Nadeszła kolejna noc. Strychostrach siedział jak zwykle na fotelu zwinięty niczym tobół, rozmyślając o kobiecie z dołu. Słyszał rozmowę, którą prowadziła niedawno z Nieobecnym. Słyszał jak mówiła, że boi się wchodzić na strych. Domyślała się czegoś. Ale czy wiedziała, że nie ma tam strachu, a jedynie tęsknota. Czy domyślała się, że każdej nocy kładzie się z okiem przy dziurze między deskami i stara się wniknąć w jej sny?
Strychostrach wstał i ruszył w kierunku dziury. Położył się i popatrzył na dół. Dziewczyna tym razem nie spała...
2
Siedziała na łóżku z szeroko otwartymi oczami w ciemności i uczuciem przeraźliwego zimna na plecach. Wokół panowała cisza, deszcz nie padał za oknem, wiatr nie gwizdał w kominie - nic co mogłoby zbudzić ją w środku nocy... Bo przecież wcale nie usłyszała przeciągłego skrzypnięcia podłogowej deski dobiegającego ze strychu. Nie, na pewno tylko się jej zdawało.
3
- Idź spać, idź spać, idź spać - Strychostrach trzymał twarz przyciśniętą do deski i powtarzał słowa jak mantrę.
Było ciemno, ale dobrze widział w ciemnościach - jeden z "darów", które otrzymał od strychu. Widział szeroko otwarte oczy kobiety. Ogarniało go przerażenie. Wiedział, że jeśli dziewczyna nie zaśnie, dzisiejszej nocy może wydarzyć się coś złego. Nie był pewien, czy umiałby przeciwstawić się innym, reszcie Ludzi Strychu. Dziewczyna była piątą mieszkanką tego pokoiku, jedyną, którą naprawdę polubił.
Strychostrach pomyślał, że mógłby godzinami przyglądać się jak śpi. On ograniczony i skrępowany, od lat nie opuścił tego miejsca - odkąd zwabiło go, wciągnęło i nigdy już nie wypuściło. Ona wolna, szczęśliwa, pełna życia. Jej sny były jego oknem na świat. Pokazywała mu w nich wszystko, czego tak bardzo pragnął doświadczyć. Czy widziała go we śnie? Czy wiedziała, kim jest? Czy podejrzewała, że na górze jest ktoś, kto ją kocha? Tego nie wiedział. Będzie dla niej lepiej, jeśli nigdy go nie pozna.
Odwrócił się i spojrzał w stronę starej i zakurzonej mosiężnej wazy. Przeszedł go dreszcz strachu.
- Tak - stwierdził, myśląc o dziewczynie. - On już dopilnuje, żeby nigdy nie mogła go poznać...
Było ciemno, ale dobrze widział w ciemnościach - jeden z "darów", które otrzymał od strychu. Widział szeroko otwarte oczy kobiety. Ogarniało go przerażenie. Wiedział, że jeśli dziewczyna nie zaśnie, dzisiejszej nocy może wydarzyć się coś złego. Nie był pewien, czy umiałby przeciwstawić się innym, reszcie Ludzi Strychu. Dziewczyna była piątą mieszkanką tego pokoiku, jedyną, którą naprawdę polubił.
Strychostrach pomyślał, że mógłby godzinami przyglądać się jak śpi. On ograniczony i skrępowany, od lat nie opuścił tego miejsca - odkąd zwabiło go, wciągnęło i nigdy już nie wypuściło. Ona wolna, szczęśliwa, pełna życia. Jej sny były jego oknem na świat. Pokazywała mu w nich wszystko, czego tak bardzo pragnął doświadczyć. Czy widziała go we śnie? Czy wiedziała, kim jest? Czy podejrzewała, że na górze jest ktoś, kto ją kocha? Tego nie wiedział. Będzie dla niej lepiej, jeśli nigdy go nie pozna.
Odwrócił się i spojrzał w stronę starej i zakurzonej mosiężnej wazy. Przeszedł go dreszcz strachu.
- Tak - stwierdził, myśląc o dziewczynie. - On już dopilnuje, żeby nigdy nie mogła go poznać...
4
Coś hipnotyzującego, czemu nie była w stanie się sprzeciwić, ciągnęło ją z powrotem do poduszki: idź spać, idź spać, idź spać... Nie dziś. Wstała i boso poszła do łazienki. Starała się iść cicho, lecz deski starego domu skrzypiały pod jej stopami. Budynek oddychał, trzeszczał, dobrze znała te dźwięki, jednak ten, który zdawało jej się, że ją zbudził był inny... jakby kryło się za tym coś jeszcze – coś zimnego i inteligentnego... Przystanęła pośrodku wąskiego korytarzyka i spojrzała w górę. Po plecach znów przebiegł ją dreszcz. Jak cicho... Wzdrygnęła się, nakazując sobie spokój... Nic przecież dziwnego, że budzą ją w nocy przeciągłe dźwięki; nic dziwnego, że wydają się jej znajome; nic dziwnego, że... chciała spać. Idź spać, idź spać, idź spać... Głos, który był częścią powtarzającego się co noc snu przerażał. I kusił. Obiecywał coś, czego się bała a jednocześnie coś, co pragnęła mieć... Dlaczego nagle wydało się jej, że tym razem nie znajdzie tego leżąc na poduszce, lecz wchodząc schodami na strych?
5
Zobaczył, jak dziewczyna wstaje z łóżka i rusza w kierunku drzwi.
- Zamierza wyjść właśnie tej nocy? - pomyślał z trwogą. Zerwał się z podłogi i przykucnął, nasłuchując odgłosów z dołu.
Pociągnięcie za klamkę. Skrzypienie drzwi. Jej kroki. Trzaśnięcie drzwiami.
- Jest w hallu. Idzie w stronę schodów! - Podskoczył i ruszył w kierunku przejścia do następnego pomieszczenia.
Strych był podzielony na kilka mniejszych pomieszczeń. Drzwi były pozabijane i jeśli chciało się dostać do innego, trzeba było czołgać się przez dawno nieużywany tunel wentylacyjny.
Wpełzł do tunelu i jak najciszej przedzierał się na czworakach przez sieć starych, zakurzonych pajęczyn.
- Nawet pająki zapomniały o tym miejscu - burknął, po raz kolejny oglądając się ze wstrętem w stronę mosiężnej wazy. Waza, strych, a może to co się w nim znajdowało, powodowało, że bez względu ile razy by tu sprzątał, to miejsce zawsze wracało do swojego poprzedniego stanu.
Wazy nie dostrzegł z miejsca, w którym klęczał, ale zdawało mu się, że słyszy dochodzące z niej głosy. Musi się pospieszyć. Dziewczyna musi spać.
- Idź spać, idź spać idź spać. - Echo jego głosu rozchodziło się wśród kurzu, brudu i dawno zasuszonych owadów. Dałby teraz wszystko, żeby jak kiedyś móc po prostu zamknąć oczy. Zasnąć. Spać.
"Idź spać... Zaśnij moje kochanie. Idź spać... Bo coś złego się stanie. Idź spać... Niech cię nie skuszą odgłosy. Idź spać..."
Zza pleców dobiegł go odgłos uderzenia. Wieko wazy spadło na drewnianą podłogę. Nie zastanawiając się dłużej, pognał w kierunku wyjścia.
"Bo zaśniesz na strychu tej nocy."
Usłyszał dochodzący zza pleców szyderczy śmiech.
- Zamierza wyjść właśnie tej nocy? - pomyślał z trwogą. Zerwał się z podłogi i przykucnął, nasłuchując odgłosów z dołu.
Pociągnięcie za klamkę. Skrzypienie drzwi. Jej kroki. Trzaśnięcie drzwiami.
- Jest w hallu. Idzie w stronę schodów! - Podskoczył i ruszył w kierunku przejścia do następnego pomieszczenia.
Strych był podzielony na kilka mniejszych pomieszczeń. Drzwi były pozabijane i jeśli chciało się dostać do innego, trzeba było czołgać się przez dawno nieużywany tunel wentylacyjny.
Wpełzł do tunelu i jak najciszej przedzierał się na czworakach przez sieć starych, zakurzonych pajęczyn.
- Nawet pająki zapomniały o tym miejscu - burknął, po raz kolejny oglądając się ze wstrętem w stronę mosiężnej wazy. Waza, strych, a może to co się w nim znajdowało, powodowało, że bez względu ile razy by tu sprzątał, to miejsce zawsze wracało do swojego poprzedniego stanu.
Wazy nie dostrzegł z miejsca, w którym klęczał, ale zdawało mu się, że słyszy dochodzące z niej głosy. Musi się pospieszyć. Dziewczyna musi spać.
- Idź spać, idź spać idź spać. - Echo jego głosu rozchodziło się wśród kurzu, brudu i dawno zasuszonych owadów. Dałby teraz wszystko, żeby jak kiedyś móc po prostu zamknąć oczy. Zasnąć. Spać.
"Idź spać... Zaśnij moje kochanie. Idź spać... Bo coś złego się stanie. Idź spać... Niech cię nie skuszą odgłosy. Idź spać..."
Zza pleców dobiegł go odgłos uderzenia. Wieko wazy spadło na drewnianą podłogę. Nie zastanawiając się dłużej, pognał w kierunku wyjścia.
