Scena walki -Fragment

1
Podczas pisania zauważyłam, że chyba nie ma dla mnie trudniejszego do napisania elementu, niż sceny walki (chodzi mi o walkę na miecze). Zdążyłam już oglądać filmiki na youtube o tradycyjnych metodach walk, analizować sceny w filmach, czy czytać porady dotyczące pisania scen walki. W końcu ostatecznie uznałam (być może błędnie), że szczegółowa znajomość technik walki i opisywania ich zgodnie z rzeczywistością jest całkowicie bez sensu, jeżeli twoja książka nie jest historyczna oraz jeżeli po prostu nie skupia się na bardzo realistycznym podejściu do walki i wojny. Dla mnie w scenie walk chodzi o emocje, o akcje, o napięcie, nie o techniczne szczegóły (ponownie, to tylko moja opinia).
Natomiast posiadanie teorii to jedno, a trzymanie się jej w tekście to całkowicie inna sprawa, dlatego umieszczam tutaj jedną ze scen walki, jaką napisałam, prosząc o opinię i porady:
[OSTRZEŻENIE - PRZEMOC]

Zaczęli się okrążać nawzajem, gotowi na jakikolwiek ruch przeciwnej strony, czujnie doglądając swojego przeciwnika. Demon był ogromny, dwa razy większy od niej, w lekkiej broi typowej dla zwiadowców. Trzymał prosty, lśniący miecz, który był niemalże tak wielki, jak Sarramma. Jego prawie niewidoczne wśród ciemnego futra, czarne oczy, wpatrywały się w nią tak, jak wilk patrzy na swoją zwierzynę.
Ruszył w jej stronę, unosząc broń na poziomie jej szyi. Wykonała krok do tyłu, unosząc swój miecz, tak, aby odbił miecz stwora. Bronie zderzyły się ze sobą, tworząc nieprzyjemny dźwięk, gdy ich ostrza pocierały się o siebie nawzajem.
Nigdy nie znajdowała się tak blisko demona. Widziała, jak jego klatka piersiowa unosi się i opada, słyszała jego spokojny, wyuczony oddech, podobny do jej własnego.
Pierwsza minuta. Ich nogi krążą po trawie, rozgniatając ją w śliską pulpę. Sarramma czuje jak jej dłonie pewnie zaciskają się na mieczu, stale ustawiając się odpowiednio do demona, czekając aż ten wykona pierwszy krok. Demon milczał, podobnie jak ona skupiając się na ustawieniu. Nie umiała wyczytać czegokolwiek z jego oczu, ale miała nadzieję, że był równie zestresowany i przerażony jak ona. Miała nadzieję, że boi się jej ostrza, boi się śmierci, boi się opu…
Demon zaatakował, chcąc ją przeciąć szybkim uderzeniem. Odsunęła się na bok, a jej miecz zderzył się z jego końcówką ostrza.
Druga minuta. Wykręciła, chcąc dźgnąć demona w brzuch, nim ten zdąży zmienić postawę. Stwór był jednak szybszy niż przypuszczała i odbił jej miecz, umożliwiając jej tylko rozcięcie jego skórzanej kurtki. Przesunęła się nieco, ale potwór nie chciał jej na to pozwolić, atakując ją krótkim cięciem. Syknęła gdy jego broń zahaczyła o jej lewe przedramię, raniąc je do kości.
Więc tak to będzie. Zacisnęła zęby. Dobrze.
Zaczęła z nim walczyć na poważnie. Atak, odskok, unik, odbicie, ciecie, uderzenie, krzyk. Nie poddawaj się, nie przegrywaj.
Trzecia minuta. Była mu równa, mimo swoich odmienności stali się swoimi lustrzanymi odbiciami, skaczącymi wokół zwierciadła ułożonego z ostrzy ich mieczy. Chyba tylko i wyłącznie mogła nazwać ich tancerzami, których sceną była wydeptana trawa, przepełniona błotem i lśniącymi kroplami jasnoczerwonej krwi, a tańcem była walka, ostateczny pojedynek, mający tylko jednego zwycięzcę. A nagrodą jest co? Przeżyć.
Czwarta minuta.
