1
To nie jest śmieszne ;) no, chyba, że przez łzy.... za komuny patria zrobiłaby z tym porządek w dwa dni, no może w trzy.

2
MAREL pisze:za komuny patria zrobiłaby z tym porządek w dwa dni, no może w trzy.
Ale teraz jest wolny rynek i jeśli ktoś chce wydać swoje pieniądze, żeby wydać swoje "książki", to takie "firmy" będą istnieć i mieć się całkiem dobrze.

Zadaniem jest budowanie świadomości o tym, CZYM jest wydanie książki i wytłumaczenie, że wydrukowanie tego, co się napisało w tak zwanej formie "druku zwartego" to jest książka z nazwy tylko, a nie z definicji ;-)

Ja prowadzę swoją własną krucjatę przeciwko negatywnym zjawiskom na rynku wydawniczym, czyli "vanity press" en masse, mam nadzieję dać temu wyraz choćby na najbliższym konwencie w Gnieźnie. Dla mnie podstawą jest wytłumaczenie wszystkim zainteresowanym, że pisarz pisze powieści, a wydawca wydaje książki ;-)
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

3
MAREL pisze:Ba, możesz czuć się równie wydmuchana przez los, jak wielu tam wydających. Teraz to się nazywa Warszawska Grupa Wydawnicza, robi to co wcześniej WFW tylko, że w okrojonym składzie i z nowymi autorami.
E tam. Wiem, ze zrobili ze mnie jelenia, jak z wielu innych, dawno na tej sprawie położyłam krzyżyk. Szkoda mi tylko ludzi, których jeszcze nabiorą, tylko pod inną nazwą.
Nie mówię, żem jest geniusz, lecz i nie dupa
Też bym napisał "Dziady", gdybym się uparł..
.


K.I.Gałczyński

Pisarz jest pisarzem, ponieważ pisze. Bynajmniej nie dlatego, że ma legitymację

Michaił Bułhakow

4
Ale my przecież piszemy na tym forum od dawna, że nie ma sensu wydawać książek na własny koszt. A jak dotąd ( niemal) nikogo to nie powstrzymało. Takie firmy tak naprawdę nie sprzedają usług wydawniczych, one sprzedają marzenia... Niektórzy ludzie wierzą jeszcze - wbrew wszelkim zdroworozsądkowym argumentom - że książka, to książka. Nieważne w jaki sposób trafiła do obiegu.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

5
a ja byłem cwany - bo nowy album - o kościele w Wojsławicach wydałem w 2/3 za kasę sponsorów. tzn z własnej kieszeni dołożyłem już "tylko" 6 tyś. (i dwa lata robocizny...)

Nadziei w sobie nie rozbudziłem - bo publikacja czegokolwiek o moim miasteczku to dość beznadziejne zajęcie - tzn. odzew środowisk naukowych i regionalistów cieszy ale miejscowi nie są publikacjami na tyle uhecowani by grzebnąć po szufladach za starymi zdjęciami...

ech.

6
Navajero pisze:A jak dotąd ( niemal) nikogo to nie powstrzymało.
No, mnie można (prawie) liczyć. Prawie, bo jak zobaczyłem wycenę, to zrezygnowałbym pewnie i bez argumentów z forum :D :D

7
Navajero pisze:Ale my przecież piszemy na tym forum od dawna, że nie ma sensu wydawać książek na własny koszt. A jak dotąd ( niemal) nikogo to nie powstrzymało. Takie firmy tak naprawdę nie sprzedają usług wydawniczych, one sprzedają marzenia... Niektórzy ludzie wierzą jeszcze - wbrew wszelkim zdroworozsądkowym argumentom - że książka, to książka. Nieważne w jaki sposób trafiła do obiegu.
Hola hola, ja też uważam, że książka to książka, ocenia się ją po treści, nie po wydawnictwie. W każdym razie powinno. A z dostępnością informacji w necie jest tak, że bardzo wielu początkujących autorów nawet nie wie, iż takie fora jak to w ogóle istnieją.
Nie mówię, żem jest geniusz, lecz i nie dupa
Też bym napisał "Dziady", gdybym się uparł..
.


K.I.Gałczyński

Pisarz jest pisarzem, ponieważ pisze. Bynajmniej nie dlatego, że ma legitymację

Michaił Bułhakow

8
Eviva pisze:Hola hola, ja też uważam, że książka to książka, ocenia się ją po treści, nie po wydawnictwie.
Nie. Książkę ocenia się też po wydawnictwie. Bo wiadomo, że im lepsze wydawnictwo, tym gęstsze sito odsiewające ziarna od plew. Takie życie. A książek wydanych tam, gdzie tego sita nie ma, nie warto czytać, bo i po co? W celu wyłowienia jakiejś perełki ( teoretycznie możliwe) w morzu grafomaństwa? Życia nie starczy...

Nie bardzo chce mi się powtarzać, ale w celach dydaktycznych sprężę się jeszcze raz: jeśli książka jest dobra, albo choćby przyzwoita, weźmie ją normalne wydawnictwo. Może nie od razu pierwszoligowe, ale takie, które zapłaci autorowi zamiast żądać od niego pieniędzy. Jeśli kiepska - wydać ją można tylko w systemie POD. Stąd różnica i żadne demagogiczno - erystyczne argumenty tego nie zmienią. Bo ludzie chcą gwarancji jakości, a POD tego nie zapewnia.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

9
Panie, nie zachowuj się Pan jak Pollak...W takim razie się naprężę i zapytam głośno: Czyli osoba wydając w takim wydawnictwie, finansuje swoje trzy książki, na podstawie tego zostaje przyjęta do ZLP i co? Ma za to przepraszać kogoś? Być z tego dumna? Czy też może wszyscy biorący udział w tym procederze nie znają się na literaturze? Czy wobec tego, biorąc pod uwagę ostatni wywiad z właścicielką wydawnictwa Nisza, w którym jasno mówi, jak traktuje się na rynku w tym kraju debiutantów, że Empik pod pozorem promocji, chce sporą kasę za umieszczenie książek na półkach, a walka z księgarniami o wyrwanie grosza za sprzedane książki zajmuje wiele czasu, tak zwany Doskonały Układ Pisarstwa Amatorskiego istnieje jedynie w bajkach dla dorosłych? Taka Eviva jasno mówi między wierszami, że była przygotowana na wydmuchanie, ja również z powodu zachowania się władz WFW wojny nikomu wypowiedzieć nie zamierzam. Mając 50-ciu, 100- stu Czytelników, którzy pytają się o moją piątą książkę, wyrażając chęć jej przeczytania wydam w innym sposób, a po wysłaniu propozycji wydawniczych gdzie się da, z jedną odpowiedzią negatywną, bo reszta pozostała bez echa odpowiem Panu tak ( jeszcze głośniej): Będę wydawał swoje książki nawet dla kilku Czytelników, chcących je czytać, jeśli zajdzie ponownie taka potrzeba, z własnym finansowaniem, bo sponsorów szukał nie będę.

10
MAREL pisze:cały post
Czekaj. To jakim cudem w ogóle debiutanci wydają? Jacek Łukawski właśnie wydał książkę i o ile pamiętam napisał, że odpowiedziało więcej niż jedno wydawnictwo.
Więc należy się zastanowić dlaczego jednym odpowiadają a innym wprost przeciwnie, zamiast pomstować na to jak wydawnictwa traktują debiutantów.

Jeżeli w danym mechanizmie wydawniczym warunkiem ukazania się książki jest wpłata określonej sumy pieniędzy, to jasne jest chyba, że kryterium jakości tekstu tu nie występuje. Wydawca chcąc zarobić pieniądze na ostatnim ogniwie łańcucha czyli czytelniku, wybiera teksty, które mu to umożliwią - według niego dobre. Wydawca, który zarobi pieniądze od Ciebie na czytelnikach już zarobić nie musi.

Wydanie jako POD nie przynosi wstydu, o ile to dobry tekst. Każdy robi co chce.
Po prostu jak kupisz czarny pas to nie znaczy, że jesteś dobrym karateką.

