Drogi Panie Boruto
Mam nadzieje, że się pan miewa dobrze albo źle, nie wiem co lepsze/ gorsze oraz w Królestwie Piekielnym everything is cudownie. (Słowo zakazane, wiem, ale jakże pasuje).
Uniżony ton, proszę najuprzejmiej, pan Diabeł sobie dopowie w tekście, pomiędzy literkami jeśli trzeba więcej.
Najjaśniejszy panie Diable teraz siedzę w Stanach Zjednoczonych na gospodarstwie u kolegi, oni tu mówią ranczo, mam chwilę, to radośnie do pana Szanownego piszę. (Skinuś chodź do nogi, do nogi, grzeczny Skinuś, pana pozdrów). Także ten, żetem. Piszę do Pana Szanownego w sprawie niecierpiącej zwłoki, a konkretniej zwłok dwóch.
Otóż, byłam siostrą brata mojego Jurgisa Kulika (który sam wywołał pożar, z własnej, nieprzymuszonej głupoty oraz zaślepienia, to nie jest moja wina, proszę uwzględnić) oraz nieszczęśliwie zakochaną w Adamie Rogackim dziewczyną.
On jest debilem, idiotą,palantem,niech zdycha potrójnie –mężczyzną* nie skreślać niczego. Tępy kabaczek. Próżny, zadufany, tylko Ken.
W ogóle to, co ja w nim widziałam? Czy te włosy płowe, duże oczy i świetnie wykrojone mięśnie rysujące się pod mokrą od potu koszulą, w lipcu na żniwach, zawróciły w mojej głowie? Ten jego słodki męski zapach wtedy jak mnie całował raz jedyny, żarliwie i słodko aż straciłam oddech? Te obietnice niespełnione, możliwości nieskończone, przecież ja bym cały świat dla niego…
Gwiazdkę z nieba, życzenie do spełnienia za chwilę słodyczy bym oddała, żeby tylko miłować mnie zechciał. Za jedno spojrzenie, usta gorące, żagiew pożądania, która o wstydzie płonie do dzisiaj, Ach Adam! Oddam wszystko.
Wybierz mnie, krzyczałam bez słowa, kiedy patrzył maślanym wzrokiem za panienką z dworu. Wybierz mnie! Płakałam rozżalona i rozpalona za jednym razem od marzeń. Czekałam co dzień w naszym miejscu na łące, na pocałunki gorące (diabli znowu rymuję, niech to szlag!). A miałam się nie denerwować. Gdzie tableteczki zapomnienia?!
Wybrał za mnie. Jak zwykle, jak każdy mężczyzna w moim życiu. Zdecydował. Pan i Władca losu. Najlepiej wiedzący wszystko tępy osioł w idiotę zaklęty, zdecydował, łatwo, lekko i przyjemnie, że jestem zbędna i nie jest zainteresowany, ale oczywiście serce wziął i zdeptał. Bo dlaczego by nie?! Odrzucił jak panicz, chusteczkę do wycierania ust.
Czy to los mnie pokarał? Nie powinnam, nie wypada, no kto słyszał, żeby kobieta miała własne zdanie?
Ale na czym ja skończyłam? A tak! Mianowicie ożyw ich tj. Adama i Marcela, (moich eks boyfriendów, chyba tak można powiedzieć?) w łaskawości swojej panie i wyślij na mój adres.
Za przesyłkę jak zawsze, krwią zapłacę w ciągu dni siedmiu. Wystawiacie faktury vat? Odliczyłabym od podatku wieczności.
Potrzebuję ich w celu wyjaśnienia sprawy mojego nieszczęśliwego życia, które to zawdzięczam w stopniu znacznym obu?obydwu?... No oni razem jakby to powiedzieć, wcisnęli mi martwe pokemony, nie zdatne do treningu? Te emocje, te uczucia?
W sensie albo bez sensu teraz mówię, bo próbuję trzy rzeczy na raz jeden zrobić. (Ruch u nas na ranczu niesamowity od kilku dni, wysyp świeżych trupów mamy, wiadomix Halloween za dwa dni to nastawiam ciasto w piekarniku, noclegi układam i dekoracje kupuję na internetach.)
Wściekła jestem wciąż nawet po sześciuset sześćdziesięciu sześciu latach (happy anniversary) na tych dwóch.
“Pani musi wybaczyć, let it go, taki szklany klosz z uczuć i niewyrażonych emocji, nie zaprowadzi pani daleko w życiu, będzie jak kula u nogi, jak wyrok w zawieszeniu, jak noc bez księżyca, jak drzewo bez pnia, no rozumie pani?” Jak to powiedział mój terapeuta pan Janusz, świeczka dla jego duszy, zanim odgryzłam mu język i wyplułam oko, ale, wyprzedzam fakty, kto kazał tyle gadać…No czyja to wina?!
Postanowiłam raz na zawsze los rozliczyć i pokutę zadać trupom. Bo ile można czekać na sprawiedliwe rozdanie kart? Chwila, dwie i się przedawni. Także ten, żetem, żelbeton.
A więc, co chciałabym zrobić i jak prośbę swoją uzasadniam? (w razie konieczności napisać na osobnym arkuszu papieru i dołączyć do wniosku) Normalnie.
Adam i Marcel to dziurawe chryzantemy, pardon mój francuski, ale to jest soł true. Nienawidzę ich z całej duszy swojej (gdybym ją miała) tak samo. No może tego Adama jednak bardziej. Rozprzestrzenił się we mnie jak zaraza, gorącym piaskiem od wylanych łez, drżeniem rąk, płochliwym spojrzeniem.
Pragnę bardzo spotkać ich znowu, ażeby czasy przeszłe wspomnieć, w rzece podtopić, znaczy popływać. Zakupiłam w tym celu kamienie, sznury, igły do akupunktury, laleczki voodoo sztuk dziesięć, szmaty z mumii, gorące przekąski z trujących pająków oraz wzmacniacz smaku i zapachu– pejcz z metalowymi kuleczkami na końcach skórzanych pasków.
Plus oczywiście szereg innych atrakcji, wszystkich niespodzianek zdradzić jednak nie mogę, nie chcę zapeszać. Wiadomo surprise, surprise.
Tak więc reasumując prośbę swoją uniżenie motywuję pragnieniem moim słodkim i gorącym. Żywię nadzieję, że sprawa moja zostanie rozpatrzona pozytywnie.
Do pisma załączam dwa palce– równo obcięte– nie wiem czyje, ale ładne, trzy języki topielcze oraz jeden zasuszony ogon tyranozaura! A co, z przytupem na koniec.
Z wyrazami szacunku, kiedyś Liepa.
List
4Na początek mam jedną uwagę, ale za to kategoryczną: za dużo słodkiego!

I w ogóle słodki męski zapach? Pani kochana, słodko to niemowlę pachnie albo mały kotek, a nie mężczyzna!ela pisze: (czw 28 mar 2024, 18:55) Ten jego słodki męski zapach wtedy jak mnie całował raz jedyny, żarliwie i słodko aż straciłam oddech? Te obietnice niespełnione, możliwości nieskończone, przecież ja bym cały świat dla niego…
Gwiazdkę z nieba, życzenie do spełnienia za chwilę słodyczy bym oddała,

Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka