Widziałem Las

1
Oto druga część mojej pięcioczęściowej serii o podróży na szczyt, której pierwszą częścią jest "Widziałem Miasto" a trzecią napisane dużo wcześniej "Widziałem Optymizm".

Widziałem Las

Długi czas już wędrowałem sam po górach.
Piękna lasu nie zapomnę wiele lat.
Ale cel mój był daleko, skryty w chmurach,
gdzie nie rośnie żaden piękny kwiat.

Moja podróż jakoś dziwnie mnie zmieniła.
Niegdyś proste plecy się wygięły w łuk,
twarz niemalże niczym pysk się wydłużyła.
Gdy mówiłem, to skrzeczałem niczym kruk.

Świat tu pełzał, biegał, latał, tętnił życiem.
Lecz co tylko mnie dostrzegło pośród drzew,
przerażone niecodziennym swym odkryciem,
uciekało nim zdążyłem unieść brew.

Ja gardziłem bezmyślnymi zwierzętami,
które w lesie całe życie chcą się kryć.
Dzień za dniem, bez celu błąkać się latami,
nie chcąc chociaż raz spróbować w górę iść.

Jeden tylko ptak ciekawski za mną latał
i choć drażnił mnie piskliwy, ciągły śpiew,
gdy mówiłem, tylko on mi odpowiadał.
Lepiej mówić komuś, niż do drzew.

I tak w końcu polubiłem tę ptaszynę,
chyba bardziej niż bym wtedy przyznać chciał.
Jej energię, nieustanną paplaninę,
co marsz umilała, gdym do przodu parł.

Lecz dotarłem w wyższe gór rejony.
Nieprzyjazny to dla ptaków, zimny świat.
Upadł obok mnie, na ziemię ptak zmęczony
a przede mną przecież drogi szmat.

Przerażony, ale przecież nie zawrócę,
bo tą drogą się nie chodzi drugi raz.
Swego celu, swoich marzeń nie porzucę
a tu będę jeszcze długi czas.

Żyj, ptaszyno moja, powtarzałem.
Jeszcze jeden dzień i jeszcze dwa.
Drobne ciałko wciąż do piersi przytulałem,
ale w górach wciąż litości brak.

Teraz sam się pnę ku górze, w głuchej ciszy,
której tak pragnąłem przecież sam.
Śpi ptaszyna moja w skalnej niszy
a ja w ciągłym ruchu, dalej trwam.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”

cron