Rzucił się na nią, powalając ją swoim własnym ciężarem. Upadła na plecy, w chwili oszołomienia wypuszczając miecz, który upadł gdzieś dalej, przygnieciona wielkim cielskiem potwora. Warknął, ukazując ostre zęby, rządzony teraz bardziej zwierzęcymi instynktami niż rozumem, gniotąc jej brzuch swoim kolanem. Wciąż miał w dłoni miecz, a teraz uniósł go z jednym zamiarem. Przebić ją.
Ale teraz nie tylko demon stał się istotą rządzoną przez swoją dziką część. Sarramma zamieniła się w wilka, zaciskając swój zwierzęcy pysk na nodze demona i spychając go do tyłu. Szybko powróciła do postaci kobiety, walcząc z nagłą falą oszołomienia, jaką spowodowała u niej tak gwałtowna przemiana i kopnęła z wyskoku demona, który jeszcze nie zdążył wstać, powalając go na ziemię. Złapała go za twarz, próbując ją wbić w trawę. Demon odrzucił ją, oczyszczając pełną błota twarz. Drobinki ziemi musiały mu wpaść do oczu, ponieważ przecierał je, zamiast atakować, co Sarramma miała zamiar wykorzystać. Ponownie się na niego rzuciła, ponownie, wcisnęła go w trawę. Teraz jednak miała prawdziwą szansę go skrzywdzić.
Gdyż w jej pięści znajdował się głaz.
Piąta minuta.
Uderzyła demona skałą, czując, jak pod ciężarem ciosu zostaje miażdżona jedna z jego kości szczęki. Demon jęknął, próbując ją z siebie zrzucić, ale ona nie dała za wygraną uderzając go jeszcze raz.
I jeszcze raz. Kolejny. Następny. Poczuła świeżą krew na dłoniach, nie umiała stwierdzić czy jego, czy jej. Prawdę powiedziawszy wtedy to ją to gówno obchodziło. Twarz demona stała się pulpą, miazgą zmiażdżonych kości, spod których tylko wydobywał się chrapliwy dźwięk istoty pogrążonej w ogromnym bólu. Zatrzymała się, przerażona swoim własnym osiągnięciem. Chyba jej żołądek wykręcił się na drugą stronę, ale reszta ciała była już zbyt zobojętniała by zareagować zwymiotowaniem. Podniosła się z największym trudem, dostrzegając leżący obok jej miecz. Dokołysała się do niego, bo tak chyba tylko można było nazwać jej chybotliwy krok. Nie wiedziała ile ma ran, jej ciało było jeszcze zbyt mocno zawładnięte adrenaliną, aby poczuła obezwładniający ból.
Podniosła miecz i z powrotem zaczęła iść w kierunku potwora, człapiąc powoli, ponieważ jej ciało nie pozwalało już jej na inny krok, ciągnąc za sobą po ziemi miecz, który szurał pobrudzonym ostrzem po wymęczonej ziemi.
Stanęła nad demonem, walcząc ze swoim ciałem o zachowanie przytomności.
Resztkami sił uniosła miecz, którego ostrze zabłysło w świetle słońca.
I wbiła go w szyję potwora.
Chrapliwy oddech istoty ustał, gdy z jego szyi zaczęła wytryskiwać krew.
Sarramma uklękła, zwisając na klindze swojego miecza. Wygrała. Zwyciężyła taneczny pojedynek. Mimo tego, że była pełna ran, brudna od ziemi, trawy oraz krwi, uśmiechnęła się delikatnie.
Po czym zemdlała.

Scena walki -Fragment

2
Co za ciekawe zrządzenie losu, że trafiłaś akurat z tym tekstem na Wery w dość ciekawym okresie.

Na początek proponuję zapoznać się z tym tematem: https://weryfikatorium.pl/forum/viewtop ... 72&t=23240
IMHO dyskusja rzuci trochę światła na temat.

Idziesz już w dobrym kierunku:
szczegółowa znajomość technik walki i opisywania ich zgodnie z rzeczywistością jest całkowicie bez sensu, jeżeli twoja książka nie jest historyczna oraz jeżeli po prostu nie skupia się na bardzo realistycznym podejściu do walki i wojny. Dla mnie w scenie walk chodzi o emocje, o akcje, o napięcie, nie o techniczne szczegóły
aczkolwiek trochę o technikaliach warto wiedzieć, nie po to, by na ich podstawie tworzyć rozbudowane opisy, a po to, by nie walnąć gafy (jak chociażby głaz... w pięści).

