"Przebudzenie mocy" ;) - scena - ćwiczenie

1
Moja "opowiastka" staje się powoli czymś więcej. Zaczynam się bać... :P
W tej scenie chciałem pokazać rodzące się uczucie, relację przechodzącą na inny poziom. Tego dnia (mowa o dniu, na koniec którego dzieje się ta scena) bohaterka przeżyła coś okropnego w domu i w chwili emocji spakowała się i uciekła.
Mogą być techniczne niedociągnięcia, jeśli możecie, to przymknijcie na nie oko. Mi zależy na tym, byście odpowiedzieli, czy atmosfera jest wyczuwalna. Czy to ma sens...

---
Julia siedziała pod starym bukiem, rosnącym przy polnej drodze między Bałczem a Borygłem. Plecak ze spakowanymi na szybko rzeczami leżał obok. Nie patrzyła na niego. Nie patrzyła też na rozłożyste gałęzie drzewa, ani nawet na przebijające się przez ciemne, bukowe liście, promienie czerwcowego Słońca. W głowie miała mętlik. Wszystko zlewało się w jeden koszmar. Zakrwawione ciało Burka, pijany ojciec, obojętny wyraz twarzy matki.
Tak, uciekłam, aż dotąd. I co teraz?
Nie miała pojęcia, co powinna zrobić. Dokąd się udać? Zawsze miała granice: “Zrób to”, “Przyjdź tutaj”, “Masz wrócić do dwudziestej, bo jak nie...”. A teraz? Uciekła, więc nie może już wrócić. Ale co ma zrobić? Ta niepewność było gorsza od tego co się działo w domu. Więc gdy tutaj dotarła, gdy stanęła pod drzewem, by nabrać oddechu, ogarnęło ją przerażenie i sparaliżowało. Usiadła, oparła się o pień i zdała sobie sprawę, że nie potrafi ruszyć dalej. Słońce czerwieniało już z wysiłku, dając znać, że powoli kończy się jego zmiana i idzie spać.
— Niesamowite! Skąd widziałaś, żeby tutaj na mnie czekać?
— Marta? Co ty tu robisz?
Julia otworzyła oczy. Tuż przed nią stała dziewczyna z bujnymi, czarnymi jak smoła włosami, podobnymi do sprężynek. Duże, srebrne kółka kolczyków kontrastowały z nimi, zaś wielkie, migdałowe, jakby rozświetlone od środka oczy, podkreślały urodę i sprawiły, że Julia nie miała pewności, czy jeszcze śni, czy już się obudziła i oto stanął przed nią elf leśny ze starej baśni. Nigdy tak nie patrzyła na Martę.
— Widzę, że marzenia strasznie Cię wymęczyły — zachichotała Marta, po czym usiadła obok Julii — No, to o czym śniłaś pod tym prastarym bukiem?
— Ach — westchnęła, spoglądając na plecak.
— Rozumiem — Marta kiwnęła głową, położyła rękę na głowie Julii i pogłaskała. Julia, nieprzyzwyczajona do takich gestów, zesztywniała na chwilę, ale zaraz się rozluźniła. — Wybacz, że przywróciłam cię rzeczywistości.
— W sumie, to teraz rzeczywistość jest dużo milsza. — Uśmiechnęła się do Marty.
— Wiesz co, mam pomysł. Może pooglądamy dziś gwiazdy w Starej Cegielni?
— No nie wiem, a ktoś jeszcze będzie?
— O, to ja ci nie wystarczam? — Marta wygięła usta w udawanym smutku i wytarła nieistniejącą łzę pod okiem. — Tylko ty i ja. Kupiłam coś na tę sposobność.
— Czyżbyś to zaplanowała?
— Tak, łącznie z tym, że będziesz tu czekać pod drzewem. — Obie zaczęły się śmiać. Marta zakomenderowała: — Wstawaj stara, idziemy.
Podniosły się i ruszyły w kierunku Borygła. Stara Cegielnia schowana nieco na uboczu, opuszczona jak wiele państwowych zakładów, niszczała, służąc jako źródło materiałów budowlanych w okolicznych gospodarstwach.
