Fantastyka Wydanie Specjalne 1/2016

1
Wczoraj przeczytałem od deski do deski Fantastykę Wydanie Specjalne 1/2016 i poczułem
nieodpartą chęć podzielenia się z wami, bracia i siostry w klawiaturze, przemyśleniami
na jej temat. Pomniejsze psuje w dalszej części.

Opowiadanie Michała Marca-Remiszewskiego oceniam jako najgorsze w numerze. Napisane poprawnie, ale to po prostu powiązanie powszechnie znanych informacji i dodanie do nich przewidywalnego zakończenia. Możliwe, że to wina tego, że ja podobnego typu opowiadanie planowałem jakieś trzy albo cztery lata temu - a dokładniej, wymyśliłem film, w którym po apokalipsie tylko roboty pozbawione sensu życia, ponieważ zostały stworzone do tego, by kochać i słuchać ludzi. Po czym (w tym moim pomyśle) odkryto by ostatnią ludzką rodzinę i roboty zaczęły by się dosłownie o nią zabijać. Mam wrażenie, że juz wtedy pomysł nie był świeży.

Opowiadanie Joanny Skalnej jest napisane bardzo sprawnie, autorka ma świetny warsztat,
przyczepiłbym się może zaledwie do dwóch czy trzech fragmentów. Kilka interesujących pomysłów oraz zakończenie, którego osobiście się nie spodziewałem. Mimo wszystko jednak całość wygląda jak urywek książki, nie jak samodzielny tekst. Spodziewałem się, że na końcu będzie "książka już za trzy miesiące dostępna w sprzedaży". Obniża to moją ocenę tekstu, miałem trochę wrażenie chaosu.

Greg Egan oparty jest o pomyśle, który kilka lat temu przeczytałem na blogu Eda Westa. West pisał o tym, że homoseksualizm może być skutkiem działania wirusów lub bakterii,
i opracowanie szczepionki skutkowałoby interesującym dylematem moralnym. Egan rzecz jasna zamiast tego wstawił coś innego zamiast bakterii. Początkowo myślałem, że to
będzie po prostu typowa, postępowa propaganda typ "it's ok to be gay!", ale opowiadanie jest napisane naprawdę dobrze i, chociaż poruszane w nim kwestie dyskutowałem swego czasu już dawno, przeczytałem je z prawdziwą przyjemnością.

Karl Schroeder popełnił bardzo nierówne opowiadanie. Może jest to wynik tego, że czytałem
je w pociągu, trochę już zmęczony. W efekcie kilka razy traciłem wątek, wciągałem się w treść, a potem zaczynało mnie nudzić. Oceniałbym je jednak jako gorsze niż tekst Egana.

Cory Doctorow strasznie mnie rozczarował. Nie cierpię dydaktycznych opowiadań, z których
cały czas widać, że fabuła jest tylko pretekstem do ideologicznej dyskusji. A szkoda,
bo pomysł jest niezły, całość napisana naprawdę dobrze. Gdyby nie moja ciągła irytacja
bijącym z tekstu misjonarskim zapałem, oceniałbym tekst bardzo wysoko. Tym bardziej,
że przeciwnik Doctorowa w dyskusji (minarchiści u nas reprezentowani przez wielu z partii JKMa) jest w gruncie rzeczy przeciwnikiem bardzo słabym. W sumie to opowiadanie najbardziej mnie wkurzyło, bo początek jest sprawnie rozkręcony, ciekawie zarysowane postacie i tło, a później nagle z impetem grzęźniemy w socrealistyczny dydaktyzm. Może jestem zresztą niesprawiedliwy - być może dydaktyzm razi tylko u innych, zwłaszcza, jeżeli nie zgadzamy się z przedstawionymi tezami.

W ogólności, opowiadania zagraniczne prezentują lepszy warsztat niż polskie; zasługa
bez wątpienia tłumaczy (w tym pani Skalskiej). Z pięciu opowiadań, najbardziej podobał
mi się "Kokon" Egana, potem (mimo wszystkich zastrzeżeń) Doctorow i jego "Kroniki Marsjańskie", a następnie Schroeder egzekwo z "Pajęczą wieżą" Skalskiej.

O swoim opowiadaniu nie będę się wypowiadał. No, może trochę, nie dam rady się powstrzymać.

