16

Latest post of the previous page:

W drzwiach stał maleńki, siwy jak gołąb franciszkanin. - Ojciec Pacyfik...??? O tej porze..??? - pomyślał Tomek usiłując wcisnąc się głębiej za konfesjonał. Tymczasem zakonnik uśmiechając sie niebiańsko patrzył niewidzącym wzrokiem

przed siebie.
Rzekła wtedy do Szecherezady " Na Allacha siostro opowiedz nam cokolwiek aby skrócić nocne godziny..."

17
Za oknem błyskawica przecięła niebo,oświetlając zniszczoną przez czas twarz duchownego.

- Siostro Cecylio? - spytał cicho,wyraźnie przemęczony.

Nie przeszedł progu zakrystii.Nadal stał w drzwiach otoczony słabą łuną światła, jaką emanowały zawieszone przy wejściu świeczniki.
"-dbaj o dochody

jak twój kolega Kartezjusz



-bądź przebiegły

jak Erazm



- poświęć traktat

Ludwikowi XIV

I tak go nikt nie przeczyta"



Zbigniew Herbert

18
Po chwili schował się z powrotem w ciemne otchłanie zakrystii, dając czas Tomkowi i Martinowi na zamątowanie podsłuchu w konfesjonale. Jeżeli nikt nie wykryje ich podstępu to będą mieli sporo dowodów winy duchownych tego kościoła. O ile to oni są winni śmierci dwunastoletniego chłopca, i o ile w ogóle uda się coś podsłuchać.
Dulce et decorum est pro patria mori

Słodko i zaszczytnie jest umrzeć za ojczyznę. - Horacy.



Błąd jest przywilejem filozofów, tylko głupcy nie mylą się nigdy. - Sokrates.

19
Martin podszedł do franciszkanina i pomachał mu ręką przed nosem. Ten niezareagował i ruszył przed siebie.Martin uskoczył gwałtownie, unikając zderzenia ze staruszkiem. Ojciec Pacyfik ruszył przez kościół, mrucząc pod nosem łacińskie formułki. Po chwili z zakrystii popłynął sznurek zakonników, z takimi samymi nieobecnymi oczyma, który ruszył z wolna w ślad za Pacyfikiem.
http://s11.bitefight.onet.pl/c.php?uid=27444

20
- Co jest do licha? - spytał towarzysza Tomek - Brali coś, czy są ślepi?

Martin nie odpowiedział. Podążał wzrokiem, za zakonnikami. Spojrzał znacząco na drugiego mężczyznę. Tak, musieli iść za nimi.

21
Odważniejszy Tomek ruszył pierwszy. Martin szedł tuż za nim, w kieszeni zacisnął dłoń na lodowatym metalu. "Katolicki pochód" skręcił obok ołtarza w prawo.

22
... i zatrzymał się. Stojący w bezruchu mnisi przypominali posągi.



W ciszy jaka zapadła, nie było słychać nawet ich odechów. Tomek i Martin spojrzeli po sobie. W tej samej chwili rozległ się zgrzyt otwieranych wrót kościoła.



- Witam panów! - rzekł głos.

23
Tomek i Martin odwrócili się do mówcy. Była to zakapturzona wysoka i przeraźliwie chuda postać. Było w niej cos przerażajacego, coś co spoowdowało, ze nawet oni, najodważniejsi w całym wydziale chcieli jak najszybciej się ulotnić. Ale na to było juz za późno.

24
W lewej dłoni postaci dostrzegli srebrzysty pistolet. Sparaliżowani strachem obserwowali unoszącą się do przodu lufę.



- żegnam panów - zagrzmiało spod kaptura, a ciała kolegów wzbogaciły sie o kilka nowych otworów.

25
12:24, Główna Komenda Policji, Lublin



- A ja mam cię w dupie! - krzyknął Warke, zatrzaskując drzwi prze przełożonego. Do diabła, znowu skoszono mu robotę! Nienawidził tego.

Szef chyba go nie lubił. Był tu komendantem od zaledwie pół roku, a zdążył wycofać go już z trzech spraw, w które naprawdę się zaangażował. Cholerny skurwysyn!

śledczy wpadł do swojego biura, strasząc wzrokiem po drodze. Zdenerwowany, rozparł się na fotelu i włączył audio. Zrelaksować potrafił się tylko przy Kaczmarze. Pieprzony żydek chwytał za serce. Ominął "Zbroję" i "źródło", nie na takie rzeczy miał teraz ochotę. Tym razem "Nie lubię". Podkręcił głośność na 8, wystarczy, by cholerny Mrugalski usłyszał.

Po chwili namysłu, zabrał się za papiery, leżące na jego biurku.
Obrazek



Cause I am my enemy

The water's up to the knee

I never wanted nothin' from you

Yes, I do; Yes, I do

My engine's runnin' on dry

My head's so fucked up inside

Shut up

I know

I said so...

26
Był całkowicie zatopiony w stercie papierów, powieki zjechały mu do połowy oczu i nie zdawał sobie sprawy z tego co czyta.

Bezmyślnie jeździł wzrokiem po linijkach, gdy nagle usłyszał łomot do drzwi.

- Przycisz to gówno i wstawaj ! - To był jego partner Marcin Dwojak - Mamy pilne wezwanie, dwa trupy w kościele. Kurwa mać do czego to doszło żeby ludzie zabijali się w domu boga.

Warke chwycił swój płaszcz przeciwdeszczowy i po chwili obaj siedzieli już w wozie pędząc przez ulice Lublina na sygnale.
Istnieje Opatrzność, która chroni idiotów, pijaków, dzieci i Stany Zjednoczone Ameryki.

Otto von Bismarck

27
Ogromny strop malował się ponad nimi.

Jakiś delikatny, gładko ogolony młodziak wyciągał dłoń w stronę dziewczyny. Jej wzrok z kolei muskał wiekowego dziadka, którego nogi zwisały z chmury. Dokładnie naprzeciw nóg starca malowały się trzy drzewka, symbol sadu. I wąż, owijający się wokół jednego z nich.

O w mordę - kościół. - pomyślał Warke. Starał się unikać popularnego "kurwa". W przeciwieństwie do jego partnera.

- Kurwa! - wykrzyknął Dwojak. - Szrama krwi na podłodze. Chcieli ich stąd zabrać, ale nie zdążyli.

- To niezbyt profesjonalne.

- Nikt nie powiedział, że to nie może być robota bandy drechów.

- Banda drechów... - Pato-świr nadszedł wolnym krokiem, trzymając w dłonie, okrytej białą gazą, kulę. - ...i Glauberyt? PM-06S?

Partnerzy spojrzeli po sobie.

- Nazwiska. - mruknął zdezorientowany Warke. - Kto wsypał?

- Herman Pacyfik. Franciszkanin. - odparł jakiś posterunkowy.[/i]
Obrazek



Cause I am my enemy

The water's up to the knee

I never wanted nothin' from you

Yes, I do; Yes, I do

My engine's runnin' on dry

My head's so fucked up inside

Shut up

I know

I said so...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Piszemy wspólne opowiadania”

cron