Nieznajomy

1
Klaudia lubiła wieczorami siedzieć w samotności przy dogasającym ognisku. Patrzyła w plomienie, powoli zamierające, kładące się na rozżarzonych drewienkach, niby ciepłe jeszcze ciało na łożu śmierci. Wprawiało ją to w pewien szczególny nastrój, który – w umiarkowanych dawkach – lubiła: nie myślała o niczym, nie czuła nic, albo tez pozwalała myślom dryfować samopas.

Kątem oka dostrzegła ruch w zaroślach po stronie przeciwnej względem namiotu. Wygrzebał się stamtąd jakiś człowiek, jej nieznany. Zdziwiło ją to i natychmiast przywróciło do rzeczywistości. Czemu nie słyszała wcześniej jego kroków, żadnego przedzierania się przez leśną roślinność?

Nieznajomy miał na sobie odzież, która kiedyś pewnie nadawała się świetnie do wędrówek po odludziach, ale obecnie była tak znoszona, że przypominała prędzej łachy. Na plecach dźwigał wypchany, choć nie mniej znoszony plecak. Zachowywał się niepewnie, jakby nerwowo.

— Czy… Czy mógłbym się dołączyć? Jestem trochę zmęczony po całym dniu i gdybym mógł siąść na chwilę… — Uśmiechnął się nerwowo.

Klaudia przyjęła jego obecność z lekką niechęcią. Nie dała jednak tego poznać po sobie.
— Las należy do wszystkich — odparła tylko bezbarwnie. Przesunęła się na lewo, tak by znaleźć się dokładnie naprzeciw niego.
— Dziekuję. — Gesty nieznajomego były nieco ugrzecznione. Klaudia zdążyła się już przyzwyczaić do takich reakcji u niektórych ludzi – oczekiwali jakiegoś uśmiechu, jakiegoś gestu życzliwości, i gdy w odpowiedzi otrzymywali tylko neutralność, sądzili zapewne, że oni sami uśmiechali się nie dość usilnie. Trudno – nieżyczliwości jeszcze nie okaże, ale dla niego Klaudia uśmiechać się nie zamierzała.

W milczeniu gość zdjął plecak, wyciągnął coś, co wyglądało na podpłomyki, i zaczął się posilać. Wyraźnie nie czuł się swobodnie. Szybko jednak znów wstał, wskazał najpierw na zwitek zeschniętych gałęzi i gałązek, które przywlókł ze sobą, a potem na ognisko.
— Czy mógłbym…? Dwie godziny drogi stąd był strumień, a ja bałbym się napić tak bez przegotowania… — Odpiął od plecaka metalowy saganek, w którym chlupotała woda.
Niechęć Klaudii tylko się wzmogła. Dalej zachowała jednak kamienną twarz. Wskazała tylko ręką na ognisko.
— Dziękuję jeszcze raz. — Nieznajomy dodał drwa do ognia, ustawił szybko mały ruszt, postawił na nim imbryk.

Minęło jakieś pół godziny, nim gość uporał się wreszcie ze wszystkimi swoimi podpłomykami i całą wodą. Klaudia przypuszczała, że zechce on zapewne rozstawić jeszcze namiot niedaleko jej, tak spędzi noc, a rankiem wreszcie się pożegna. Ku jej zdziwieniu wędrowiec wstał natychmiast, spakował plecak, narzucił go sobie na plecy i skierował się ku drzewom.
— Późno już, powoli czas już na mnie.
— Po nocy…?
— Tak, ja tu tylko przechodząc… Właściwie to nie, mam jeszcze jedną rzecz do zrobienia… — Jakby siłował się sam z sobą, by powiedzieć, co zamierzał — Widzisz, tak naprawdę przyszedłem cię ostrzec.

Klaudia spojrzała mu prosto w oczy.
— Wiem… Wiem, jak to brzmi… — Pocił się. — Dlatego jestem zdenerwowany. Ale uwierz mi, ja nie mam na myśli groźby. Tylko naprawdę poważne, uczciwe ostrzeżenie. Ty… Ty jesteś Klaudia Kraast, tak?
— Skąd mnie znasz? — spytała twardo.
— Nieważne… Dowiedziałem się o tobie, gdy podjęłaś się tej misji… Mam ci powiedzieć, że ta misja cię przerasta. — Gdy Klaudia otworzyła usta, nieznajomy podniósł rękę i pospiesznie mówił dalej, nie dając jej dojść do słowa: — Nie zrozum mnie źle, jesteś jedną z najlepszych w swoim rodzaju. Ale to właśnie rodzaj jest problemem. Boże, jak mam to wyrazić… Znasz taką dziecięcą układankę, jest pudło z dziurkami w kształtach gwiazdki, kółeczka, kwadratu itepe, i klocki w kształtach odpowiadających kształtom dziurek, i dziecko ma włożyć klocki do pasujących dziurek. No więc ta misja to dziurka w kształcie kółeczka, a ty jesteś klockiem w kształcie gwiazdki.
— Musisz bawić się w gierki słowne, nie możesz mówić jaśniej?
— Niestety! — Rozłożył ręce z rozpaczą. — To jest cały problem posłańców takich, jak ja. Musimy przekazać ogólną myśl, koncept, ale nie wolno nam odnieść się do konkretów. W pewnym sensie moim zadaniem jest powiedzieć coś, nie mówiąc tego. Robię, co mogę.
— Czy mogę więc stać się kółkiem?
— Możesz. Ale to wymagałoby zmiany perspektywy, zmiany motywacji, która byłaby dla ciebie, w twoim obecnym stanie, niewyobrażalna… Nie, nie wróć, źle powiedziałem, nie byłaby niewyobrażalna, zapomnij o tym. Wyobrażalna, ale nie widziałabyś powodu, by to uczynić, tak samo, jak teraz nie widzisz powodu, by chodzić na rękach i gdakać jak kura… Byłoby to działanie w pewnym sensie przeciwne twojej naturze, a jednocześnie, w innym sensie, wyniosłoby twoją naturę do jej właściwej pełni i właściwego jej celu… Ale teraz naprawdę muszę już iść.

Pomysł, by dopaść nieznajomego, związać go i spróbować wydusić z niego wszystko zrodził się naturalnie w głowie Klaudii. Zrezygnowała z tego.

— Uwierz mi, że naprawdę ci dobrze życzę… — rzucił jej jeszcze przez ramię na odchodnym. — Ale niestety, boję się, bardzo się boję, że zmierzasz ku katastrofie, zarówno w tej misji, jak i w twoim życiu w ogóle… — Po czym zniknął w krzakach.

Klaudia nie słyszała już później żadnych kroków ani trzasków łamanych gałązek.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

Nieznajomy

2
Ogólnie dobrze się czytało. Potrzebne jedynie trochę szlifu. Zgubiłem się w momencie, gdy posłaniec zaczął objaśniać z tymi figurami i tak dalej. Skoro to wprawka, skupiam się bardziej na formie.
  1. [...]niby ciepłe jeszcze ciało na łożu śmierci | Nie jestem przekonany co do zasadności trupiego porównania, przy dość lekkim nastroju wstępu.
  2. kładące się na rozżarzonych drewienkach | Czy to właściwe słowo?
  3. Wygrzebał się stamtąd jakiś człowiek, jej nieznany. | Czy to właściwe słowo?
  4. Kątem oka dostrzegła ruch w zaroślach po stronie przeciwnej względem namiotu. | Zdanie, nazwijmy to, przestrzenne, po części zbędne.
  5. Przesunęła się na lewo, tak by znaleźć się dokładnie naprzeciw niego. | Kolejne zdanie przestrzenne, po części zbędne.
  6. Czemu nie słyszała wcześniej jego kroków, żadnego przedzierania się przez leśną roślinność? | Niezbyt brzmienie. Może: "Czemu nie usłyszała wcześniej, że ktoś się zbliża?"
  7. Nieznajomy miał na sobie odzież, która kiedyś pewnie nadawała się świetnie do wędrówek po odludziach, ale obecnie była tak znoszona, że przypominała prędzej łachy | Nie ma sensu poświęcać temu szczegółowi tak rozbudowane zdanie.
  8. i gdybym mógł siąść na chwilę… — Uśmiechnął się nerwowo | Tutaj powtórzenie, "nerwowo" było już linijkę wyżej
  9. oczekiwali jakiegoś uśmiechu, jakiegoś gestu życzliwości, i gdy w odpowiedzi otrzymywali tylko neutralność, sądzili zapewne, że oni sami uśmiechali się nie dość usilnie. Trudno – nieżyczliwości jeszcze nie okaże, ale dla niego Klaudia uśmiechać się nie zamierzała. | Zrozumiałe, ale zbyt pokrętnie wyrażone. Wygładzić.
Natomiast fabularnie:

Z punktu widzenia czytelnika, gdyby przyszedł posłaniec i bredził trzy po trzy, najchętniej bym go ukatrupił. :)

Nieznajomy

3
Dzięki za komentarz.
Max pisze: (pn 29 wrz 2025, 14:52) i gdybym mógł siąść na chwilę… — Uśmiechnął się nerwowo | Tutaj powtórzenie, "nerwowo" było już linijkę wyżej
Wiem! ;( Zauważyłem to, myślałem jak usunąć powtórzenie, ale nic nie wymyśliłem :( Masz jakiś pomysł?
Max pisze: (pn 29 wrz 2025, 14:52) oczekiwali jakiegoś uśmiechu, jakiegoś gestu życzliwości, i gdy w odpowiedzi otrzymywali tylko neutralność, sądzili zapewne, że oni sami uśmiechali się nie dość usilnie. Trudno – nieżyczliwości jeszcze nie okaże, ale dla niego Klaudia uśmiechać się nie zamierzała. | Zrozumiałe, ale zbyt pokrętnie wyrażone. Wygładzić.
To samo. Ewidentnie masz rację, ale nie wiem, co z tym zrobić... a siedziałem nad tym zdaniem trochę.
Max pisze: (pn 29 wrz 2025, 14:52) kładące się na rozżarzonych drewienkach | Czy to właściwe słowo?


Wygrzebał się stamtąd jakiś człowiek, jej nieznany. | Czy to właściwe słowo?
Hmm. Przyznaję, że nie widzę, co tu jest źle?
Max pisze: (pn 29 wrz 2025, 14:52) Czemu nie słyszała wcześniej jego kroków, żadnego przedzierania się przez leśną roślinność? | Niezbyt brzmienie. Może: "Czemu nie usłyszała wcześniej, że ktoś się zbliża?"
Święta racja!
Max pisze: (pn 29 wrz 2025, 14:52) Kątem oka dostrzegła ruch w zaroślach po stronie przeciwnej względem namiotu. | Zdanie, nazwijmy to, przestrzenne, po części zbędne.


Przesunęła się na lewo, tak by znaleźć się dokładnie naprzeciw niego. | Kolejne zdanie przestrzenne, po części zbędne.
Max pisze: (pn 29 wrz 2025, 14:52) Nieznajomy miał na sobie odzież, która kiedyś pewnie nadawała się świetnie do wędrówek po odludziach, ale obecnie była tak znoszona, że przypominała prędzej łachy | Nie ma sensu poświęcać temu szczegółowi tak rozbudowane zdanie.
Żal mi tych szczegółów, ale uznaję, że jak piszesz, by je wywalić, to pewnie tak należy zrobić
Max pisze: (pn 29 wrz 2025, 14:52) Zgubiłem się w momencie, gdy posłaniec zaczął objaśniać z tymi figurami i tak dalej. Skoro to wprawka, skupiam się bardziej na formie.
Max pisze: (pn 29 wrz 2025, 14:52) [...]niby ciepłe jeszcze ciało na łożu śmierci | Nie jestem przekonany co do zasadności trupiego porównania, przy dość lekkim nastroju wstępu.
Max pisze: (pn 29 wrz 2025, 14:52) Z punktu widzenia czytelnika, gdyby przyszedł posłaniec i bredził trzy po trzy, najchętniej bym go ukatrupił. :)
Bo to fragment wyrwany z kontekstu. Dlatego pewnie tak dziwnie wygląda. I dlatego też poszedł do wprawek, a nie miniatur ani opowiadań w tuwrzuciu.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wprawki, czyli ćwiczenia warsztatowe”

cron