Chociaż samemu czytałem je wiele razy, dopiero w postaci wydrukowanej
dostrzegłem całą kupę błędów warsztatowych, w tym jeden powstały już w czasie
korekty. Mnóstwo powtórzeń (nie tylko nieszczęsnego "i", "się" ale także całych
zdań!), dużo niezręczności stylistycznych, aż żal pisać o tym dalej. A byłem
taki pewny siebie, że takich szkolnych, a nawet przedszkolnych usterek w moich
tekstach już nie ma... Wiązałem spore nadzieje z tym opowiadaniem i tym
bardziej boli myśl, że ostatecznie trafił do FWS w tak niedopracowanej postaci.
Cholera mnie bierze, gdy pomyślę, że aż tak spaprałem coś, co mogło być całkiem
przyzwoitym tekstem.

2
Tekstu wprawdzie nie czytałem, ale śpieszę z pocieszeniem. Też mi się przy pierwszych tekstach wydawało, że korekta dokonała na moim opowiadaniu gwałtu i że to absolutnie morduje tekst. Nie przejmuj się. Czytelnik tego nie widzi, a gdybyś nawet pokazał mu obie wersje, to pewnie ledwo dostrzegłby różnice. Na pewno jest ok.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

3
TadekM pisze:Tekstu wprawdzie nie czytałem, ale śpieszę z pocieszeniem. Też mi się przy pierwszych tekstach wydawało, że korekta dokonała na moim opowiadaniu gwałtu i że to absolutnie morduje tekst. Nie przejmuj się. Czytelnik tego nie widzi, a gdybyś nawet pokazał mu obie wersje, to pewnie ledwo dostrzegłby różnice. Na pewno jest ok.
Nie, może źle coś napisałem - ja nie mam pretensji do korekty -to są MOJE błędy warsztatowe. Korekta jest winna tylko jednego cięcia, oraz tego, że nie dostrzegła moich baboli... Po prostu dostrzegłem MOJE błędy dopiero, kiedy opowiadanie zostało wydrukowane, jakoś wecześniej oko się po nich ślizgało i niczego nie dostrzegało.

5
A już myślałem, że zrecenzujesz i swoje, byłaby to nowa jakość w zakresie krytyki literackiej :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

6
Navajero pisze:A już myślałem, że zrecenzujesz i swoje, byłaby to nowa jakość w zakresie krytyki literackiej :)
Zrecenzowałem w sumie. Nie da się czytać z uwagi na dużą liczbę błędów, niezły pomysł zarżnięty przez autora fatalnym stylem :(

7
szopen pisze:Cholera mnie bierze, gdy pomyślę, że aż tak spaprałem coś, co mogło być całkiem
przyzwoitym tekstem.
Wydrukowali? Podobało Ci się przed drukiem? To nie zmieniaj zdania :)
Gratki, jak mi s się uda to zerknę chętnie do FWS.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

8
szopen pisze:
Navajero pisze:A już myślałem, że zrecenzujesz i swoje, byłaby to nowa jakość w zakresie krytyki literackiej :)
Zrecenzowałem w sumie. Nie da się czytać z uwagi na dużą liczbę błędów, niezły pomysł zarżnięty przez autora fatalnym stylem :(
Nie przesadzaj. Autor zawsze widzi to czarniej. Z jednej strony taka nadwrażliwość jest dobra dla podnoszenia jakości warsztatu ( bo raczej nie popełni się drugi raz tych samych błędów), z drugiej trzeba zdawać sobie sprawę, że - obiektywnie - nie jest tak źle ;)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

9
Przeczytałem.

Tekst nie jest zarżnięty warsztatem. Ba, jest naprawdę bardzo dobry. Bardzo klasyczne w formie i narracji opowiadanie, które ma zupełnie nie-klasyczny wydźwięk. Fajna bohaterka, która wzbudza zróżnicowane emocje (to negatywne swoją naiwnością, to pozytywne swoją dobrą wiarą), a także niejednoznaczny, żywy drugi plan. Jest to zrobione super. No i szczegółowa i podana nienachalnie konstrukcja świata.

Szalenie ciekawe jest dla mnie też, że takie opowiadanie umiał napisać facet. Chapeau bas.

Ostatni raz czytałem NF, kiedy sam w niej publikowałem (kupiłem też numer ostatnio urodzinowy, ale nie było czasu zajrzeć), więc niewielki ze mnie znawca, ale te polskie opowiadania, które pamiętam, Twoje z pewnością przewyższa.

Co do "zarżnięcia" i warsztatu: to są jakieś absolutne drobnostki, które jako czytelnik ledwo wychwytuję. Zupełnie nie przeszkadzały mi w lekturze. Bo tak w ogóle to warsztatowo to nie jest specjalne opowiadanie - język, czy stosowane przez Ciebie chwyty są bardzo neutralne. Dlatego określiłem go jako tak "klasyczny". Natomiast to nie jest coś, co dałoby się zmienić w procesie redakcji. Zresztą, to naprawdę nie są rzeczy tu potrzebne. Jest siła narracji i opowieści, które warsztat dźwiga - to w zupełności wystarcza. Najlepszy dowód: wystarczy spojrzeć na godzinę publikacji posta.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

10
Szopen, przeczytałam Twój tekst i jestem pod wrażeniem. Sytuacja w opowiadaniu bardzo a propos rozmaitych rozmów toczonych tu i ówdzie, czyli feminizm, prawa jednostki, stereotypy, uprzedzenia i inne takie.
Ciekawe jest zestawienie dwóch perspektyw, reprezentowanych przez pułkownika i panią doktor - myśl globalna o wojnie kontra prawo jednostki do reprodukcji. Można powiedzieć, że to przeciwstawienie archetypowych męskości i kobiecości - wojna i macierzyństwo. A także - globalność, abstrakcja kontra konkretność, jednostkowy przypadek. Przy czym "męskość" ma tutaj zdecydowaną przewagę, panuje niepodzielnie, nieprzystający element zostaje usunięty.
Bardzo mi się podoba to, jak intencje głównej bohaterki, wyrażone językiem "kobiecości", czyli praw, konkretności i potomstwa, zostały natychmiast przetłumaczone na język "męski", czyli język wojny, i nie było żadnej drugi porozumienia ani instytucji odwoławczej. W imieniu bohaterki czułam się sfrustrowana i bezsilna. A więc dobrze.
Co do postaci kobiecej. Trochę szkoda mi było, że autor kilkakrotnie postawił ją w głupiej sytuacji. W sensie... wysyłamy naukowca do jednostki wojskowej, naukowca oddanego swojej pasji, inteligentnego itp., a kilkakrotnie ów naukowiec, badacz, wykazuje się brakiem elementarnej wiedzy dotyczących praw miejsca, w którym się znajduje.
Ciekawi mnie kwestia języka, mianowicie język polski sprawił, że o Trillu myślimy "on". "Ono" odbiera z kolei osobowość. Mam wrażenie, że gdyby napisać o Trillu (o Trill?) w języku, który nie różnicuje płci za pomocą końcówek, końcowa scena mogłaby jeszcze bardziej wstrząsnąć, a bezpłciowość byłaby tym bardziej podkreślona.
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

11
Nie wiem, czy szopen tu jeszcze zagląda, ale parę dni temu przeczytałam ten numer FWS, to i napiszę kilka słów.

Z polskich:
Determinanty uczuć to sałatka ze starych składników, w dodatku wymieszanych zupełnie bez polotu, jakoś sztywno i deskowato napisana. Najbardziej mi się w tekście podobało to, że był krótki.
W Pajęczej wieży zaskoczyło mnie zakończenie, całość czytałam z przyjemnością, ale generalnie tekst mógłby być ambitniejszy.
Imago bardzo dobre, to znaczy jest jakaś idea, robalowa cywilizacja wyszła świetnie, napisane przyjemnie i oldschoolowo. Strasznie irytowała mnie główna bohaterka, swoją naiwnością, brakiem pojęcia i ciągłym strzępieniem języka, ale nie odmówię jej kreacji pewnej autentyczności. To znaczy są takie kobiety w realnym świecie i też mnie irytują.

Z zagranicznych:
Kheldyu nie podobało mi się, nawet ładna ta rzeczywistość, ale fabuła jakaś chaotyczna. Zgubiłam się kilka razy, co gorsza wcale nie miałam ochoty się ponownie odnaleźć. Coś tam ktoś knuł, ktoś umarł, koniec, dziękuję, do widzenia.
Egana lubię, Kokon też lubię, chociaż zakończenie mnie zawiodło, według mnie rozwiązanie całej intrygi trochę tekst osłabia.
Z kolei Doctorowa nie lubię, ale Kroniki marsjańskie - w porządku! Mniej snucia się po kątach niż zwykle u autora, a co do samego płaszczyka ideologicznego - jakbym słyszała korwinistów. Zakończenie cukierkowe, ale wciągnęłam się w tekst na tyle, że dałam się zaprosić do krainy tęczy i różowych jednorożców.

Fantastyka Wydanie Specjalne 1/2016

12
Przestałem czyta Nową Fantastykę przed wielu lat. Konkretnie jako ostatni kupiłem numer w którym nie było felietonu Lecha Jęczmyka z cyklu "nowe średniowiecze". (nowy współwłaściciel kazał zdjąć z ramówki).

Pomyślałem chwilę i uświadomiłem sobie że od miesięcy czytam tę gazetę tylko dla tych felietonów. Reszta - cóż interesowała mnie albo mało albo wcale... W dodatku - z roku na ok rósł mój niesmak. Było to NASZE czasopismo - spoiwo fandomu. Tymczasem ja i kilkoro innych robiliśmy wraz z Fabryką Słów i Runą rewolucję - odbijaliśmy rynek książki fantastycznej dla Polaków.

Główne pismo branżowe zamiast nas wesprzeć choćby zdawkowymi recenzjami udawało że nie istniejemy... Smutne to było i przykre. Straciłem wtedy szacunek do bardzo wielu członków redakcji... :|

Fantastyka Wydanie Specjalne 1/2016

13
Andrzej Pilipiuk pisze: Główne pismo branżowe zamiast nas wesprzeć choćby zdawkowymi recenzjami udawało że nie istniejemy.
Pismo należało do innej stajni, Prószyński i s-ka nie chciało widać wspierać konkurencji. Zresztą Fabryka odkupiła wtedy czasopismo Sience-Fiction, które zamknięto gdzieś w 2010, albo 2011 roku. Gdyby NF co numer oferował teksty na poziomie Wiedźmina Sapkowskiego, Tkacza iluzji Białołęckiej, Autobahn nach Poznań, czy Waniliowych plantacji Wrocławia Ziemiańskiego, to myślę, że gazeta byłaby rozrywana między czytelnikami. Takie opowiadania to jednak perełki. Trudno, aby trafiały się w każdym numerze.
I told my whole body to go fuck itself Patrick Coleman, Churchgoer

Fantastyka Wydanie Specjalne 1/2016

14
Że NF powinna mieć ścisłe relacje z fandomem, to się nie zgodzę - vide los wydawnictw opartych na fandomie. To droga do zawężenia targetu i katastrofy w sprzedaży.
Jednak Andrzej niewątpliwie ma rację, że NF wtedy przegapiła zjawisko. A mogła na nim "pojechać", zbudować sobie nową grupę wiernych czytelników.
Inna sprawa, że po 2010-2012 to już i tak nie miało by znaczenia, bo rynek nieubłaganie zmienił się na rynek książki, nie rynek pism. Wszystkie pisma mają problemy, z wyjątkiem - paradoksalnie - pism niszowych (ale te zwykle sprzedaż mają max. kilkutysięczną, a dla dużego koncernu to za mało).

Teraz znacznie gorszym zjawiskiem jest fakt, iż bardzo ciężko jest wyrobić sobie nazwisko publikacjami w NF czy gdziekolwiek indziej. A kiedyś było to możliwe.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Fantastyka Wydanie Specjalne 1/2016

15
Romek Pawlak pisze: Teraz znacznie gorszym zjawiskiem jest fakt, iż bardzo ciężko jest wyrobić sobie nazwisko publikacjami w NF czy gdziekolwiek indziej.
Czemuż? Spadek nakładu?
Wydawcy branżowi przecież muszą się orientować w publikacjach debiutantów i że autor nadesłanego maszynopisu otarł się o NF, itd. Przykładem Michał Ochnik i Jacek Wróbel - którzy udzielali się chociażby na tym forum :)
I told my whole body to go fuck itself Patrick Coleman, Churchgoer
ODPOWIEDZ

Wróć do „Czytelnia”