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

11
Czekaj, jakim cudem wydają, to przeczytaj sobie Pan wywiad z właścicielką Niszy. Co ma czarny pas do tego wszystkiego? Może wystarczy powiedzieć "kimono"? Jak sobie kupisz miejsce na półce w ramach promocji i mówisz, żeś pisarz, to chyba nie za bardzo....Skoro każdy robi co chce, to co to kogo obchodzi, gdzie jako amator wydaję? Po co tyle skowytu nad tym tematem? Zakładanie bloga, kupowanie książek autorów tak wydających i "podziwianie" ich fabuły? Przecież nikt i tak tych książek nie kupi, skoro są takie, a nie inne... Powtórzę jeszcze raz, warto pisać dla kilku Czytelników. Warto wydawać książki jako amator swoim nakładem, jeśli widzisz, że ktoś chętnie po nie sięga. Warto również wiedzieć, gdzie jest granica między nazywaniem siebie pisarzem, a jedynie autorem-amatorem. Ja Ci powiem więcej. W moim fachu ludzie wydający książki mówią wprost " mieliśmy znajomości, bo..." dlatego ktoś chciał z nami w ogóle rozmawiać. Nic nie ujmując nikomu: Łukawski nie robił w jakimś tygodniku?

13
A ja powiem tylko cichutko, że ostatnio czytałam powieść (bardzo dobrą) i autorka wydała się w NR, a dlaczego? Bo wysłała propozycje do kilkunastu wydawnictw, oczywiście NR ją drapnął po tygodniu, reszta milczała - dziewczyna podpisała umowę, a po miesiącu napisał do niej zwykły wydawca, ale już było pozamiatane. I to na cacy, bo wydała u nich I tom cyklu.

Znam kilku takich "frajerów". Po prostu nie mieli pojęcia, że można inaczej. Nie mieli pojęcia, że na odpowiedź od wydawcy czeka się czasem rok (były takie przypadki). Większość z tych osób wydaje się teraz w normalnych wydawnictwach, więc różnie bywa.

14
MAREL pisze:Ja Ci powiem więcej. W moim fachu ludzie wydający książki mówią wprost " mieliśmy znajomości, bo..." dlatego ktoś chciał z nami w ogóle rozmawiać.
Brzydki to zarzut i nieprawdziwy w założeniu. Kiepska książka nie obroni się najlepszymi znajomościami autora. Bo nie zarobi. Proste. Dobra książka wyjdzie tak czy inaczej, dzięki znajomościom być może szybciej i łatwiej. Tyle.

Zrozum, wydawnictwa normalne robią przesiew, POD nie. Czyli kupując z normalnego masz jakąś gwarancję jakości, czego brak w POD. Nie oznacza to, że każda książka wydana POD to chłam. Oznacza podwyższone ryzyko, różnica jak kupowanie w autoryzowanym sklepie a na chińskim odpowiedniku alle***. Nie wiesz jak trafisz.

Cieszę się, że masz czytelników ale w kontekście dyskusji to żaden argument. Popatrz po tragicznych tworach blogowych, gdzie zawsze jest w komentarzach: "nie mogę się doczekać następnego odcinka :) Kiedy będzie?".

I dalej mnie nurtuje mnie pytanie pozostające bez odpowiedzi.
Dlaczego, Twoim zdaniem, nie odpowiedziały wydawnictwa?

G.

P.S. Masz rację. Porównanie z czarnym pasem nie było trafne. POD to bardziej jak kupienie uczestnictwa w olimpiadzie, albo chociaż Mistrzostwach Polski.
Może i jesteś dobry ale nie dostałeś się drogą normalnej selekcji - więc wielka niewiadoma.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

15
Panie Łukawski, nie tłumacz się Pan, bo nikt tu nic, Panu nie zarzuca. Przynajmniej na razie. No właśnie, dlaczego nie odpowiedziały, skoro nawet nie miały moich tekstów, a jedynie prośbę o odpowiedź czy w ogóle są nimi zainteresowane? Z całą resztą to spore chrzanienie. W moim przypadku nie mam żadnego zarzutu do WFW jeśli chodzi o korektę, skład, druk, a to, że w pewnym momencie, przed zakończeniem terminu umowy zakończyli niespodziewanie działalność traktuję jako element ryzyka. W kontekście dalszej dyskusji fakt powiązania Czytelników z lekturą wydanej książki, jest koronnym, moim zdaniem argumentem. Jest wprost dowodem na to, że to o czym tutaj się mówi - wydawaniem z własnym finansowaniem autora - ma sens. Co mnie, autora czterech książek, obchodzi przesiew wydawnictw, skoro praktycznie nikt nie chce nawet próbek moich tekstów?

Wróć do „Wydawnictwa”