Tytuł, nazwy własne nie mają znaczenia.
I do rzeczy: Mam problem w uporządkowaniu dłuższych treści. Ja tego nie widzę, ale czytając tekst, czuję, że jest co najmniej niepoprawny logicznie. Nie ma sensu wklejać więcej, bo nie o historię tu chodzi

Dar Toundu-al - w tłumaczeniu na język powszechny: Wyspa Wschodzącego Słońca. Nie wiadomo kiedy zaczęto nazywać tak jedno z największych miast-państw, podejrzewano jednak, kto pierwszy użył tego określenia . Według wierzeń koczowników, zwanych Derwishami, sam Asura, najwyższy z Magów, błądząc podczas Wiecznej Nocy pod postacią pokutnika-żebraka, gdy ujrzał mury miasta, wykrzyknął: „O bogowie, zesłaliście błogosławieństwo na Drodze Pokutnika! Wy, przeciw którym się zbuntowałem, wy, którzy ukaraliście mą pychę, skazując mnie na Tułaczkę, spojrzeliście na męki niegodnego sługi i zlitowaliście się, stawiając, pośród żarzących piasków pustyni, ludzką osadę. O bogowie, błogosławcie tę wyspę, unoszącą się ponad wydmami. Niech każdy podarowany pieniądz, czyn, słowo, kropla wody, kęs jedzenia będzie oddane po tysiąckroć mieszkańcom tych ziem!”. Wtedy z miasta wyszli strażnicy, by zobaczyć dziwacznego przybysza. Ten, skończywszy monolog, upadł. Mężczyźni, w odruchu miłosierdzia, pomogli mu, przyodziali w dostojne szaty, napoili go i nakarmili. Wtedy też, po ponad stu latach Wiecznej Nocy, nastał dzień. Tak przynajmniej mówiła legenda… Kiedyś, ginące wśród wydm, dziś, widoczne w promieniu kilku kilometrów, obrzydliwie bogate miasto, skrzyło się w odbitych od pozłacanych kopuł, marmurowych pomników, sztucznych wodospadów i bielonych piaskowców, promieniach słonecznych.
Z miejsca, na którym prawdopodobnie stał największy z Magów, rozglądał się wysoki mężczyzna. Zdjął kaptur i odgarnął półdługie, kruczoczarne włosy, by uważniej obejrzeć zewnętrzne mury i fosę połączoną kawałem z rzeką Nitrą. Obserwował i analizował. By pozostać niezauważonym, musiał dostać się przez koryto rzeki pod mury miasta.
Nieznajomy zmrużył szare oczy. Przypominał sobie rozmowy z podróżnymi kupcami, którzy, zachęceni dukatami, „przypominali” sobie o nieuczęszczanych przejściach, miejscach, które warto zwiedzić i osobach, które dobrze znać. Najbezpieczniejszą, dla chcących zachować anonimowość podróżnych, z piętnastu bram prowadzących do miasta, była Czarna Brama. Oczywiście, warunkiem przejścia była określona ilość złota. Nie to martwiło przybysza, a brak konkretnych wskazówek, jak do niej dotrzeć. Wiedział tylko, że wejście ukryte jest na południowej stronie, między bramami Nabrzeża i Asura, nieopodal fosy. By przez nie przejść, musi znaleźć kapłana ognia, Samura, kupić jego zaufanie i zagwarantować, że znajomość skończy się po przejściu do miasta. Tylko i aż tyle.
Mężczyzna kucnął, gdy tylko zauważył ruch. Niedaleko, pośród wydm, pojawiły się sylwetki uzbrojonych jeźdźców, kupców i objuczonych wielbłądów. Karawana. Mimo że nikt nie zauważył samotnego podróżnika, ten wycofał się i postanowił, podjąć próbę wejścia do miasta, dopiero po zachodzie słońca.
***
Po kilku godzinach dotarł do rzeki. Tylko nad wodą, rosło cokolwiek, między czym mógłby się schować. Nadgarstki i kostki nasmarował zielonkawą, ostrą w zapachu maścią, mającą odstraszyć drapieżniki. Ciało zasłonił płaszczem, w kolorze zlewającym się z piaskami. Po chwili zniknął nad stromym brzegiem rzeki.
***
Rozmieszczone na zewnętrznych murach wieże, rozgorzały ogniem pochodni. Na ulicach pojawili się uzbrojeni strażnicy, a po traktach handlowych, zaczęła jeździć konnica; nie pilnowała teraz wędrownych kupców, lecz doglądała, by nikt nie zbliżał się do bram. Niepisane prawo, pozwalające na zamordowanie każdego, kto po zachodzie słońca zbliża się do miasta, zniechęcało do późnych odwiedzin.
I w końcu zaczęło się ściemniać. Czerwone promienie zniknęły pod ziarnami piachu. Nagle woda w fosie zaczęła się marszczyć. Bąbelki… Mężczyzna wynurzył głowę i cicho splunął, równocześnie, nie wychylając się ponad gęste trzciny. Te miały warunki na intensywny rozwój: w końcu odżywiały je nie tylko woda, ale i ścieki, których miasto pozbywało się poprzez skomplikowany systemem kanałów i akweduktów.