"Bo zaśniesz na strychu tej nocy."
Usłyszał dochodzący zza pleców szyderczy śmiech.
6
Postawiła stopę na pierwszym stopniu schodów wiodących na strych i w jednej chwili wszystko zamilkło; nie słyszała już nawet kapania wody z niedokręconego kranu.
Stała przez chwilę bez ruchu, próbując zrozumieć, dlaczego chce wejść na górę, skąd to przeczucie, że odnajdzie w tym obcym miejscu coś znajomego. Tylko jeden raz zajrzała do ciemnych, brudnych pomieszczeń i szybko wróciła na dół. Przez resztę dnia czuła ten zapach – stęchlizny, kurzu i zupełnie obcych jej wspomnień... bo przecież takimi były... takimi być powinny... a jednak...
Przygryzła wargę.
"No dalej, powiedz to!"
- A jednak dobrze je znam – powiedziała w końcu głośno i zacisnęła dłoń na poręczy. Oczywiście, że znała – śniła o nich przez wiele nocy. Było w nich coś lodowatego, co napawało ją lękiem, a jednocześnie... czy to była tęsknota?
Spojrzała w górę. Drzwi wiodące na strych nie były domknięte. Zapraszały. Wystarczyło wspiąć się po schodach i lekko popchnąć oblepione pajęczyną skrzydło, by przekonać się czy sen rzeczywiście był tylko snem.
Pokonała pierwszy stopień i przystanęła ze wzrokiem skupionym na klamce.
"Naprawdę tego chcesz?"
Chciała.
Kolejny stopień zatrzeszczał pod jej stopami. I naraz... Zaśnij moje kochanie. Idź spać... przeczucie było tak nagłe i silne, że w jednej chwili unieruchomiło ciało, nie pozwalając uczynić ani jednego kroku więcej. To nie był jej wewnętrzny głos, ale dobrze go znała. Ufała mu, bo należał do...
...złego się stanie. Idź spać... Niech cię nie skuszą odgłosy. Idź...
Odwróciła się na pięcie, zeszła szybko ze stopni i ruszyła do kuchni po nóż. Nagle wydało się jej bardzo ważne, żeby mieć go przy sobie.
Stała przez chwilę bez ruchu, próbując zrozumieć, dlaczego chce wejść na górę, skąd to przeczucie, że odnajdzie w tym obcym miejscu coś znajomego. Tylko jeden raz zajrzała do ciemnych, brudnych pomieszczeń i szybko wróciła na dół. Przez resztę dnia czuła ten zapach – stęchlizny, kurzu i zupełnie obcych jej wspomnień... bo przecież takimi były... takimi być powinny... a jednak...
Przygryzła wargę.
"No dalej, powiedz to!"
- A jednak dobrze je znam – powiedziała w końcu głośno i zacisnęła dłoń na poręczy. Oczywiście, że znała – śniła o nich przez wiele nocy. Było w nich coś lodowatego, co napawało ją lękiem, a jednocześnie... czy to była tęsknota?
Spojrzała w górę. Drzwi wiodące na strych nie były domknięte. Zapraszały. Wystarczyło wspiąć się po schodach i lekko popchnąć oblepione pajęczyną skrzydło, by przekonać się czy sen rzeczywiście był tylko snem.
Pokonała pierwszy stopień i przystanęła ze wzrokiem skupionym na klamce.
"Naprawdę tego chcesz?"
Chciała.
Kolejny stopień zatrzeszczał pod jej stopami. I naraz... Zaśnij moje kochanie. Idź spać... przeczucie było tak nagłe i silne, że w jednej chwili unieruchomiło ciało, nie pozwalając uczynić ani jednego kroku więcej. To nie był jej wewnętrzny głos, ale dobrze go znała. Ufała mu, bo należał do...
...złego się stanie. Idź spać... Niech cię nie skuszą odgłosy. Idź...
Odwróciła się na pięcie, zeszła szybko ze stopni i ruszyła do kuchni po nóż. Nagle wydało się jej bardzo ważne, żeby mieć go przy sobie.
7
Kochał jak nieświadomie przygryzała wargę. Nie miał pojęcia, że teraz, gdy patrzył jak wchodzi do kuchni, jak otwiera szufladę i wyjmuje z niej nóż, robi dokładnie to samo. Gdyby mógł czuć, czułby ból. Jego bolało jednak to, że od lat nie czuł już fizycznego bólu. Czasami zastanawiał się, czy jest z nim jak ze ślepcem, któremu wyostrzył się słuch. Nie mógł czuć fizycznego bólu, więc ten psychiczny wyostrzył się do granic możliwości.
