Latest post of the previous page:

próbowałam, ale nie udało sie, trudno, niby recenzje były dobre ale pozostało ale... a WFW nie reaguje na moje prosby o rozliczenie, najlepsze że miałam wieczór autorski w zeszłym roku, gdzie sprzedano przy tym w księgarni około 40 egzemplarzy a oni tzn WFW stwierdzili, że nic nie sprzedano, to gdzie są pieniądze , które ludzie placili księgarzowi, który pokazał mi dwa miesące temu, że kase przekazał WFW, ja jednak spróbuje jeszcze raz w tym nowy najpierw tak jak pisałam poobserwuję,

gdyby to były większe kwoty na początek można by poinformować ich że są ludzie zainteresowani odkupieniem od Ciebie roszczeń

na większość drobnych cwaniaczków taka gadka działa jak kubeł zimnej wody...

"Rozdziobią nas KRUKi i wrony".

Swoją drogą ciekaw byłbym ich reakcji.

A z drugiej strony - czy jest jakieś narzędzie przeciwdziałania takiemu oszustwu? Czy można coś zrobić w sytuacji, gdy kasę wzięli i nie chcą oddać?

niestety oprócz pozwu sądowego nic, to oczywiście wiąże się z ponownymi kosztami, chyba, żepozew zbiorowy, wówczas poszkodowani muszą sie skrzyknąć, poza tym chyba jeszcze cos w rodzaju złożenia skargi do urzędu konsumenckiego to chyba bezpłatne o ile się nie mylę, jezli kilka lub kilkanaście osób to zrobi to nie ma mocnych, w umowie jest data zawarcia itp, ale zależy czego ma dotyczyć skarga. Jeżli podpisano umowę to znaczy zgodzono się na warunki, a że jak wspomniano na www.fundacjoaskr.pl jest napisane "że wydawnictwo ma prawo do reklamowania i promocji" ale nie musi to juz inna para kaloszy

Grimzon: Post ocenzurowany na życzenie autora.

Gdyby na niedotrzymywanie obietnic był paragraf, to nasz premier musiałby się teraz nieźle gimnastykować (swoją drogą szkoda, że nie ma prawa linczu - bat przy pręgierzu od każdego niezadowolonego z Rządu obywatela przemówiłby mu do rozsądku).

Najlepiej o niewywiązanie się z umowy, a i na to sąd niewiele poradzi. Trzeba się pytać tych bardziej doświadczonych, ale podejrzewam, że są narzędzia przeciwdziałające niewywiązywaniu się ze zobowiązań. Aczkolwiek, jeśli w umowie jest zapis: "Wydawca nie gwarantuje [tu wpisać, czego nie gwarantuje]" lub "...nie ponosi odpowiedzialności za..." to gucio można zdziałać.

To firma, która specjalizuje sie w oszwabianiu klientów, a skoro się za to biorą, to muszą być w tym dobrzy, niestety. Jestem pewien, że zostawili sobie furtkę w umowie, dzięki której mogą kompletnie wypiąć się na autora, olać promocję i dystrybucję i jeszcze po wszystkim umyć ręce i powiedzieć bezczelnie: "Widziały gały, co brały".

Przykro mi, ale nie będziecie pierwszymi w tym kraju ludźmi, którzy krzyczą: "Oszukali mnie".

Korespondowałem trochę z tym wydawnictwem. Prawda jest taka, że jeśli ktoś chce wydać książkę tylko po to - albo głównie po to - by pochwalić się znajomym i rodzinie to prawdopodobnie jest to dobry wybór. Jeśli chce się mieć umowę z tego typu "wydawnictwem", która zabezpiecza (choćby w minimalny sposób) interesy autora (i będzie podstawą prawną dla przyszłych roszczeń), to trzeba wprowadzić w niej poprawki przed jej podpisaniem - ja miałem taki zamiar, ale ostatecznie zmieniłem plany.

Pan z działu PR?

Pierwszy post na Wery niemalże reklamujący WFW.
Regulamin nie przeczytany, skoro nie ma wiadomości w dziale: "Tu się przedstawiamy".

Jeśli rejestrował się Pan tylko po to, by zachwalać tę firmę, to proszę uznać swój czas za stracony.

Pierwszy post na Wery niemalże reklamujący WFW.

Gdzie "Pan" tu widzi reklamę? Proszę czytać ze zrozumieniem.

Regulamin nie przeczytany, skoro nie ma wiadomości w dziale: "Tu się przedstawiamy".

Zgadza się, to wynik tzw. "szybkiej rejestracji" oraz faktu, że nie każdy (w danej chwili) ma odpowiednio dużo czasu na czytanie regulaminów.

Przyznam, że takiego "przyjęcia" (na jakimkolwiek forum) się nie spodziewałem. Szok.

Och
Jeśli błędnie oceniłem to przepraszam, po prostu co jakiś czas pojawiają się tutaj osoby skądś tam w Polsce (lub zza granicy), które uważają, że takie firmy jak WFW, Evanart i inne płatne wydawnictwa to najlepsze, co mogło spotkać polski przemysł wydawniczy. I które z reguły tam pracują.
Jeszcze raz proszę o wybaczenie (kajam się:()

A czy w owej korespondencji nie pojawiało się co chwilę: "Proszę przysłać nam tekst, a my..."?

Hmm, przyznam, że ja swój tekst wysłałem szybko - dopiero później prowadziłem korespondencje, a mając już draft umowy kilka rzeczy mnie po prostu zastanowiło/zaciekawiło/zaniepokoiło.

A co dokładnie? Jak wygląda taka umowa? Jakie są haczyki?

"Widziały gały co brały" - niby tak, ale paskudne to wszystko...

"Haczyki" to chyba za dużo powiedziane... nazwałbym to raczej niedomówieniami/nie do końca doprecyzowanymi pojęciami, które mogą stanowić problem pod względem ich interpretacji.
Dużo rzeczy zależy od samego wydawnictwa - z autorem te elementy są najwyżej konsultowane (np. cena książki, która może być duża - co spowoduje niską sprzedaż).

A ja dostałam właśnie rozliczenie sprzedaży z Evanart. Poszedł cały nakład, no i dobrze. Czyżby wydawnictwo wzięło się za odrabianie strat?

Może mają dość tego,że tak wszyscy na nich narzekają? Może w końcu raczyli się wziąć do roboty?