężarem w końcu poddałem się .Zamknąłem oczy.
nos w sos ;]





_______________________________________________



..piszę więc jestem!!

22
- Jasiek! Nareszcie jesteś! Kiedy wróciłeś? – teściowa wparowała do kuchni, chcąc przywitać się z mężczyzną. – Co ty wyprawiasz?! – stanęła i wybałuszyła na niego oczy. Dopiero teraz zauważyła nóż na moim gardle. – Zaraz odłóż ten nóż. Co ci strzeliło do głowy?

Kiedy niedoszłe narzędzie zbrodni zostało włożone do szuflady, wtedy dopiero mogłem zacząć racjonalnie myśleć.

A więc to jest Jan, brat Marty.
"Najbledszy atrament jest lepszy od najlepszej pamięci" przysłowie chińskie

23
Jan posłusznie zwolnił swój stalowy uścisk, poklepał mnie poufale z bezczelnym uśmieszkiem. a to mi się szwagier trafił, psia kość. Chyba mi żebra połamał?
życie to podróż.

24
Z niemalym wysilkiem wyprostowalem sie i oddalem mu uscisk z meska powaga w oczach. Usmiechnalem sie tylko i ruszylem w strone pokoju, zamykajac drzwi od kuchni. Teraz nie musialem udawac. Ledwo wydychalem powietrze, ale to juz nie bylo wazne. Nadsluchiwalem rozmowy tesciowej i Jana.

- Wystarczylo zebys wrocila 5 min pozniej i byloby po wszystkim.

-Zwariowales!- wykrzyknela ukochana tesciowa dodajac po chwili- w tym domu nikogo nie bedziesz zabijal. Zabierz go gdzies i zalatw to z nim...- wiecej nie uslyszal. najwyrazniej Janek zorientowal sie, ze podsluchuje i wlaczyl radio...

Po chwili rozlegl sie dzwonek do drzwi...

25
Ledwo się odwróciłem i omiotlem pokój spojrzeniem, kiedy poczułem, że jakaś mała i wiotka postac rzuca mi się na szyję. Próbując uwolnic się z małpiego wręcz uścisku usiłowałem rozpoznac napastnika. Wtem zagrzmiał lodowaty głos Jana:

- Kochanie, zostaw wujka Dominika w spokoju! To moja córka, Hildegarda. -wyszczerzył się w moją stronę. Rzuciłem okiem na dziewczynkę. Cholera, jakie brzydactwo, pies by się uśmiał! Szczerbate toto, z miotłą na głowie.

- Jaka do ciebie Jasieńku podobna- odezwała się Marta z ironią.

Nagle obraz zaczął mi się rozmywac, świat zawirował....Ku***, co się dzieje? Zobaczyłem przed sobą największy koszmar stulecia...
"Poezja to przemiana krwi w atrament"

***

Podążam drogą duszy, by szukać samej siebie...

26
Koszmar stulecia ubrany był w bluzę Ikei z hasłem "Meblem all!". Co za idiotyczny napis, przeszło mi przez głowę.

- Jaki napis?! - jakiś niewyraźny głos na dnie świadomości.

Koszmar stulecia zaczął żonlować nożami z promocji. Jego oczy, które były spiralami nieskończoności świdrowały mnie. Skutecznie.

- Odpierdol się! - wrzasnąłem i uderzyłem koszmar stulecia w twarz.

- Boże, Dominik, co Ty robisz?!

I nagle jakieś szpony, pierdolone szpony zła oplatają moje ramię. Jakaś pierdolona dłoń popycha mnie na ścianę.

Odpiedolcie się! Odpierdolcie!
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

27
Zostawcie mnie kurwa w spokoju spierdalać kurwa dupadupadupadupałaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!

Mocny cios w policzek otrzeźwił mnie niemal natychmiast.

- Znowu zapomniałeś o lekach... - odezwała się Marta. - Któregoś dnia naprawdę narobisz sobie kłopotów.
Wszystko marionetki!

28
Leki lekami, ale moja rodzinka chce mnie wykończyć! Nie, przecież to nie możliwe, żeby Marta też brała w tym udział. Nie mogę nikomu ufac. Idę w stronę drzwi, naciskam klamke i myślę sobie *****! Ten pojebany debil Jasiek zamknał drzwi na klucz. Zostaje jedyne wyjście. Okno. Muszę wyjśc przez okno.

29
Odwróciłem się w jego kierunku, wziąłem głęboki oddech i najszybciej jak umiałem zacząłem biec. Hall w naszym domu jest wystarczająco długi, by nabrać stosownej prędkości. Biegłem, o mało nie zadeptując po drodze kota teściowej, wymijając wszystkie przeszkody, wybiłem się, skoczyłem...
Wszystko marionetki!

30
... okno też było zamknięte. Głowa znalazła się na podwórku, reszta ciała zwisała bezwładnie w domu. Naraz zrobiło się strasznie cicho. Cholernie, ale to cholernie bolała mnie twarz. Z brzuchem chyba tez było coś nie tak.

31
Ostrożnie cofnąłem się do tyłu. Kawałki szkła wbijały mi się w szyję, ale musiałem wyjąć głowę z tego cholernego okna. Ludzie na ulicy patrzyli na mnie jak na idiotę. No co się, kurwa, gapicie?!

Gdy wydostałem się z tej śmiesznej pułapki, spadłem na podłogę. Usłyszałem zaniepokojone głosy i tupot. Na pewno trzask szyby ich zaalarmował.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Piszemy wspólne opowiadania”

cron