Kolejna firma która poluje na jelenie

Powiedzmy sobie szczerze ludziska: w biznesie wydawniczym, od poczatku jego istnienia,
zawsze trzeba było się przebić, zademonstrować, że jest się lepszym od konkurencji. I tu nic się nie zmieniło. Natomiast dzięki Internetowi powstała pewna iluzja, iluzja powszechnej dostępności druku ( bo każdy może wysłać tekst do dowolnego wydawnictwa czy pisma). Do tego namnożyło się rozmaitych kursów czy podręczników które mają nauczyć pisania ( tak jakby tego można było się nauczyć), często prowadzonych/ wydawanych przez ludzi którzy zerżnęli pewne techniki z innych książek tego typu, a sami nie wydali ani jednej pozycji! Choć to podobno tak łatwo!

Stąd frustracje autorów
in spe. Tymczasem rzecz jest prosta - w pisaniu istnieją rzecz jasna umiejętności rzemieślnicze które można i trzeba sobie przyswoić, nic jednak nie zastąpi talentu tzn. specyficznego sposobu postrzegania świata właściwego tylko dla pisarzy. Stąd nie każdy może pisać, jakichkolwiek kursów by nie przeszedł. Firmy które wydają książki za pieniądze autora, w rzeczywistości oferują tymże autorom złudzenie, nic więcej. Złudzenie to polega na tym, że sugeruje się im, iż ponieważ świat nie poznał się na ich talencie, trzeba temu światu przedstawic ich płody bez pośrednictwa wrednych i głupich redaktorów, a za to z udziałem finansów własnych. Niestety wiele osób się na to nabiera... Ja jeszcze raz powtórzę to, co pisałem już wiele razy: możesz rzeczywiście trafić na głupiego czy wrednego redaktora, raz, drugi i trzeci, ale jeśli odrzuciło ci tekst dziesięć wydawnictw to znaczy, że nie umiesz pisać...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson