Bananodyna [hip-hop]

1
Dawno temu chodziłem na wykłady
z historii toksykologii – bo byłem z tego blady;
Jeden wykład był poświęcony
powszechnie dostępnym substancjom psychotropowym,
którymi odurzony, zakręcony, zachęcony...

Nie zaprzeczysz – biolodzy winni wiedzieć takie rzeczy!
To było ciekawe. I klawe. Choć historie krwawe.

Podobne działanie – dragów bujanie – wywołać może:
przypraw mieszanie;
I różne pleśnie – ale obleśnie...
Do farb rozpuszczalniki;
klejowe bulioniki;
leki pospolite alkoholem popite...
kanistry z gazem.

Czasami – przypadkowe spożycie (takich substancji)
może radykalnie zmienić twoje życie.
Jak opłakane skutki
picia wódki,
łykania trutki.
Będziesz, cieniutki, małym detalem.

W jednej z teorii na temat procesu w Salem
o czarownice,
podobno osadnicy
jedli zboże skażone sporyszem.
Przetrwalniki tych grzybów zawierają związek, z którego się robi LSD!
A ich zjedzenie spowoduje halucynacje,
imaginacje, obrazów deformacje
oraz inne aberracje,
zwane łącznie "ergotyzmem"
lub – z historycznym artyzmem – ogniem świętego Antoniego.
(Nie brzozowego, c’nie?)

Pamiętam, że wykład
zakończył przykład szokujący:
“Skórki od bananów” – dla mnie niezły kanał!
Zaskakujący!
I nie, nie chodzi o ten zabójczy banana koniec.
Tutaj mitów cała masa – na przykład:
– Tam zbierają się toksyny po opryskach z pestycydów;
– Tam węże się wgryzając, jadem tryskają bez wstydu;
– Tam Giardia lamblia – i pasożyty w jelicie. Tak na dobicie;
– Tam pająki składają jaja – to w ogóle nie byłaby drama;
– Tam jest źródło tropikalnej krwotocznej gorączki, z rączki do rączki, tak małpa ją przenosi, jak wełnę owca;
– Tam znajduje się trująca pozostałość po kwiecie bananowca;
– Tam rozpoczyna się gnicie.
– Tam siedzą białe robale, które uciekną, gdy posolicie;
(Ech!)

Mito banany – bananomity – się snują.
Wszyscy tu knują, umysły trują – ale prawda gdzieś się czai.

Chcesz być na haju,
to zbieraj skórki bananów licznie
i dynamicznie podgrzewane,
podsuszane, podsmażane na patelni...

Z oparami wdychana
Bananodyna
– taka psycholocybina
skitrana w skórce.
Zresztą - sami spróbujcie!
Bo banany są legalne!
Bananodyna
– fikcyjna mentalotropina.
Naiwnych odpina.
Chłopska morfina.
Wymyślona, żeby sprawdzić w co ludzie uwierzą.
(Głupoty nie zmierzą...).
Wielu dało się nabrać na ten żart.

Historia tego, kto pierwszy to wymyślił,
nie jest do końca jasna.
Ale wiele źródeł podaje,
że się nadaje, gdy czapka jest za ciasna,
by skłonić do myślenia.
Trybików ruszenia.
Wymuszenia akcji.
Jakiejś reakcji
ludzi z prasy i polityki
– bo czym są narkotyki?
I jak je kontrolować?
Skoro do libacji
wystarczy co masz w kuchni, albo ubikacji...

(Sorki!)

Ale żart w miejską legendę zmutował,
ludzi podrajcował,
swoje życie kontynuował:
stało się głośno w całym kraju
– "Paląc suszone skórki bananów,
można się naćpać na legalu."
Ludzie dostali szału!
W San Francisco wędzili banany na ulicy...

Mito banany – bananomity – się snują.
Wszyscy tu knują, umysły trują – ale prawda gdzieś się czai.

Chcesz być na haju,
to zbieraj skórki bananów licznie
i dynamicznie podgrzewane,
podsuszane, podsmażane na patelni...

Z oparami wdychana
Bananodyna
– mentalnie cię wydyma.
Psychiczna melatonina,
gdy rozum kima.
Wykładowca celowo nas oszukiwał
z uśmiechem na twarzy.
To był żart!
Wszyscy jesteśmy tak
...inaczej smart.

Bananodyna pokazała siłę plotek,
bo mamy problem z łączeniem kropek.

Jak szybko się rozprzestrzeniają mity?
Łykamy kity.
Mózg euforią upity,
podatny na manipulacje,
o kosmitach relacje,
żelazne brzozy, autokracje
udające demokracje.

Jakby się nad tym zastanowić, jest to jakaś metoda na rozpoznanie gdzie jest idiota,
fałszywy znawca i jego wyznawca,
siejący zamęt i panikę,
by chronić klikę,
oszustów republikę...
...
Zostałem oszukany, nie czuję złości.
Bananodyna - nosz Kurr ...io mental - pozdro dla pełnych ciekawości!

Mito banany – bananomity – się snują.
Wszyscy tu knują, umysły trują – ale prawda gdzieś się czai.
Uwaga! Spoiler!Tekst napisany na podstawie postu CurioMental
Powstały dwa utwory hip-hopowe:
1. https://suno.com/song/82f8b93c-424b-436 ... 3d075ce251
2. https://suno.com/song/1b11dfcd-9352-429 ... 168df93906
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

Bananodyna [hip-hop]

2
Zabawne, zgrabne i pouczające. Idę smażyć banany.

Zważywszy na to, że w transportach bananów często znajdowane są narkotyki, ta miejska legenda mogłaby nawet wywodzić się z realnego incydentu - gdyby tak biały proszek rozsypał się w kontenerze między owocami, to później klienci Lidla i Biedronki mogliby mieć niezłe jazdy.

Bananodyna [hip-hop]

3
czy umiem kochać

marzy mi się być z nią utożsamiam się z banandyną z grupą tą która chętnie poszła by drogą jak złapać wysokość nazwaną z angielskiego hajem poznać to odurzenie choćby bananem
a mówione słowo zapisane krótką sentencją mówiło kłamiąc jak to ja
cy tat te raz
raz dwa
(i cyk ha ha na dwa nagle
bez trzy rzucę cytatem)
Dla Ciebie skończę z każdym dragiem
Z hajem kumasz skończyć chcialem
i dziś mysle że idąc w drugą stronę
Nie wiem widząc ją z daleka
Mogąc jedynie myśleć o niej
jakby miłością
którą kojarzę z platonem
ona wie
taka 11 na dziesięć
kazdy kocha
pewnie że to dar uroda plus wibracja z wnętrza sprawia że noszona na rękach powinna znaleźć sobie towarzysza życia który na kałuże by swą bluzę czy palto rzucał
By jej stopa w dobranych butach przeszła sucha
i takie tam
ale jak wśród tlumu znaleźć takiego który zgrywa z jej vibem swój vibe
taka dygresja
bo w marzeniach
jestem to ja
towarzysz życia
ale osobno historię potoczyły się
i z daleka ten wszechświat wybiera mi życzenie jej szczęścia
by myśleć że gdzieś tamjest świat gdzie nie poslizgnela się pletwa czy co tam
na tym parkiecie życia
że na szczytach
nie mam wudu do ukrycia wyborów które pijany jak dziś nie wypieram i nie udaję że powinienem szczęśliwy żyć
i że święty spokój zapewnił by światu wibracji taniec wrogów których nie było i pew nie nje ma do dzisiaj jak po prostu nie istnienie mojej persona non grata tego historii wszechświata a zamierzałem napisac o tańcu
po pogrzebie nad moim martwym ciałem
nieśmiertelność miałem
za życia umarlem
moj los to
jak w tekście jakiejs angielskiej piosenki znanej ktorej tytułu i autora nie wymienię bo niepamięci dotyk mam niestety a nke stać mnie na przerwè nje sprawdzę choć bym chciał się nie odrwę teraz od pisaniatego bezsensu w formie niby rymu niby tekstu w cudzym poście poleciałem
a tylko krótko powiedzieć chciałem że było by fajnie odurzyć się bananem
i bym się odurzał we wszechświecie w którym moglem mieć szczyty jak everest k2 czy annpura a po prostej drodze polamem nogę słowem
banan bananem
białko i cukier ale uwalnjany przez zaporę z innych tam tych no
nie wiem
gubię rym
wyczuwam wudu porę
przeprosić nie przeprosze
wstyd poczuje jednak wam

sory za powyzsze wiem
szczekam nie wiem po co
tutaj po odstawieniu facebooka do lamusa
glupota jest glupia
kończę juz ta sentencją
czas kończyćzflaszką szybko wrócę jeszcze niestett gdzieś by złapał się ktos za głowę
ignorować porę wudu by voodu niby twór zabawy z perspektywy Waszej strony a z mojej do następnego wstyd i udawanie że to się nie stało do następnej wudy
ja chory
Oni każdy zdrowy
pozdrawiam siebie
kieliszek czeka
białe wersy
choć nie jednak rym się znalazł
dotykam liter
na białym tle
kartki
i puszczam jak drzewo
rozbijanie wiatrem puszcza liść w świat
jeziora tafla nie odbija mojej twarzy
patrząc w bagno
szlam jedynie da się zauważyć
patrząc w górę
wydawało mi się że do gwiazd podróżuje
a to halucynacje po wódzie po pogoni za złą drogą pustyni lodu na której końcu da się jedynie piekło horyzontu zauważyć
samobójstwo pingwina który się oddalił
nie wiadomo po co
ale czy to coś znaczy
czy nic nie znaczy
pogubione szlaki
samotnej wyprawy
przez piachy lodu arktyki na którą zgodnie z przepowiednią persony na którą trafił
w czas nie istnienia
duszy artysty sobie życzył
za gwiazd zgaslym blaskiem został
z niczym
po nim puste kieliszki
na śmietnik zasłużyły
nie da sie domyc
się zbiły w delirum drgawkach
to nie brejkdens to padaczka
belka w oczach i nie zauwazyl szczęścia
za horyzont zmierzał
nie dotarł
zapomnienie stada
dostał
które wyimaginował
niby poeta a nie napisze wiersza w stylu jambicznym czy jakoś tak
choćby dostał przykład
zdenerwowałczat
i ban
został w postach i komentarzach
skazany się wynurzać
niepotrzebnie
wstydu żąda zapewne
przez dni trzeźwe
bez flaszki z porcją weny i odwagi i jedynie wtedy to umie co sensem by było ale nje jest
w tej rzeczywistości
może jak są inne
to dotarł na szczyty gdzies tam
nie podróżował sam
dla innych martw
dla innych zgodnie z własnymi słowami faktycznie wśród słów nie kłamstw a wśród słów prawdy na którą zasłużył pamięć
nazywał bratem
nazywany bratem zawsze
znany jako ja
jak chciał klasyk
który się pomylił
w ocenie swojej legendy
czemu to się stało
rzeczywistości tej błędy
w której żyjemy
na dno zasługuje ten co popełnia błędy
a nie ten od legendy za wersy
ten potrzebny nie słyszalny dziś prócz tych klasycznych dzis wersow ktorych moglo być wiecej
świecie zabrales legendę
a nie obdarzyles odwagą tego który okazał sie błędem i jest zjawą zmorą przeszłości który myślał że buduje sobie wielki pomnik a wkopał się w grób zbiorowy na odpady
jak pojeby tu leżą bezimienni
pijemy więc i niepotrzebnie zza kaganca cicho szczekamtmy
my którzy zapominamy
siebie
swoje ja ktore glosno krzyczy
zatkane jedynym miodem uszy
i idę wypic

Dodano po 39 minutach 1 sekundzie:
a powinni byli milczeć
co powiedzieli krzykiem który jak szaleniec wierząc w siebie w nieswiadomosci zapomnieniem wyrwał wszystko z korzeniem
miałby być drzewem w tym lesie
ten chwast
ta jemioła
pijawka która krwią zalewa wszystko co istotne miałoby być nie jest to sprawiły słowa
słowa które powinny łączyć człowieka z człowiekiem
stały się krzykiem który skazuje wszystko co miało sens na zapomnienie
nie że się żale
wiem po prostu
oni wiedzą są tacy których nie widać ale nie przeczą niczego co trzeba i niepowinno się widzieć
nie unikniesz uwagi
bo Bóg z Aniołami są takimi szpiegami
że widzą jak grzeszymy
choćby
schowani pod kocykami
Jesteśmy skazani na sąd
Jesteśmy diablami
ja ze swoimi osobowosciami
kiedy udając innych niż naprawdę
Dotykalismy tych którzy się poznali
nie życząc sobie na głos
by być niedotykanym
inni się nabrali
a to słowa
jedna z osobowości udawała braci
tak chciałem światu się przedstawić
a najdziwniejsze że uwierzylem sam że taki jestem
przepraszam za cham
ja bylem chamem
za spiski które ponoć w okół juz jako szczeniewidziaem
przeciw mnie
pewnie to dla tego że sam knulem
i słowa nie miały pokrycia w zamiarach
w myślach nie miały pokrycia i słowa
mnie z dala odudzi trzeba było trzymać
chora psychika
wydawalo mi sie cos co w czynach nje mialo pokrycia
persona inna
przez ego zepsuta
pochowany piachem zapisanym na każdym ziarnku zarzutach i grzechach
oto ukrywam wciąż wśród kłamstw
nawet sobie na codzień wciąż kłamie
drogędo piekła spuscilem bagnem szambem

a skazywalem ich
bezczelny ja
na patrzenie w tafle jeziora
rany me słowa kłamstwa
chciałem im zarzucać co jest prawdą o mnie
pytając kim oni są mówiłem że ich osoby nieistotne
tak brzmiała ta poezja
tego który niósł kłamstwa jak że jego osoba w sercu słońca promienie im niesie
lucyferem jestem ktorego odchody robactwa wydalone stworzyly byt
cytat brzmi
niedookladny


Kim oni są
Co znaczą
Niech patrzą w jezioro

a to nie byłotak
kiedy skasowalem te linijki to jakoś inaczej mi to wziął brzmiałten niby twór niby poezji
skazany na plwociny
podąrzam lodami arktyki
bezsensu gonić horyzont
drogą która samotnością w stronę śmierci kroczy
i na koniec
przed ostatnimikroplami juz niemal pustej butelki
rym trzeźwy
wbił mi się do głowy

pachwina-pingwina

kmwtw
konczymy na dziś czy nie uda sje jeszczeskkonczyc tej sciany słów nieistotnie zignorowanych
szaleństwo nikogo przez szatana robactwo wśród kału wysrany
ja
winny
szach
mat
szvzekam jak nje powinienem
do oplucia
ja
skąd odwaga
gdy powinien być jedynie strach
wyparcie
sumienie zabite przez ego
niekolegą
nie będą patrzec mowili ci co los i kroki przyszłe w owczesnej teraźniejszości wśród mądrości widzieli
niedopatrzenie moje
moim losem
arktyczna pustynia pingwina którego horyzontu linia jako azymut trzyma
nieskończona tafla
zamarzniętej wody
nic za horyzontem nie czeka
bo on jest wiecznie na końcu
połączenia
nieba i lądu
nie dogonisz końca przed śmiercią
tacy jak ja
to dzis oni wiedzą
bredzą

przepraszam za powyższe
pomyślę i zapomnę wyparcie za te słowa chore nietworzenie niczego udam że njewydarzylo sie
a potem wrócę jak odpale wódę
jako że haj po bananie mnie nie czeka
tylko los niefunkcjonukacego pijaka
choćbym nie pił często
czekam na kolejną okazję gdy wyda mi się ze nie patrzą
a będzie mnie stać na flaszkę
i zdarzy się okazja
wracam
wśród żalu wstydu
w ścianie nieistotnych słów
chciałbym być nikim chociaż
ale na manowcach droga na chwiejnych nogach
pomylone kroki uderzenia w drzewa
i w koncu ściana nie do zburzenia
za mną mosty popalone krzykiem
który zapomniany od razu
nie zapomnę tego co nie pamiętam
los przekręta

ale chcialbym żeby nie zawsze sprawdzalo sie porzekadlo
że słowa pijanych są utajoną prawdą trzeźwych
czasem po prostu się nie myśli
jak mogłem zadać krzywd i jeszcze dobrze się bawić
uśmiech glupkowaty zmazany z twarzy
marzy mi sie kolejna flaszka
ta
może mi się marzyć
się nie wydarzy
za biedny za nic zasłużone się ma
albo przez przetrawione przez robactwo z kału diabła się ma
ja
pa
myslalem że kocham
nie umiem kochać
to ego za dużo miejsca zajęło w czeluściach serca
i tam gdzie powinna byc umoszczona dusza
pycha mieszka i nikogo nie wpuszcza
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”

cron