Latest post of the previous page:
Fantastyka to rownorzedny sprzedazowo gatunek wzgledem innych. Ma swoich fanow, wlasne miejsce na polkach ksiegarskich - nie mamy nic przeciwko fantasy. Sa wydawnictwa, ktore specjalizuja sie wlasnie w tym gatunku i dobrze prosperuja - vide Fabryka Slow. Absurd to juz jest pewnego rodzaju nisza i w popularnej swiadomosci jest chyba glownie kojarzony z Monthy Pytonem. Nie chcialbym sie wypowiadac autorytatywnie, poniewaz nie mam dostatecznej wiedzy w tym zakresie. Z moich obserwacji wynika, ze rzeczywiscie czytelnicy wola powiesci niz opowiadania.Thana pisze:A co z fantastyką? Jest taki tekst w przedostatnim SF - "Po deszczu każdy wilk śmierdzi mokrym psem" Anety Jadowskiej. Autorka planuje całą sagę. Są elementy i kryminału, i literatury kobiecej, jest humor... ale to jest fantastyka. Jak ocenilibyście takie połączenie? Jak w ogóle wygląda sytuacja w przypadku rozmaitych hybryd gatunkowych? I jeszcze: skoro mile widziana jest literatura "lekka", to jaki typ humoru najlepiej się sprzedaje? Czy np. absurd dobrze rokuje, czy raczej nie (zakładając, oczywiście, że byłby dobrej jakości)? Czy prawdą jest, że czytelnicy wolą powieści, niż zbiory opowiadań? I ostatnie pytanie: jakie są Wasze bestsellery (konkretne tytuły, przy których trafiliście w dziesiątkę)?Novae Res pisze:Mniej ryzykowne sa ksiazki dla kobiet, ktore sa glownymi kupujacymi, dobre kryminaly, thrillery, najslabiej sprzedawalne sa smutne i depresyjne obyczajowki (jakkolwiek niosace czesto wielka wartosc poznawcza), poezja (ktorej w ogole nie wydajemy), no i jakies takie filozoficzne rozwazania.
Na chwile obecna nie odwazylbym sie powiedziec, ze mamy jakies bestsellery, bo byloby to naduzycie. Jestesmy mlodym wydawnictwem, budujemy marke, pomagamy polskim debiutantom, czyli pracujemy "od podstaw" i na bestsellery przyjdzie czas - do tego dazymy. Zeby wypromowac autora potrzeba czasu. To rzadko kiedy dzieje sie na jednej, dwoch ksiazkach. Mysle, ze jest kilku, kilkunastu autorow, przy ktorych "trafilismy w dziesiatke" i rokuja bardzo dobra sprzedaz na przyszlosc. Ten, kto sledzi poczynania naszego wydawnictwa, bedzie wiedzial o jakich autorow chodzi, ale postanowilismy na forum nie wymieniac nazwisk, bo moze to nie zawsze byc na reke poszczegolnym autorom. Zdradze jedynie, ze na chwile obecna ksiazki tych autorow sprzedaja sie w tysiacach egzemplarzy. Jak dojdziemy do odpowiedniej wysokosci sprzedazy i bedzie mozna mowic o bestsellerze na skale kraju, na pewno sie Panstwu pochwale.
[ Dodano: Nie 01 Kwi, 2012 ]
My nie publikujemy w trybie POD. W ogole zauwazylem, ze sa straszne pomylki, jezeli chodzi o interpretacje znaczenia tego skrotu. Nawet na polskiej Wikipedii sa jakies bzdury, zle przetlumaczone teksty zagraniczne (vide anglojezyczne przypisy do tekstu na polskiej Wikipedii). Moze wiec ja zaczne od zrodla, zeby wyjasnic, czym tak naprawe jest POD. Cytuje anglojezyczna Wikipedie:padaPada pisze:Tym razem na czyj koszt?Novae Res pisze:Jak pierwsze zatowarowanie chwyta, to pojawiaja sie kolejne zamowienia z rynku - to jest nasz glowny plus - to, co sie sprzedaje drukujemy blyskawicznie i uzupelniamy zapotrzebowanie magazynow.
Wszystkie dodruki realizowane sa na koszt wydawnictwa.
