Wprawka. Próba wykreowania ekstremalnie samotnej bohaterki - psychopatki ;)

1
To bardzo trudne ćwiczenie, ale mam nadzieję że w miarę podołam, dlatego w tym, jakże zacnym dziale.

***
Jak dotąd nie ogarnęła bajzlu, który sama zrobiła. Nie tylko salon, ale i cała kuchnia wyglądała, jakby przeszło przez nią tornado. O nie, nie przyłożę do tego ręki. Śpiącą królewnę trzeba obudzić. Tylko nigdy nie wiem, czego się spodziewać po wtargnięciu na teren wroga.
Ostrożnie zapukałem do uroczego pokoju mojej Małej, po czym nacisnąłem na klamkę i zapaliłem światło. Wchodząc do jej królestwa, nie sposób nie zauważyć, że nałogowo kolekcjonuje lalki barbie. Te plastikowe istoty, w ilości przeszło trzydzieści sztuk, uwięzione, stoją za szybką regału i łypią na ciebie swoimi pustymi oczyma.
Ale to jeszcze nic. Po odejściu z ostatniej pracy, kupiła sobie zupełnie inną lalę. Taką jej wielkości. Tego typu „towarzyszka życia” to spory wydatek.
Lala siedzi na krześle. Zazwyczaj. Choć czasem Mała targa ją sobie do łóżka, co jest trudne, bo kukła jest równie duża jak i ona, a przy tym, równie ciężka.
Ubrała swoją „ukochaną kobietę, która odwzajemniła jej uczucia” w jedną z własnych sukienek. W sztuczne blond włosy wpięła fioletową różę, na lodowatej szyi z gumowego tworzywa zawiesiła łańcuszek z połyskującym wisiorkiem. Nieprzyzwoicie rozchylone i zimne usta lali pomalowała malinową szminką.
Tym razem jednak, lala, zamiast siedzieć na krześle, dostępowała zaszczytu leżenia w łóżku, obok Małej.
- Przepraszam, że paniom przeszkadzam, ale w salonie i w kuchni nadal panuje straszny bałagan.
- Nie mam nastroju, jutro posprzątam.
- Miałaś to zrobić już kilka godzin temu, posprzątasz zaraz.
- Nie no, miej litość, jestem zmęczona i smutno mi – stwierdziła.
- W tej chwili wstawaj, dopóki mieszkasz w moim domu, będziesz stosowała się do moich zasad.
- To jest też mój dom.
- Wszystko możliwe, ale nie każ mi powtarzać.
- No już idę – ze strutą miną, niechętnie zwlekła się z łóżka.
By z bezpiecznej odległości, dopilnować porządku, rozłożyłem sobie na stole szachy. Lubię grać sam ze sobą, ot kolejne moje dziwactwo.
Nie zdążyłem na dobre się rozkręcić, bo ze skupienia nagle wyrwał mnie jakiś histeryczny krzyk.
- Kurwa! Mówię do ciebie!
- Nie, ty wrzeszczysz do mnie – poprawiłem.
- Od kilku minut, a ty udajesz głuchego.
- Słucham.
- Pytałam, czy ci ciasto smakowało.
- Które?
- No jak to które, to co dzisiaj zrobiłam. Babka drożdżowa.
- Jeszcze nie próbowałem.
- Jak byś zgłodniał, to jest w lodówce.
- Dobrze.
Znowu skupiłem się na szachach. I nawet udało się jedną partyjkę przetrwać w ciszy. Rzuciłem okiem na zlew. Nie dostrzegłem już stosu naczyń, zmywarka była załadowana i pracowała. Blaty, wcześniej upaprane w mące i drożdżach, mile dla oka lśniły, tak samo jak i podłoga.
Mała też gdzieś się zmyła, dlatego, ruszyłem do salonu.
- Ogarnęłam te porozwalane rzeczy – zobaczywszy mnie w drzwiach, stwierdziła.
- Nie lepiej było to od razu posprzątać?
- Nie, byłam zmęczona po pracy.
- Ale ciasto, to ci się chciało zrobić.
- Miałam ochotę na coś słodkiego, ale domowego, bez konserwantów. No wiesz, coś takiego… prawdziwego.
- No dobrze, spróbuję tego specjału – stwierdziłem. - Też ci ukroić?
- Nie, już zjadłam kilka kawałków, ale ty się poczęstuj. A ja idę, jestem wykończona, dobranoc.
- Dobranoc – odpowiedziałem.
Ciasto okazało się całkiem smaczne, dwa kawałki, to jak na mnie całkiem sporo. Przez chwilę zastanawiałem się nad kolejną partyjką moje ulubionego sportu umysłowego, ale w końcu uznałem, że i ja powinienem iść spać.