Mam jednak wrażenie, że tekst nie do końca się zgadza z Twoimi założeniami.

Bo co nas tak naprawdę w tej scenie obchodzi?

Oczywiście przeciwnicy (pokrótce: kobitka i wielki kafar), że ona umie zmieniać postać, że zwycięża, ale wychodzi z walki pokiereszowana, że bohaterka wie, co robi i że walka to nie nawalanka na ślepo, a poprawne zastosowanie jakichś tam technik walki. Nie potrzebujemy informacji o rozmiarach, ani kto tam komu w którym momencie co gdzie wsadził lub nie.

No, to tak w kwestii ogółu.

W kwestii szczegółów: jest sporo do wygładzenia.

Przede wszystkim za dużo "swoich". Wyczuwam kalkę z angielskiego - u nas to niepotrzebne. Gdy ktoś grzebie sobie palcem w uchu to wiemy, że grzebie swoim palcem w swoim unless otherwise specified.
jej miecz zderzył się z jego końcówką ostrza.
A nie końcówką jego ostrza?

Tu niestety nie wiem, co chciałaś wyrazić:
mimo swoich odmienności stali się swoimi lustrzanymi odbiciami, skaczącymi wokół zwierciadła ułożonego z ostrzy ich mieczy. Chyba tylko i wyłącznie mogła nazwać ich tancerzami,
Kolejna uwaga: jeśli scena ma być dynamiczna, to niestety trzeba bardzo dobrze dostosować dobór słów, długość zdań, brzmienie, do tego, co się dzieje "na scenie". Jeśli postaci od siebie odskoczyły, stoją i się obserwują, to możesz sobie pozwolić na wtręty, przymiotniki, frazeologizmy, rozbudowane zdania, lekkie nadsłowie. Kiedy jednak akcja biegnie szybko, to i język musi nadążyć. Zobacz np. to:
Druga minuta. Wykręciła, chcąc dźgnąć demona w brzuch, nim ten zdąży zmienić postawę. Stwór był jednak szybszy niż przypuszczała i odbił jej miecz, umożliwiając jej tylko rozcięcie jego skórzanej kurtki. Przesunęła się nieco, ale potwór nie chciał jej na to pozwolić, atakując ją krótkim cięciem. Syknęła gdy jego broń zahaczyła o jej lewe przedramię, raniąc je do kości.

Fragment opisuje raptem kilka ruchów i to bardzo szybkich. Atak, unik, kontratak, parada, nieudany unik, krew.
Ile na to zeszło wyrazów? Ilu z nich można się pozbyć?

Kolejny przykład:
Szybko powróciła do postaci kobiety, walcząc z nagłą falą oszołomienia, jaką spowodowała u niej tak gwałtowna przemiana
Co nam w tym fragmencie robią wyrazy "szybko", "nagła", "gwałtowna"? Nie jest przypadkiem tak, że rozwadniają i spowalniają tekst?

W tego typu opisie niekoniecznie też musisz próbować unikać powtórzeń i szukać synonimów, bo momentami daje to zaskakujące efekty (zderzone bronie).

Gdzieś tam się jeszcze pomieszały czasy teraźniejszy z przeszłym.

Ogólnie?

Czuć tutaj duże niezdecydowanie i zawieszenie między tym, co sobie postanowiłaś, a jakimiś przyzwyczajeniami czy może chęcią dokładnego opisania jakiegoś filmowego obrazu, wyobrażenia... I to nie działa. Nie jest ani tak technicznie, by zachwycił się tym twardy fan szczegółowych opisów technik walki, ani na tyle obrazowo, by przemówić do wyobraźni kogoś, kogo takie technikalia nie interesują. W którąś stronę trzeba pójść, bo w obecnej formie scena raczej nie bangla.

Scena walki -Fragment

3
Skoro MargotNoit już wspomniała mój temat, to wrzucam poniżej (aby zaoszczędzić czytania) moje wnioski z całego wątku :D.

