Mój przypadek?
1) na studiach - w październiku 1993 będąc na pierwszym roku idąc korytarzem zobaczyłem kartkę że można się zapisywać jak kto chętny na wykład profesora Jerzego Kruppe'. Nie wiedziałem jak się zapisywać na wykłady ogólnoinstytutowe a tu proszę - okazja. Tak oto zupełnym przypadkiem trafiłem na zajęcia które dały mi ogromną wiedzę i umiejętności grzebania w źródłach nieoczywistych - co wykorzystałem w "Operacji Dzień wskrzeszenia" i w "Oku Jelenia". U tegoż profesora na proseminarium przeglądałem przed zajęciami album o sztuce Hanzy. Aha - jakbym się dostał na historię to bym nie poszedł na archeologię, na szczęście uwaliłem egzamin wstępny.
2) miałem farta że spotkałem Pawła Siedlara który przekonał mnie żebym napisał coś krótszego niż powieść w 6-ciu tomach o objętości 1800 stron gęstego rękopisu. Bez tego impulsu nie zacząłbym pisać opowiadań o Jakubie Wędrowyczu. Ten bohater już istniał jako trzecioplanowa postać z "Norweskiego Dziennika" - ale czy rozwinąłby się w samodzielnego bohatera setki opowiadań? Nie sądzę. Jest tu też wielka zasługa j.Grzędowicza który jako naczelny dopuścił to do druku. I Adama Bańskiego który skierował mnie do ludzi z "Kluby tfu!rców" - gdzie przeszedłem ciężką szkołę jeśli chodzi o redakcję. A poznałem go przypadkiem - przez wspólnych znajomych.
3) opowiadania pisałem na studiach - gdybym normalnie chodził do pracy napisałbym ich mniej. Albo w ogóle bo praca zaspokajająca potrzeby bytowe zastąpiłaby zarabianie pisaniem. Studiowania archeologii miałem szczerze dosyć i parę razy rozważałem by rzucić to w cholerę. Ale po pierwsze podobała mi się jedna dziewczyna i wolałem się kręcić w pobliżu (nic z tego nie wyszło) po drugie Mamusia kazała zrobić dyplom... to też pewien fart.
4) potrzebowałem kasiory i poszedłem pracować do gazety. Forsa nie była z tego oszałamiająca - ale pisałem felietony historyczne więc siedziałem nad książkami których nikt dziś nie czyta i mikrofilmami. Dzięki temu zebrałem informacje które wykorzystałem w "Opercji Dzień Wskrzeszenia" i warszawskich opowiadaniach z Robertem Stormem.
5) w okresie gdy kończyłem studia na dnie czarnej dziury rządów komuchów z SLD (oficjalne bezrobocie 20%) dostłaem cynk ponownie od Pawła Siedlara - dzięki czemu załapałem się do pisania "samochodzików". Za kasę z "samochodzików" skończyłem studia, przeżyłem kolejne 3 lata, oraz pojechałem z Ojcem do Szwecji i Norwegii. To że tam pojechałem zaowocowało opowiadaniamia "2586 kroków", "Reputacja" oraz cyklem "Oko Jelenia". Do napisania pierwszego z opowiadań zainspirowała mnie wycieczka do muzeum trądu w Bergen. Drugie napisałem obejrzawszy zdjęcie w książce kupionej w tym muzeum. Cyk "Oko Jelenia" inspirowany był rzeźbą wiszącą na ścianie kamienicy w Bergen. To też są przypadki.
6) "fabrykanci" zgłosili się do mnie bo czytali moje opowiadania. to też przypadek - bo mogli czytać tylko "Nową Fantastykę" - "Fenix" z którym byłem związany był pismem mocno niszowym.
7) moją Żonę też poznałem przypadkiem - bo słysząc w organizatorówce konwentu że ktoś szuka ludzi z redakcji Fenixa podszedłem zapytac w czym mógłbym pomóc...
*
Ergo: szereg razy trafiałem na Ludzi i sytuacje które mnie ukierunkowały dzięki czemu trafiłem tu gdzie stoję.
*
Może to zwykłe szczęście - ale biorąc pod uwagę ile razy zakrzywiała się ta czasoprzestrzeń wokół mnie wolę tak po prostu podejrzewać w tym udział sił nadprzyrodzonych: Boga, świętych Patronów, Anioła Stróża etc. Zapewne zapewniono mi te warunki bo mam za zadanie napisać coś wybitnie moherowego co obudzi sumienia etc. Tylko jeszcze nie wymyśliłem co to będzie
