Przed chwilą, na własne życzenie, Azula oddała swój los, w ręce najgorszego oszustwa wcielonego, jakiego znała w pracy. Zawsze podejrzewała Kota o najgorsze, ale w końcu tylko on miał odpowiednie kompetencje, oraz perfidne olewackie nastawienie do protokołu i obowiązków, żeby to zrobić. Na początku był zaskoczony i zły, nie kryjąc się z tym jak nie znosi jej i nowych zadań, które podejrzewał, zamierzała mu przekazać. Zawsze gdy tylko usłyszał Azule, jak przekazuje mu kolejne informacje, o tym gdzie ma iść i co ma robić w trakcie "zjazdu na dół", robił te swoje ponure, zbolałe miny, jakby miał zaraz zwymiotować. Myślał, że wywoła współczucie i ktoś daruje mu robotę? Wszyscy wiedzieli po co ma kły i pazury. W końcu taką miał pracę, ta huśtawka między niebem i różnymi światami, wykańczała każdego funkcjonariusza. On nie miał szans na awans i zmianę stanowiska. Co najwyżej na wyczyszczenie rejestru pamięci, co jakiś czas, żeby poczuł się lepiej. Dopiero kiedy zorientował się, że Azula nie mówi o kolejnym zadaniu z Góry, okazał zainteresowanie. Może jednak, nie był taki zły? Kiedy wreszcie będzie miała ciało, będzie myślał o niej jak o kimś podobnym do siebie? Może nawet zmieniłoby to jego nastawienie. Może za sam pomysł, zaczęła być dla niego interesująca, a jeżeli dobrze pójdzie, to nawet mogłaby sobie zatrzymać Kota na dłużej, żeby jej służył? Przekonywała go więc, że jeżeli się postara, to ona pomoże mu urwać się z roboty, załatwi furtkę i zapewni, że Niebiescy nie znajdą go natychmiast. Wystarczy, że spełni jej marzenie i wcieli ją, w piękną kobietę. Nareszcie będzie miała ciało, o którym marzyła od kiedy pamiętała… A to naprawdę oznaczało całe wieki.Próba optymalizacji proporcji opisu i ilości tekstu - dla oddania klimatu dialogu - bo z tym mam wyraźnie problem. Tekst już jest dwa razy dłuższy - staram się. Prowadzenie dialogów w moim wykonaniu, mi samej wydaje się dziwne, ale jakoś nie umiem określić w czym jest problem, żeby to poprawić.
Btw. scenka anegdotyczna, wyjaśnia historię jednego artefaktu, którego dalsze losy są chyba ciekawsze, więc raczej nie wystąpi w treści powieści którą skrobie.
Postacie są rodzajem.... hmmm funkcjonariuszy świętej moderacji w niebie![]()
– Wygląda nieźle, ale czuje się skrępowana. – Oceniła Azula, ostrożnie oglądając swoje chude nogi, owinięte w coś, co chyba było ubraniem, o którym dotąd tylko słyszała i trochę ją rozczarowało. A może to na czym leżała było ubraniem? Bardziej przypominało opis tkaniny.
– Skrępowanie jest normalne dla ciał fizycznych, to może zabrać trochę czasu, zanim się do tego przyzwyczaisz. – Wymamrotał Kot, jakby skupiał się równocześnie na czym innym, albo na coś czekał.
– Czyli to tylko etap, tak? Teraz znajdziemy odpowiednią nosicielkę? Będę mogła sobie wybrać? – Dopytywała ostrożnie powstrzymując ekscytację, bo tak naprawdę miała ochotę wyładować się na nim, że wyraźnie coś jest nie tak, jak powinno. – Nie mówiłeś, że to konieczne, a mieliśmy jasną umowę! – Dodała ostrzegawczo, starając się by brzmiało to nadal wesoło i przekornie.
– Taaak i teraz mam pewność, że nic cię nie skusi by się nie dotrzymać swojej części. – Odparł wesołym głosem, przedrzeźniając ją, bo już drażnił go, jej piskliwy głos i pretensjonalne uwagi.
– Ale jak to? Nie ufasz mi? – Spytała z namiętną słodyczą w głosie. – Co ty kombinujesz Kocie?
Tliła jeszcze nadzieje, że to tylko żart i nie zamierza jej tak zostawić.
– Ja? Tylko spełniłem twoje życzenie. Wywiązałem się z umowy. – Wyszczerzył się zadowolony Kot. – Uwieczniłem cię. Tego przecież chciałaś. Naprawdę się postarałem, żeby pasowało do twojego harakteru.
Azula, w pozie pretensji, oparła na biodrach patykowate ręce. Były owinięte liniami, które symbolizowały nie biżuterie, jak jej się zdawało, ale łańcuchy. Zwęziła paciorkowate oczy. Miała kurze stopy i dłonie jak grabki.
– Ale ja jestem narysowana! To nie jest prawdziwe ciało! – Straciła cierpliwość i całą słodycz w jednej chwili, ale jej wściekłość, okazała się nie robić na Kocie, żadnego wrażenia.
– Ależ zapewniam cię, że jest bardzo materialne. I popatrz jakie bezpieczne. Niebiescy nie mają oczu, więc cię nie zauważą bez pomocy ludzi, bo zupełnie nie rozumieją idei papieru. To bardzo dobry papier, możesz tak przetrwać wieki. Nie zestarzejesz się nawet.
– Kurwa!
– Jak chcesz, tak mogę podpisać obrazek. Chociaż sądzę, że bardziej gustownie będzie „Pandora”. Mogę teraz zwinąć i wcisnąć cię do małej butelki. Zakopie cię jak dżina, gdzieś naprawdę głęboko. Albo wystrzelę w kosmos. To taka fizyczna Otchłań, o której pewnie nie słyszałaś, bo ani anioły ani ludzie tam nie bywają. Jest tam tyle miejsca, że nie ma szans, że ktoś cię znajdzie. Będziesz przez wieczność żałować, że cię po prostu nie zniszczyłem, po prostu podpalając tę kartkę. Na to właśnie liczę. Będę o tobie wspominać, jak będzie mi smutno. Że jestem nikim, bo tak mnie traktowaliście na Górze, albo że zginę jak o mnie zapomnicie. Będę myślał, że ktoś jest, codziennie pamięta i modli się za mnie, chociaż bardzo brzydkimi słowami.
– Nie zrobisz tego. Dlaczego miałbyś to robić?! – Azula zaśmiała się nerwowo, łamiąc się pod ciężarem myśli, że to dzieje się naprawdę i jak jest teraz bezradna.
– Nie, nie. Złoczyńcy, którzy wyjawiają swój plan, zawsze przegrywają. – Zauważył Kot, uśmiechając się złośliwie.