A, i ćwiczę zapis, a przede wszystkim sposób, by dialogi opisywały charakter postaci, a nie były jednym z elementów, który ma opisać świat przedstawiony.
Ptasi świergot wraz z akompaniamentem wirujących na wietrze, kolorowych liści tworzy przepiękną muzykę- etiudę o nadchodzącej jesieni. Trzask uginających się gałęzi, szum deszczu i snujący się wśród nich cień.
Cień mężczyzny. Obcy przybysz nie zwracał najmniejszej uwagi na otaczający go świat. Nagle upadł. Krople deszczu zmieszały się z potem, chłodząc czerwoną ze zmęczenia twarz. Spróbował się podnieść, ale nie coś go powstrzymywało. Może to ból w lewej kostce, a może przerażenie tym, przed czym ucieka? Resztkami sił przyczołgał się do pobliskiego drzewa i oparł o nie, dając dojść do głosu myślom, o których nie chciał pamiętać.
Biegł. Mały chłopiec z czarnymi włosami. Na twarzy miał wypisaną potrzebę zrobienia czegoś ważnego. Misję przepełniającą całe jego serce. Nagle coś zauważył i zatrzymał się. Słońce zaślepiło zapłakane oczy. Stanął na baczność i zacisnął pięści.
- Iwan, idź stąd póki Ciebie nie widzą!
- Tato, gdzie idziesz!?!
- Idźże już skąd!!!
Mężczyzna wzdrygnął się. Niechybnie zamknął oczy, po to, by jak najszybciej je otworzyć. Wspomnienia stanęły przed nim jak żywe.
- Tato!Nie odchodź! Kto się nami zaopiekuje? Potrzebujemy cię! Kto się zaopiekuje mamą?!? A Ania?! Tato!
- Dasz sobie radę…
Ojciec się mylił. Nie dał sobie rady. Nagle coś przerwało jego myśli. Nawet nie zauważył przypatrującego się z oddali wieśniaka.
- Pomóc? – nie odpowiedział od razu. Chłop zbliżył się i powtórzył pytanie, sądząc, że obcy albo nie dosłyszał, albo nie zrozumiał.
- Dam sobie radę
- No nie wiem. Mogę pana wziąć; syn mój kobyłkę prowadzi. O tam jest – i wskazał palcem postać w oddali, która z trudem prowadziła zwierzę.
- Nie trzeba
- A niech się pan nie boi! Nasza Marcysia dobra jest, tylko uparta jak osioł. Ale nie zrzuci…
- Nic od pana nie chcę! Idźże pan w cholerę!- wrzasnął, przerywając monolog wieśniaka. Ten mruknął coś niezrozumiałego i podszedł do syna.
- Kto to był?
- A nie wiem, pijak czy wariat jakiś. Idziem Stasiek. Niech go wilki zjedzą, jak życie mu niemiłe.
I zostawili go. W lesie, pomiędzy drzewami a swoją samotnością
Chłopiec płakał. Widział, jak jego ojciec odjeżdża i gdzieś w głębi serca czuł, że nigdy więcej już się nie spotkają...