takie tam

1
Siadasz do komputera. Myślisz, że dobrze było by napisać książkę.

Ułożyłeś te dwa zdania przed chwilą, kiedy leżałeś na materacu, pod przepoconym śpiworem, właśnie skończyłeś z nią rozmawiać. Odłożyłeś telefon komórkowy i rozmyślałeś o nieznośnej powtarzalności słów, o tych samych pytaniach i odpowiedziach. Starałeś się nie myśleć o śmierci, martwocie, o tym, że przypominacie dwa obojętne ciała, które zwalono do tego samego grobu. Nie lubisz myśleć o śmierci. Śmierć rozpoczyna się od narodzin. Boisz się tego co się narodziło. Boisz się, że to nic nie znaczy.

Chciałbyś – stosujesz swój ulubiony tryb warunkowy – chciałbyś napisać książkę za pomocą tylko tych słów, które masz w sobie. Bez korzystania z pomocy słowników, leksykonów, encyklopedii. Nie chcesz w swojej książce słów poważnych, trudnych w wymowie, obcych. Nie wiesz jednak – drugą twoją manierą jest posługiwanie się przeczeniem - nie wiesz jednak czy znasz ich dostateczną ilość. Czujesz niepokój z powodu przewidywanego ubóstwa własnego słownika, a równocześnie lękasz się obcych wpływów, które czają się między kartami opasłych, oficjalnych edycji. Nie chcesz, by Państwowe Wydawnictwo Naukowe za pomocą Słownika Języka Polskiego skalało twoją książkę fałszywą – bo nie twoją – poprawnością. Pragniesz aby twój język pozostał czysty i prymitywny. Równie mocno gdzieś w głębi amazońskiej dżungli stary szaman pragnie, by jego plemię zachowało styl życia i obyczaje przodków. Myślicie, że na chwilę, na czas waszego życia, uda się coś ocalić. Potem wszystko może pokryć się nalotem cywilizacji.
Już jednak sam styl pisania, kierowanie słów do drugiego siebie, podpatrzyłeś u Gao Xingjian – u chińskiego pisarza, noszącego nazwisko, którego wymowa pozostaje dla ciebie zagadką.

Chciałbyś – wracasz do ulubionej formy – aby twoja książka płynęła powolnym, spokojnym nurtem, w którym czasem wyskakuje nad powierzchnię większa ryba i rozpierzchają się przed nią migotliwe iskierki drobnicy. Tak jak u Gao. Kto stanie na brzegu i zajrzy głęboko w karty, ten dojrzy źródło sprzed tysięcy lat, z którego toczą się pożółkłe słowa.

Rozmawiałeś z nią o tym przedwczoraj. Mówiłeś, że jesteście dzikusami wyciągniętymi z gęstej puszczy wprost na zatłoczony parking przed supermarketem. Oślepieni, ogłupieni natłokiem bodźców biegacie w tę i we w tę szukając drzewa, za którym można by się schować. Panika czyni was ślepymi na to, że wszystkie drzewa wokół wycięto, a dziury po korzeniach zabetonowano. Mówiłeś jej, że wszyscy Słowianie są dzikusami.

Chiński poeta siedzi w komnacie, kaligrafując na papierze wiersz o Wzgórzu Dusz, od czasu do czasu sięga po filiżankę z cieniutkiej porcelany i popija łyk parującej herbaty, za oknem na wieczornym niebie ze świstem i hukiem rozpryskują się sztuczne ognie, miasto świętuje, poeta zerka w niebo, myśli o lesie porastającym zbocza góry, szuka słów. W tym czasie, daleko od miejsca, w którym siedzi poeta, grupa słowiańskich myśliwych osacza w kniei wielkiego odyńca, dźgają zwierza włóczniami, ubijają, niosą do obozowiska, tam oprawiają go i pieką nad ogniskiem, potem łapczywie rwą zębami kawały na wpół surowego mięsa.

Potem powiedziałeś, że ten, kto pięć razy był wyrzucany ze studiów nie może marzyć o doktoracie. Powiedziała, że jest zmęczona i „będziemy kończyć”. Ostatnio używa takiego właśnie zwrotu, decydując za was oboje. Wcale nie chciałeś kończyć, ale rozłączyła się.

takie tam

2
  • Myślisz, że dobrze było by napisać książkę. | SJP wskazuje, że poprawny zapis to "byłoby", aczkolwiek, biorąc pod uwagę treść, zastanawiam się czy to nie jakaś prowokacja. :)
  • Nie chcesz w swojej książce słów poważnych, trudnych w wymowie, obcych. | Jestem w mniejszości, ale uważam, że dobry patos nie jest zły.
  • Chciałbyś – wracasz do ulubionej formy – aby twoja książka płynęła powolnym, spokojnym nurtem | To się udaje całkiem nieźle, natomiast nie widać wspomnianej grubej ryby.
  • Po przeczytaniu nie bardzo wiem do czego konkretnie pijesz, a cokolwiek to jest, nie wybrzmiało dosadnie. Przypomina to jakieś majaki, ale tak to chyba każdy potrafi. ;)

takie tam

3
@Max Dzięki za pochylenie się. Fakt, można to uznać za przykład mentalnej masturbacji uprawianej nad kartką papieru (lub pustym ekranem laptopa). Mimo wszystko, było to dla mnie cennym ćwiczeniem w ubieraniu myśli w słowa. Traktowałem te zapiski, jak kartki w swoistym dzienniku. Zasadą było: opisać moje przeżycie + przywołać pozycję literacką + rozwinąć na bazie tego wewnętrzne rozkminy. Wychodziło różnie. Błąd ortograficzny nie zamierzony ;)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wprawki, czyli ćwiczenia warsztatowe”