Albo inaczej: ile najwięcej egzemplarzy sprzedaliście jednego tytuły wydanego w trybie POD?Thana pisze:I ostatnie pytanie: jakie są Wasze bestsellery (konkretne tytuły, przy których trafiliście w dziesiątkę)?
Print on demand (POD), sometimes called, in error, publish on demand, is a printing technology and business process in which new copies of a book (or other document) are not printed until an order has been received (which means books can be printed one at a time). "Print on Demand" developed only after digital printing began,[1] because it was not economical to print single copies using traditional printing technology such as letterpress and offset printing.
Many traditional small presses have replaced their traditional printing equipment with POD equipment or contract their printing out to POD service providers. Many academic publishers, including university presses, use POD services to maintain a large backlist; some even use POD for all of their publications.[2] Larger publishers may use POD in special circumstances, such as reprinting older titles that are out of print or for performing test marketing.[3]
Nie tlumacze tekstu na polski, bo zakladam, ze jest on zrozumialy. Powyzsze swiadczy o tym, ze POD to po prostu technologia druku i biznesowe do niego podejscie. Tekst drukowany jest dopiero w momencie, kiedy pojawia sie na niego zapotrzebowanie ze strony nabywcy. Idealnym na to polskim przykladem jest wydawnictwo Zlote Mysli. Oni wydaja glownie w formie e-bookow, ale wybrane tytuly oferuja rowniez w druku - wlasnie na zadanie (print on demand). Ktos zamawia, oni drukuja i wysylaja na podany adres. Ksiazki mozna kupic tylko na ich stronie - nigdzie indziej. Ani w sieciach, ani w ksiegarniach, zadnych sklepach tradycyjnych. Nie drukuja nakladow. To klasyczne POD. Innym przykladem jest projekt Wyczerpane.pl warszawskiej drukarni SOWA. Oni maja katalogi w niektorych ksiegarniach z ksiazkami oraz swoja strone, na ktorej zebrali tytuly, najczesciej takie, ktore juz zostaly wyczerpane na rynku. Jezeli jednak pojawia sie zapotrzebowanie na dany tytul, czytelnik moze go zamowic i oni wowczas go drukuja i wysylaja. I to sa klasyczne przyklady POD. Nie mam pojecia, ile mozna sprzedac w ten sposob, ale wiem, ze Zlote Mysli samych ebookow sprzedaja w tysiacach. Fakt, ze oni maja specyficzna literature - praktyczne poradniki, ksiazki typu Know-How itd.
My drukujemy naklad poczatkowy w wysokosci minimum 400 egzemplarzy i przesylamy do dystrybucji. Jak widzimy, ze dystrybucji zaczyna brakowac egzemplarzy robimy kolejny druk. To nie jest POD, tylko wypracowana przez nas technika, ktora pozwala uniknac wysokich jednorazowych nakladow i zastapic je czestymi szybkim dodrukami. Sprawdza sie to bardzo dobrze, nie zamrazamy kapitalu w papierze, nie wydajemy tak duzych pieniedzy na magazynowanie. Uwierzcie mi Panstwo, ze publikujac ok. 15 tytulow w miesiacu, to sa bardzo duze koszty. Druk to zaden problem, problemem jest sprzedaz nakladu. Skonczyly sie czasy, ze ksiegarz bierze wszystko - jest za duzo nowych tytulow i musi on decydowac, co chce postawic na polce. Dlatego tez nie ma znaczenia, czy wydawnictwo wydrukuje nawet i 5000 egzemplarzy - jak ksiegarz tego nie postawi na polce, to ksiazki leza w magazynie, a potem zasilaja siec "Taniej Ksiazki", gdzie sprzedawane sa po cenie druku. Jaki to ma sens? To psucie rynku.