Wersja TL;DR, stworzona przez Eldil:
Eldil pisze: (czw 05 sie 2021, 23:45) Eldil pisze: (05 sie 2021 22:38)
warsztaty pokazują wielką rolę niedopowiedzeń. WiNyL w innym wątku wywołał bardzo ciekawą dyskusję, jak przekazać to, co ma się w głowie. Tu wychodzi odpowiedź - niedopowiedzenia są kluczem. W ten sposób coś, co było autora, może stać się czymś czytelnika (bo sobie ułoży z tego własną opowieść). Jak się za dużo uszczegółowi, to będzie tak mocno autora, że czytelnik może nie poczuć tego jako swoją historię.
Wersja oryginalna:
WiNyL pisze: (czw 05 sie 2021, 10:58)
MargotNoir pisze: (czw 05 sie 2021, 07:48) Zwróć uwagę, że jeśli opiszesz wszystko na początku, a potem po trzystronnicowym dialogu przeplatanym retrospekcjami postać ma sięgnąć po spluwę, którą opisałeś w ścianie tekstu na otwarcie rozdziału, to czytelnik już dawno nie pamięta, że ona tam leżała. Losowy, mało ważny (bo skąd mamy wiedzieć, że za parę stron będzie ważny?) detal nie ma szans zagościć w świadomości czytelnika na dłużej, niż 30 sekund, bo tyle obejmuje pamięć krótkotrwała.
Właśnie dotarłem do połowy pierwszego zbioru opowiadań i bardzo podoba mi się ten zabieg wplatania opisów i szczegółów. Staram się przy okazji odnieść to do moich obecnych tekstów i muszę przyznać, że będzie mi ciężko i będzie mnie czekało sporo praktyki, aby umiejętnie się tym posługiwać. Z tą pamięcią krótkotrwałą - bardzo trafny argument.
MargotNoir pisze: (czw 05 sie 2021, 07:48) Warto się zastanowić, jakie elementy w tekście sprawia, że to finalne wrażenie w umyśle czytelnika, które wylezie poza horyzont 30 sekund będzie żywe i barwne, a także w miarę (w miarę, bo całkiem się nie da) zgodne z tym, co Ty sobie wyobraziłeś.

Ciężko jest się zdecydować, gdy w głowie ma się tak dużo obrazów. Nie mniej jednak, czytając zauważyłem to co pisałem wcześniej: czytelnik sam sobie dopowiada i dopasowuje do siebie. Przykład: w opowiadaniu Kwestia ceny na początku pojawia się postać balwierza, z tym że nie jest on w żaden sposób opisany, jak wygląda, co ma na sobie itp. Z punktu widzenia historii, nie jest to istotne, gdyż pojawia się tylko na początku i to w 1-2 akapitach. W mojej głowie już ułożyłem sobie jak on wygląda, mimo że autor nic o tym nie wspomniał: wysoki, trochę gruby, z dużym wąsem, plackiem łysiny, szerokim nosem i z białym poplamionym fartuchem otulających wystający brzuch (chociaż królewski balwierz powinien prezentować się bardziej elegancko). Gdybym ja pisał to opowiadanie, to bym od razu napisał jak wygląda, żeby czytelnik też wiedział. Tylko pojawia się pytanie na które zwróciliście uwagę: jakie ma to znaczenia dla całej historii? Praktycznie żadne.

Tak samo dalej, gdy Geralt udaje się do innych pomieszczeń, autor nie opisuje idą w prawo, potem lewo, potem prosto. W jednym z moich opowiadań, protagonista ucieka przed zjawą na uniwersytecie i szczegółowo piszę, biegnie w lewy korytarz, potem na rozwidleniu tutaj, potem tutaj i tutaj. I teraz sobie pomyślałem, że czytelnik się pogubi jak to przeczyta. Ja to wiem ile jest korytarzy, gdzie są i tak dalej. Ale muszę jakoś to skrócić, żeby nie wprowadzić mętliku.
MargotNoir pisze: (czw 05 sie 2021, 07:48) Podobnie zresztą działa pamięć obrazów. Poszukaj filmików i artykułów o tym, jak ludzie rysują z pamięci różne znane obiekty, loga.
Sam spróbuj z pamięci narysować Wiedźmina z pierwszej sceny w serialu albo zbroję Iron Mana. Albo Pałac Kultury. Albo Porsche 911. Czy cokolwiek robi na Tobie wrażenie i pobudza Twój zmysł estetyczny. Ile detali zapamiętałeś, a ile z Twojego rysunku to render Twojego ogólnego wrażenia, wniosku, jaki Twój mózg wydestylował ze złożenia wielu konkretów?