Im bliżej były cegielni, tym Julii robiło się lżej, radośniej. Niepokój, czarne myśli o domu, matce, awanturach, Burku i jej ucieczce odsuwały się coraz dalej i dalej, aż całkiem zniknęły jak chmury wiosennej burzy poganiane wiatrem. Szczebiotały i chichrały wspominając szkołę, głupie seriale, nowe teledyski. Gdy dotarły na miejsce zapadał zmierzch.
— Kurcze, głodna jestem — Julia przycisnęła rękę do brzucha.
— Kurcze? Ależ proszę bardzo. — Marta ściągnęła plecak i wyciągnęła butelkę wina, oraz pieczonego kurczaka. Woreczek foliowy, w którym kurczak był zawinięty, wyglądał okropnie, cały otłuszczony, ale dla Julii nie miało to znaczenia. Marta oderwała kawałek i podała przyjaciółce. Sama też zajęła się jedzeniem. Otworzyły butelkę wina, by popijać małymi łykami.
Kiedy się ściemniło, rozpaliły ognisko. Julia wyciągnęła z plecaka dwa swetry, które udało jej się spakować. Ubrały się w nie, by chłód nocy nie wygonił ich przedwcześnie do domów. Obok cegielni był staw, w miejscu starego wyrobiska. Gwiazdy odbijały się od powierzchni wody. Wydawało się, jakby znalazły się na małej skale, krążącej samotnie po orbicie wokół Słońca.
— O zobacz. — Marta pokazała gwiazdę. — To jest Kitalpha. Qiṭʿat al-faras jak mawiali arabscy uczeni dawno temu.
— Kita-alfara? Ładnie.
— Kitalpha — zachichotała Marta. — Znaczy tyle co “część konia”.
— O, jakie rozczarowanie.
— Niepotrzebnie. To gwiazdozbiór Źrebaka. Powiadają, że może cię zabrać, dokądkolwiek zechcesz.
— Naprawdę? — Julia nagle zmarkotniała. — Chciałabym, żeby reszta świata zniknęła. Albo odwrotnie?
— Dlaczego?
— Nie musiałabym patrzeć na to wszystko. Nie chcę martwić się o to, co będzie w domu, gdy ojciec wróci. Nie chcę uczestniczyć w kolejnej, bezsensownej awanturze. Nie chcę słuchać płaczącej matki, która potem nic z tym nie robi. Mam dość.
Marta spojrzała na Julię, wyciągnęła dłoń i przyłożyła do policzka Julii. Julia zamknęła oczy i przytuliła się do dłoni Marty. Po chwili otwarła powieki i spojrzenia dziewczyn spotkały się. Patrzyły na siebie przez chwilę. W pewnym momencie Marta pocałowała Julię.
— No co ty? — Julia aż podskoczyła.
— Och, przepraszam...
— Nie, nie. Po prostu zaskoczyłaś mnie... — wykrztusiła — Ale, proszę, nie zabieraj ręki. Nigdy... nigdy się tak nie czułam.
— Chodź tu, przytul się.
Marta przysunęła się i objęła Julię, otoczyła ramionami. Julia poczuła jak coś w niej wzbiera, fala przyboju, która znalazła wreszcie szczelinę w skale. Tak wiele razy napierała, uderzała, aż w końcu skała pękła. Dziewczyna wybuchła płaczem. Nie wiedziała, że tyle w niej żalu. Dopiero tak prosty gest Marty, którego oczekiwała od własnej matki, uwolnił całą tę energię, ten ocean smutku. Marta nic nie mówiła, głaskała Julię po głowie i spoglądała w gwiazdy.
***
Kupiłaś wino, pieczonego kurczaka i pudełko sztucznych ogni. Siedzimy na spękanym, pełnym dziur chodniku opuszczonej cegielni, gdzie daleko ciszej od wszystkiego. Karmisz mnie jak dziecko, za każdym razem przekonując, że ten kawałek jest smaczniejszy od poprzedniego. I jest! Bo z twojej ręki. Obserwujemy gwiazdy. Uczysz mnie ich imion, pisząc w powietrzu skrami zimnego ognia. Vega, Deneb, Altair. Kitalpha, Arcturus, Yidun. Magiczne zaklęcia, które mają zasłonić nas światu. Z winem jakoś łatwiejsze w wymowie. Więc była noc, aż nastał poranek.
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

"Przebudzenie mocy" ;) - scena - ćwiczenie

2
P.Yonk pisze: (wt 19 sty 2021, 22:02) W pewnym momencie Marta pocałowała Julię.
Odrobinkę tutaj wypadłam z klimatu. Scena w moim odczuciu szła powoli, jakby z wahaniem. A to w "pewnym momencie" jakoś dało mi czucie takiej nagłości. Wolałabym coś w stylu "Marta niepewnie pochyliła się i pocałowała Julię".
P.Yonk pisze: (wt 19 sty 2021, 22:02) — Chodź tu, przytul się.
I bardziej widzę przytulenie bez słów. Taki gest o który nie musisz prosić, ale wiesz, że druga osoba go pragnie.

W końcówce czuje emocje, uczucia, wcześniej odbierałam relacje jako czysto przyjacielską.
I bardzo czuję to rozklejenie się pod wpływem odrobiny czułości. Te pękające tamy.
Jagoda, elfy i świnki morskie

"Przebudzenie mocy" ;) - scena - ćwiczenie

3
Zgodnie z prośbą, pomijam technikalia.
P.Yonk pisze: (wt 19 sty 2021, 22:02) Julia otworzyła oczy. Tuż przed nią stała dziewczyna z bujnymi, czarnymi jak smoła włosami, podobnymi do sprężynek. Duże, srebrne kółka kolczyków kontrastowały z nimi, zaś wielkie, migdałowe, jakby rozświetlone od środka oczy, podkreślały urodę i sprawiły, że Julia nie miała pewności, czy jeszcze śni, czy już się obudziła i oto stanął przed nią elf leśny ze starej baśni. Nigdy tak nie patrzyła na Martę.
Ja nie kupuję tego przejścia. Laska jest roztrzęsiona, nie wie, co zrobić, przed oczami ma krwawą jatkę, ale jak te oczy otwiera i widzi koleżankę, to pierwsze, o czym myśli to "czy śni o elfach?". Już pomijając fakt, że w jej sytuacji i stanie nie spodziewałabym się miłych snów, to w ogóle przeskok jest jakoś z sufitu, jak dla mnie. Nie widzę tu ciągłości w emocjach.
P.Yonk pisze: (wt 19 sty 2021, 22:02) Kiedy się ściemniło, rozpaliły ognisko. Julia wyciągnęła z plecaka dwa swetry, które udało jej się spakować. Ubrały się w nie, by chłód nocy nie wygonił ich przedwcześnie do domów. Obok cegielni był staw, w miejscu starego wyrobiska. Gwiazdy odbijały się od powierzchni wody. Wydawało się, jakby znalazły się na małej skale, krążącej samotnie po orbicie wokół Słońca.
Kto się znalazł? Gwiazdy? Dziewczyny? I co tworzy to wrażenie samotnej skały krążącej wokół słońca? Fakt siedzenia nad stawem? Jak? Nie rozumiem zupełnie tego porównania.
P.Yonk pisze: (wt 19 sty 2021, 22:02) Marta spojrzała na Julię, wyciągnęła dłoń i przyłożyła do policzka Julii. Julia zamknęła oczy i przytuliła się do dłoni Marty. Po chwili otwarła powieki i spojrzenia dziewczyn spotkały się. Patrzyły na siebie przez chwilę. W pewnym momencie Marta pocałowała Julię.
To dla mnie brzmi jakby one odgrywały scenę z jakiegoś młodzieżowego serialu. I jeśli zrobiłeś to świadomie, to może warto gdzieś to zasugerować. Bo inaczej, brzmi to jakoś sztucznie gładko i pod schemat.
Jeszcze ewentualnie spytałabym o grupę docelową. To jest bardziej dla młodzieży czy dla dorosłych?

Pytasz o atmosferę. Cóż, budujesz ją, czym się da. Koleżanką-nimfą-leśną, stawem, rozgwieżdżonym niebem... Wychodzi to, jak dla mnie, takie trochę naciągane i na siłę. W tym wszystkim zaginęły mi charaktery i emocje bohaterek. Nie uwierzyłam im. Czułam tylko imperatyw narracyjny, który wszystko (łącznie z zachowaniami bohaterek) układa tak, żeby "zaiskrzyło".
Julia zmienia stan emocjonalny na zawołanie - gdy potrzeba, by przyjaciółka przyszła z pomocą jest załamana, gdy potrzeba luźno pogadać, jest jej lekko itd.
Marta jest przynajmniej trochę bardziej konsekwentna, bo po prostu cały czas brnie do celu i tu się wszystko spina.
Ten wybuch płaczu w odpowiedzi na czułość pod koniec trochę IMO dodaje scenie wyrazu, ale niestety w całości mnie to nie przekonało.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

"Przebudzenie mocy" ;) - scena - ćwiczenie

4
jagoda139 pisze: (wt 19 sty 2021, 22:29) Marta niepewnie pochyliła się i pocałowała Julię
właśnie pochylenia chciałem uniknąć, bo w końcu siedzą :P

dzięki jagoda139.
Adrianna pisze: (śr 20 sty 2021, 18:49) Zgodnie z prośbą, pomijam technikalia.
[...]
Adrianna pisze: (śr 20 sty 2021, 18:49) niestety w całości mnie to nie przekonało.
:/ żegnaj kariero sławnego pisarza :P

Dziękuję
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

"Przebudzenie mocy" ;) - scena - ćwiczenie

5
P.Yonk pisze: (śr 20 sty 2021, 20:01) właśnie pochylenia chciałem uniknąć, bo w końcu siedzą :P
To może jakieś zbliżyła? Plus za słownikiem "pochylić się «zgiąć się w pasie»", więc mi tam pasuje, nawet jak siedzą. Ale tam może być cokolwiek, byle dało wrażenie takiej... płynności ruchów.
P.Yonk pisze: (śr 20 sty 2021, 20:01) :/ żegnaj kariero sławnego pisarza
Emocje i uczucia są moim zdaniem trudne do pisania. Ja przy takich fragmentach odstawiam scenki rodzajowe próbując zagrać gesty i słowa, a potem przenieść to na papier. Na koniec otrzymuje przeciętnie napisaną scenę o uczuciach i bardzo zaniepokojonego psa patrzącego co odstawiam :D
Jagoda, elfy i świnki morskie

"Przebudzenie mocy" ;) - scena - ćwiczenie

6
jagoda139 pisze: (śr 20 sty 2021, 20:35) Emocje i uczucia są moim zdaniem trudne do pisania. Ja przy takich fragmentach odstawiam scenki rodzajowe próbując zagrać gesty i słowa, a potem przenieść to na papier. Na koniec otrzymuje przeciętnie napisaną scenę o uczuciach i bardzo zaniepokojonego psa patrzącego co odstawiam
Otóż to, otóż to... Dzięki jagoda139,
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wprawki, czyli ćwiczenia warsztatowe”