Jako żołnierz dostał kiedyś purpurowe serce za rany odniesione podczas walki. Dostał też medal za "wyjątkową odwagę w walce w ręcz z wrogiem". Walczył i przeżył. I żałował... Jego tura skończyła się akurat, gdy ktoś z misji pokojowej zabił dwudziestu cywili. Niecelny ostrzał. "Strzelać aż do skutku". Skutek był przerażający. Media zrobiły nagonkę. Kobiety i dzieci - pięknie brzmiało w telewizji. Zwłaszcza przed wyborami. Zmienił się prezydent i naród zamiast kochać swoich bohaterów zaczął ich nienawidzić. A on zaczął pić. Pił od, a potem do listu rozwodowego. Do zdjęć dziecka. Potem tylko do siebie. A potem zaczął kraść. A potem znowu zabił.
Wejdź na strych. Będzie spełnieniem twoich marzeń. Nikt już cię nie zrani. Nic już nie poczujesz.
Uciekł przed odpowiedzialnością. Nie bał się wyroku. Nie bał się śmierci. Bał się, że gaz nie zadziała za pierwszym razem.
Albo prąd będzie zbyt słaby. Albo sznur zbyt długi. Może pozwolili by mu wybrać metodę egzekucji? "Stara iskrówa"? Komora gazowa? Zastrzyk z ampułki z trupią czaszką?
"Podjąłem decyzję.
Zamierzam zniszczyć swoje życie.
Bo gdy krew zaczyna płynąć.
Kiedy czuje mrowienie w karku.
Kiedy śmierć mnie otacza.
Nie możesz mi już pomóc."
Nie możesz też mnie zranić. Już nigdy więcej...
Wybrał strych.
- Wkrótce znowu zabijesz. - Usłyszał za plecami głos swojego pana.
Miał się stać spełnieniem jej marzeń.
- Czy wtedy pozwolicie mi umrzeć? - zapytał, chociaż nie chciał umierać. Nie, gdy był ktoś, dla kogo pragnął żyć.
Wiedział, że czytają jego myśli. Wiedział też, że stworzeni z nienawiści nigdy nie zrozumieją szyfru miłości.
Był pewien, że nie dopuści do tego: "Nie stanę się spełnieniem twoich marzeń, zbyt bardzo cię kocham".
Nie wiedział tylko, jak bardzo się mylił...
Jako żołnierz dostał kiedyś purpurowe serce za rany odniesione podczas walki. Dostał też medal za "wyjątkową odwagę w walce w ręcz z wrogiem". Walczył i przeżył. I żałował... Jego tura skończyła się akurat, gdy ktoś z misji pokojowej zabił dwudziestu cywili. Niecelny ostrzał. "Strzelać aż do skutku". Skutek był przerażający. Media zrobiły nagonkę. Kobiety i dzieci - pięknie brzmiało w telewizji. Zwłaszcza przed wyborami. Zmienił się prezydent i naród zamiast kochać swoich bohaterów zaczął ich nienawidzić. A on zaczął pić. Pił od, a potem do listu rozwodowego. Do zdjęć dziecka. Potem tylko do siebie. A potem zaczął kraść. A potem znowu zabił.
Wejdź na strych. Będzie spełnieniem twoich marzeń. Nikt już cię nie zrani. Nic już nie poczujesz.
Uciekł przed odpowiedzialnością. Nie bał się wyroku. Nie bał się śmierci. Bał się, że gaz nie zadziała za pierwszym razem.
Albo prąd będzie zbyt słaby. Albo sznur zbyt długi. Może pozwolili by mu wybrać metodę egzekucji? "Stara iskrówa"? Komora gazowa? Zastrzyk z ampułki z trupią czaszką?
"Podjąłem decyzję.
Zamierzam zniszczyć swoje życie.
Bo gdy krew zaczyna płynąć.
Kiedy czuje mrowienie w karku.
Kiedy śmierć mnie otacza.
Nie możesz mi już pomóc."
Nie możesz też mnie zranić. Już nigdy więcej...
Wybrał strych.
- Wkrótce znowu zabijesz. - Usłyszał za plecami głos swojego pana.
Miał się stać spełnieniem jej marzeń.
- Czy wtedy pozwolicie mi umrzeć? - zapytał, chociaż nie chciał umierać. Nie, gdy był ktoś, dla kogo pragnął żyć.
Wiedział, że czytają jego myśli. Wiedział też, że stworzeni z nienawiści nigdy nie zrozumieją szyfru miłości.
Był pewien, że nie dopuści do tego: "Nie stanę się spełnieniem twoich marzeń, zbyt bardzo cię kocham".
Nie wiedział tylko, jak bardzo się mylił...