Bardzo dobra uwaga, niewiele się zapamiętuje, poza najważniejszymi rzeczami. Zresztą, artyści robiąc fanarty, czy concept arty często korzystają z refernecji. Z pamięci raczej rzadko się rysuje.
"Oszukujemy siebie tak często, że gdyby nam za to płacili, moglibyśmy się spokojnie utrzymać."

Scena walki -Fragment

4
No to jedziemy.
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Zdążyłam już oglądać filmiki na youtube o tradycyjnych metodach walk, analizować sceny w filmach, czy czytać porady dotyczące pisania scen walki.
A w jakich filmach analizowałaś te sceny i jakie poradniki czytałaś?

A teraz do tekstu (a właściwie tylko kilku fragmentów):
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Zaczęli się okrążać nawzajem, gotowi na jakikolwiek ruch przeciwnej strony, czujnie doglądając swojego przeciwnika. Demon był ogromny, dwa razy większy od niej, w lekkiej broi typowej dla zwiadowców.
No to co widzimy bohaterka wzrost 150 - 175 cm (znając życie i fantasy maks 60 kg wagi ) i demon 300 - 350 cm i przy tym wzroście co najmniej 200 kg. Czyli demon ma przewagę siły, zasięgu i jak się przekonamy także długości broni oraz taką samą szybkość i technikę walki. Bohaterka właściwie jest już w tym momencie martwa.
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Trzymał prosty, lśniący miecz, który był niemalże tak wielki, jak Sarramma.


SJP PWN
"miecz
1. «broń sieczna o długiej, prostej, obosiecznej głowni»"
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Ruszył w jej stronę, unosząc broń na poziomie jej szyi. Wykonała krok do tyłu, unosząc swój miecz, tak, aby odbił miecz stwora. Bronie zderzyły się ze sobą, tworząc nieprzyjemny dźwięk, gdy ich ostrza pocierały się o siebie nawzajem.
Nigdy nie znajdowała się tak blisko demona. Widziała, jak jego klatka piersiowa unosi się i opada, słyszała jego spokojny, wyuczony oddech, podobny do jej własnego.
Przy tym wzroście to raczej opuszczając. A tak właściwie to którą część miecza opuścił. Może lepiej "kierując sztych w stronę jej szyi". I właściwie nie mam zielonego pojęcia co stało się dalej. Co oznacza że odbiła jego miecz i dlaczego po odbiciu ostrza pocierają się o siebie. I najgorsze co właściwie dzieje się dalej. jak to się skończyło. Mamy tylko przeskok do następnej sceny.
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Pierwsza minuta. Ich nogi krążą po trawie, rozgniatając ją w śliską pulpę. Sarramma czuje jak jej dłonie pewnie zaciskają się na mieczu, stale ustawiając się odpowiednio do demona, czekając aż ten wykona pierwszy krok.
Takie strasznie to japońskie ale nie ma sensu w tej scenie. Jeżeli walczysz z kimś kto jest od ciebie większy, silniejszy, ma większy zasięg broni i jednocześnie tak samo dobrze walczy to musisz mieć plan jak go pokonać. Czekając aż przeciwnik zaatakuje to czekanie na własną śmierć.
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Demon zaatakował, chcąc ją przeciąć szybkim uderzeniem. Odsunęła się na bok, a jej miecz zderzył się z jego końcówką ostrza.
I znowu pozostaje pytanie i co stało się dalej. Mamy filmowy wielki cios przed którym bohaterka odsuwa się na bok. Tylko cięcie pionowe czy poziome? Stawiam na pionowe bo bohaterka odsuwa się w bok. Po co jeszcze pozostawia swój miecz do uderzenia ? Nie wiem. Dodatkowo terminologia (wiem w fantasy można olać) ale mieczem się tnie, zadaję cięcia a uderza się czymś co nie posiada ostrza. I wracamy do zasadniczego pytania i co się stało po tym uniku. Bohaterka ma przeciwnika jak na widelcu może go trafić w dowolne miejsce i nic nie robi...
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Druga minuta.