[ Dodano: Nie 01 Kwi, 2012 ]
Byc moze, ze tej samej ksiazki nie bedzie chcialo wziac, ale jakby prawnie nic nie stoi temu na przeszkodzie. No ale tutaj raczej korzysci widzialbym inne. Zalozmy, ze taki Proszynski zainteresuje sie tworczoscia Autora, spodoba mu sie pierwsza ksiazka i chce przejac wylaczna licencje do drugiej. Wowczas Autor, dysponujac dalej prawami do swojej pierwszej ksiazki, ma pelne prawo wykorzystywania jej do promocji tej drugiej. Moze dowolnie publikowac fragmenty, prowadzic odczyty glosowe, slowem nie musi o nic pytac wydawnictwa ani prosic o zgode. Co wiecej, moze np. samodzielnie sprzedawac swoja pierwsza ksiazke, moze zrobic audiobooka itp. A zainteresowanie wydawanymi przez nas debiutami ze strony innych wydawnictw jest spore. Przykladowo (to akurat nie jest zadna tajemnica) debiutujaca u nas autorka "Zamowienia z Francji" swoja nowa ksiazke publikuje w "Naszej Ksiegarni" ("Dworek pod lipami", czerwiec 2012 - info z oficjalnej strony wydawnictwa NK) czy przyklad autorki debiutujacej u nas powiescia "Uciec przed cieniem", ktora opublikowala wlasnie nowa powiesc pt. "Uklad z Panem Bogiem" w Replice. Ja nie jestem prawnikiem, wiec moja wiedza jest na pewno ograniczona, ale widze duze korzysci w nieoodawaniu wydawnictwu praw na wylacznosc.[/fade]Romek Pawlak pisze:Novae Res pisze:Romku,Romek Pawlak pisze:
Nie ma się czym podniecać. Wielkiego pola manewru ci to nie daje, żaden poważny wydawca w typie Nasza Księgarnia, Znak, WL czy Prószyński w to nie wejdzie. Zacznie od sprawdzenia, czy masz w ręku wszystkie prawa, nim podejmie rozmowę o przyjęciu tekstu do druku.
Realnie daje to tylko szansę na wydanie samemu ebooka
nie jest to prawda. W przypadku niewylacznego przekazania autorskich praw majatkowych wydawnictwu, czyli udzielenia niewylacznej licencji, autor dalej wszystkie prawa zachowuje w reku.
Pozdrawiam
Nie zrozumieliśmy się chybaja nie napisałem, że autor nie zachowuje praw w takiej sytuacji, bo je zachowuje. Stwierdziłem jedynie, że praktyka wydawców jest taka, że wydawcy, którzy na rynku się liczą, z reguły chcą mieć wyłączne prawo dysponowania tekstem - jeśli więc ktoś ma książkę w NR, to np. Prószyński na pewno jej nie weźmie na zasadach dzielenia praw z NR. Odrzuci, choćby mu się książka podobała, poczeka, aż wygaśnie umowa z NR.
Jeśli jest inaczej, chętnie się dowiem, czekam na przykłady koedycji NR z takimi wydawnictwami
To nic osobistego, naprawdę, ale operowanie sloganem o niewyłączności o tyle jest moim zdaniem śliskie, że choć zgrabnie to brzmi, to nie współgra z rzeczywistością wydawniczą...
[ Dodano: Nie 01 Kwi, 2012 ]
Nie zauwazylem, aby jakiekolwiek inne wydawnictwo rozmawialo z autorami na tego typu forach, jak np. Weryfikatorium, Wydawnictwa i ich obyczaje itd. Fora zakladane przez wydawcow czy profile na FB (ktore rowniez i nasze wydawnictwo posiada) to nie jest to samo. Tam w kazdej chwili mozna skasowac niewygodna wypowiedz. Chodzilo mi tylko o to, a nie o szeroko rozumiana komunikacje miedzy Wydawca a otoczeniem biznesowym.Romek Pawlak pisze:Abstrahując od reszty zagadnień, prosiłbym jednak nie popadać w demagogię. Wydawców, którzy podjęli rękawicę i dyskutują ze swoimi czytelnikami oraz, bywa, autorami, nie brakuje. Jedni mają własne fora, inni np. postawili na profile facebookowe.Novae Res pisze:Jestesmy bodaj jedynym wydawnictwem, ktore prowadzi z Wami jakikolwiek dialog, nie potraficie nawet tego uszanowac.[/fade]
Natomiast pozwolę sobie w ramach merytorycznej wymiany myśli zauważyć, że większości potencjalnych autorów nie zachwyca fakt, iż NR oczekuje współfinansowania. Autorom zasadniczo chodzi bowiem nie o to, aby do swej twórczości dopłacali, ale wręcz przeciwnie: aby ktoś im za nią zapłacił
My tez bysmy woleli od razu placic wszystkim autorom, ale z roznych racji, o ktorych pisalem na tym forum, nie utrzymalibysmy tego finansowo.
Pozdrawiam