Gwiazdy mknęły po sierpniowym niebie. Nie ciągle - można było usiąść na wyniesionym krześle, z dala od świateł wynajętych domków, odchylić głowę, oprzeć się i rozluźnić. Wszystko to pod dominującą wstęgą Drogi Mlecznej.
- Zobaczyłem trzy, tam po prawej jest chyba więcej
- Może. Z tej strony już parę minut żadnej nie widziałem.
Mimo pozornego spokoju wystarczyło mrugnąć, by którąś przegapić. A za parę dni nie będzie już żadnej, aż do następnego roku, albo i dłużej jeśli urlopy się nie zgrają. To było szczęście wyrwać się z miasta akurat w tym czasie, z dla od powszechnego zanieczyszczenia nocy światłem. Poczuć przez chwilę inny rytm, taki nadawany przez drzewa i niebo, a nie budziki, telefony i światła drogowe.
- Myślałeś by o tym coś napisać? Jest bardziej nietypowe niż łażenie po górkach.
- Nie wiem, jakoś lepiej mi się je ogląda... - wyjątkowo duży rozbłysk przeleciał, nisko, tuż nad drzewami - bo o czym tu pisać?
Ale dobrze by było zabrać choć trochę tej magii ze sobą. W końcu w następną sobotę drużyna przyjdzie na sesję, a ich postacie właśnie łażą po podobnym odludziu. Jak się nazywały gwiazdozbiory w tamtym świecie: Tancerka, Dudy... Młot? Albo jakiś inny instrument. Trzeba będzie sprawdzić pewnie w podręczniku głównym, może też Księdze Zbawienia. Zmontować z tego jakiś opis, scenę przy dogasającym ognisku, zostawić trochę miejsca na rolplej. Były tam chyba jakieś horoskopy, to powinno styknąć na start. A potem klisza, spadający niedaleko meteor spaczenia powinien dobrze pasować, podkręcić atmosferę i dyskusję czy iść za głównym celem, czy odbić na zadanie poboczne.
- To jak, jutro próbujemy drugiego wejścia na Tarnicę? Trzeba by wcześnie wstać, zwłaszcza że robi się chłodno.
- Mhm, brzmi dobrze. Jak chcesz, to idź, ja jeszcze chwilę posiedzę.