Czyli z dynamicznej walki wiemy że w ciągu minuty było jedno cięcie. Dynamika jak na razie powala.
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Wykręciła, chcąc dźgnąć demona w brzuch, nim ten zdąży zmienić postawę. Stwór był jednak szybszy niż przypuszczała i odbił jej miecz, umożliwiając jej tylko rozcięcie jego skórzanej kurtki. Przesunęła się nieco, ale potwór nie chciał jej na to pozwolić, atakując ją krótkim cięciem. Syknęła gdy jego broń zahaczyła o jej lewe przedramię, raniąc je do kości.
Nie mam zielonego pojęcia co autorka miała na myśli. Ja widzę to następująco pchnięcie w brzuch, odbicie i odpowiedź na rękę. trafił akurat w lewą. Ze szczątkowego opisu rany - przecięte mięśnie ścięgna i naruszona kość. Ręka całkowicie niesprawna dodatkowo pewnie krwawi czyli z każda upływająca sekundą nasza bohaterka jest bliżej śmierci. minuta dwie i demon nawet nie musi zadać kolejnego trafienia aby wygrać.
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Zaczęła z nim walczyć na poważnie. Atak, odskok, unik, odbicie, ciecie, uderzenie, krzyk. Nie poddawaj się, nie przegrywaj.
czyli co do tej pory robiła ? A sekwencja : atak jakiś , obrona, obrona, atak bronią, atak nie bronią i krzyk (tylko ofensywny czy defensywny) co właściwie ma opisać?

Z powodu późnej pory dale mi się nie chce. Można twierdzić że w swoim tekście alki nie muszą być odzwierciedleniem tych z naszego życia. I super ale jakieś podstaw należny się jednak trzymać. W szczególności tych jakie autorka sama sobie narzuca stawiając na przeciwko siebie dwie tak różne pod względem fizyczności postacie. Całość to zbiór migawek które nie łączą się w spójną całość.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