Ledwie zdążyłem się położyć, usłyszałem pukanie.
- Co tam?
- A… - machnęła ręką z rezygnacją i wślizgnęła się pod kołdrę.
- Oprócz „A” można prosić o więcej szczegółów? – spytałem, odwróciwszy się w jej stronę.
- Mówię ci, to jest masakra – zaczęła. – Teraz już nie mogę zasnąć, gdybyś mnie wcześniej nie obudził, cholera… Nie wiem, kto tak kretyńsko projektuje te lalki… Ten silikon jest, po pierwsze lodowaty, a po drugie, jak leżysz na niej, to jest tak twarda, że tej jej kamienne, sztywne cycki po prostu wbijają się … człowiekowi w ciało.
- Zlituj się córciu, czym ja sobie zasłużyłem na takie zwierzenia?
- To tylko relacja z przytulania lalki, narzekanie na gówniany towar. Musisz dopatrywać się tu Bóg wie czego?!
- Do rzeczy, poza zimną i twardą lalką, jaki jeszcze masz problem?
- Smutno mi, chciałabym… Mogę się do ciebie przytulić?
- Dzidzia przyszła się przytulić? No dobrze. Tylko mnie nie uduś.
- Nie uduszę. Doła mam, a mogę sobie jeszcze poryczeć?
- A rycz sobie. Ale powiedz mi, ten dół nie wziął się nadgorliwości w pewnych środowiskach internetowych?
- Jestem dorosła i robię, co mi się podoba.
- A można na to spojrzeć też tak, że robisz to, co innym się nie podoba.
- Przestań mnie pouczać.
- Jest takie powiedzenie, nie rób innym, tego, co tobie niemiłe. Na przykład nie umieszczaj ich w swoich… pisadłach? A najlepiej wybądź z Internetów.
- Bo co mi zrobisz? Wyrzucisz mnie z domu?
- Nie, ale odwdzięczę się tym samym poziomem realizmu i kreacji literackiej.
- Chciałabym to widzieć, byłoby śmiesznie.
- A jesteś tego pewna?
- Tak, jak wojna to wojna! Pobawmy się wojnę. Kto napisze lepszą historyjkę, wzywam cię na pojedynek. A tak na serio, to… musisz tak to wszystko wyolbrzymiać, jakbym nie wiadomo co robiła?
- Już taki jestem – stwierdziłem, pogłaskawszy ją po włosach. - A może dziecku kołysankę zaśpiewać?
- Śpiewaj – uśmiechnęła się.
- Aaaa, kotki dwa, wszystkie dzieci, nawet złe, pogrążone są we śnie, a ty jedna tylko nie!
- Dobrze ci idzie. Czasem wyobrażam sobie, że mam kilka latek, a mama tak mi śpiewa. Strasznie się tym jaram. Nie ma bardziej bolesnej rzeczy, niż mieć poczucie, że tej matki nigdy przy tobie nie było. Kurwa, jak bym mogła, to porwałabym sobie wszystkie te zadowolone i odpicowane mamusie z wózeczkami w parkach. Tyle, że bez tych ich okropnych bąbli. No wiesz, porwałabym te kobiety dorosłe, a nie ich upaprane śliną i jeszcze czym innym, gówniaki. Kiedyś nawet miałam takie fantazje.
- To… jest dalece niepokojące, moje dziecko.
- Oj tam, oj tam… Miałabym taki matkowy harem, wydawałabym im rozkazy – a teraz, głupia babo, mnie przytul, pocałuj namiętnie i padnij na kolana, bo jak nie, to... A, może nie powiem, bo mógłbyś się mocno zaniepokoić.
- Fakt, lepiej nie mów, zawsze powtarzałem ci, że wszystko, co powiesz, inni mogą wykorzystać przeciwko tobie. Kiedy się tego nauczysz?
- Znowu mnie maltretujesz tymi swoimi mądrościami? Ale widzisz ojciec, jakie się ma fantazje niebanalne?
- Trzeba mieć fantazję. I pieniądze, córciu.
- O, tego sam nie wymyśliłeś. Dobrze pamiętam, że była taka reklama, w której starszy koleś właśnie coś w tym stylu mówi jakimś wrednym gówniarzom.
- Dobrze pamiętasz. Fantazja i pieniądze są konieczne w życiu, ale Internet, to jednak jest rzecz zbędna, kiedyś się wreszcie ze mną zgodzisz, wiem to – stwierdziłem. No już, wracam do kołysanki:

My name is ruin
My name is vengeance
My name is no one
And no one is calling

- Nie śpiewaj mi tego! – burknęła. - Nie pozwolę ci pastwić się nad sobą.
- Garego Numana nie lubisz? A to czemu? Taki równy z niego gość…

My name is ruin
My name is heartbreak
My name is lonely
My sorrow's a darkness
My name is ruin
My name is evil
My name's a war song
I'll sing you a new one


- Idę sobie, bo mnie nie słuchasz! – stwierdziła z oburzeniem.
- A ty słuchasz mnie? A idź. Wiem, że wrócisz.

Wprawka. Próba wykreowania ekstremalnie samotnej bohaterki - psychopatki ;)

2
Podobał mi się pomysł porywania matek zamiast dzieci. Trochę śmieszne, a trochę nie. Lalki też zawsze creepy, chętnie przeczytałabym dłuższy opis tego zbioru. Poza tym nie wiem, czy pasuje mi tutaj narracja pierwszoosobowa ojca/opiekuna, ale to może być tylko kwestia moich preferencji, że raczej właśnie wolę trzecioosobową - bliską jednego z bohaterów, ale jednak trzecioosobową. Nie wydaje mi się on też interesującą postacią, bo trochę jest takim strażnikiem moralności, a trochę tak wszystko po nim spływa. Samotność czuć w tych lalkach, fantazjach o porwanych matkach i potrzebie kontaktu fizycznego, ale jednocześnie chyba za dużo w tym emocji, żebym uznała bohaterkę za psychopatkę. Brak w niej złości i arogancji, jakiejś impulsywności. Czemu zresztą psychopatka? Czy psychopaci w ogóle czują się samotni?

Generalnie natomiast, i to tak ogólnie dotyczy się wszystkich twoich tekstów, jakie dotąd widziałam na forum, przeszkadza mi bardzo ta forma, to znaczy liczba dialogów jak z karabinu maszynowego w stosunku do opisów. Dialogi następujące zaraz po sobie, bez żadnego opisu pomiędzy, dają takie wrażenie szybkiej i jednocześnie trochę powierzchownej wymiany zdań, bo jeśli bohaterowie nie reagują w żaden sposób na to, co druga osoba mówi, to znaczy, że ich słowa nie budzą w nich żadnych emocji, skojarzeń, wspomnień. Niektóre rzeczy można sobie oczywiście dopowiedzieć, ale znowu - nie wszystko, przez co niektóre wymiany zdań mogą wydawać się pozbawione znaczenia. Nie mam nic przeciwko takim prozaicznym wymianom jak np. ta o babce drożdżowej, jeśli nie jest tego zbyt dużo. I nie twierdzę oczywiście, że jedyna słuszna proporcja to dialog-opis-dialog-opis-dialog, po prostu trochę bym to zróżnicowała i popracowała nad rytmem. Czasem kiedy nie ma co napisać w reakcji bohatera na jakąś wypowiedź to może znaczyć, że ta konkretna wypowiedź jest właściwie zbędna. Bo też najczęściej jednak jest tak, że pisanie takiego przekomarzania się między bohaterami jest zawsze bardziej angażujące dla autora, który doskonale zna swoich bohaterów, niż dla czytelników, zwłaszcza jeśli czytają jakiś fragment tylko i nie mają jeszcze żadnego emocjonalnego stosunku do bohaterów.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wprawki, czyli ćwiczenia warsztatowe”

cron