Scena walki -Fragment

5
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Zaczęli się okrążać nawzajem, gotowi na jakikolwiek ruch przeciwnej strony, czujnie doglądając swojego przeciwnika.
Dlaczego czeka na ruch drugiej strony? Inicjatywa w walce to podstawa. Poza tym:
doglądać
1. «otaczać kogoś troskliwą opieką»
2. «czuwać nad przebiegiem jakichś prac»
Tutaj niekoniecznie pasuje.
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) w lekkiej broi typowej dla zwiadowców
zakładam, że zbroi
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Trzymał prosty, lśniący miecz, który był niemalże tak wielki, jak Sarramma.
Generalnie ten lśniący miecz to straszny banał.
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Ruszył w jej stronę, unosząc broń na poziomie jej szyi.
Nic nie rozumiem.
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Wykonała krok do tyłu, unosząc swój miecz, tak, aby odbił miecz stwora. Bronie zderzyły się ze sobą, tworząc nieprzyjemny dźwięk, gdy ich ostrza pocierały się o siebie nawzajem.
wykonała zasłonę/ sparowała
Tutaj warto zastanowić się nad pisaniem na temat walki bez znajomości podstawowych określeń. No wiesz to brzmi koślawo.
Doczytałam że Sarrama to ta bohaterka więc koleś ma miecz 1,75 generalnie nie ma szans parować takiej broni, trzeba sposobem.
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Nigdy nie znajdowała się tak blisko demona. Widziała, jak jego klatka piersiowa unosi się i opada, słyszała jego spokojny, wyuczony oddech, podobny do jej własnego.
Tzn jej oddech jest też wyuczony, czy w czym one są podobne i dlaczego? Dla niej ta walka powinna być większym wysiłkiem, jest mniejsza czyli ma zapewne szybszy oddech, a on na ten moment wykonał jedno pchnięcie (?) nie jestem w sumie pewna co on wykonał.
Poza tym, pierwszy raz widzi demona z bliska i to co najbardziej jej się rzuca w oczy to jego oddech?
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) stale ustawiając się odpowiednio do demona, czekając aż ten wykona pierwszy krok. Demon milczał, podobnie jak ona skupiając się na ustawieniu.
Ale co to jest takie ustawienie? Tzn ona pewnie stoi w jakiejś pozycji, trzyma zasłonę a tutaj brakuje ci języka by to opisać.
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) był równie zestresowany i przerażony jak ona.
W sumie ma dużą przewagę w walce, no chyba że jej miecz jest wyjątkowo groźny dla demonów? Ona reprezentuje jakąś specjalną kastę, której się boją?
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Przesunęła się nieco, ale potwór nie chciał jej na to pozwolić, atakując ją krótkim cięciem.
Ok, jakoś to widzę, niemniej ładniej byłoby "wykonał cięcie".
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Syknęła gdy jego broń zahaczyła o jej lewe przedramię, raniąc je do kości.
No to słabo bo wiesz to poważna rana i on teraz może po prostu poczekać aż jej ręka osłabnie. Jest większy, ma dłuższą broń. Może poczekać minutę i koniec.
Minuta w walce to bardzo długo.
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Zaczęła z nim walczyć na poważnie. Atak, odskok, unik, odbicie, ciecie, uderzenie, krzyk. Nie poddawaj się, nie przegrywaj.
kto co robi kogo uderza gdzie tnie i po co krzyczy?
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Była mu równa, mimo swoich odmienności stali się swoimi lustrzanymi odbiciami, skaczącymi wokół zwierciadła ułożonego z ostrzy ich mieczy. Chyba tylko i wyłącznie mogła nazwać ich tancerzami, których sceną była wydeptana trawa, przepełniona błotem i lśniącymi kroplami jasnoczerwonej krwi, a tańcem była walka, ostateczny pojedynek, mający tylko jednego zwycięzcę. A nagrodą jest co? Przeżyć.
Takie strasznie wyświechtane frazesy. Taniec śmierci i te lśniące zwierciadła ostrzy,
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Rzucił się na nią, powalając ją swoim własnym ciężarem. Upadła na plecy, w chwili oszołomienia wypuszczając miecz, który upadł gdzieś dalej, przygnieciona wielkim cielskiem potwora. Warknął, ukazując ostre zęby, rządzony teraz bardziej zwierzęcymi instynktami niż rozumem, gniotąc jej brzuch swoim kolanem. Wciąż miał w dłoni miecz, a teraz uniósł go z jednym zamiarem. Przebić ją.
To jest totalnie nielogiczne. Tzn czemu on się na nią rzucił ciałem, przecież to najprostszy sposób na nabicie się na czyjś miecz. Generalnie broń ma się po to by jej używać. A jak na leżąco on chce wykonać zamach mieczem to ja już nie wiem zupełnie.
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Gdyż w jej pięści znajdował się głaz.
Wcześniej miała miecz i nic z tego...
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) Podniosła miecz i z powrotem zaczęła iść w kierunku potwora, człapiąc powoli, ponieważ jej ciało nie pozwalało już jej na inny krok, ciągnąc za sobą po ziemi miecz, który szurał pobrudzonym ostrzem po wymęczonej ziemi.
To po prostu źle brzmi.
Miqa pisze: (wt 10 sie 2021, 17:25) zwisając na klindze swojego miecza.
że co?

No generalnie to tak, że aby opisać coś sensownie trzeba skorzystać przynajmniej z kilku podstawowych sformułowań charakterystycznych dla tej dziedziny. No wiesz jak piszesz o jeździe konnej to trzeba znać budowę siodła, konia, ogłowia, chody konia itd. W szermierce też tak jest. No i próbowałaś połączyć pojedynek samurajów z wiedźmińską walką i brawlem w błotku no i wyszło jak wyszło.
Twój tekst przypomina mi trochę występ gimnastyczek w Tokio, który komentowała pani najwyraźniej nie wiedząca nic o gimnastyce artystycznej. I brzmiało to tak: "I one teraz mają skupiony wyraz twarzy i wykonują wymachy przyrządami i teraz machają nimi w inną stronę a teraz tak jakby wolniej i się obracają a potem jedna do drugiej rzuca i to jest chyba bardzo trudne bo coś jej spadło".
Także, dalej do ćwiczenia.
Czarna Gwardia
Potęga słowa - II tekst
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wprawki, czyli ćwiczenia warsztatowe”